Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

Dr Klauss

Użytkownik
  • Content Count

    88
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by Dr Klauss

  1. Hej
    Sprzedaje:
    Bluza letnia - drelichowa Drillichjacke M42
    rozm 50
    Spodnie polowe drelichowe Drillichhose M43
    (wydaje się że to te, tak czy inaczej letnie)
    rozm 52
    Drillich Feldmutze M43, czapka WH/SS
    rozm 62
    Klamra WH, stalowa - tłoczona
    Noszone przez chłopa 185cm wzrostu 90+/- wagi
    Naszywki i obszycia na podoficera, gotowy zestaw na sanitariusza - chabrowe patki. Nosiłem, polecam.
    Wszystko to za jedyne: PW
  2. Dzień dobry.

    Nie mam pomysłu gdzie ten wątek wstawić. Tutaj się wydaje optymalny.

    Jak w temacie. Szukam informacji na temat jak naziści próbowali przekupywać, wykupywać się u aliantów końcem wojny. Chciałbym was prosić o podzielenie się wiedzą która pomogła by mi uzupełnić wiedzę na temat politycznych zagrywek uciekających i ukrywających się nazistów.

    Kto odpowiadał i organizował transport do Argentyny - ile w tym władzy Watykanu było. Oraz jak Watykan jako taki brał udział w "skrobnięciu" czegoś dla siebie w 44-46 roku.

    Co uzyskali, zagrabili, wymusili i zaszantażowali Rosjanie w analogicznym czasie?

    Co uzyskali, zagrabili, wymusili i zaszantażowali Brytyjczycy w analogicznym czasie?

    Po co mi to? A, zbieram się za zrobienie gry. Ale brakuje mi wiedzy i faktów. 

    Podzieliłem sobie i dla siebie wątek na dwa działy:

    I. Ludzie:

    Czyli kto uciekł, a kto po prostu przeszedł na stronę zachodu/wschodu.

    Wedle strony USA i operacji Paperclip będzie:

    Werner von Braun - rakiety,V2, NASA

    Kurt Blome - mikrobiolog z obozów koncentracyjnych

    Hubertus Strughold - aerodynamika -II-

    Herman Becker-Freyseng - 

    Siegfried Ruff - Dachau, eksperymenty z mrozem i ciśnieniem

    Otto Ambros - Chemik od cyklonu B

    Karl Taubock - Sterylizacja i eksperymenty z serum prawdy

    Kurt Friedrich Plotner - środki kontroli nad umysłem

    Bernard Tessmann - ekspert rakiet sterowalnych

    Walter Paul Emil Schreiber - badania epidemiologiczne

    Reinchard Gehlen - wiedza nt sowietów i ich potencjału militarnego

    Alexander Lippish - areodynamika, inżynier, projektant Me-163

    Hans von Ohain - twórca silnika odrzutowego

    Rose Gerhard - testy na więźniach - szczepionki

    dr Eduard Pernkopf - twórca idealnego atlasu anatomii, stworzony na bazie zwłok z więzień

    dr Hemann Stieve - stres wpływu na menstruacje kobiet

    Klaus Barbie - m in tworzy szwadrony śmierci w Chile, Argentynie, Salwadorze

    Heinrich Rupd - praca w CIA; oszustwa federalne

    Licio Gelli - podwójny agent

    II. Złoto i zasoby

    Przekazywaniem środkó do Reichsbanku lub mennicy celem przetopienia zajmował się SS-Hauptsturmführer Bruno Melmer (kierownik działu A II Amtskasse SS-WVHA). W banku było osobne konto oznaczone jako Melmerkonto.

    Skradzione i wywiezione:

    złoto Austrii, Czechosłowacji, mennicy Preussische Münze – bank holenderski, złoto belgijskie, Włoch, wywiezione w 1943 r.

    Gunther Grundmann - otrzymuje 552 obrazy, 90 rzeźb, 373 meble, 11 tek grafik i tysiące sztuk rzemiosła artystycznego

    Skrzynie zawierają zapewne 7 ton kosztowności zgromadzonych jako depozyty oraz tomy ważnych dokumentów. Konwój kieruje się na południe, w kierunku gór. Jego ślad ginie gdzieś w okolicach Kotliny Jeleniogórskiej. Wśród oficerów dowodzących konwojem, znajduje się SS-Sturmbannführer Egon Ollenhauer, SS-Hauptsturmführer Herbert Klose

    Hitler zlecił Reichsleiterowi Alfredowi Rosenbergowi, by przeszukał biblioteki, archiwa i wszelkie „światopoglądowe i kulturalne instytucje” i dokonał odpowiednich konfiskat. Już do połowy lipca 1944 r. lista inwentaryzacyjna sztabu operacyjnego Rosenberga zamykała się liczbą (bynajmniej nie ostateczną!) 21 903 pozycji dzieł sztuki i antyków najwyższej klasy. 

    W skarbcu znajdowało się blisko 200 ton złota w sztabkach oraz monetach bulionowych o wartości blisko 240 ówczesnych milionów dolarów. Po uwzględnieniu inflacji daje to 3,5 miliarda współczesnych dolarów. Olbrzymi skarb zdecydowano się ukryć w kopalni soli potasowych Kaiseroda w Merkers. Schowano tam ponadto około miliarda papierowych marek, jak również znaczne sumy w walutach obcych. To jeszcze nie koniec. Do Merkers pod koniec marca przewieziono bezcenne obrazy z niemieckich muzeów. obrazy między innymi Maneta, Rafaela, Rembrandta czy Tycjana. Raport komisji zawiera również informacje o tym, że w kopalni odnaleziono srebro warte 266 469 ówczesnych dolarów oraz tonę platyny.

    6 miliardów dolarów przewiezione i ulokowane w Szwajcarii 38-45r

    10 miliardów dolarów przemysłowców niemieckich ukryte w Holandii

    Bawaria 200 milionów dolarów – ukryte w Alpejskich schronach. Wioska Einsidol.

    1943-1944 Szwajcarzy wysylają do Hiszpanii i Portugalii 280 ciężarówek z sztabami złota.

    Stopy z zegarków, obrączek i zębów.

     

    Listę zabytków już uzbierałem i mi wystarczy.

  3. Hello everybody.

    Zabezpieczenie dupostrzałowe. Pierwsza część tego postu jest pisana z punktu widzenia postaci. Druga, z punktu widzenia gracza.

    Część pierwsza: List do przyjaciela

    Noc z 31 sierpnia na 1 września 1939 r.

    Druga klasa pociągu wiozącego mnie do Warszawy. Na szczęście jest tam lotnisko i połączenie PLL LOT z Pola Mokotowskiego do Londynu. Więc kiedy mnie odwołają z tego kraju będę mógł łatwo wrócić do domu.

    Drogi Johny,

    podróżuję właśnie nocnym pociągiem w kierunku Warszawy. Mam szczęście, że udało mi sie go złapać, po tym, jak jego kurs został wstrzymany przez ogłoszoną mobilizację. Spędziłem dzień i część nocy w przygranicznej małej miejscowości po stronie Polskiej. Uwierz mi, dziura. Brak dróg, brak kanalizacji i nabuzowani wojskowi. Przymusowo zatrzymałem się na czas nieokreślony w Żydowskiej knajpie "U bram Abrahama". Ani to pub, ani restauracja.
    Pociągnąłem za język miejscowych. Okazuje się, że są tutaj dwaj wysocy rangą wojskowi po przeciwnych stronach granicy. W ostatnich miesiącach sporo się politycznie wydarzyło. Idealna sytuacja, by zrobić wywiad i porównać „prawdy” obu stron.
    Udałem się na granicę, przyjechałem tutaj z Berlina i nie było żadnego kłopotu, by przekroczyć granicę. Uznałem, że łatwiej mi będzie najpierw porozmawiać z niemieckim oficerem. Niestety widać świeżo zmobilizowani żołnierze przy szlabanach cofnęli mnie, i pod eskortą zostałem doprowadzony do rotmistrza Kossakowskiego. Tam, przedstawiłem się i podałem wszystkie moje cele działania i dokumenty. Wyobraź sobie że nie oddali mi mojego listu polecającego z agencji Reuters. I kazali czekać w ich jedynej knajpie, aż się ktoś do mnie zgłosi. Oczywiście próbowałem namówić Kossakowskiego na wywiad, skoro już się poznaliśmy. Niestety ten dał mi do zrozumienia, że nie ma ochoty na żadną rozmowę.
    Czekając na rozstrzygnięcie mojej sprawy, dosiadłem się do miejscowego klechy. Uwierz mi lub nie, ale wydawało się prosty ksiądz z przygranicznej wiochy rozmawiał ze mną w języku królów jak równy z równym. Okazuje się, że duchowny ma sporą wiedzę na temat filozofii, historii i bieżących wydarzeń geopolitycznych. Rozmowy toczyły się a wokół nich. Miałem okazję zjeść zepsutego ogórka, który śmierdział a którego musiałem zapić… dopić ich wódką. Straszne doświadczenie. Zrobił się wieczór i postanowiłem udać się na posterunek, w którym czekały na mnie moje dokumenty. Podziękowałem księdzu za towarzystwo (swoją drogą, z tego co zrozumiałem został on przeniesiony z powodu jego wiedzy na temat kobiet otaczających ciało biskupa). Wyszedłem na ulicę i nucąc Marsyliankę, szedłem w kierunku jednostki wojskowej. Zostałem zatrzymany przez miejscową milicję i ta nie zważając na moje tłumaczenia, zatrzymała mnie w areszcie. Rozumiesz? W areszcie. Byłem w Japonii, Chinach, Etiopii, Włoszech i w Niemczech. I nigdzie, nie było mi dane zostać pozbawionym dokumentów i być zamkniętym za kratkami.
    Czekałem długie chwile i nie uwierzysz kto się zjawił. Oficer Kossakowski, który osobiście w towarzystwie wojskowego medyka, podał mi aspirynę. Moja podejrzliwość do wojskowych zawsze była wysoka, zaufałem na honor, którym zaręczał, że to faktycznie lek.
    Obudziłem się i jakże duże było moje zaskoczenie, kiedy moja garderoba była w nieładzie. Gotówka schowana nie tam, gdzie ja trzymałem. Mam podejrzenie, że zajrzano mi nawet pod bieliznę. Na szczęście mój anus nie dawał po sobie znać by był naruszony.
    To przelało szalę goryczy. Ta potwarz zostanie zapamiętana i wierz mi, że będę śledził losy Kossakowskiego i przyjdzie dzień, kiedy się odwdzięczę.
    Po nieistotnych przebojach udało mi się w końcu przedostać legalnie przez granicę. Mało tego, odebrał mnie oficer Niemiecki, Oberleutnant Markus Sonntag. Który osobiście zaprowadził mnie na swoje kwatery; tam ugościł i mogłem przeprowadzić ciekawy wywiad. Opisałem go poniżej. Poziom, styl i szacunek bez porównania.
    Możesz uważać, że to skandal by kraj od niedawna sojuszniczy tak się zachowywał wobec obywatela Brytyjskiego będącego powiernikiem prawdy dla oczu setek tysięcy czytających nakład Reuters. Wyobraź sobie, że osobiście widziałem i zebrałem informację od bezpośrednich świadków o kompletnie pijanym żołnierzu WP, który przeszedł na stronę Niemiecką i robił burdy na granicy. Szokiem było to, że później ten sam żołnierz pilnował granicy. Uważasz, że to mało? Ha! Towarzysząc zaprzyjaźnionemu już żydowi  Aaronowi Dan Łokciowi– a właścicielowi swojej karczmy patrzyłem jak żołnierze Polscy bez najmniejszego oporu brali od niego butelki piwa – na służbie ! – Zgadnij, pod jakiego oficera ci żołnierze podlegali.
    Jak ten kraj ma wyjść do cywilizacji, nie wiem.
    Więcej opiszę, kiedy zjawię się w budynku agencji w stolicy tego kraju.

    Dołączam surowy tekst wywiadu z oficerem niemieckim:

    - Moim gościem jest Oberleutnant Markus Sonntag. Co pan myśli na temat przemówienia ministra Becka z 5 maja? I jego słów: „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę”. Czy Polacy są skłonni poświęcić pokój i ofiary w ludziach za cenę honoru? Jak pan to interpretuje?

    MS: Interpretuje je tak, że przygotowują swój naród do wojny, przeciwko nam. Pokazują, że chcą wojny i nie ma takiej ceny, której nie byliby w stanie zapłacić, by do wojny doprowadzić.

    - Czy to oznacza, że to Polacy sprowokują wojska Niemieckie?

    MS: Oczywiście. Już prowokują. Jeszcze dziś, rotmistrz Kossakowski tłumaczył mi się na posterunku granicznym, o tym, że rzekomo złapali naszych ludzi-w znaczeniu, obywateli Niemieckich. Ponadto, w kraju zorganizowali już mobilizację. Czy to można uznać za pokojowe zamiary?

    - Rozumiem; sam doświadczyłem skutki napięć i nerwów Kossakowskiego na swojej skórze. Idźmy dalej; jak w takim razie może zachować się Stalin?

    MS: Cóż, Stalin to komunista i utalentowany politycznie człowiek. I zapewne zachowa się, tak by na tym skorzystać. Myślę, że wojna Polski z naszym wspaniałym Narodowo Socjalistycznym Państwem Niemieckim będzie mu na rękę, ponieważ to osłabi jego wrogów. Wrogów komunizmu.

    - Jak w takim razie może się zachować Anglia? Podpisała ona układ sojuszniczy 25 sierpnia z Polską.

    MS: Sojuszy nie zawiera się, kiedy myśli się o pokoju. Anglia wydaje się agresywna, utrzymuje swój wyraźny imperialistyczny kurs do dominowania nad światem.

    - Czy w takim razie, Anglia powinna się martwić o swoje kolonie w ramach agresji Cesarstwa Japonii, która wchodzi w skład Osi?

    MS: Nie czuje się upoważniony oraz nie wystarczająco kompetentny, by rozmawiać o skomplikowanej tematyce wschodu. Moim zadaniem jest pilnowanie garnizonów i granicy, by było bezpieczniej. Oraz obserwować Polaków, by zapobiegać ich wrogich działań.

    - To jak powyższe informacje skomentuje pan w kontekście zerwania deklaracji o niestosowaniu przemocy, którą Niemcy wypowiedzieli w kwietniu? A została ona podpisana w styczniu 1934r.

    MS: Jestem przekonany, że musiał to zrobić pod naciskiem Polskiej dyplomacji.

    - Czy wierzy pan w takim razie w możliwość utrzymania pokoju i kto wie, może zawarcia nawet sojuszu przeciwko nazwijmy to „trzeciej opcji”? Wydaje się, że komunizm może stać się wspólnym wrogiem demokracji i faszyzmu.

    MS: Sugeruje pan, że Rzesza powinna zawrzeć sojusz z Polską przeciwko Związkowi Socjalistycznych Republik Radzieckich?

    - Cóż, wygrali Czerwoni. Więc, czy komunizm mógłby stanowić zagrożenie dla Niemiec, a Polska wtedy stałaby się krajem buforowym chroniącym Niemcy.

    MS: Oczywiście, że mogą stanowić zagrożenie. Komunizm jest zagrożeniem samym w sobie, to czerwona zaraza. I to jest największy wróg współczesnego świata. Zatem wszystkie działania wymierzone przeciwko nim są dobre.

    - Zatem, jeżeli nie dojdzie do konfliktu zbrojnego na szeroką skalę czy uważa pan, że Danzig oraz Galicję można przyłączyć za pomocą referendum?

    MS: Uważam, że najważniejsze jest to, jak w przypadku tych dwóch terenów; jest to co uważają ich mieszkańcy. Jeżeli taka będzie wola ludzi, by dołączyć do Niemiec to oczywiście pomożemy im wszelkimi dostępnymi środkami. Weźmy przykład Czechosłowacji. Karpaccy Niemcy stanowiący większość na tych terenów oraz ich odwieczną historyczną przynależność do Cesarstwa Niemieckiego, przekazali naszym władzą swoją wolę. Hitler umożliwił realizację tej potrzeby. To była decyzja ludzi żyjących na tych terenach. Dzięki temu tak rząd Czechosłowacji oraz państw obserwujących te wydarzenia: Francja, Anglia, Włochy, Rosja. Zatwierdziły i potwierdziły przynależność tych terenów do Rzeszy Niemieckiej. Polacy zaakceptowali wyniki referendów na Śląsku czy na Mazurach, więc jeśli dojdzie do wspomnianych głosowań w sprawie oderwania od Polski; to nie godzi się, by im odmówić i nie pomóc w tak ważnej sprawie. Proszę zwrócić uwagę, że Polacy dokonali rozbioru Czechosłowacji bez referendów, tylko za pomocą żołnierzy zajmując Zaolzie. Więc jeśli dojdzie do referendum i ludzie będą chcieli demokratycznie dołączyć do Rzeszy a rząd Polski nie pozwoli na to; to użyjemy wszystkich sposobów, by pomóc tym ludziom spełnić ich oczekiwania.

    - Wspomniał pan o rozbiorach. W takim razie czy ostatni pakt Ribbentrop-Mołotow nie stanowi o wyśmienicie prowadzonej polityce Adolfa Hitlera związanej z przyłączaniem kolejnych terenów. Czy w takim razie w ramach niezgody Polski na warunki Hitlera dojdzie jednak do zbrojnego konfliktu przeciwko Polsce będącej pomiędzy dwoma stronami?

    MS: Konflikt zbrojny na pewno nie wyniknie ze strony Niemiec. Nasza armia jest coraz lepsza, dzięki świadomości narastających napięć i roszczeń terytorialnych; chcemy się zabezpieczyć przed groźbą wywołania wojny. Dlatego musimy być zabezpieczeni na wypadek takiego konfliktu.

    - W takim razie, jeżeli dojdzie do konfliktu, to jak zachowa się według pana Francja i Anglia? Czy przez obecny układ sojuszy, nie dojdzie znów do Wielkiej Wojny, z której do dziś liżemy rany w Europie?

    MS: Po której stronie uważa pan, stanie Francja lub Związek Radziecki?

    - Mówię tutaj raczej o powrocie do czasów Wielkiej Wojny. Gdyby zabrakło Polski, to czy oczy Adolfa Hitlera nie spojrzą w stronę Francji?

    MS: Podczas Wielkiej Wojny, Adolf Hitler nie był u władzy. I to nie Rzesza Niemiecka wystąpiła przeciwko Francji, tylko wsparła Austro-Węgry. I to z tego powodu to rząd Francuski stał się wrogi przeciwko Niemcom, którzy bronili swojego sojusznika.

    - Czy chciałby pan skierować jakieś słowa, czy oświadczenie do czytelników Reuters?

    MS: Chciałbym by słuchali słów naszego wielkiego wodza Adolfa Hitlera i ufać jego zapewnieniom o pokoju. Nasza armia rośnie w siłę, by zachować pokój. Przeszliśmy piekło Wielkiej Wojny; i nie chcemy do tego wracać. Dziękuję.

     

    Część druga:

    Pani i Panowie, świetna gra. Ostatnio tak dobrze się bawiłem na Orle który Wylądował :) Przechodząc do konkretów i konstruktywnych subiektywnych opinii.

    Na delikatny minus, za szybko Polska strona chciała mieć zrealizowane zadania :) Nie dało rady się rozprężyć, rozeznać, pobawić rolą. Jest to też jednoczenie na plus, bo jednak nerwówka na granicy po stronie WP była dobrze odczuwalna. Kto wróg, kto swój, nie ufać nikomu.

    Bardzo żal Niemców, szkoda że nie mogli cieszyć się karczmą i interakcjami. 

    Brawo dla żołnierzy i tych którzy trzymali się rezonu i tych z którymi można było nieco pokombinować :)  SuperBrawo dla księdza - rola i jej odegranie. Cud miód i różaniec.  SuperBrawo dla Aarona i jego knajpy. Wyposażenie, wkład spożywczy własny, dbanie o rolę. Wszystkie postacie cywilne super się zgrały i dopełniały. Zawsze ktoś był przy stoliku w knajpie i zawsze było można pogadać -in game-. Bardzo mało widziałem rozmów -off game-. I teraz wyobraźmy sobie gdyby było więcej ról cywilnych; by tych nieodzownych szpiegów/zdrajców/przemytników można było łatwiej schować wśród "nic nie robiących" cywilów. 

    Tutaj dodam do wszystkich. Oprócz ciuchów, repliki i kulek. Wnieśmy do gry coś więcej. Krzesło, kubek, świeczka. Ława, czołg, kawiarka - wszystko można zmieścić w bagażniku i tym ubogacić teren gry. Widzicie jak wygląda bagażnik Domina, Cortesa lub Grega? Czy innych organizatorów gier. Naprawdę nie wiele trzeba i możemy tworzyć bardzo ciekawe lokalizacje i "bazy". 

    Pan Kierownik Domin, jak zawsze czuwa nad wszystkim nad czym się w ludzkich mocach da. I jednocześnie dobrze się bawi, to chyba rodzaj supermocy. 

    Ta zabawa pokazała dobitnie że się da zrobić grę, żywą, bogatą w postacie nie wojskowe, bez strzelania. Co daje mocny dowód na to że może ktoś podejmie wyzwanie i zrobi grę cicho-sza się przewijającą w pewnym Amerykańskim mieście z lat 30stych :) 

    Dziękuję że mogłem w tym spotkaniu uczestniczyć i cieszyć się nim. Chwała Organizatorom i zaangażowanym Graczom. Mam nadzieję że moja rola sprawiła wam też trochę radości :) 

    Do następnego spotkania!

  4. Moja francuska technologia pokazała po wejściu do auta 42*
    Telefon pomio schowana w schowku nie dawał sie dotknąć od nagrzania :)

    Idealne warunki żeby założyć na siebie trochę wyposażenia i biegać po lesie!

    Dziękuję za wysiłek przed, w trakcie i po imprezie organizatorom.

    Chwała Bawarczykom. Mogliśmy wrócić do domów i cieszyć się:

    Grubymi kobietami trzymającymi grube antały piwa, obwieszone grubymi pętami kiełbasy.

    Do zobaczenia!

  5. Hmm... opisujesz sytuację dla mnie trudną. Dość śliską i niejednoznaczną. 

    Masz rację z jednej strony można zagrać na cierpliwość i nieugiętość (bo co mi tam; poczekam). 

    I tu wchodzi w grę zdrowe (bardzo trudne do zdefiniowania; ze względu na dynamikę scenariusza i jego sytuacji) podejście do gry.

    Gdy byłem profesorem w I edycji Ośmiornicy, uznałem że wejście w koalicję z aliantami nie wchodzi w grę. I poniosłem najsurowszą karę za to. Nie żałuję jako postać; jako gracz tak. Bo mogłem to lepiej rozegrać; ale to myśli post-factum. 

    I wdg mnie, na papierze sytuacja którą opisujesz mogłaby wyglądać następująco:

    A) Dowódca A został ujęty i doprowadzony do dr Klaussa. Ten na gorących krzesłach wydobywa z niego -część- informacji fabularnych - jest to karna zapłata za zdybanie gagatka. Więc strona B uzyskuje dużą przewagę informacyjną. Dowódca zostaje psychicznie złamany i ambiwalentnymi stanami psyche wraca do swoich dalej dowodzić.

    Pień drzewa tutaj się rozchodzi szeroko. Co zrobią podkomendni? Jak sie do tego ustosunkują? Ile powie Dowódca A? Ile w tym prawdy?  Jest tutaj wielka odpowiedzialność, idąca w parze z ogromną wiedzą :)

    B) -II- i dowódca A zostaje umęczony za wiarę w swoje przekonania. Śmierć. Wraca na respa. Fabularnie wraca do gry po X czasu (?). Jako zastępca poprzedniego. I tutaj uwaga. Nic nie wie jako postać. Informacje dostaje od podoficerów i dostępnych dokumentów.

    I/lub.

    Wraca jako podkomendny następnego w kolejności do stołka oficera; z czystą kartą. I/lub nowymi rozkazami "z góry".

     

     

    Spirala przemocy nakręca się tylko przez uczestników którzy widzą i chcą realizować w tym swoją energię do działania. 

    Nawet śmierć całego oddziału mogła by przynieść ciekawe rozwiązania. Kiedy do gry wchodzą nowe postacie i spotykają pusty obóz usiany (swoimi :D ) trupami. Co w tedy? Dużo pytań, co sie stało, jak, kiedy? Jest wróg. Należy czem prędzej ująć wroga i go przesłuchać na temat ostatnich wydarzeń i reagować bardzo dynamicznie. 

    Nie głupim *chyba pomysłem było by zabrać (w tym wypadku na Wyspę) cywilne ciuchy. Miejscowa ludność mogła by mieć zatargi z jedną stroną i wiazaną obietnicą z drugą. Oś i Alianci elegancko mogliby robić szybki pobór z miejscowych (a co z nimi zrobią po misji to obie strony już wiedzą).

    W tedy umierasz jako żołnierz? No pech. Właź w cywila albo inny komplet :)

    Przy czym tutaj już pisze dyrdymały bo mam wolne do południe i czas na to :)

     

     

  6. W temacie kolorów:

    Żółty i czerwony oponent który jest niedotykalski. W tedy rozwiązuje się przeszukanie przez palcowanie.

    Pokazuje palcem na konkretną kieszeń i deklaruje że ja przeszukuje. Pokazuje dokładnie lewego buta i deklaruje że go sprawdzam. Wskazuje na pistolet i deklaruje jego rozbrojenie (posiadacz repliki nadal ma ją w dłoni - niech sam ją sobie zepsuje). I tak dalej i tak dalej.

    Cała amunicja i przedmioty in-gamowe wpadają w moje ręce. 

  7. Dobry wieczór

    Błędem jest drodzy Panowie zakładanie sukcesu gry jako takiej przy stosunku 50:50 LARP-ASG. Przeszedłem drogę krzyżową na forach i sporach FB na ten temat i muszę oddać rację owym oponentom.

    Projekt gry zaczyna się od decyzji: gra zakłada strzelanie ze wszystkimi jej konsekwencjami związanymi z odgrywaniem swojej postaci. I tutaj kluczem jest słowo "odgrywanie". Nie jestem Jarkiem "Klaussem" w jakiś ciuchach. Tylko postacią która ma inną osobowość, plany i znajomości; nie zna znajomych "spoza gry". Zna postacie biorące udział w scenariuszu.

    Zabawa polega na tym że wchodzę w rolę do startu gry i nie wychodzę z niej.

    Scenariusz musi przewidzieć śmierć bohatera; skoro może zginąć. A może, bo jest sporo arsenału ASG. Gracze muszą przewidzieć że każde pociągnięcie spustu niesie ze sobą konsekwencje dla jego postaci, scenariusza i finalnie dla zmarłej/rannej postaci. Nie wystrzelenie ani jednego magazynku stanowi o dobrym poziomie gry w mojej opinii.

    Dojrzała gra polega na odgrywaniu strachu przed śmiercią; a nie konsekwencją postania 10min na respie i powrocie jakby nigdy nic w troszkę innej roli bo trzeba bawić się dalej. To nie jest konsekwencja, to chwilowe odroczenie i pociągnięcie dalej starego planu, starej postaci i starego "sposobu gry". W związku z tym.

    Nie da się napisać sztywnych ram przepisów gry fabularnej. Jednak, z żelaznych zasad bardzo dobrze się sprawdza zasada trzech kolorów. Podam przykład na zasadzie jeńca; bo jest najbardziej oczywistym momentem konfliktowym.

    Łapię jeńca i zaczynam z nim brzydko postępować. Szarpie, kładę na ziemi, wykręcam ręce, obwiązuje je na plecach i zaczynam grzebać w jego kieszeniach i majtkach. Jego reakcja to:

    Zielony - to co robisz nie stanowi dla mnie żadnego problemu. Rób i mów mi jeszcze.

    Żółty - to co robisz stanowi dyskomfort; nie przesadzaj. Opanuj się.

    Czerwony - masz przerwać swoje czynności, czymkolwiek one są. Stop!

    Biała flaga - w obrębie 1-3m gra sie zamraża. Gracze wychodzą z roli i  wyjaśniają sobie co i jak. Czyli na przykład umawiają się że dochodzi do "werbalnego" rozbrojenia i przeszukania. Gracz przeszukiwany ma obowiązek oddać wszystkie in-gamowe i fabularne przedmioty.

    Przesłuchanie. Polega jak wyżej:

    20min siedzenia w kucki na zasadzie poczucia klęski i kombinowania fabularnego dla jeńca jak wyjść z tej opresji. Jak się wyłgać, wyprosić, wymodlić, szantażować i obiecywać. Jesteśmy w grze, przy stosownie dojrzałym podejściu obu stron nikt nie ginie a fabuła kręci się dalej. A nawet może nabrać rumieńców. Czy przesłuchiwany jest torturowany; poniesie swoje konsekwencje. Jeśli ucięto mu dłoń - do końca gry w tej postaci nie powinien korzystać z tej części ciała. To już pewien archaizm, ale dobry dla przykładu.

    Każdy może udzielić pierwszej pomocy; tak by postać nie zmarła. Leczyć i postawić na nogi może medyk - o ile ma stosowne narzędzia i medykamenty. (I nie rozchodzi się o 1:1 prawdziwe przedmioty i umiejętne ich zastosowanie; choć dobrze odegrana "operacja" na żywym pacjencie może zostać pamiątką w wspomnieniach na lata).

    W grze LARP i tutaj w mojej opinii stosunku LARP 75:25 ASG; może udać się wiele wspaniałych przygód. Tylko ilu z nas realnie chcę w tym wziąć udział? 

    Przedmioty fabularne muszą być dobrze opisane i (najlepiej) "zobrazkowane" dla obu stron. Kto nie przeczyta i nie wie, ten gapa. Pomysły oddolne graczy wchodzących w rolę i zdrowo kombinujących są skarbem którego organizator nie przewidzi a winien się ucieszyć z zaangażowania chętnych. Stosownie zgłoszone i uzasadnione są wdg mnie naprawdę ok. Kradzież i konfiskata in-gamowego przedmiotu jest prawidłowe i zgodne z sztuką.  Jednocześnie powinny być jasno postawione strefy off-game. Na przykład namiot; przy czym nie może w nim być nic in-gamowego.

    Ergo: 

    Pisząc scenariusz zastanówmy się nad ilością, dostępnością i konsekwencjami użycia broni. Zabicia, zamordowania, okaleczenia człowieka. I wpływu tego na dynamikę gry. 

    Przygotować dla siebie lub zmusić gracza do przygotowania drugiej roli. Wymyślenia jej historii, motywacji, kontekstu w świecie gry. W ramach "kary" za niedelikatne obchodzenie się z swoim życiem. 

    Przedmioty fabularne też "żyją" więc nie chowajmy ich pod kamieniem; niech przechodzą z rąk do rąk. Ktoś zaniedbał, przypadek sprawił że pojawiły się w niespodziewanym miejscu? Super :) 

    Tyle na świeżo po przeczytaniu wątku Ośmiornicy.

  8. Cześć, robię mały materiał dla Youtubów opowiadający o naszej grze.

    Proszę o przedstawienie w miarę możliwości chronologicznie jakie oddziały gdzie zostały wprowadzone do gry. Gdzie się przemieszczały i gdzie dochodziło do głównych starć. Podział dzienny i nocny.

    Chciałbym stworzyć z tego w miarę czytelny obraz całej gry, a nie wycinek z perspektywy pierwszej osoby. Wymieszam to z zdjęciami i powinno wyjść z tego ciekawy materiał promo dla naszego hobby.

     

    gozkUa4bUsu8tTJkKE7-5UMg95pzpmBnsg_NsgRdHD2elHP_THjkfn84QFJfeJP5UbL68rIjWWduxBfAp8QZR47jcJp9J3OXfM9DYDOVmLz7vX25osMuj4mjOBB5VhJlx0Z6EOLGdQVUMiIPoKjBO_1Z2HcChK1WqhjRS0UokVaXGFx6BhM4f2-Cd3iYQiu5fcYeJQ92DmxywzytBHpXcE0EmXss9ZbIg7_Fh4fkSAxHhwjckwFMlsWft2x-pJ0liaGVyokdip3qWHpMaRKj2GX5hYC8K0hDFLtnLJ2L0n5MZx9Yxq3jNb7v3U289Y0Z3J6wDAy9PvMV3QabRT9GsW3Suwf7ZJEeMZ7plEm45nDDUm2Qy7p0Foe3V7ScscphC-UmAKHbvSRDKqjdAQ6rOc-mWh_ikIW_8LNm07j9PB-QckDbv-jWKVh7NqQcLVoSYjU-qG8tSIfPeQSbp74NIG3r0Pt3K8UhmdYxs36MD6ROxpwuYAqnqGNGzsYW1g6eDYtciAkADhty4ARIIeLgeV28C5yGcA9LnnQTXGTqcaEfptDensj2XlMFzB6kkR2eNaH6yM-h0ibYvQwLa-1CSjMjkq5FGkJTrGFoCAOkc_C7hrakSNGtLUAfugOiykMlSAICTF44h0ezfXot3pFDuZyisD1Ed7iTbMIdfheT764tp2wOP-8onkqh1tLU=w690-h563-no?authuser=0

  9. Na portalu FB obecnie trwa dyskusja która odgrzewa kotleta. Przy okazji niesiony emocjami z Kryształu Szczęścia wkładam kij w mrowisko.

    Wstawiam tutaj, bo łatwiej mi tu uporządkować chaotyczną myśl i jest bardziej czytelne.

     

    Moje subiektywne wnioski:

     

    ASH jest niszowe.

    Ludzie potrafią zebrać kasę 2000zł+ na zbroję, kolczugę, gumiate miecze i tak dalej na imprezy fantasy. Żeby móc walić się po garnkach na polach bitew i LARPić się w między czasie w wioskach i miastach w których jest(!) osobne życie.

    Moim zdaniem jest popyt w narodzie na zabawę. Bo to jest kolorowe i łatwo się rozchodzą zdjęcia. Filmiki pro i amatorskie siedzą na YT i można do nich sięgnąć. Na fanpages LARP Poland cyklicznie pojawiają się hasła i reklamy o rekrutacji do klanów Nieumarłych, Łuczników, Rycerzy różnych klanów etc. Jest ruch, jest chęć w ludziach do zabawy. O nas mało się wie, bo ASH jest niszowe. I nie wiadomo co z tym zrobić.


    Zachęca się tam ludzi przez wideo, foto i gorącą zupę i obietnice dobrej zabawy w doborowym towarzystwie.


    Tutaj tego nie widzę.

    Potrzebujemy człowieka od marketingu. Nasze filmiki i zdjęcia do tej pory krążą tylko w zamkniętym kręgu. Podejrzewam że nie każdy chce swoją gębę w stylizacji shwabskiej mieć poza kontrolą w internetowym bigosie.

    Imprez stricte LARPowych jest w każdym miesiącu od 1-4. W najróżniejszych stylizacjach i epokach.

    Ludzie tam jadą się dobrze bawić, dopuszczając większe i mniejsze odchyły. Przy czym wydarzenia tam się odbywające przypominają nasze imprezy jak Allo Allo, Orzeł Wylądowął itp. Przypominają, bo mam wrażenie że największym grzechem naszego środowiska jest fakt że nawet jak jedziemy na naszego LARPa to z przeświadczeniem że strzelanie do siebie jest zawsze meritum takiej imprezy i w sumie o to w niej chodzi. No właśnie że nie. Trzeba o tym pamiętać

    Środowisko krzywo na nas patrzy. W krótkim podsumowaniu dlaczego:

    Pozwolę sobie na własne nazewnictwo dla łatwiejszego uporządkowania definicji: reko - wiadomo. ASG i ASH też. LARP według mnie są dwie kategorie. SoftLARP gdzie ekipa ludzi dopuszcza różne odchyły i stawia na dobrą zabawę ponad odgrywanie historii i scenariusza; czyli coś jak Allo Allo i Orzeł Wylądował. Oraz HardLARP gdzie ludzie stawiają na reko, na pełną immersję postaci w grze i teatr. H-LARP odrzucają okularki, bo jakim cudem plastik w okresie drugiej wojny (przed i po niej). Po za tym repliki nie mają prawdziwego wyglądu, prawdziwego dźwięku, strzelają plastikową kulką która może zrobić krzywdę. No i użycie broni przez bohatera musi stanowić najwyższy wymiar emocjonalny. Nie można tak po prostu kogoś zabić. Czy ta postać na prawdę by to zrobiła? To najczęściej decydujący, kulminacyjny moment historii. Zabita postać traci życie, nie ma jej. 

    Bo wy nie robicie ani REKO ani LARP. Jesteście tylko niedzielnymi jebaczami w innych ubraniach od typowego ASG. 

    Dlatego jeżeli sie ogłosimy od tak po prostu jest Strzelanka dwudniowa, zapraszamy. To spotkamy się z ostracyzmem.

    ALE

    Jest S-LARP, imprezy typu Stalker, Fallout, Dziki Zachód itp. Tam ludzie przyjeżdżają i hurtem(!) zgłaszają się na przeżycie przygody. Takie imprezy jak Allo Allo, Orzeł Wylądował miały by wzięcie. Tylko zorganizowanie jej i moderowanie to jest droga krzyżowa.

    Moim zdaniem, najłatwiej jest się zareklamować przez materiały na YT. Nie z jebanek - bo te są zwyczajnie nudne. Tylko właśnie z okołoLARPów gdzie jest przygoda, akcja, emocje i historia. Pal licho że zewnętrzne środowiska krzywo patrzą; da się ich prędzej czy później przyzwyczaić że istnieje taka "alternatywa" od biegania w zbroi płytowej i krzyczeniem że fantasy jest lepsze. 

    Z takich imprez jak Allo Allo (ja mam) ma się najwięcej wspomnień i relacji z innymi graczami. To w związku z przygodą, treścią gry, relacjami wynikającymi z rozmów i zadań do wykonania. To relacje z takich zabaw przyciągają innych którzy może chcieliby spróbować ASH.

    I to jest ten najważniejszy element przyciągający nowych ludzi do środowiska.

    Idąc dalej, problem jest w nas :)

    Nie profil na FB bo żeby go znaleźć trzeba coś wpisać o białych kulkach. Nie forum WMASG gdzie trzeba mieć fart żeby odpowiedni scrolować w dół żeby trafić na temat II Wojna Światowa i wcześniej.

    Realizowanie gier-zabaw z motywem historii, wydarzeń, emocji, zadań i relacji między graczami przyciąga nowych ludzi. I dlatego na imprezy typu Stalker (i inne) jest pełno chętnych(!). Ludzie idą za przygodą.

    Potrzebujemy człowieka od marketingu. Nasze filmiki i zdjęcia do tej pory krążą tylko w zamkniętym kręgu. Podejrzewam że nie każdy chce swoją gębę w stylizacji shwabskiej mieć poza kontrolą w internetowym bigosie.

    Brakuje dobrych realizacji.

    Sam zakupiłem GoPro i od Normandii chce zacząć tworzyć realizacje, ale to kropla.

    Do tego dochodzi do sporów wewnątrz naszego środowiska. (Reko czy stylizacja, gra terenowa czy strzelanki, STG czy 4takt, ale z lunetami bo fajnie, czy bez BO TAK itp.)

    Podsumowując:

    Jestem z wami chyba od 2017r. W temacie promocji nie dzieje się nic. Uważam że zabetonowaliśmy się w swoim sosie. Chętnie się spotkać razem, te same twarze i historie.

    Brakuje promocji. Był pomysł na film; przy czym to trudne do zrealizowania.

    Brakuje gier S-LAPR, ale tworzenie takich projektów i moderowanie ich to trudne zadanie.

    Strzelanki są wyparte przez współczesny sprzęt.

     

    Co działamy?

     

     

  10. SZUKAM

     

    W posiadaniu mam BAR-10 [JG367]

    Problem: przyrządy celownicze. 

    Mam na moim modelu tylko szynę ris. A że jakakolwiek luneta to zaraz usłyszę że snajper i że ten czterotakt nie może grać.

    To czy jest jakiś "Przyrząd Celowniczy Na Szynę RIS" ? 

    Nie wiem, nie znam się. Pytam.

     

    Z ukłonami 

    Klauss

     

  11. Vi saluto amici

    Choć profesora już nie ma z nami, pozwolę sobie opisać ostatnie wydarzenia z perspektywy trzeciej osoby.

    ----------------------------

    Przybycie na wyspę było aktem odwagi i wiary. Wyruszając z Sycylii niebo było wzburzone, podróży towarzyszyły silne burze i wiatry co groziło zatopieniem jednostki jeszcze przed dotarciem.

    Szczere powierzenie misji Świętemu Calogero odniosły widoczne znaki. Sama wyspa była sucha i pozostawiona poza zasięgiem wrogiej natury. Jakże złudne było wrażenie że patron wyspy chce by odkryto jego tajemnice.

    Wspaniali Niemieccy kompani dzielnie wspierali Włoskie działania. A dzięki doskonale zorganizowanym Chorwackim cywilom zbudowano idealny przyczółek który zapewniał spokój ducha iż zaplecze jest zabezpieczone i w pełni wyposażone.

    Wyspa skrywała wiele tajemnic. Ukryte wskazówki nie były jednoznaczne do zinterpretowania. Stare mapy przez lata utraciły swoją aktualność w terenie. Cały zespół na czele z kwiatem Włoskiej inteligencji przeczesywał teren. Sporządzono wiele notatek; z nich wynikało wiele dróg do rozwiązania tajemnicy; wybrane właściwej było trudnym wyborem.

    W między czasie dzielna armia Niemiecka wspierająca niezrównanego Carlo Resio, Capitano Di Fregatta działający dla wywiadu Servizio Informazioni Militari odkryli wrogie siły Alianckie. Ta wiadomość zniszczyła sielankowy wypad z rozwiązaniem zagadki w wyścig pełen napięcia, niepewności i obaw o życie każdego z członków ekspedycji. Powstało wiele pytań; skąd się wzięli, czego szukają, ilu ich jest i w co są wyposażeni?

    Młoda doktorantka Francesca DaSilvia niemal złamała kod i była o krok od rozwikłania tajemnicy. Wówczas stała się tragedia.

    Brudni, głodni i spoceni. Z powierzchownymi ranami tam gdzie mundur nie chronił ciała. Wyszli niczym pradawni dzicy barbarzyńcy z krzaków i wysokich traw. Brytyjczycy w sile trzech ludzi ujęli Bogu ducha winnych cywilów pośrodku wyspy. Na nic się zdały wyjaśnienia i błagania. Wzgardzono i pogwałcono podstawowe prawa i obyczaje jakie towarzyszą ludzkiej cywilizacji od czasów Starożytnego Rzymu.

    Profesor w lęku i obawie o życie swej asystentki próbował w gwałtownym bohaterskim i chwalebnym czynie zaatakować bezwzględnego oficera armii Brytyjskiej. Brak wojskowego doświadczenia, obycia i w obsłudze broni sprawił że został zarżnięty mieczem niczym owca na ołtarzu chwały Italii. Bezbronna Francesca została uprowadzona i wywieziona do zimnego i obcego kraju, pełnego herbaty i kolonii zniewolonych pod ciężką koroną króla Jerzego VI.

    Pozwolono tylko na płytki grób w miejscu gdzie ciało profesora zostało pozbawione ducha. Tam w swym niezawodnym sprycie młoda przyszła pani profesor ukryła dokumenty mogące odnaleźć skarb w przyszłości.

    Duch profesora do dziś dzień krąży po wyspie; szuka tego co zostało ukryte przed oczami żywych.

×
×
  • Create New...