Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

Cpt. Herbert Sobel - ciekawy artykuł


Recommended Posts

Zawsze odnosiłem wrażenie (na podstawie serialu bo książki, przyznaje się bez bicia, jeszcze nie czytałem), że Sobel może i nie nadawał się na dowódce w boju, ale jako drill sergeant był (szczególnie dla spadochroniarzy) idealny. Szkolenie wykształciło hardość fizyczną i psychiczną (zero przepustek, wszystko ma być zgodnie z regulaminem, zero rzeczy osobistych bo przecież spadochroniarze mieć ich nie powinni) co z pewnością później pomogło. Może i nie był wtedy (w Toccoa i Anglii) lubiany, pewnie wręcz nienawidzony, ale chyba wiedział na co się pisze i nie robił tego bo był wredny, a dlatego, że uznał takie metody za właściwe i słuszne.

Myślę, że on wręcz w jakiś sposób kochał (no, może to za dużo powiedziane) swoich żołnierzy i był gotów być tym złym, który będzie nienawidzony byle tylko oni później mieli większe szanse na przetrwanie.

 

Tylko w podlinkowanym artykule coś mi nie pasuje:

Michael recalls: “Dad was always in great physical shape and could bang out pushups no problem. It’s odd that the HBO series showed him struggling with pushups.

Nie mogę sobie przypomnieć sceny w serialu w której Sobel zmagałby się z pompkami.

A poza tym artykuł fajny.

Edited by MarekMac
Link to post
Share on other sites

Sobel nadawal sie tylko i wyłącznie do szkolenia .... tam był nie zastąpiony dobrze szkolił .. taki twardy kapral heheh ale skonczyl marnie.............W latach 60. XX w. strzelił sobie w głowę z broni małego kalibru. Kula przeszła lewą skroń, zrywając nerwy odpowiedzialne za wzrok. 17 lat mieszkał w domu wsparcia weteranów w Waukegan w stanie Illinois. 30 września 1987 zmarł z powodu niedożywienia... aczkolwiek bardzo lubie tą postac w filmie..

Link to post
Share on other sites

Tylko w podlinkowanym artykule coś mi nie pasuje:

 

Nie mogę sobie przypomnieć sceny w serialu w której Sobel zmagałby się z pompkami.

A poza tym artykuł fajny.

 

Tu nastąpiło chyba przekłamanie, tej sceny faktycznie nie ma w filmie, ona jest w książce Ambrosa. Syn potwierdza, że Sobel był wysportowany. Wynikałoby z tego, że scenariusz jest bliższy prawdzie niż książka. Rzadko tak bywa... Wcześniej myślałem, że w ten sposób chciano ocieplić w filmie bardzo negatywną postać tego oficera. Na oficera bojowego Sobel się nie nadawał kompletnie i tego nikt nie próbuje podważać.

Edited by historian1970
Link to post
Share on other sites

Wielu żołnierzy, których wyszkolił, później przyznawało, że przeżyli między innymi dzięki jego metodom szkolenia. Jednakże większość nawet po wojnie szczerze go nienawidziła i negatywnie się o nim wypowiadała. Ci właśnie żołnierze z kolei wartości przywódcze widzieli w Wintersie i jemu zawdzięczają wiele.

Co do budowy ciała Sobla, to tak bym źle go nie oceniał. Mam wrażenie, że metody treningowe w tamtych czasach nie były ukierunkowane na budowę masy mięśniowej. To nie model Perepeczko tylko raczej Brusa Lee ( sorry za porównanie :icon_lol: ) i wytrzymałość ciała i umysłu była ważniejsza niż szeroki kark. Twardym trzeba być nie mięTkim :maniak_OK:

Link to post
Share on other sites
  • 3 months later...

Jeśli wierzyć Ambrosowi i samym weteranom (a nie widzę powodów, aby im nie wierzyć), Sobel w ogóle nie nadawał się na oficera albo podoficera jakiegokolwiek szczebla. Wysoki poziom wysportowania i motywacji to nie wszystko. Czynnikiem dyskwalifikującym Sobela było nie to, że żołnierzom dawał wycisk (od tego przecież był), ale to, że był sadystą, do tego niekompetentnym. Był to ten typ człowieka, który z najbardziej trywialnych spraw robi gigantyczny problem, który wyrabia w żołnierzu przekonanie, że jego dowódca jest dla niego bardziej śmiertelnym przeciwnikiem, niż prawdziwy wróg i w związku z tym niechęć do wykonywania rozkazów, w końcu facet, który uwalał zupelnie dobrych, sprawnych żołnierzy dla podreperowania swojego ego. Ktoś taki może przełożonym wyglądać na dobrego dowódcę, ale tak naprawdę żołnierzy niszczy, nie tworzy. To, że Kompania E wyszła z tego obronną ręką to kwestia bardzo wysokiej jakości ludzi, którzy tam trafili. Wojsko poborowe wyszloby z tego zupełnie zmielone.

Link to post
Share on other sites
Jeśli wierzyć Ambrosowi i samym weteranom (a nie widzę powodów, aby im nie wierzyć)

 

Problem z dziełem Ambrose'a jest taki, że (jeśli się nie mylę) jest oparte wyłącznie na relacjach osobistych. Relacje osobiste mają to do siebie, że z biegem lat pamięć szwankuje, wydarzenia się zacierają, kilka zdarzeń zlewa w jedno, a i nie każdy o wszystkim wie. To może powodować przekłamania i wyolbrzymienia.

Jeśli kogoś zapamiętaliśmy jako łajzę to tak go przedstawimy, a siebie wybielimy. Nikt nie chce być przedstawiany w złym świetle, mało kto potrafi o sobie czy koledze, któremu zawdzięcza życie wypowiadać się w sposób obiektywny.

Przykładowo, jeśli żołnierz Tomek ma kolegę Zdzisia, który uratował mu w trakcie wojny życie to Tomek nie powie o nim złego słowa - nie wypada. Jeśli zaś Zdzisio miał kiedyś problem z kpt. Frankiem i Zdzisio rzeczywiście podpadł to po czyjej stronie stanie Tomek? Kpt. Franka, który przez kilka miesięcy przeciągał go przez błoto, na ćwiczeniach się nie popisał swoim dowodzeniem, a w dodatku nie walczył razem z Tomkiem bo go przenieśli do innej jednostki czy może Zdzisia - faceta, który z Tomkiem krew przelewał, nie jeden magazynek razem opróźnili, nie jednego szkopa razem zabili, a w dodatku uratował Tomkowi życie?

Dodajmy do tego hipotetyczną sytuację w której Franek zmarł rok przed tym jak Pewien Autor wpadł na pomysł napisania książki - wersji Franka już nie poznamy. Pewien Autor przyszedł więc do Zdzisia i zapytał go:

- Kapitan Franek, jakim był dowódcą?

- Pieprzony cwel - kazał mi biec na tą głupią górę tylko dlatego, że miałem trochę ubłocony mundur - odparł Zdzisio.

Następnie Pewien Autor przyszedł do Tomka i zapytał jak to było z tym biegiem bo Zdzisio mówi, że tak i tak. Powiedział mu "Zdzisio rzeczywiście miał tylko ubłocony mundur". Gdyby Pewien Autor zajrzał do archiwów wojskowych dotarłby do informacji, że szer. Zdzisio dzień przed opisaną sytuacją wrócił z przepustki do jednostki nachlany jak świnia, zwyzywał wartownika, kpt. Franka spoliczkował, wywalił się w błoto, a następnego dnia na porannym apelu stawił się uwalony jak żul i na kacu. W dodatku jedyną karą jaką go spotkała był bieg na tą "głupią górę". Pod dokumentem prócz znienawidzonego Franka podpisał się też lubiany przez wszystkich Tadeusz - zginął w trakcie wojny więc nie mógł opowiedzieć swojej wersji, ale jego podpis pozwala sądzić, że dokument mówi prawdę. Tymczasem Pewien Autor opisał Franka jako wredną łachudrę, która za odrobinę błota karze ludzi morderczymi biegami.

To oczywiście zmyślona sytuacja, ale niech mi ktoś zagwarantuje, że tak nie było. Nie twierdzę, że ktoś kłamał. Twierdzę, że trzeba relacje osobiste traktować z pewną nieufnością.

Edited by MarekMac
Link to post
Share on other sites
  • 1 month later...

Problem z dziełem Ambrose'a jest taki, że (jeśli się nie mylę) jest oparte wyłącznie na relacjach osobistych.

 

Co czyni je mniej wiarygodnymi od relacji syna Sobela, który żadnego z tych wydarzeń nie widział nigdy na oczy i zna je wyłącznie z relacji swojego ojca?

 

I w takim razie - czy wszystkie zdarzenia historyczne, które nie zostały nagrane na filmie w wysokiej jakości i z kilku kątów uznajemy odtąd za niebyłe? :) Bo w przypadku Sobela nie mówimy o losowej relacji jednego człowieka, ale spójnych relacjach kilkunastu-kilkudziesięciu ludzi, oraz o zarejestrowanych w dokumentach faktach.

Link to post
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

Loading...
×
×
  • Create New...