Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

SUMMER GAMES - [MilSim] 25/26 Czerwca 2016


Recommended Posts

Mam nadzieję, że słowa o bardzo dobrym działaniu sztabu FR są ironią.

 

Piszę ze swojej perspektywy, jako jednostki zwiadowczej. Mieliśmy kontakt ze sztabem praktycznie cały czas, przez co na bieżąco otrzymywaliśmy stosowne rozkazy i działania do wykonania w danej chwili, w zależności od sytuacji na polu walki. Jak było w stosunku do innych plutonów jak i nawet głównej części naszego, się wypowiedzieć nie mogę :)

Link to post
Share on other sites
  • Replies 52
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Mimo,że nie mnie prosiłeś o opinie na temat sztabu,to pozwolę dodać od siebie parę groszy.

 

Prace sztabu oceniam krótko: chaos i niekompetencja.

 

Dlaczego? Jako pierwszy pluton dostaliśmy rozkaz zabezpieczenia drogi umożliwiającej dojazd do P1 i P2 MEDEVACom,wparciu i zaopatrzeniu przeciwnika. Mieliśmy niszczyć i likwidować każdy pojazd przeciwnika. Przez blisko 2h żywej duszy nie widzieliśmy na drodze,żadnego pojazdu nic.

Oznaczać to mogło tylko,że żaden atak nie został przeprowadzony- w takim razie po co pilnowaliśmy tej drogi skoro natarcie na punkty nie nastąpiło?

Z drugiej strony,jeśli atak został wykonany czemu nikt nas o tym nie poinformował?

Ponadto w pobliżu nas poruszał się oddział który później okazał się naszym plutonem,nie mniej żadnych informacji od sztabu że jakikolwiek pluton będzie się poruszał na południe od drogi nie padło.

 

Potem sztab nakazał nam udać się na stanowisko moździerzy,które opanowaliśmy i po chwili mieliśmy opuścić,nie zniszczyć,wysadzić,rozpier*olić,nie, po prostu zostawić...

 

Dostaliśmy rozkaz ataku na P2. Oczywiście nikt nas nie poinformował,że wraz z nami atakować będzie pluton 3,bo po co informować,lepiej żebyśmy sami siebie wykosili,ale to i tak nie przebije hitu jaki później się wydarzył. Zaatakowaliśmy P2 razem z 3 plutonem i wyparliśmy wroga niemal bez strat z pozycji.

Nadaliśmy komunikat do sztabu,że przeciwnik mimo iż się wycofał,wciąż jest około 200m od P2. Dostaliśmy rozkaz ataku. Dogonilśmy przeciwnika i okazało się,że to pluton FR... Dostaliśmy więc rozkaz ataku na P2 zajmowanego przez nasz pluton, i dalej atakowanie naszego plutonu...

 

Potem byliśmy rzucani z pkt P1 do P2,część naszego oddziału zaatakowała Gaj który okazał się pusty. Jak całym plutonem znowu pilnowaliśmy P2,po 1,5h wywołał nas sztab z pytaniem "co tam u nas" serio?! mogli zapytać czy głodni nie jesteśmy...

 

Po tych wszystkich rewelacyjnych przygodach,uznaliśmy,że nie ma sensu dalej biegać bezmyślnie po punktach(z naszej strony tak to wyglądało) i postanowiliśmy zwinąć się wcześniej.

 

Generalnie uważam,że sztab nie potrafił ogarnąć tego co się dzieje w polu i nie udźwignął tematu.

Edited by szcz3p4n
Link to post
Share on other sites

Mimo,że nie mnie prosiłeś o opinie na temat sztabu,to pozwolę dodać od siebie parę groszy.

 

Prace sztabu oceniam krótko: chaos i niekompetencja.

 

Dlaczego? Jako pierwszy pluton dostaliśmy rozkaz zabezpieczenia drogi umożliwiającej dojazd do P1 i P2 MEDEVACom,wparciu i zaopatrzeniu przeciwnika. Mieliśmy niszczyć i likwidować każdy pojazd przeciwnika. Przez blisko 2h żywej duszy nie widzieliśmy na drodze,żadnego pojazdu nic.

Oznaczać to mogło tylko,że żaden atak nie został przeprowadzony- w takim razie po co pilnowaliśmy tej drogi skoro natarcie na punkty nie nastąpiło?

 

Czy w Twojej opinii zadaniem sztabu jest naprowadzenie na Ciebie wroga? Bo tak to właśnie brzmi. Jakby Was zaatakowali, to byłoby fajnie. Drogi mieliście pilnować właśnie po to, by była przejezdna. Choćby na wszelki wypadek. Chodziło również o wczesne wykrywanie ewentualnego ruchu NATO w kierunku P1 i P2. Co ja mogę za to, że NATO nie chciało akurat Was atakować? Ciesz się, żołnierzu. Spokój miałeś i Cię nie zabili.

 

Z drugiej strony,jeśli atak został wykonany czemu nikt nas o tym nie poinformował?

"Jeśli atak został wykonany"? To został czy nie został, bo wyżej piszesz, że nie.

 

Ponadto w pobliżu nas poruszał się oddział który później okazał się naszym plutonem,nie mniej żadnych informacji od sztabu że jakikolwiek pluton będzie się poruszał na południe od drogi nie padło.

Brak informacji ze sztabu, że w pobliżu jest przyjaciel, nie zwalnia od myślenia i uważania na taką ewentualność. Osobiście uważam podejście dowódcy za słuszne, że nie będziemy gadać non stop w eter, gdzie jest jaki pluton. Szczególnie ze względu na to, że wróg nadawał na zbliżonej do nas częstotliwości i go słyszeliśmy. On nas zapewne też. NATO robiło, jak mówisz, że podawali swoim, gdzie są ich oddziały. Jak świadczy wynik ogólny starcia - dobrze na tym nie wyszli :icon_smile:

 

Potem sztab nakazał nam udać się na stanowisko moździerzy,które opanowaliśmy i po chwili mieliśmy opuścić,nie zniszczyć,wysadzić,rozpier*olić,nie, po prostu zostawić...

O, to nowość. Szkoda, że nie było meldunku o napotkaniu moździerzy i to mimo wyraźnego pytania. Co prawda nie użyliśmy słowa "moździeż", a "napotkana technika wojskowa" (dowódca nie chciał, by wróg wiedział, czego konkretnie szukamy), ale odpowiedź również nie wskazywała na żadną artylerię. Uwierz mi, że jakbyśmy mieli meldunek o napotkaniu moździerzy, na pewno byście mieli to zniszczyć. Poza tym rozmawiałem też z kimś innym z Waszego plutonu i z tej rozmowy wynika raczej, że moździerzy nie napotkaliście, a na punkcie docelowym "niczego nie było".

 

Dostaliśmy rozkaz ataku na P2. Oczywiście nikt nas nie poinformował,że wraz z nami atakować będzie pluton 3,bo po co informować,lepiej żebyśmy sami siebie wykosili,ale to i tak nie przebije hitu jaki później się wydarzył. Zaatakowaliśmy P2 razem z 3 plutonem i wyparliśmy wroga niemal bez strat z pozycji.

Nadaliśmy komunikat do sztabu,że przeciwnik mimo iż się wycofał,wciąż jest około 200m od P2. Dostaliśmy rozkaz ataku. Dogonilśmy przeciwnika i okazało się,że to pluton FR... Dostaliśmy więc rozkaz ataku na P2 zajmowanego przez nasz pluton, i dalej atakowanie naszego plutonu...

Oczywiście nikt Was o tym nie informował - z powodów przedstawionych wyżej.

A co do dalszej części. Meldujecie, że widzicie wroga, który uciekł 200m od P2. Dostajecie rozkaz ataku i okazuje się, że to nasi. Czyli albo sami pomyliliście naszych z wrogiem, albo w międzyczasie napotkaliście innych naszych. Jeśli tak, to chyba nie oczekujesz, że zaktualizujemy Ci sytuację z minuty na minutę. Drona nie mamy.

 

Potem byliśmy rzucani z pkt P1 do P2,część naszego oddziału zaatakowała Gaj który okazał się pusty. Jak całym plutonem znowu pilnowaliśmy P2,po 1,5h wywołał nas sztab z pytaniem "co tam u nas" serio?! mogli zapytać czy głodni nie jesteśmy...

Odnośnie Gaju, miał tam być jakiś sabotażysta. Skoro go tam nie było, znaczy, że dotarliście za późno. Cel nie będzie czekał wiecznie tylko dlatego, żeby gracze nie szli do niego na darmo. Ot, uroki misji czasowych.

A pytanie "Co tam u Was?" padło, bo nie dostawaliśmy SitRepów. Jeśli 1,5h to za długo, trzeba było próbować nawiązać kontakt.

 

Generalnie uważam,że sztab nie potrafił ogarnąć tego co się dzieje w polu i nie udźwignął tematu.

Cóż, zachęcam do objęcia kiedyś sztabu. Jeśli przeczytasz bez spiny to, jak to wygląda z naszej perspektywy, zrozumiesz różnicę punktu siedzenia. Po sugestiach Twoich, Twojego kolegi z plutonu i Kierka na privie, dochodzę do wniosku, że głównie rozpierdul siały trudności w komunikacji. Z nimi trzeba jednak też sobie umieć radzić. Dowódca mówił to na początku, że od plutonów oczekuje umiejętności działania i improwizacji nawet w sytuacji, gdy sztab zdechnie (czyt.: wróg wyłączy go z gry) i nie będzie mógł prowadzić wszystkich za rączkę.

 

PS: Gdybyście po zajęciu Picz zostali na pozycjach, mielibyście na karku ze 2 plutony NATO, a oni nasz 4. PLT na plecach (jeśli przyjąć, że przechwycony meldunek wroga był prawdziwy, a raczej tak, bo jakiś czas później Picz wpadła w ręce NATO). Jeśli chciałeś walki, to była blisko i wystarczyło sięgnąć :)

Edited by Eryk
Link to post
Share on other sites

Potem sztab nakazał nam udać się na stanowisko moździerzy,które opanowaliśmy i po chwili mieliśmy opuścić,nie zniszczyć,wysadzić,rozpier*olić,nie, po prostu zostawić...

 

 

Tak na marginesie - stanowisko możdzierzy (technika wojskowa w postaci flagi), które pół godziny wcześniej zdobył pluton 3 , meldował o tym do sztabu, a mimo to nas wysłali tam ponownie ( apropos sztabu to dowódca FR jak to sam określił , nigdy nie był na takiej imprezie ASG więc ciężko było mu to ogarnąć, rto sztabu - człowiek wybrany losowo, nieza bardzo wiedział co robi (przykład podawania pozycji ze sztabu - nie sarneg bo po co - normalnie współrzędne niech wszyscy wiedzą, a większość komunikatów ze sztabu brzmiała - meldunek niezrozumiały, zmień miejsce nadawania)

Edited by PATRON-iasty
Link to post
Share on other sites

Eryk: rozumiem, że z twojego punktu widzenia wszystko zadziałało super wypas extra pro a my strzelamy fochy? Jak dla mnie kierowanie swoich plutonów na siebie to raczej problem po stronie dowództwa a nie jednostek w polu. Przyjmij proszę uwagi nie personalnie, ale jako wnioski na przyszłość. My też je wyciągamy, baj de łej.

Link to post
Share on other sites

Eryk nie oczekiwałem,że wróg do mnie przyjdzie,tylko zastanawiam się nad sensownością pilnowania drogi i ewentualnej likwidacji wsparcia przeciwnika,jeśli reszta plutonów nie atakuje punktów. Bo wyglądało to tak,że mamy pilnować dla samego pilnowania, bez większego sensu bo ataków żadnych nie było,a jeśli takowe były(to nikt nas nie poinformował).

 

Zadaniem sztabu jest koordynacja działań. Im więcej wiemy,tym łatwiej się nam działa w terenie i unikamy zbędnego ryzyka ostrzału własnych jednostek.

 

Jeśli wiesz,że wróg może Cię podsłuchiwać,to albo meldujesz komunikaty albo zmieniasz kanał(był przecież zapasowy).

 

Czas między meldunkiem o wrogu na P2 i rozkazem ataku to więcej niż 1min. Nie mniej pokazuje to jaki burdel tam mieliście,skoro sami nie wiedzieliście w jakich rejonach operuje wasze jednostki i że w ogóle P2 był już pod naszą kontrolą(choć może to wina oddziału który go pilnował przed nami,bo Was poinformował-nie wiem,nie mnie to ustalać).

 

Komunikacja to podstawa i jeśli ona pada,to pada wszystko,niestety. Dlatego tak ważna jest informacja co się dzieje,kto gdzie jest i jaki jest plan, wtedy unikamy takich sytuacji jakie miały miejsce i które opisałem.

 

 

Jak sam napisałeś dowodziłeś tudzież pomagałeś w dowodzeniu pierwszy raz, więc wiesz jak trudny to jest temat do ugryzienia ;-)

 

Najważniejsze teraz,to wyciągnąć wnioski i nie powtórzyć tych samych błędów w przyszłości.

 

Nie oczekujemy,że ktoś nas zaprowadzi za rączkę tylko zleci konkretne zadanie z konkretnymi celami do zrealizowania.

Link to post
Share on other sites

Żeby było jasno.

 

Uważam, że sztab ma swoje za uszami:

- brak wczuty w klimat sztabu, rozkazy zawierały minimum informacji i nie zawierały kluczowych informacji dla d-ców plutonów.

- brak działań w celu poprawy łączności (np zapakowania na auto RTO i jeżdżenia z radiem w łapie za linią wojsk własnych)

- duże braki w komunikacji - ja jestem zwolennikiem dowodzenia przez zrozumienie. (typ dowodzenia SAS) a tutaj dowodzono odgórnie. Moim zdaniem w armii może by to działało. W ASG nie.

- brak ustaleń procedur awaryjnych (na przykład sygnał rozpoznawczy niewerbalny, ustalony został oddolnie)

- miałem wrażenie że niektóre zadania były chaotyczne i oderwane od rzeczywistości, inne z perspektywy czasu uważam za słuszne, jednak sposób ich przekazania uważam za niewłaściwy.

 

Ale jako minus nie mogę zaliczyć braku kontaktu z przeciwnikiem. W GS-3 wyciągamy pozytywy nawet z najgorszych imprez (tak podobało nam się na Falkenhorście ;-) tylko trochę drogo :icon_razz: )

 

Uważam też, że swoje miał za uszami Organizator.

-Zbyt dużo na raz chciał osiągnąć posiadając zbyt małe zaplecze.

-Przypuszczam, że zbyt duże ograniczanie swobody sztabom też zagrała tutaj rolę. Po co wyznaczanie lini frontu na mapie, skoro to nie istniało.

- Zbyt mały nacisk na zrozumienie w pełni zasad rozgrywki przez uczestników. CCS jest trudnym systemem który ma kilka niedociągnięć, a pojawiały się wątpliwości w przypadku szczegółowych pytań od uczestników.

-Przekombinowane zasady dysponowania amunicją. - Generalnie duża ilość zasad była przekombinowana. Lepiej skorzystać z rozwiązań już sprawdzonych przez wielu graczy niż wyważać otwarte drzwi na nowo.

 

Mimo tego wszystkiego bawiłem się dobrze. Dziękuję 3 plutonowi za współdziałanie. Dziękuję plutonowi 1. za współpracę, zwłaszcza w natarciu na P2 (notabene nie dotarło do mnie że to nie był wróg - dlaczego zabrakło przepływu info skoro staliśmy na tym samym punkcie?), oraz za oddanie 5l baniaka wody w momencie gdy sztab nie był w stanie nic nam dostarczyć. Dziękuje plutonowi w którym grał USSE za zażartą walkę o GAJ (czekam na wasz AAR)

 

Mam nadzieję, że wszyscy wyciągną konstruktywne wnioski i w końcu w lubuskim zorganizuje się koszernego sima.

Edited by Kierek
Link to post
Share on other sites

Eryk: rozumiem, że z twojego punktu widzenia wszystko zadziałało super wypas extra pro a my strzelamy fochy? Jak dla mnie kierowanie swoich plutonów na siebie to raczej problem po stronie dowództwa a nie jednostek w polu. Przyjmij proszę uwagi nie personalnie, ale jako wnioski na przyszłość. My też je wyciągamy, baj de łej.

 

Odnośnie pierwszego zdania - nie powiedziałem tego, tylko przedstawiam mój punkt widzenia (który wcale nie musi być nawet zgodny z opinią dowódcy) odnośnie każdego z zarzutów. Ewentualne naprowadzanie na siebie jednostek to rzeczywiście problem dowództwa... które jednak bazuje na tym, co słyszy od Was. Przecież pisałem, że z komunikacją była lipa. Nie z Waszej winy, ani nie z naszej. Przyczyny nie znam, pytajcie radiowców.

 

Eryk nie oczekiwałem,że wróg do mnie przyjdzie,tylko zastanawiam się nad sensownością pilnowania drogi i ewentualnej likwidacji wsparcia przeciwnika,jeśli reszta plutonów nie atakuje punktów. Bo wyglądało to tak,że mamy pilnować dla samego pilnowania, bez większego sensu bo ataków żadnych nie było,a jeśli takowe były(to nikt nas nie poinformował).

Jestem przekonany, że gdyby dowódca wiedział, że tam nikogo nie będzie, by Was tam nie wysyłał. Sztab to nie organizatorzy=gamemasterzy. Nie wiemy wszystkiego.

 

Zadaniem sztabu jest koordynacja działań. Im więcej wiemy,tym łatwiej się nam działa w terenie i unikamy zbędnego ryzyka ostrzału własnych jednostek.

O tym już pisałem, że medal ma dwie strony. Wróg też słucha. Wy wiecie, że w okolicy działają też inne plutony, więc co Wam szkodzi uważać na ewentualność napotkania przyjaciela. Brak komunikatu nie oznacza, że naszych w okolicy nie ma.

 

Jeśli wiesz,że wróg może Cię podsłuchiwać,to albo meldujesz komunikaty albo zmieniasz kanał(był przecież zapasowy).

Słuszna uwaga. Nie wiesz jednak, i spieszę z informacją, że wróg posiadał nasze kody. Zdradził to nam przesłuchiwany jeniec.

 

Czas między meldunkiem o wrogu na P2 i rozkazem ataku to więcej niż 1min. Nie mniej pokazuje to jaki burdel tam mieliście,skoro sami nie wiedzieliście w jakich rejonach operuje wasze jednostki i że w ogóle P2 był już pod naszą kontrolą(choć może to wina oddziału który go pilnował przed nami,bo Was poinformował-nie wiem,nie mnie to ustalać).

Ciężko mi też ustalić, bo weź teraz pamiętaj, co kiedy dokładnie.

 

Komunikacja to podstawa i jeśli ona pada,to pada wszystko,niestety. Dlatego tak ważna jest informacja co się dzieje,kto gdzie jest i jaki jest plan, wtedy unikamy takich sytuacji jakie miały miejsce i które opisałem.

Ogólne założenie, czyli "Odcięcie Piczy od zaopatrzenia poprzez kontrolę P1 i P2" (faza I) każdy znał. Co będzie w fazie II, mogliśmy się tylko domyślać.

 

Jak sam napisałeś dowodziłeś tudzież pomagałeś w dowodzeniu pierwszy raz, więc wiesz jak trudny to jest temat do ugryzienia ;-)

 

Najważniejsze teraz,to wyciągnąć wnioski i nie powtórzyć tych samych błędów w przyszłości.

Postaram się, jeśli w ogóle będę miał okazję.

 

Rozumiem też Wasze rozczarowanie. Bywało jednak tak, że będąc uczestnikiem miałem problemy komunikacyjne ze sztabem. Nie pojechałem jednak do domu, a zaniosłem meldunek na pieszo. Lepiej późno niż wcale.

 

 

 

A tak na zmianę tematu, bo tylko Sztab FR, Sztab FR i Sztab FR, a ja tu robię za jego rzecznika, mimo że zasiadłem w nim na ostatnią chwilę z braków kadrowych. Chciałbym pochwalić organizację za zaangażowanie i szczere chęci zapewnienia nam dobrej zabawy. Chętnie przyjadę ponownie, ale proszę o wzięcie do siebie kilku uwag:

 

1) Niech rozgrywka nie będzie taka liniowa. Być może manewry wojskowe polegają na tym, że realizuje się poszczególne zadania w różnych fazach i tylko kwestią czasu jest, kiedy dana faza nastąpi. Lepiej jednak udaje się gra, w której przewidziane są różne ewentualności. Wtedy dowódcy mają większą swobodę działania.

 

2) Unikajcie sytuacji, gdy wróg dostaje czyjeś rozkazy. Chyba że to był celowy zabieg dla zasymulowania działalności wywiadu... Z zeznań jeńców wnioskuję jednak, że nie, bo uznali to za pomyłkę, a nie byłoby tak, gdyby była wyraźna informacja, że wywiad przechwycił.

Link to post
Share on other sites

Odnośnie postów napisanych w międzyczasie - z Kierkiem pogadałem wcześniej, a tu tylko kilka uzupełnień:

 

- brak wczuty w klimat sztabu, rozkazy zawierały minimum informacji i nie zawierały kluczowych informacji dla d-ców plutonów.

Minimum informacji - jak wiesz - po to, byście jako jeńcy za dużo nie gadali. To już mamy ustalone. Jeśli będzie następny raz, gdy jestem w sztabie (i to nie werbowany na nocnej imprezie :icon_smile: ), to pewnie przygotuję dokładniejsze odprawy. Przez radio nie usłyszycie jednak więcej, tzn. na pewno nie w sytuacji, gdy wróg kłapie na naszej częstotliwości i zna też awaryjną.

 

- brak działań w celu poprawy łączności (np zapakowania na auto RTO i jeżdżenia z radiem w łapie za linią wojsk własnych)

Jak pisałem prywatnie, problemy wydawały się doraźne i żądanie nadania komunikatu z innego miejsca z reguły pomagały.

 

- duże braki w komunikacji - ja jestem zwolennikiem dowodzenia przez zrozumienie. (typ dowodzenia SAS) a tutaj dowodzono odgórnie. Moim zdaniem w armii może by to działało. W ASG nie.

No właśnie, organizator musi nabrać trochę doświadczenia z ASG, ale jak to nastąpi, impreza może się wybić.

 

- brak ustaleń procedur awaryjnych (na przykład sygnał rozpoznawczy niewerbalny, ustalony został oddolnie)

Prawda. Pozwolę sobie zapunktować na plus: Słuchamy uwag żołnierzy :icon_wink:

 

Ogólnie to wygraliśmy, a wręcz rozgromiliśmy wroga, więc nie mówcie, że w sztabie był chaos i rozpierdul, bo nie uwierzę, że zwycięstwo zawdzięczamy wyłącznie improwizacji oddolnej. Pozdro dla Wojtka, który znacznie przyczynił się do tego zwycięstwa, mając do dyspozycji załogi, na których można było polegać. Osobiście wszystkie zadania uważam za sensowne, a oceniam na podstawie informacji, które w sztabie mieliśmy.

 

Kończąc nadgodziny w sztabie FR jako rzecznik prasowy, pozdrawiam wszystkich uczestników imprezy.

Edited by Eryk
Link to post
Share on other sites

Ale tu nie chodzi o to, że przez radio nie padały informacje. Nie mogę jako d-ca plutonu prowadzić patrolu, nie wiedząc gdzie i jakie są moje siły sąsiadujące. Ogranicza to mobilność oddziału, a negatywne działanie takiej dezinformacji działa gorzej niż ewentualne wydanie informacji wrogowi przez jeńca. Poza tym żywcem byśmy się nie dali. :icon_wink:

 

Problemy z komunikacją wydawały się doraźne, ale takie nie były. Sytuacja: 3 pluton ma rozkaz zajmować P2. Mam jednego rannego (WZW), kilku rannych po RL, ok 20% amunicji w skali plutonu, końcówkę wody, oraz dwoje jeńców. Nie mogę opuścić P2, bo obserwuję ruch przeciwnika ok 500 m. na północ. RTO nie może nawiązać łączności po MED EVAC i Amunicję. To nie jest problem doraźny...

Edited by Kierek
Link to post
Share on other sites

Dziękuje plutonowi w którym grał USSE za zażartą walkę o GAJ (czekam na wasz AAR)

 

Być może zrobimy jakieś AAR, ale nie będzie tam wiele więcej niż w waszym, bo nasze odczucia są podobne. Wszystko powyżej plutonu działało kiepsko i jakoś tak chaotycznie. Mój znajomy był większość czasu RTO w sztabie FR, więc wiem mniej więcej co tam się u was działo z opowieści.

Pozdrawiam, U04 :)

Link to post
Share on other sites

Czołem.

Na Falkenhorście bawiłem się wyśmienicie. I tym razem było dobrze. Jestem maso? NIE!

Obszar stosunkowo mały, ale zróżnicowany terenowo i z potencjałem. Nasze ulubione zadanie typu daleki zwiad raczej nie miało by racji bytu, ale wszystko inne jak najbardziej.

Końcowy szturm na GAJ prosto pod lufy okopanych szturmówek i (wiecznie pełnej) świnki, był w 100% rozwałką na własne życzenie. Myślę jednak, że obie strony miały sporo satysfakcji i dobrej zabawy, a o to przede wszystkim chodziło. Dopełnianie wrogiej świnki resztkami z magów zabitych i rannych było zagraniem z realu wziętym...i zadziałało. Szacun. Jedynie za co należą się zjeby to GORETEXy Bundeswehry na mundurach wroga. Wiem, to najtańsze gore...ale to mnie zabiło, puszczając mi serię w plecy.

Takie trafienia bolą najbardziej!

 

MEDEVAC wzywany nie dotarł. Braki w amunicji i wodzie wymuszały na nas bardziej pasywne działania...znowu sprawdziło się powiedzenie, że lepiej nosić niż się prosić.

W nocy dla odmiany co parę minut musieliśmy padać w nasączoną ulewą ściółkę, przez kręcące się na przemian pojazd ORGA i DISCO.

Leżenie przy ich wydechu i słuchanie opowieści w oczekiwaniu na ich odjazd nie były koszerne. Aż korciło, żeby im coś pod furę podłożyć. I jeszcze ten taktyczny skuterek :icon_mrgreen:

 

Pogoda dopisała. Było SUMMER i MOKRER. Liczę, że będzie i WINTER.

 

Na następny raz proponuję:

- bardziej widoczne oznaczenia SWÓJ/WRÓG typu opaski, jasne mundury / ciemne mundury lub NATO w hełmach, a FR wszystko inne.

Na BW to się sprawdzało. Chyba, że NATO zdejmie hełm, a multicam w deszczu pociemnieje, ale i tak poznać, że NATO bo nikt inny tak objuczony zabawkami nie goni.

- BAZY w terenie w punktach typu P2. Gdzie sztab i jego ochrona będą pod lufami...

- ŁĄCZNOŚĆ na czymś działającym, a nie tym pitu pitu słyszę cię na...o już nie słyszę. Na tak małym obszarze nie powinno być problemów z łącznością.

- MEDEVAC ze stałą ekipą czującą klimat.

- QRF

- ROTACJĘ dla teamów działających nocą, żeby przed nocką mogli się zdrzemnąć zamiast spacerować...

- AMUNICJA. Magazynek = realna ilość amunicji + 15 sztuk. Np. 30 sztuk amunicji = 45 kulek. Ilość magów nieograniczona. Chcesz nosić 50 to noś.

- KARTY RAN plombowane i idioto odporne...dostałem w rękę, rana lekka. Dostałem w głowę: hełm = ranny, czapka = trup itp.

Kiedy przeciwnikowi dałem moją talię, żeby mi wylosował...zgrabnie zerknął podwinąwszy kartę i wyciągnął tą najciemniejszą. Ale spoko bez spin. Plombowane losujesz sztukę przed grą i nie ma potem zlituj się. W razie lekkiej rany, po drugim trafieniu medyk ma dodatkowe i to on losuję.

 

A dla tych mniej zadowolonych. Bywają milsimy gdzie po 46 godzinach obserwacji i patroli, człowiek nie oddał ani jednego strzału, a pod koniec dostał wiadro adrenaliny i dobrze się bawił. Imprezy są tak dobre jak ekipy, ludzie biorący w nich udział. Zginąć jest bardzo łatwo, żołnierz nie ma zadań, żołnierz odpoczywa. Obowiązkiem żołnierza jest zachowanie zdolności bojowej. Pierdolnąć może zawsze i wszędzie, więc należy się rozkoszować naturą, śpiewem ptaków, zapachem lasu i potu. Szkoda, że pojechaliście. Potem jakoś morale na nocne spacery mocno opadło. Kupą zawsze cieplej i pewniej, ale dzięki za wodę i wspólne bieganie.

Generalnie dziękuję wszystkim po naszej i tej drugiej stronie, orgom i ekipie GS3 za wspólne działanie i wyręczenie z upierdliwego dowodzenia. Fajnie tak połazić po lesie z rękami w kapsie!

Do zobaczenia w polu.

HANyS

Link to post
Share on other sites

Miejsce: okolice miasteczka Jasień, powiat żarski, woj. lubuskie

 

Czas: 251200AJUN2016 – 261200AJUN2016 (25/26.06.2016 od 12 do 12)

 

Skład GS-3: Kierek – dowódca plutonu 3 FR, Merdi – RTO plutonu 3 FR, Artek – zastępca d-cy plutonu, Szary – strzelec, amunicyjny plutonu. Gościnnie Sveter Główny MED plutonu.

 

Skład poza GS-3:

 

Sekcja zabezpieczana przez LRRP Szop: Mikunda – d-ca 2 drużyny, d-ca sekcji SZOP, Seba – zapasowy RTO plutonu, z-ca d-cy 2 drużyny. Dragun, Metal, Rudy MED,

 

Sekcja zabezpieczana przez Team Delta: Wolf d-ca sekcji DELTA, Hans, Chthulhu, Vorox, Karol Z przeniesiony z sekcji SZOP w celu uzupełnienia stanu osobowego.

 

Sekcja zabezpieczana przez JRG Gubin: Góral d-ca sekcji JRG, Oskar, Grzechu, Drozdek.

 

Pluton podzielono na dwie drużyny. Drużynę 1 – Sekcja dowodzenia + Sekcja Delta, oraz Drużynę 2 – Sekcja SZOP i Sekcja JRG.

 

Misja: Udział w imprezie „MilSim Summer Games”. Wykonać zadania postawione przez HQ dla Federacji rosyjskiej.

 

Zadanie strategiczne: Przeciwdziałać uderzeniu NATO na terytorium zajęte przez FR.

 

Opis: Wypowiedzi odnośnie organizacji zlotu, oraz poziomu, a właściwie sposobu dowodzenia przez HQ zawarłem na forum WMASG, więc opiszę tylko nasze działania. Poza kwestiami „Ingame” powiem jedno. Było sporo niedociągnięć, ale nie było wcale tak tragicznie, jak może wydawać się po przeczytaniu komentarzy. Dla mnie to typowe SNAFU – Situation Normal – All Fucked Up ;-) czyli sytuacja która normalnie może wydarzyć się w wojsku, więc poniekąd wpisuje się w idee MilSima.

 

Pierwsze zadanie jakie zostało postawione przed 3 plt wyglądało następująco. Wyruszyć z HQ południową stroną głównej drogi na wschód, poruszać się w miarę możliwości niezauważenie, następnie dotrzeć do punktu P2 – wysunięty na południowy zachód od wsi PICZ posterunek. Przeprowadzić rozpoznanie, oraz oderwać sekcję delta i pozostawić za liniami wroga w oczekiwaniu na dalszy rozwój sytuacji. W razie potrzeby odwrócenia uwagi zaatakować przeciwnika prawdopodobnie znajdującego się na P2. Zadaniem pobocznym było możliwe wykrycie pozycji stacjonowania moździerzy.

 

Przed wyruszeniem poświęciliśmy około 40 min. Na dogranie częstotliwości wewnętrznej, doustalenie niejasności, wyznaczenie awaryjnego punktu zbiórki itp.

 

Po dotarciu w rejon wiaduktów i przekroczeniu go, nawiązaliśmy kontakt wzrokowy z wojskiem na północ od Głównej drogi (dalej GD). Z racji, że HQ nie informowało o pozycji wojsk własnych ani ich zadaniach, istniał problem z rozpoznaniem sił własnych. Na szczęście nie doszło do incydentów friendly fire. W międzyczasie jeden członek sekcji delta zgłasza problemy zdrowotne. Wezwano MEDEVAC (offgame – zagrożenie realne) i przetransportowano Voroxa do HQ. W trakcie marszu popełniliśmy niewielki błąd w nawigacji i zboczyliśmy nieco zbyt mocno na południe. Po korekcie marszruty natrafiliśmy na prawdopodobną pozycję moździerzy – lej przykryty siatką maskującą oraz znajdujący się tam maszcik z dwiema flagami czerwoną i niebieską Przeszukanie okolicy nie wniosło nic więcej. Z racji, że kontakt z HQ w tym momencie był kiepski, podjęto decyzję o wciągnięciu czerwonej flagi oraz opuszczeniu rejonu w celu wykonania podstawowego zadania.

 

W trakcie podejścia do P2, nawiązano kontakt, jednak po zastosowaniu wywołania rozpoznawczego uznano, że to sojusznik. Nawiązano kolejny kontakt. Tym razem z Plutonem pierwszym. Nadszedł rozkaz o szturmie na P2. Po krótkiej konsultacji z d-ca plutonu pierwszego (Herod), ustalono:

1 pluton pozostaje w odwodzie, czeka na zaflankowanie pozycji p2 przez pluton 3. Wyczekanie na początek szturmu plutonu 3 w stronę wschodnią. Następnie dołączenie do szturmu przez pluton 1.

 

Cel osiągnięto z minimalnymi stratami. (1 WZW oraz 1 RL po stronie 3 plutonu, stan amunicji w plutonie po walce około 70%) Przeciwnika wypartko w kierunku północnym i wschodnim. Obsadzono posterunki, nakazano medykowi zajęcie się rannym z WZW i przetransportowanie go do P2. Wezwano MedEvac, który jednak nie dotarł. Ewakuacją rannego zajął się 1 pluton swoim pojazdem.

 

Zarządzono aktywną obronę z rozpoznaniem przedpola. Zwłaszcza w kierunku północnym i zachodnim, który był z racji ukształtowania trudny do obserwacji. Następnie sprawdzono stan żołnierzy w plutonie, przypomniano o nawadnianiu się.

 

W trakcie desantowania się plutonu pierwszego na wschód od P2 nastąpił kontratak przeciwnika. Tego udało się zniszczyć. 3 pluton ponownie doznał strat. 1 WZW, 2 RL. Pozostały stan amunicji plutonu około 20-30%, woda na wyczerpaniu. W walce wyeliminowano około 6 żołnierzy NATO z czego 2 wzięto do niewoli. Z racji na ogromne problemy z komunikacją z HQ ponownie nie otrzymano medevac, amunicji wody ani odebrania jeńców. Kolejny raz niezbędna okazała się pomoc 1 plutonu, któremu zadanie podebrania nam jeńców i rannego zajęło ok. 1,5 godziny oczekiwania w punkcie.

 

Po jakimś czasie uzyskano połączenie z HQ. Otrzymano rozkaz opuszczenia P2 po przekazaniu go pod kontrolę 1 plutonu. Oraz udanie się do P1. Podczas marszu nie nawiązano kontaktu z Nplem. Nawiązano najpierw kontakt radiowy, następnie wzrokowy z plutonem drugim (mogę mylić który to pluton) aby uniknąć friendly fire. Po dotarciu na miejsce, rozstawiono obronę okrężną. Notabene, obrona wykonywana przez pluton zajmujący P1 przed dotarciem tam plutonu 3, była mizerna. Po zaraportowaniu zajęcia pozycji HQ nakazało powrót do bazy.

 

Z decyzji byliśmy zadowoleni. Byliśmy przez 8 godzin w polu i właśnie na tyle byliśmy przygotowani sprzętowo w trakcie pierwszej misji. Liczyliśmy na 2-4 godzinki popasu i dalsze działania.

 

W HQ nie żądano od d-cy AAR, ani żadnego raportu. Otrzymał on informację, za 30 min. Wymarsz na kolejne zadanie. Wynegocjowano nieco ponad godzinę.

 

Kolejne zadanie miało na celu: Dotrzeć do P1, następnie dotrzeć do wsi Picz, rozpoznać, czy w pobliżu znajduje się przeciwnik (informacje wskazywały, że FR, nie zajmuje wsi, jednak NATO jej nie zdobyło obawiając się obsady. Zapadł zmrok. Pluton wyposażony był w jeden termowizor oraz jeden noktowizor znajdujący się na wyposażeniu sekcji Delta. Sekcja JRG została pozostawiona w HQ decyzją dowódcy sztabu. Reszta plutonu posiadała mocne latarki w razie nawiązaniu kontaktu ogniowego, zamierzano użyć ostrego światła aby zminimalizować domniemaną przewagę obserwacji nocnej przeciwnika.

 

W połowie drogi między HQ a P1 zmieniono rozkaz. Nakazano marsz i rozpoznanie (po zmroku, ze szczątkowymi możliwościami obserwacji nocnej) na pozycję w okolicach wsi Gaj. Z racji na warunki podjęto decyzję o powolnym poruszaniu się drogą zachowując reżim ciemności. Kilkukrotnie nawiązywano kontakt wzrokowy z poruszającymi się drogą pojazdami, zawsze jednak udawało się (tak się wydaje) pozostać niezauważonym. Na wysokości punktu P2 obserwowaliśmy ruch (widoczne światła latarek). W trakcie dalszego marszu otrzymano rozkaz powrotu do HQ (okolice godziny 1:00). Zawrócono wzdłuż głównej drogi. Ponownie kilkukrotnie unikano kontaktu z pojazdami. Najbardziej obawiano się zasadzki w okolicy wiaduktów, ta jednak nie nastąpiła. Na podejściu do HQ (odl 150 m) podjęto decyzję o zapaleniu światła celem uniknięcia incydentów FF.

 

Ponownie nie oczekiwano AAR. Rozpętała się burza z ulewą. Padł rozkaz spać. Działania wznowiono o 5:00.

 

Poranne zadanie wyglądało następująco udać się w okolice punktu GAJ i zdobyć. Nie otrzymano żadnych szczegółów, rozpoznania itp.

 

Podjęto decyzję o szybkim podejściu pod obiekt wzdłuż drogi. Liczono się z możliwością wykrycia i na ten wypadek ustalono zrywanie kontaktu w kierunku HQ.

 

Dotarcie w okolice GAJ nie przyniosło trudności. Rozpoznano siły przeciwnika zajmujące wzgórzę. Rozciągnięto formację do natarcia. Sekcja Delta prawe skrzydło, Sekcja SZOP front, Sekcja JRG lewe skrzydło, sekcja dowodzenia (GS-3) front (w odwodzie). Zameldowano o manewrach npla. Flankował prawe skrzydło. Nakazano sekcji JRG pogłębienie na lewo północny zachód, wejście na szczyt a następnie rozpoczęcie natarcia. W tym czasie delta wycofała się nieco zbijając z pozycjami na wprost. JRG zaatakowało. Rozpoczęto natarcie. Walka była zacięta i krwawa dla obu stron potyczki. Efektem końcowym było wyeliminowanie niemal całego 3 plutonu. Jednak strona broniąca wzgórza w mojej opinii drogo zapłaciła za to zwycięstwo.

 

Po założeniu kamizelek offgameowo udaliśmy się do HQ. Tam początkowo zgłaszano kolejne wyjście w pole, na co 3 pluton był gotowy. Pomysł jednak odwołano. Summer Games zakończyło się.

_____________________________

Kierek

 

Podsumowanie: Bawiliśmy się świetnie! Dziękujemy wszystkim bez wyjątku za udane 24 h. Nie obyło się jednak bez odrobiny niesmaku. GS-3 silnie kibicuje tej imprezie i nasze oczekiwanie przerosły nieco rzeczywistość. Nie było jednak tragicznie. Dziękuję przede wszystkim członkom 3 plutonu federacji rosyjskiej – kojot 3, za wspólne działanie. Myślę, że z każdej takiej imprezy można wyciągać ciekawe wnioski więc suma summarum, mimo znaczących minusów impreza dla nas na plus.

Do zobaczenia! Z pozdrowieniami GS-3!

Link to post
Share on other sites

Miejsce: okolice miasteczka Jasień, powiat żarski, woj. lubuskie

 

Czas: 251200AJUN2016 – 261200AJUN2016 (25/26.06.2016 od 12 do 12)

 

Skład GS-3: Kierek – dowódca plutonu 3 FR, Merdi – RTO plutonu 3 FR, Artek – zastępca d-cy plutonu, Szary – strzelec, amunicyjny plutonu. Gościnnie Sveter Główny MED plutonu.

 

Skład poza GS-3:

 

Sekcja zabezpieczana przez LRRP Szop: Mikunda – d-ca 2 drużyny, d-ca sekcji SZOP, Seba – zapasowy RTO plutonu, z-ca d-cy 2 drużyny. Dragun, Metal, Rudy MED,

 

Sekcja zabezpieczana przez Team Delta: Wolf d-ca sekcji DELTA, Hans, Chthulhu, Vorox, Karol Z przeniesiony z sekcji SZOP w celu uzupełnienia stanu osobowego.

 

Sekcja zabezpieczana przez JRG Gubin: Góral d-ca sekcji JRG, Oskar, Grzechu, Drozdek.

 

Pluton podzielono na dwie drużyny. Drużynę 1 – Sekcja dowodzenia + Sekcja Delta, oraz Drużynę 2 – Sekcja SZOP i Sekcja JRG.

 

Misja: Udział w imprezie „MilSim Summer Games”. Wykonać zadania postawione przez HQ dla Federacji rosyjskiej.

 

Zadanie strategiczne: Przeciwdziałać uderzeniu NATO na terytorium zajęte przez FR.

 

Opis: Wypowiedzi odnośnie organizacji zlotu, oraz poziomu, a właściwie sposobu dowodzenia przez HQ zawarłem na forum WMASG, więc opiszę tylko nasze działania. Poza kwestiami „Ingame” powiem jedno. Było sporo niedociągnięć, ale nie było wcale tak tragicznie, jak może wydawać się po przeczytaniu komentarzy. Dla mnie to typowe SNAFU – Situation Normal – All Fucked Up ;-) czyli sytuacja która normalnie może wydarzyć się w wojsku, więc poniekąd wpisuje się w idee MilSima.

 

Pierwsze zadanie jakie zostało postawione przed 3 plt wyglądało następująco. Wyruszyć z HQ południową stroną głównej drogi na wschód, poruszać się w miarę możliwości niezauważenie, następnie dotrzeć do punktu P2 – wysunięty na południowy zachód od wsi PICZ posterunek. Przeprowadzić rozpoznanie, oraz oderwać sekcję delta i pozostawić za liniami wroga w oczekiwaniu na dalszy rozwój sytuacji. W razie potrzeby odwrócenia uwagi zaatakować przeciwnika prawdopodobnie znajdującego się na P2. Zadaniem pobocznym było możliwe wykrycie pozycji stacjonowania moździerzy.

 

Przed wyruszeniem poświęciliśmy około 40 min. Na dogranie częstotliwości wewnętrznej, doustalenie niejasności, wyznaczenie awaryjnego punktu zbiórki itp.

 

Po dotarciu w rejon wiaduktów i przekroczeniu go, nawiązaliśmy kontakt wzrokowy z wojskiem na północ od Głównej drogi (dalej GD). Z racji, że HQ nie informowało o pozycji wojsk własnych ani ich zadaniach, istniał problem z rozpoznaniem sił własnych. Na szczęście nie doszło do incydentów friendly fire. W międzyczasie jeden członek sekcji delta zgłasza problemy zdrowotne. Wezwano MEDEVAC (offgame – zagrożenie realne) i przetransportowano Voroxa do HQ. W trakcie marszu popełniliśmy niewielki błąd w nawigacji i zboczyliśmy nieco zbyt mocno na południe. Po korekcie marszruty natrafiliśmy na prawdopodobną pozycję moździerzy – lej przykryty siatką maskującą oraz znajdujący się tam maszcik z dwiema flagami czerwoną i niebieską Przeszukanie okolicy nie wniosło nic więcej. Z racji, że kontakt z HQ w tym momencie był kiepski, podjęto decyzję o wciągnięciu czerwonej flagi oraz opuszczeniu rejonu w celu wykonania podstawowego zadania.

 

W trakcie podejścia do P2, nawiązano kontakt, jednak po zastosowaniu wywołania rozpoznawczego uznano, że to sojusznik. Nawiązano kolejny kontakt. Tym razem z Plutonem pierwszym. Nadszedł rozkaz o szturmie na P2. Po krótkiej konsultacji z d-ca plutonu pierwszego (Herod), ustalono:

1 pluton pozostaje w odwodzie, czeka na zaflankowanie pozycji p2 przez pluton 3. Wyczekanie na początek szturmu plutonu 3 w stronę wschodnią. Następnie dołączenie do szturmu przez pluton 1.

 

Cel osiągnięto z minimalnymi stratami. (1 WZW oraz 1 RL po stronie 3 plutonu, stan amunicji w plutonie po walce około 70%) Przeciwnika wypartko w kierunku północnym i wschodnim. Obsadzono posterunki, nakazano medykowi zajęcie się rannym z WZW i przetransportowanie go do P2. Wezwano MedEvac, który jednak nie dotarł. Ewakuacją rannego zajął się 1 pluton swoim pojazdem.

 

Zarządzono aktywną obronę z rozpoznaniem przedpola. Zwłaszcza w kierunku północnym i zachodnim, który był z racji ukształtowania trudny do obserwacji. Następnie sprawdzono stan żołnierzy w plutonie, przypomniano o nawadnianiu się.

 

W trakcie desantowania się plutonu pierwszego na wschód od P2 nastąpił kontratak przeciwnika. Tego udało się zniszczyć. 3 pluton ponownie doznał strat. 1 WZW, 2 RL. Pozostały stan amunicji plutonu około 20-30%, woda na wyczerpaniu. W walce wyeliminowano około 6 żołnierzy NATO z czego 2 wzięto do niewoli. Z racji na ogromne problemy z komunikacją z HQ ponownie nie otrzymano medevac, amunicji wody ani odebrania jeńców. Kolejny raz niezbędna okazała się pomoc 1 plutonu, któremu zadanie podebrania nam jeńców i rannego zajęło ok. 1,5 godziny oczekiwania w punkcie.

 

Po jakimś czasie uzyskano połączenie z HQ. Otrzymano rozkaz opuszczenia P2 po przekazaniu go pod kontrolę 1 plutonu. Oraz udanie się do P1. Podczas marszu nie nawiązano kontaktu z Nplem. Nawiązano najpierw kontakt radiowy, następnie wzrokowy z plutonem drugim (mogę mylić który to pluton) aby uniknąć friendly fire. Po dotarciu na miejsce, rozstawiono obronę okrężną. Notabene, obrona wykonywana przez pluton zajmujący P1 przed dotarciem tam plutonu 3, była mizerna. Po zaraportowaniu zajęcia pozycji HQ nakazało powrót do bazy.

 

Z decyzji byliśmy zadowoleni. Byliśmy przez 8 godzin w polu i właśnie na tyle byliśmy przygotowani sprzętowo w trakcie pierwszej misji. Liczyliśmy na 2-4 godzinki popasu i dalsze działania.

 

W HQ nie żądano od d-cy AAR, ani żadnego raportu. Otrzymał on informację, za 30 min. Wymarsz na kolejne zadanie. Wynegocjowano nieco ponad godzinę.

 

Kolejne zadanie miało na celu: Dotrzeć do P1, następnie dotrzeć do wsi Picz, rozpoznać, czy w pobliżu znajduje się przeciwnik (informacje wskazywały, że FR, nie zajmuje wsi, jednak NATO jej nie zdobyło obawiając się obsady. Zapadł zmrok. Pluton wyposażony był w jeden termowizor oraz jeden noktowizor znajdujący się na wyposażeniu sekcji Delta. Sekcja JRG została pozostawiona w HQ decyzją dowódcy sztabu. Reszta plutonu posiadała mocne latarki w razie nawiązaniu kontaktu ogniowego, zamierzano użyć ostrego światła aby zminimalizować domniemaną przewagę obserwacji nocnej przeciwnika.

 

W połowie drogi między HQ a P1 zmieniono rozkaz. Nakazano marsz i rozpoznanie (po zmroku, ze szczątkowymi możliwościami obserwacji nocnej) na pozycję w okolicach wsi Gaj. Z racji na warunki podjęto decyzję o powolnym poruszaniu się drogą zachowując reżim ciemności. Kilkukrotnie nawiązywano kontakt wzrokowy z poruszającymi się drogą pojazdami, zawsze jednak udawało się (tak się wydaje) pozostać niezauważonym. Na wysokości punktu P2 obserwowaliśmy ruch (widoczne światła latarek). W trakcie dalszego marszu otrzymano rozkaz powrotu do HQ (okolice godziny 1:00). Zawrócono wzdłuż głównej drogi. Ponownie kilkukrotnie unikano kontaktu z pojazdami. Najbardziej obawiano się zasadzki w okolicy wiaduktów, ta jednak nie nastąpiła. Na podejściu do HQ (odl 150 m) podjęto decyzję o zapaleniu światła celem uniknięcia incydentów FF.

 

Ponownie nie oczekiwano AAR. Rozpętała się burza z ulewą. Padł rozkaz spać. Działania wznowiono o 5:00.

 

Poranne zadanie wyglądało następująco udać się w okolice punktu GAJ i zdobyć. Nie otrzymano żadnych szczegółów, rozpoznania itp.

 

Podjęto decyzję o szybkim podejściu pod obiekt wzdłuż drogi. Liczono się z możliwością wykrycia i na ten wypadek ustalono zrywanie kontaktu w kierunku HQ.

 

Dotarcie w okolice GAJ nie przyniosło trudności. Rozpoznano siły przeciwnika zajmujące wzgórzę. Rozciągnięto formację do natarcia. Sekcja Delta prawe skrzydło, Sekcja SZOP front, Sekcja JRG lewe skrzydło, sekcja dowodzenia (GS-3) front (w odwodzie). Zameldowano o manewrach npla. Flankował prawe skrzydło. Nakazano sekcji JRG pogłębienie na lewo północny zachód, wejście na szczyt a następnie rozpoczęcie natarcia. W tym czasie delta wycofała się nieco zbijając z pozycjami na wprost. JRG zaatakowało. Rozpoczęto natarcie. Walka była zacięta i krwawa dla obu stron potyczki. Efektem końcowym było wyeliminowanie niemal całego 3 plutonu. Jednak strona broniąca wzgórza w mojej opinii drogo zapłaciła za to zwycięstwo.

 

Po założeniu kamizelek offgameowo udaliśmy się do HQ. Tam początkowo zgłaszano kolejne wyjście w pole, na co 3 pluton był gotowy. Pomysł jednak odwołano. Summer Games zakończyło się.

_____________________________

Kierek

 

Podsumowanie: Bawiliśmy się świetnie! Dziękujemy wszystkim bez wyjątku za udane 24 h. Nie obyło się jednak bez odrobiny niesmaku. GS-3 silnie kibicuje tej imprezie i nasze oczekiwanie przerosły nieco rzeczywistość. Nie było jednak tragicznie. Dziękuję przede wszystkim członkom 3 plutonu federacji rosyjskiej – kojot 3, za wspólne działanie. Myślę, że z każdej takiej imprezy można wyciągać ciekawe wnioski więc suma summarum, mimo znaczących minusów impreza dla nas na plus.

Do zobaczenia! Z pozdrowieniami GS-3!

Link to post
Share on other sites

Drodzy Pastwo z początku, niestety musze z przykrością przyznać ze impreza ugrzęzła i po prostu nie wyszło. Złożyło się na to wiele czynników, niestety te czynniki były wbrew pozorom małego znaczenia lecz najbardziej imprezę dobił czynnik kadrowy, który wyskoczył na mnie w dzień przed imprezą. Osobiście sam nie podołałem, przyznaje za co przepraszam.

 

Imprezę planowałem na 4 etapy działań, plus zadania specjalne.

 

Główne etapy były stricte typowym planem ofensywnym:

ETAP 1 – Odcięcie przez siły FR wsi Picz od zaopatrzenia po przez zajęcie dwóch posterunków NATO,

- plus zadanie specjalne (stanowisko moździerzy) – nie doszło do skutku,

ETAP 2 – Kontruderzenie sił NATO, w kierunku wsi Picz po przez umocniony posterunek na wschodzie, gdzie okrążoną wieś atakowały siły FR.

W trakcie walk o posterunki:

- Przeszukanie miasteczka Gaj po przez siły FR, w poszukiwaniu przywódcy partyzantki (postacie fabularne przez 2 godziny czekały aż dotrą siły FR, gdzie po dwóch godzinach organizator dostał informację ze sztabu FR, iż nie są w stanie zrealizować zadania ponieważ mają duże straty. Po czym siły fabularne zostały wycofane.

Po przebiciu sił NATO do wsi PICZ:

 

- zadanie specjalne, pluton specjalny sił NATO ma za zadanie utworzenia lądowiska które miało przyjąć desant. Równolegle do zadania NATO siły FR otrzymały rozkaz rozpoznania miasteczka Gaj i zabezpieczenia przez jeden pluton.

 

 

Te zadania wg planu miały być zrealizowane najpóźniej do 22 wieczór, gdzie nie mam zielonego pojęcia dlaczego siły FR nie mogły tak długo sobie poradzić z zajęciem dwóch posterunków, a obsuwa czasowa zaczęła coraz bardziej odbijać się na rozgrywce. Gdzie znudzeni ludzie po obydwu stronach coraz bardziej się wkurzali z tytułu bezsensownego siedzenia na pozycjach.

Tak naprawdę z pozoru te dwie potyczki z etapu 1 i 2, miały być tylko wstępem do walk z wrogim desantem, na wzgórzu gdzie było ulokowane miasteczko Gaj- okopane z bajerami. Niestety w środku nocy ok.2 jako organizator dostałem informację iż znaczna część sił FR nie jest zdolna do wykonania walki i proszą o czas wolny by pospać odpocząć. Oczywiście jesteśmy ludźmi a to tylko zabawa więc z automatu powiedziałem ok. 2h i po temacie. W terenie zostały po 1 plutonie każdej ze stron, realizowali oni zadanie specjalne- PRZYGOTOWANIA DO WALKI O GAJ. Niestety po godzinie 2 zerwała się potężna burza która zmusiła nas do ewakuacji pozostałych osób w terenie. Siły FR udało nam się wycofać na czas, a w terenie w oczekiwaniu do 3 pozostał pluton NATO. Liczyliśmy na kontynuację zadania po tych wcześniejszych dwóch godzinach, lecz w trakcie oczekiwania dostaliśmy kolejny Tel. Że obóz FR właśnie ugrzązł w błocie a ludzie się pochowali. Po czym i pluton NATO został ewakuowany.

 

 

Duża przeszkodą w organizacji zadań była łączność częściowo w NATO zastąpiona GSM, gdzie ciągle próbowaliśmy po przez nadajnik zwiększyć zasięg naszych anten. W grudniu jeden nadajnik wystarczał nam by pokryć teren, a teraz dwa nie dały rady… Wybaczcie nie jestem specem od techniki radiokomunikacyjnej więc wam tego za bardzo nie wyjaśnię.

 

ETAP 3 – DESANT

Po zabezpieczeniu lądowiska po przez siły specjalne, na teren lądowiska miały być transportowane (w nocy) oddziały NATO, które się zbierały w wyznaczonych punktach przed natarciem na miasteczko. Miasteczko Gaj zabezpieczał pluton FR- Ci którzy szli na zadanie specjalne, w pierwszej kolejności mieli podjąć walkę i starać się wytrwać aż dotrze wsparcie reszty sił FR.

Zadanie spróbowaliśmy realizować z rana, gdzie moralne uczestników było niskie. Rozpoczęły się walki ale brak możliwości zastąpienia automatycznego straconych plutonów nowymi plutonami z braku kadrowego, zmniejszyło impet i po przejęciu przez siły FR wzgórza, scenariusz dobiegł końca.

ETAP 4 – Natarcie zmechanizowane ( sił NATO w kierunku miasteczka Gaj- które po drodze miało zdobyć 3pkt. - Do skutku nie doszło.

A zapomniałbym, miały być też ataki na sztab przynajmniej jeden- ale niestety z braku środków terenowych i obsuwy czasowej w realizacji zadania wpłynęły na brak realizacji tego zadania.

 

Rzeczy które zawiodły i wpłynęły na rozgrywkę:

1. Łączność,

2. Braki kadrowe w sztabach które wynikły praktycznie na dzień przed imprezą – tu tylko dochodzę do wniosku że niestety nie jestem wstanie bez odpowiedzialnych ludzi ogarnąć imprezy na więcej jak 70 osób z jednym centrum dowodzenia narzucającego fabułę i kręcący rozgrywkę.

3. Bardzo długi czas realizacji pierwszego etapu, gdzie tak znaczna obsuwa mocno wpłynęła na nastroje uczestników.

4. Fizycznie ja sam osobiście nie podołałem organizacyjnie by być wszędzie- niestety tu mocno odbił się pkt. 2.

5. Brak koordynacji działań sztabów.

 

Ja osobiście przyjąłem to jako klęskę i w pełni poczuwam się do winy. Po prostu bez odpowiednich kadr nie jestem wstanie obiecać dwóch obozów i dwóch sztabów. Tu muszę przyznać że przerosła mnie ambicja gdzie myślałem że środki merytoryczne i fizyczne zadziałają, niestety tak nie było.

Z amunicją różnie, bardzo zależało mi utrudnić życie uczestnika by każda kulka była na wagę złota, niestety chyba najlepszym rozwiązaniem jest jak najprostsze zasady z tym związane.

Co do ran to ciężko mi ocenić bo byli ludzie którzy mi imponowali zastosowaniem CCS i byli Ci którzy mało to pojęli- tu bym prosił o opinię?

Jestem wstanie zorganizować dobrą imprezę, ale póki kadrowo się to nie zmieni to tylko z jednym centrum dowodzenia… Gdzie przykładem jest Arctic Games.

 

Na dzień dzisiejszy mam WIELKĄ lekcję, co jestem wstanie zrobić a czego nie. A co do zasad niestety musza być zdecydowanie bardziej pospolite i proste, tak by były czytelne i zrozumiałe.

 

Miało być jak najwięcej za jak najmniejsze środki uczestników, więc jeśli chodzi o obozy tylko tyle co mogłem to:

- Woda pitna,

- Prąd,

- Woda sanitarna,

- I konstrukcje obozów,

- Pojazdy,

- Mapy,

- Naszywki i karty ccs,

FR:

1/ Jeden duży namiot do użytku ogólnego,

2/ Pod wiatą sztab wyposażony w antenę i radio,

3/ Kilka umocnień z worków z piaskiem,

4/ Zadaszenie z siatki maskującej- która miała dawać cień,

NATO:

1/ Namiot bez ścianek,

2/ Duża siatka maskująca- która miała dawać cień,

3/ Umocnioną bramę główną,

4/ W wieży znajdował się sztab NATO,

 

Skroiłem tak na szybko pierwszą myśl. Od siebie co do działań w terenie nie mogę nic dodać bo informację które docierały do mnie były zbyt okrojone, i tu zawiodła najwięcej moja rola jako organizatora.

 

Spróbuję odwdzięczyć się w grudniu, na edycji „specjalnej” na Arctic Games. O ile niesmak po edycji letniej przekuję w porządną nauczkę. Niestety nie od razu Rzym zbudowano. Za co jeszcze raz przepraszam i bardzo dziękuję za przyjazd.

 

Pozdrawiam!

Kocur

Link to post
Share on other sites

To tak na spokojnie jako, że miałem czas na przeczytanie i przemyślenie.

 

Ogólnie imprezę zaliczam na plus. Widać było, że Kot starał się ogarnąć wszystko jak najlepiej mógł, kilka rzeczy go przerosło, trudno, na przyszłość wyciągnie się wnioski i poprawi problemy. Kot to potrafi wierzę w niego ;)

 

Nie wiem jak działania NATO, bo szybko zgarnąłem WZW i nie mam totalnie pojęcia jak wyglądało większość starć :P

 

Sztab FR, teraz dowiedziałem się, że nie byli przygotowani na dowodzenie, więc nie dziwię się, że mieli problem z podołaniem.

Duże problemy z łącznością, przy wystarczającej wiedzy byłyby do przewidzenia, niestety obóz FR umieszczony w niecce miał duże problemy z nadawaniem i odbieraniem sygnały zza dużej piaszczystej górki. O ile Bao z długą antena dawało radę to już standardowo wyposażone niestety nie miało szans, z ciekawości sprawdziłem zarówno odbiór w sztabie jak i w polu. Totalnie głucho.

 

W zimie prawdopodobnie działało bo brakowało zieleni i inaczej rozmieszczone były nadajniki ( tego nie wiem, nie było mnie).

 

Nie mniej sztab powinien wysłać w takiej sytuacji kogoś z radiem na szczyt górki na przeciwnym brzegu aby przekazywała komunikaty lub przenieść sztab w to miejsce. Błąd nasz, że nie zaproponowaliśmy tego rozwiązania, ale momentami 3 Pluton czuł się jakby musiał nadrabiać wszystko.

 

Bardzo za to wkurzające było dosłowne zajechanie Plutonu 3. Jestem pełen podziwu jak wysokie morale udało się utrzymać w ekipie gdy po 8h (~13:00 - 21:00) pierwszej rotacji dostali tylko godzinę (wynegocjowaną z 30 minut) na michę i zostaliśmy znowu wyrzuceni do akcji na następne 4h (22:00 - 02:00). Po powrocie dostaliśmy czas na sen do 4:30 (w zamyśle sztabu do 3:00 ale widać nie było na szczęście co robić). A gdy zerwani rano (3 pluton z tego co widziałem jako chyba jedyny) osiągnęliśmy gotowość bojową w kilkadziesiąt minut zostaliśmy poinformowani, że odprawa będzie o 06:00. Mimo to chłopaki ruszyli do boju, z osłabionym składem, bo kilka osób w tym mnie, poranna aura przerosła z powodu kiepskiego przygotowania sprzętu, nie byliśmy przygotowani na tak niskie temperatury w deszczu.

 

Mimo to nie mam za złe tego nawet sztabowi, bo z tego co w czasie pauzowania na WZW słuchałem z transmisji radiowej, to tak naprawdę tylko z "Trójką" był w miarę solidny kontakt i wykonywała zadania, więc głupotą byłoby tego nie wykorzystać.

 

No i czas na podziękowania

 

Dla Kota, bo mimo wszystko ogarną naprawdę fajną imprezę.

 

Dla Plutonu 3, bo wszyscy, wzajemnie, skutecznie podnosili sobie morale i naprawdę dobrze się współpracowało.

 

Dla Kierka, dowódcy Kojot 3 z osobna, bo dwoił się i troił aby pluton był ciągle w gotowości i każdy miał zajęcie i cel.

 

Dla Plutonu 1, za świetną współpracę i pomoc w eskortowaniu naszych rannych do sztabu.

Link to post
Share on other sites

Nie mniej sztab powinien wysłać w takiej sytuacji kogoś z radiem na szczyt górki na przeciwnym brzegu aby przekazywała komunikaty lub przenieść sztab w to miejsce. Błąd nasz, że nie zaproponowaliśmy tego rozwiązania, ale momentami 3 Pluton czuł się jakby musiał nadrabiać wszystko.

 

Tu jeszcze dodam krótko - naturalnie braliśmy takie rozwiązanie pod uwagę. Czemu Wojtek takich działań nie podjął, to już pytanie do niego, ale w mojej ocenie miał kilka słusznych powodów. Pierwszy to ograniczenie swobody działania ze strony organizatora: co najmniej jeden pluton musiał być na stale przydzielony do obrony sztabu. Nie wolno było nawet części wydzielić do innych zadań. Górka na przeciwległym brzegu to już właściwie P1. Tym bardziej nie wolno było przenosić sztabu - Wojtek od samego początku wolał mobilny sztab, na co organizatorzy definitywnie się nie zgodzili.

 

Niemniej jednak dziękuję wszystkim za uwagi. Jakbym kiedyś znowu miał wylądować w sztabie do pomocy, na pewno się przydadzą.

 

Organizatora zachęcam jedynie do pozostawienia swobody działania sztabom (wiadomo, że nie całkowitej, bo jakąś kontrolę trzeba mieć) i przygotowania się na różne warianty rozwoju sytuacji. To nie ma być film reżyserowany wg scenariusza (poszczególne etapy, przy czym rozwój sytuacji nie decydował o tym, czy zostaną uruchomione, a tylko kiedy to nastąpi), lecz gra. Lubimy mieć wpływ na bieg wydarzeń.

 

Na następną imprezę chętnie przyjadę.

Link to post
Share on other sites

A ja się nie będę rozpisywał...

Dziękuje wszystkim za wyborna wspólną zabawę, możliwość odnowienia starych znajomości, okazje do odwiedzenia lokalnego milsimu który nie był zły, ale może i musi być jeszcze lepszy. Przy organizacji kolejnej edycji chętnie służę pomocą i proszę o przydział do plutonu 3go. :icon_biggrin:

Link to post
Share on other sites

Już impreza się skończyła, obozowiska posprzątane i instalacje terenowe rozebrane. Wiele lekcji zostało wyciągniętych z organizacji imprez masowej, były wzloty i upadki. Niestety od razu Rzymu nie zbudowano, a gdzieś trzeba się uczyć by stawać się coraz lepszym.

Dziękuję bardzo Państwu za przybycie i dobrą zabawę.

Szczególne podziękowania dla:

Rafała Sochaczewskiego, dzięki któremu impreza od strony pozwoleń i różnych zgód została zrealizowana jak i za udostępnienie masy swojego sprzętu do jej realizacji wraz z autem.

Marcinowi Pich, za udzielenie auta i trudy pracy terenowej której było nie mało.

Dawidowi Kalambury, za ciężką pracę i pomoc w ogarnięciu sytuacji.

Dariuszowi Gawadzie, za pracę radiokomunikacyjną.

Gregorowi Matuszewskiemu, za udzielenie auta i pracy jako kierowca.

Panią Agacie Sochaczewskiej i Małgorzacie Pich, za pracę w księgowości i rejestracji uczestników w trakcie imprezy.

Wojciechowi i jego ekipie z Leszna, za pomoc doraźną w ogarnięciu sytuacji w sztabie FR.

No i młodzieży Kacper, Hubert, Krystian, za pracę terenową i wykopanie tych jam.

Oskarowi i Góralowi z JGR, za pomoc podczas kopania.

Jeśli kogoś pominąłem, to serdecznie przepraszam.

To właśnie wy jesteście Arctic/Summer Games- ta strudzona organizacja dzięki której mogłem myśleć o czymkolwiek, dziękuję wam i mam nadzieję że nie dacie się zniechęcić po przez wystawienie się innych ludzi na nas i pozostawienie samych sobie.

Pozdrawiam!

Adrian Kotowicz / kot

Link to post
Share on other sites

Dziękuję za mile spędzony weekend. Miło było spotkać starych znajomych jak i poznać nowe ciekawe osoby. Nasza przygoda rozpoczęła się od przeczytania bez zrozumienia otrzymanego rozkazu przygotowawczego. Zaczynał się tak:

"Według informacji nadesłanych przez GRU, na terenie działań (Północno wschodnia Polska/ Przesmyk Suwalski) zbiera się grupa zadaniowa wojsk Polskich i Kanadyjskich. Zadaniem tej grupy jest uderzenie kierunku Litwy, Łotwy i Estonii, które spowoduje odcięcie naszych sił od stałych dostaw zaopatrzenia."

Coś tu nie pasowało bo byliśmy plutonem NATO. Mieliśmy też określone hasło i odzew: BŁĘKITNA - GRAŃ.

 

Skład 3. Plutonu: d-ca; ja, z-ca d-cy; Puzon, RTO; Śpiewak, medycy; Dziadzia i Chudy. W sumie 8 osób. Na odprawie dowiedziałem się, że mamy zająć i zabezpieczyć wieś Picz. Poniżej nas były stanowiska 1. i 4. Plutonu. Doszliśmy około 13:00, zabezpieczyliśmy ustawiając 3 maszciki z niebieskimi flagami. Następnie rozpoczęło się warowanie. W międzyczasie zbudowano kilka stanowisk wzmacniając linię obrony przy dobiegających do nas dźwiękach koncertu Majki Jeżowskiej (chyba). Później śledziliśmy przebieg meczu via sms. W tym czasie dotarł do nas 1. Pluton. Podczas karnych sztab nawiązał z nami łączność i przekazał współrzędne do nowego zadania. Wieś Picz pozostawiliśmy w rekach 1. Plutonu i wyruszyliśmy.

 

Po przejściu 200m naprzeciwko nas pojawił się nieznany pojazd a gdy jego załoga nas zauważyła z pojazdu zrzucono desant. Rozwinęliśmy się do linii. Ze strony pojazdu padło kilkakrotnie hasło BŁĘKITNA. Niewiele czekając rozwinęliśmy się do ataku i padło kilka strzałów. Coś tu nie grało bo z jednej strony Kałasz podbiegł do mnie i mówi, że kojarzy tych gości i oni są z przeciwnej strony. Ale znali hasło. Może spóźnili się na odprawę? Później znowu ktoś z desantu krzyknął hasło i odpowiedzieliśmy GRAŃ. Wtedy nerwowe ruchy desantu uspokoiły się i chłopcy swobodnie wrócili do auta. Podszedł do nich Dziadzia, coś zagadał i poszedł dalej. Czyli nasi. Obserwowałem to z około 100m. Gdy podjechali do mnie chwilę pogadaliśmy. Zdziwiło mnie, że mają na sobie multi ale, że sam przez pomyłkę miałem takie spodnie na sobie to pomyślałem, że org ich też dopuścił w drodze wyjątku. Gdy padło pytanie o stronę i odpowiedziałem zgodnie z prawdą otrzymałem postrzał w brzuch :icon_smile: Nosz kur...! Takiego karpia chyba nigdy w życiu nie zaliczyłem. Pomyślałem, że chłopaki poznali nasze hasło i odzew i nas wydymali dzieki temu. Walka potrwała jeszcze chwilę ale z tego co widziałem to zostaliśmy rozbici a ja i Śpiewak po opatrzeniu trafiliśmy do niewoli.

 

W niewoli zaczął padać deszcz. Więc npl zaprosił nas pod jedyne zadaszenie i tam nas goszczono. Jakież było nasze zdziwienie, gdy się okazało, że npl używa ciągle hasło i odzewu tego samego co my! Posiedzieliśmy i pogadaliśmy z Wolfem a po ok 1h pojechaliśmy na wycieczkę do sztabu. Tam przesłuchano nas i przyjechał po nas transport orga. Dziwne, że nas nie rozwalili?

 

Gdy wróciliśmy do sztabu okazało się, że cały mój pluton tam jest i mamy następne zadanie. Zmieniono hasło i odzew :icon_smile: Nie zdążyłem zagotować wody aby coś ogarnąć na ciepło i wyruszyliśmy. Zadanie brzmiało: połączyć się z plutonem 1. i 4. i wspólnymi siłami uderzyć na posterunek npla. Doszliśmy całkiem szybko i przed 21:00 spotkaliśmy się z 1. i 4. plutonem. Aby ruszyć musieliśmy zaczekać bo oba plutony oczekiwały na przyjazd zaopatrzenia - wody i amunicji. Chwilę później ruszyliśmy 1. Pluton Szczupłego prowadził, za nimi my a na końcu 4. Pluton.

 

Przeszliśmy ok 400m i zatrzymaliśmy się aby ustalić plan uderzenia. Z prawej z góry wchodziliśmy my a z dołu wspierać miał nas 1. Pluton. I tyle. 150m dalej byliśmy już na pozycji i rozpoznanie meldowało o dwóch kontaktach w miejscu stacjonowania npla. Połączyłem się z 1. Plutonem - mieli do swojego punktu 3min drogi. W tym czasie przesunąłem cały mój pluton na pozycję wyjściową i po potwierdzeniu gotowości pierwszego uderzyliśmy. Dosyć szybko przewaliliśmy się przez pozycje npla napotykając znikomy opór. Następnie zawinęliśmy w lewo odcinając grupę 6-8 osób i niszcząc ją. Kilka osób wydostało się z kotła. Ścigaliśmy ich ale ja i ktoś jeszcze z mojego plutonu zostaliśmy ranni i spowolniło to dynamikę. Wycofaliśmy się do kotła. Podchodzę do czerwonych światełek i widzę, że dwóch gości ich nie ma. Pytam kim są a oni odpowiadają, że z 4. Plutonu. Jak to??? Wtedy trupy mówią mi, że oni też. No masakra! Skąd oni się tu wzięli przed nami?! Rozwaliliśmy niemal cały 4. Pluton... Teraz z perspektywy czasu widzę, że zabrakło informacji o roli 4. Plutonu bo ani nie było nikogo od nich podczas planowania uderzenia ani później nie doleciała żadna informacja od 1. Plutonu.

 

Dostaliśmy kolejne zadanie aby przenieść się do punktu, który na początku gry był obsadzony przez 4. Pluton. Trochę zajęło zanim doszliśmy do siebie po fatalnym FF aż wyruszyliśmy. W połowie trasy sztab zmienił nam zadanie. Jednak morale i zmęczenie dawało się we znaki wszystkim więc poprosiłem o zgodę na zejście do obozu. Doszliśmy około 23:30. Kot zarządził, że mamy pobudkę o 1:30 i wyruszamy do nowego zadania. 2 osoby z mojego plutonu zakończyły imprezę. Coś się zjadło, coś wypiło, zmiana skarpet i chrapajewo. Przez sen zaczęły się pojawiać flesze a w oddali gromy. Obudziła nas burza. Przez nasze legowisko zaczął płynąć strumyczek więc zawinęliśmy się do wieży. Żabami waliło dosyć długo i nie doszło do naszego wyjścia w pole. Zaczęliśmy rozpalać ognisko. Zalegliśmy kto, gdzie mógł i odjechaliśmy do krainy snów. Obudziłem się chyba koło 8:00?

To tyle.

 

Z wniosków jakie się nasunęły mi i chłopakom z 3. Plutonu NATO:

- lepiej jak strony konfliktu mają inne hasła,

- mapy powinny zawierać współrzędne aby przekazywanie rozkazów było sprawniejsze,

- karty trafień powinny być zaplombowane,

- przekombinowanie zasad z amunicją.

 

Organizatorzy dwoili się i troili aby impreza wypaliła. Nie obyło się bez potknięć ale z doświadczenia wiem, że czasami tak bywa. Nie było tak źle i myślę, że następnym razem też się pojawimy. Dzięki Wszystkim za wspólną zabawę i do zobaczenia :icon_smile:

Edited by luglo
Link to post
Share on other sites

Dziękuję za mile spędzony weekend. Miło było spotkać starych znajomych jak i poznać nowe ciekawe osoby. Nasza przygoda rozpoczęła się od przeczytania bez zrozumienia otrzymanego rozkazu przygotowawczego. Zaczynał się tak:

"Według informacji nadesłanych przez GRU, na terenie działań (Północno wschodnia Polska/ Przesmyk Suwalski) zbiera się grupa zadaniowa wojsk Polskich i Kanadyjskich. Zadaniem tej grupy jest uderzenie kierunku Litwy, Łotwy i Estonii, które spowoduje odcięcie naszych sił od stałych dostaw zaopatrzenia."

Coś tu nie pasowało bo byliśmy plutonem NATO. Mieliśmy też określone hasło i odzew: BŁĘKITNA - GRAŃ.

 

Skład 3. Plutonu: d-ca; ja, z-ca d-cy; Puzon, RTO; Śpiewak, medycy; Dziadzia i Chudy. W sumie 8 osób. Na odprawie dowiedziałem się, że mamy zająć i zabezpieczyć wieś Picz. Poniżej nas były stanowiska 1. i 4. Plutonu. Doszliśmy około 13:00, zabezpieczyliśmy ustawiając 3 maszciki z niebieskimi flagami. Następnie rozpoczęło się warowanie. W międzyczasie zbudowano kilka stanowisk wzmacniając linię obrony przy dobiegających do nas dźwiękach koncertu Majki Jeżowskiej (chyba). Później śledziliśmy przebieg meczu via sms. W tym czasie dotarł do nas 1. Pluton. Podczas karnych sztab nawiązał z nami łączność i przekazał współrzędne do nowego zadania. Wieś Picz pozostawiliśmy w rekach 1. Plutonu i wyruszyliśmy.

 

Po przejściu 200m naprzeciwko nas pojawił się nieznany pojazd a gdy jego załoga nas zauważyła z pojazdu zrzucono desant. Rozwinęliśmy się do linii. Ze strony pojazdu padło kilkakrotnie hasło BŁĘKITNA. Niewiele czekając rozwinęliśmy się do ataku i padło kilka strzałów. Coś tu nie grało bo z jednej strony Kałasz podbiegł do mnie i mówi, że kojarzy tych gości i oni są z przeciwnej strony. Ale znali hasło. Może spóźnili się na odprawę? Później znowu ktoś z desantu krzyknął hasło i odpowiedzieliśmy GRAŃ. Wtedy nerwowe ruchy desantu uspokoiły się i chłopcy swobodnie wrócili do auta. Podszedł do nich Dziadzia, coś zagadał i poszedł dalej. Czyli nasi. Obserwowałem to z około 100m. Gdy podjechali do mnie chwilę pogadaliśmy. Zdziwiło mnie, że mają na sobie multi ale, że sam przez pomyłkę miałem takie spodnie na sobie to pomyślałem, że org ich też dopuścił w drodze wyjątku. Gdy padło pytanie o stronę i odpowiedziałem zgodnie z prawdą otrzymałem postrzał w brzuch :icon_smile: Nosz kur...! Takiego karpia chyba nigdy w życiu nie zaliczyłem. Pomyślałem, że chłopaki poznali nasze hasło i odzew i nas wydymali dzieki temu. Walka potrwała jeszcze chwilę ale z tego co widziałem to zostaliśmy rozbici a ja i Śpiewak po opatrzeniu trafiliśmy do niewoli.

 

W niewoli zaczął padać deszcz. Więc npl zaprosił nas pod jedyne zadaszenie i tam nas goszczono. Jakież było nasze zdziwienie, gdy się okazało, że npl używa ciągle hasło i odzewu tego samego co my! Posiedzieliśmy i pogadaliśmy z Wolfem a po ok 1h pojechaliśmy na wycieczkę do sztabu. Tam przesłuchano nas i przyjechał po nas transport orga. Dziwne, że nas nie rozwalili?

 

Teraz wszystko rozumiem. Zachodziłem w głowę jak doszło do tej całej sytuacji, dzięki Twojej relacji już wiem. W nieznanym pojeździe spotkaliście nas - 1. Pluton FR. Zastanawialiśmy się kim jesteście i skąd znacie nasze hasło. Z tego co opisujesz wynika, że komuś pomyliły się koperty i dostaliście NASZ ROZKAZ oraz NASZE HASŁO - ODZEW. W rezultacie doszło do kuriozalnej sytuacji, w której zamiast nawiązać kontakt ogniowy (z początku kogoś zaswędział palec ale po usłyszeniu hasła i odzewu obie strony spasowały) zaczęliśmy rozmawiać :D. A potem zrobił się kogiel - mogiel i musieliśmy się szybko oddalić :)

Link to post
Share on other sites
Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...