Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

"Orzeł wylądował" - 16-17 czerwca 2018 r., Wola Wodyńska k. Mińska Mazowieckiego (LARP/ASH)


Recommended Posts

2 godziny temu, Dr Klauss napisał:

Moje dokumenty zostają skonfiskowane bez uzasadnienia dla mojej postaci, i zostaje wyrzucony za bramę bez mojego towaru! No nie... Jankesi ZŁODZIEJE! ZŁODZIEJE! stoję pod bramą i domagam się zwrotu mojego towaru

Słowo wyjaśnienia, byliśmy po 2 różnych wizytach "dziwnych osób" podczas ostrzału, akcji co niemiara, radio nawala depeszami i jest to bardzo aktywna pierwsza część dnia. Papiery były zbyt oczywistym dowodem na szpiegowanie, miałem do wyboru kulka w łeb albo "out za bramę" - no bez towaru rzecz jasna. Wybraliśmy to drugie. Fakt normalnie LARP nakazuje "płyniemy w dialogi i zabawa trwa"  ale wojenna rzeczywistość podyktowała co innego, następnym razem będzie ciekawiej :) Obiecuję. 

Wochu - zgoda co do Twoich spostrzeżeń w 100% więc nie będę się powtarzał, był jeden duży zonk - zbytnia przewaga liczebna Aliantów choć....fort duży po wysłaniu 2 patroli na pomoc przy walkach o Baskerville, był o jeden strzał (względnie granat) od zdobycia przez Axis.  Szykowaliśmy juz nawet Generałowi Hobartowi  eskapadę przez dziurę i podkop pod murem, gdzieś do lasu ale....bohatersko  odmówił i złapał za broń :)./.../....

To fakt, że  jakoś tak ilość akcji militarnych przeważała nad LARPEM, akcja bowiem bardzo szybko przeniosła się na południe i przez 2 ostatnie godziny konaliśmy w upale Fortu Porton Down pełnego wojska różnych formacji.  Jako, że pierwszy mój cel (wspierać Montiego i utrzymać przy życiu) okazał się fiaskiem skupiłem się na obronie Fortu, obronie Generała Hobarta i zabezpieczeniu, aż do wykonania w pełni,  eksperymentu prowadzonego przez dr. Abrahama Erskine'a. Te cele wykonałem , przy genialnym wsparciu Załogi Fortu (jesteście wielcy!) i pomocy oddziałów spływających z północy, Wish ze swoją grupą i Duffy dali nam niezbędną odsiecz.  Monty finalnie do nas dotarł wprowadzając pewne, kontrolowane zamieszanie :)P ... 

2  uwagi praktyczne :

- dla tylu rannych, w tak szerokim terenie,  za mało medyków więc opcja medyk LUB resp działa najlepiej (wybiera postrzelony) 

- przerwa na papu i odpoczynek niezbędna, 30 min dla dodania energii podczas 5 godzinnej rozgrywki jest wskazane 

Podziękowania specjalne:

- dla Sierżanta Pet'a  / genialne zarzadzanie więzieniem i wartami 

- dla Sierżant Susanne / bez Twoich patroli i organizacji obrony fort padłby po 60 minutach 

- Generale Hobart współpraca pod Pana komendą to dla mnie sama przyjemność a liczę, że stanowilśmy dość zgraną parę 

- Thompson ależ Ty masz talent do kierownicy 

- Doktorze Erskin, wychodowanie takiego SUPERSOLDIER w 35 stopniowym baraku wymaga talentu i poświęcenia (!)

Jeśli moje dowodzenie komuś nie przypadło do gustu lub cechowała je "amatorka" to wybaczcie - będę nad tym pracował :) ... :) To był pewien debiut w roli, więc liczę na wybaczenie ewidentnych byków.

Nadmiar zadań i pełne ręce roboty wpłynęły pewnie na Wasz los tego dnia,  moja Dzielna Załogo. 

maj. John Reisman, dowódca oddziału specjalnego P-12

 

 

 

Edited by c4mper
Link to post
Share on other sites
  • Replies 243
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

17 minut temu, c4mper napisał:

Słowo wyjaśnienia, byliśmy po 2 różnych wizytach "dziwnych osób" podczas ostrzału, akcji ..........

 

 

 

Dobrze by było gdybyś użył większej czcionki .   ATSD wyłsłałem CI PW dotarło ? 

Link to post
Share on other sites

Dotarła informacja nt Camp Snafu, od Ciebie tylko to Vlad, czcionka jest efektem błędów na forum, podczas edycji wywalało mnie 2 razy a logowanie powtarzałem ze 4 razy, lepsze jest wrogiem dobrego, stara prawda. 

A "dziwne osoby" to był element scenariusza, które to swym wejściem  zabrały nam cenne minuty jeśli nie godziny na rozgryzienie.... :) I tu Larpowaliśmy jak umieliśmy najlepiej. Generał Hobart potwierdzi...

Link to post
Share on other sites

To o nich mowa,  2 Niemieckich przebierańców, ze słabo podrobionymi kwitami a finalnie "padli" nam na przesłuchaniu.  Ostatnim testem na "prawdomówność" było, obligatoryjne i bolesne,  szczepienie zanim zdecydowaliśmy się ich wygnać, daleko za teren obozu.

Straszna śmierć w męczarniach ale jakże zasłużona...Nasz Doktor zna się na dawkowaniu dożylnym mętnych substancji jak nikt inny na Wyspach....O trzeciej osobie opowie Generał jak wreszcie wyląduje na lotnisku w Glasgow. ...  

Link to post
Share on other sites

Zarządzanie w trakcie rozgrywki przerwy na papu nic by nie dało poza rozleniwieniem ogółu. Zarządziło by się 30 min przerwy, to trwałaby lekko godzinę. To żaden problem coś zabrać ze sobą, żeby zjeść. W sumie takie żywienie podczas rozgrywki też jest larpowe. Szkoda, że nie udało się wyjść na przepustkę i wpaść do baru. Niemcy cały czas pilnowali fortu. Co wypuściliśmy patrol to ani nie mijała minuta i krzyczeli o medyka.W zasadzie można było się poczuć jakby niemcy okupowali to brytyjskie miasteczko :) . To jest ten brak balansu? My mieliśmy tylko 2 enklawy co rusz nękane przez wroga.

Niech nikt nie myśli, że to są jakieś moje żale. Mi się podobało i chcę więcej. Dyskusja na temat jest moim zdaniem na miejscu, bo umożliwi podniesienie poziomu na kolejnych imprezach. Nie mnie oceniać jakość samego laprowania, bo to moja pierwsza impreza tego typu. Nawet spędzenie całej nocy na wieży było dla mnie ciekawym doświadczeniem.

Warto było jechać przez pół Polski!

Link to post
Share on other sites

Chciałbym sprostować - myśmy się w lesie nie zgubili, tylko zmyliły nas przekręcone znaki drogowe - skąd homeguard wiedział o cichym zrzucie spadochroniarzy ? :)

Załączam mapkę reprezentującą nasz przemarsz. Dodam, że między naszym zrzutem, a docelowym respem (który broniony nie  był  :D ) było około 100 metrów  prostej drogi :) 

Sama gra była super, wszyscy się świetnie bawilismy i oby więcej takich.

Pozdrawia Kampfgruppe Awarii Specjalnych Koszalin

Operacja Nawigacja.jpg

Link to post
Share on other sites

Wielkie podziękowania dla organizatorów i wszystkich uczestników imprezy za podtrzymywanie ASH przy życiu.

Pozwólcie, że opisze moje wrażenia.

Część nocna.
Dotarcie na teren wroga nie obyło się bez komplikacji. Wylądowaliśmy w nieznanym nam obszarze mając kilka Mosquito na ogonie.
Spowodowało to, że nasz oddział rozproszył się na kilkuset metrach i musieliśmy się najpierw pozbierać. Następnie z naszej "KG Adler" wydzieliliśmy pododdziały "Orzeł" i "Sęp" (dow. Sturmbannführer O.Skorzeny), zestawiliśmy łączność, ustaliliśmy hasła i zaczęliśmy szukać Chartwell (z informacji wywiadu wynikało, że rezydencja ta jest silnie strzeżona). Po jakimś czasie przedzierania się przez las trafiliśmy na fort Baskerville gdzie aliantom po raz pierwszy świsnęły nasze kule nad głowami, a my złapaliśmy w końcu azymut na respa (dopiero następnego dnia zorientowałem się, że tak naprawdę był 100m od miejsca naszego lądowania). Po rozlokowaniu ruszyliśmy w teren i tu po raz pierwszy uśmiechnęło się do nas szczęście bo napotkani cywile okazali się agentami Igłą i Nitką. Szybko ustaliliśmy dalszy plan działania tj. skoordynowany, odciągający atak na wioskę który miał podczas zamieszania umożliwić naszym agentom wyniesienie kluczowej dla nas walizki. Po drodze raniliśmy dwóch Amerykanów którzy wzięci do niewoli wzywali medyka na pół lasu dlatego musieliśmy skrócić ich męki. W którymś momencie zmarnowaliśmy też kilka bezcennych granatów z mąki na pojazd który okazał się terenówką która nie brała udziału w grze. 
Atak z zaskoczenia na wioskę się powiódł, znaleźliśmy walizkę i natychmiast zarządziłem odwrót. Niestety jak się później okazało w walizce zamiast ciuchów i ładunków wybuchowych były kanapki. Wywiązała się ponowna walka o wioskę jednak tym razem Alianci stawili twardy opór, obrzucali nas granatami i prawdopodobnie wezwali pomoc bo po chwili pojawił się pojazd z oddziałem wsparcia (przejechał 20m ode mnie jednak regulamin zabraniał w tym przypadku strzelania). Nasze siły kurczyły się. W pewnym momencie byłem już chyba sam więc ostatecznie wycofałem się z walizką w ręce i pamiętam, że przedzierając się samotnie przez las zastanawiałem się co zrobię jak spotkam dzika lub inne zwierzątko :)  Ostatecznie walczyłem jeszcze o fort, a po zakończeniu nocnej fazy wróciłem z walizką do koszar gdzie agent Igła już szukał swoich kanapek. 
 
Część dzienna.
Zaczęło się od pewnego zgrzytu. O godzinie 11.00 byliśmy pod Baskerville gdzie próbowaliśmy wybadać liczebność załogi w forcie. Słyszeliśmy wesoło gaworzących na wieżach aliantów, aż w pewnym momencie wywiązała się walka. Jednak po chwili ktoś z załogi wyszedł do nas z informacją, że gra się jeszcze nie rozpoczęła i że mamy się natychmiast wycofać. Zacisnąłem zęby i wróciliśmy na pozycje wyjściowe. Po około 10 minutach ta sama osoba z załogi poinformowała nas, że "już można". Tym razem jednak panowała kompletna cisza w forcie, a z pomocą lunety można było zaobserwować skierowane w naszą stronę lufy karabinów...   
Po wielu próbach ostatecznie około 12 udało nam się zdobyć fort i pojmać Montego i tutaj kolejny zgrzyt bo marszałek jak prawdziwy komandos nam zwiał. Absolutnie nie mam pretensji o to do Griszy tylko żałuję, że nie dałem 5 ludzi eskorty (z drugiej strony to by była 1/3 naszych sił w tamtym momencie). Po opuszczeniu fortu (chociaż podobno później się jeszcze bronił) ruszyliśmy na południe do wioski która jednak była opuszczona. Nie pozostało nam nic innego jak zaatakować główny fort w Porton Down. Prawdopodobnie by nam się to nawet udało gdyby nie Kapitan Ameryka który jedną ręką zasłaniał się tarczą, a drugą pruł seriami do wszystkiego co się rusza. W pierwszym momencie się zagotowałem bo myślałem, że to trup (tarcza miała częściowo kolor czerwony). Wydaje mi się, że to był kulminacyjny punkt naszej walki. Podeszliśmy pod mur, ale więcej po prostu się nie dało. Kolejne ataki były rozbijane bez pardonu, a ostatecznie od masakry uratował nas resp który mieliśmy na drodze prowadzącej z wioski. Na koniec wybrałem się na samotne łowy wokół dużego fortu, ale był tak silnie obsadzony jak Łuk Kurski w 43.
Ostatni zonk to ta zasadzka 100m przed miejscem ewakuacji kiedy wracaliśmy wykończeni spod dużego fortu...     

Podsumowanie
Nie obyło się bez paru zgrzytów, było kilka niedomówień w kwestii regulaminu rozgrywki, ale myślę, że każdy wyciągnie własne wnioski na przyszłość. 
W każdym razie ja imprezę oceniam pozytywnie i czekam na kolejne.
Dziękuję za obsadzenie mnie w roli pułkownika Steinera, po raz pierwszy dowodziłem :)

PS. Osobne podziękowania dla "KG Adler", stworzyliście niesamowity klimat. Dzięki

Link to post
Share on other sites
2 godziny temu, ashigara napisał:

Po wielu próbach ostatecznie około 12 udało nam się zdobyć fort i pojmać Montego i tutaj kolejny zgrzyt bo marszałek jak prawdziwy komandos nam zwiał. Absolutnie nie mam pretensji o to do Griszy tylko żałuję, że nie dałem 5 ludzi eskorty

Tak to był problem.  Z dwoma nie byłoby to możliwe.  Ale mimo  to ucieczka nie była tak prosta.  Po oswobodzeniu i uzbrojeniu się  na wrogu przebiegłem przez drogę, którą to  wracali  Niemcy (zapewne trupy ale komu to sądzić było) dałem długą w las patrząc wstecz czy nie idzie za mną obława.  Po pewnym czasie wróciłem do drogi  głównej ale ktoś z Niemców właśnie nią szedł   a może było  ich kilku , więc znów długa w las i  czekanie,  potem obejście pozycji i droga do Porton Down. Niby miało być tak pięknie ale niestety usłyszałem strzały, walkę, granaty  i wysadzenie bramy . Mógłbym nawet podejść ostrzelać lecz czy to byłoby rozsądne  gdyby  coś nie wyszło. Wycofałem się i wróciłem do Fortu ze wsparciem  amerykanów. W forcie okazało się, że moja walizka już tam jest odnaleziona i bezpieczna. To chyba był cud bo nie wątpiłem, iż dokumenty muszą wpaść w ręce Niemców a było tam wiele istotnych spraw.   To 60 min łażenie jednak dało porządnie w kość  w polu przy 30 C upale.  Na szczęście po powrocie znalazła się zimna herbata co podniosło od razu morale.   

Link to post
Share on other sites

W czasie przetrzymywania Montego mimo iż wiedziałem że jeńców morze przesłuchać tylko oficer dla podtrzymania klimatu podjąłem próbę przesłuchania jeńca ale ten jego całkowity spokój i angielska ignorancja całkowicie wybijały mnie z tropu. ;) A że nie miałem żadnych narzędzi (cep był by w sam raz ale go nie zauważyłem) więc na pogadance i straszeniu się skończyło.

Link to post
Share on other sites

Okej, rozumiem ucieczkę w stylu komandosa ale pytam się raz jeszcze, jakie zasady dopuszczały takie działanie?

Słusznie zostało napisane wyżej, że każdy człowiek był nam na wagę złota i dlatego ograniczono ilość strażników Monty'ego do minimum. Monty jednak uciekł sam a nie został odbity, ponadto użył "broni" do walki w zwarciu, przed użyciem której przestrzegał przed rozgrywką wszystkich chłopaków z gumowymi nożami.

Uczepiłem się tego problemu bo chcę wiedzieć czy organizatorzy zmienili w trakcie rozgrywki zasady czy doszło tutaj do samowoli i olania regulaminu rozgrywki? Jeden i drugi powód jest moim zdaniem istotny, jeśli chcemy wysnuwać wnioski mające usprawniać rozgrywkę w przyszłości.

Link to post
Share on other sites

Ja osobiście świetnie się bawiłem i z czystym sumieniem mogę powiedzieć że impreza była ZAJEBISTA !!!, SUPER SCENARIUSZ I TEREN.

Jeśli chodzi o sprawy organizacyjne osobiście mogę doczepić się do kliku detali i ASHIGARA sytuację z dwoma jeńcami wspominam inaczej ( konkretnie nie wzięliście dwóch jeńców bo żeby wsiąść jeńców to rannego wroga trzeba było najpierw opatrzyć a tego nie zrobiliście więc zgodnie z regulaminem ZABAWY tych dwóch Jankesów było rannych i mieli pełne prawo wzywać medyka )

ale żeby się nie rozpisywać powiem tak: Zycie jest z byt krótkie aby przejmować się pierdołami

A tym czasem czas zarejestrować się na operację HUSKY i trzymać kciuki że wystarczająca liczba chętnych się znajdzie.

Pozdrawiam

i do zobaczenia w celowniku :D

 

Link to post
Share on other sites

Oczywiście Wochu trzeba zasady dostosować i  będziemy w gronie Orgów o tym dyskutować.  Sam wiem jak trudno je ustalać a potem wcielać w życie. Dopiero w "praniu " wyjaśniają się szczegóły. Sam z niektórymi do końca się nie zgadzam czym mówiłem przed grą .      

Link to post
Share on other sites

Zycie jest z byt krótkie aby przejmować się pierdołami

A tym czasem czas zarejestrować się na operację HUSKY i trzymać kciuki że wystarczająca liczba chętnych się znajdzie.

Nic dodać nic ująć, od nas  "Otwocka trójka"  potwierdza wylot a nawet desant  we Wrześniu na Sycylię  (= Posen :) ....

Edited by c4mper
edycja
Link to post
Share on other sites
1 godzinę temu, kuken18 napisał:
Cytat

sytuację z dwoma jeńcami wspominam inaczej ( konkretnie nie wzięliście dwóch jeńców bo żeby wsiąść jeńców to rannego wroga trzeba było najpierw opatrzyć a tego nie zrobiliście więc zgodnie z regulaminem ZABAWY tych dwóch Jankesów było rannych i mieli pełne prawo wzywać medyka )

 

Nie napisałem, że nie mieli prawa wzywać medyka. Jeśli nie zostali opatrzeni to zginęli jako ranni zgodnie z regulaminem cichą śmiercią.

 

 

 

Link to post
Share on other sites

W imieniu Home Guard i swoim, dziękuje wszystkim za fantastyczną zabawę! Dla naszej ekipy był to jeden z najlepszych wyjazdów w naszej przygodzie z ASH. Organizatorzy spisali się na medal, ilość , rodzaj i różnorodność zadań sprawiły, że nie nudziliśmy się nawet przez chwilę.

Osobne podziękowania kierujemy w stronę załogi baru, która miła i sympatyczną rozmową oraz profesjonalną obsługą oraz ciastem i piwem (bezalkoholowym :) ) , podnosiła morale gwardzistów :). Oczywiście jednocześnie, nie przeszkodziło to w graniu roli agentów, powodując tym psychozę w naszych szeregach, co jeszcze bardziej zwiększało chęć grania.

Oczywiście dziękujemy też ciemnej stronie mocy, która dawała nam popalić przy każdym spotkaniu. Szczególnie utkwiła nam obrona wioski do ostatniej minuty gry nocnej. Gdyby rozgrywka potrwałaby 10 min - 15 minut więcej nie utrzymalibyśmy się. Pod sam koniec zostało nas dwóch na wieży w kościele i zaledwie garstka kulek :)

20 godzin temu, Bladek napisał:

Chciałbym sprostować - myśmy się w lesie nie zgubili, tylko zmyliły nas przekręcone znaki drogowe - skąd homeguard wiedział o cichym zrzucie spadochroniarzy ? :)

Przekręcenie znaków jako rozkaz dostaliśmy już na początku gry, jako jedno z zadań głównych na kartce z wprowadzeniem. Sama wycieczka, nie była dla nas łatwym ani przyjemnym spacerem. Początkowo wyszliśmy z wioski w celu nawiązania kontaktu z amerykanami i brytolami. Po drodze napotkaliśmy amerykański posterunek, który potraktował nas jak potencjalnych wrogów i doszło przepychanek słownych., ostatecznie musieliśmy posterunek ominąć. Na miejsce lądowania musieliśmy trafić zupełnie przypadkiem i nie było to zamierzone. W drodze powrotnej trafiliśmy na posterunek brytoli i też nie należało to do najmilszych spotkań :). Na miejscu gry byliśmy pierwszy raz, zupełnie nie znaliśmy rozkładu tego miejsca a każde napotkane miejsce czy skrzyżowanie odbyło się zupełnie przypadkiem.

Edited by TomekCK
Link to post
Share on other sites

Organizatorom chciałem pogratulować i podziękować za kolejną rozgrywkę pełną różnych pogmatwanych wątków, które znacząco wzbogaciły rozrywkę :)

Z doświadczeniami z zeszłorocznej imprezy na tym terenie jechałem na "Orzeł wylądował" ze świadomością, że przede mną pierwszorzędna strzelanka i nie myliłem się :)

 

Jeżeli chodzi o część nocną trochę się wynudziłem, bo nie spotkałem ani jednego Niemca, ale "szperanie" z wieży w Porton Down i nocne patrole pojazdem miały swój urok :) Szacun za "artefakt", który przyprawił mnie o dreszcze jak go ujrzałem :o

W części dziennej miałem przyjemność napsuć wrogowi krwi jako Kapitan Ameryka. Doszły mnie słuchy, że moje "moce" (czy też "kontrolowana terminatorka" ustalona z orgami ;) ) wzbudziły wśród Niemców frustracje, bo tarcza mnie chroniła przed kulami - z tego co wiem, Dominik rozwiał te wątpliwości, więc mam nadzieje, że finalnie nikt nie ma do mnie pretensji ;) Tak czy inaczej warto było zarwać 2 noce na zbudowanie tarczy i szycie stroju , chociaż ten na pewno lepiej by się sprawdził zimą, bo pod maską prawie zemdlałem w tym 35 stopniowym upale :)

 

PS 

będę wdzięczny za wszelkie foty superbohatera ;)

 

Edited by janik44
Link to post
Share on other sites

Odnośnie zatrzymania Home Guard przy stacji radarowej: No cóż.. widzę, że ktoś mi tu znaki przestawia, to co miałem robić. Generalnie kazałem obsadzie radaru trzymać was na muszce i powędrowałem do fortu, żeby zweryfikować wasze rozkazy. Jak tak pomyślę, to lepiej by było gdybym was z rękami w górze odprowadził do fortu i bylibyście przesłuchani :) . Niestety nie wpadłem na to odpowiednio szybko i oszczędziłem wam dodatkowej atrakcji.

Na przyszłość obiecuję się bardziej wczuć w rolę :) .

Oczywiście czekamy na fotki. Przydadzą się w celach wspominkowych i propagandowych. Pokażę znajomym, może kogoś uda mi się wreszcie przekonać, żeby dołączyć do wspólnych zabaw.

Link to post
Share on other sites
3 godziny temu, ashigara napisał:

 

Wpadliście w zasadzkę i raniliscie 2 z nas 3, więc darliśmy się w przepisowym czasie 10 min a kolega zwiał do fortu. Przed końcem nas uciszyliscie na zawsze. Tyle, że jeszcze minuta dwie i by Was dopadła nadciągająca odsiecz z Baskerviellea :-) Wszystko odbyło się lege artis, larpowo i klimatycznie. I dla takich właśnie zdarzeń warto grać :-p

Link to post
Share on other sites

W osobnym wpisie chciałbym jeszcze pochwalić kolegów z Home Guard oraz Police i cywilów w tym Joannę Gray. Fajnie było widzieć takie osoby wprowadzające dodatkową różnorodność oraz ... lekki haos w rozgrywce.

Btw nastrój niepewności i zagrożenia udzielił się wydzielonymi zespołowi p... dwunastki (Wish i ja) do tego stopnia, że po przybyciu jako wzmocnienie do Baskervillea dla pewności, pod bronią,wylegitymowaliśmy Montiego i Peta :-D

Link to post
Share on other sites

Rzadko kiedy piszę podziękowania, zwłaszcza wtedy kiedy mam mieszane uczucia ale zawsze jednak staram się znajdować w eventach na tyle dobrych momentów, że przyćmiewają te... inne.

Jak z pewnością wszyscy uczestnicy podczas jazdy powrotnej samochodami do domów komentowaliśmy w Dakocie poznańskiej to co przeżyliśmy na 'Orzeł wylądował'. Zdania były podzielone ale jednak niestety większość z nas twierdziła, że w nocy nic się nie działo lub działo się stanowczo za mało aby uznać tę część rozgrywki za udaną. Wytłumaczeniem jest mała frekwencja graczy... czy jednak coś by się zmieniło, gdyby tych graczy było więcej. Mam wrażenie, że duży fort nie był w planach niemieckich i tak czy inaczej nikt z Axis by tam się nie zjawił. 

Udział w potyczkach był chyba osobiście wymuszany - bo to wyglądało tak - jak nie pójdę na ochotnika w pole to we forcie zgniję. Jadąc na imprezę i wiedząc, że będę w 'elitarnej' jednostce zawadiaków, spodziewałem się zadań specjalnych do wykonania, a skończyło się w nocy pilnowaniem fortu i osłabieniem jednostki przez wypuszczenie kilku z nas, a to do wzmocnienia małego fortu, a to do obsadzenia radiostacji. OK. mała liczebność Aliantów...

Myśląc jednak nad tym sporo ( bo już nie chciałem w sumie w ogóle nic pisać ) wróciłem myślami do rozmów w zeszłym roku z Thompsonem na temat imprezy "Afganistan" - LARPowej.

I po przemyśleniu tego co zastałem na 'Orle' i tego o czym opowiadał mi Thompson o tego typu grach, uznałem jednak, że na takie imprezy mocno skierowane na fabułę i aktorstwo, trzeba nastawić się w sposób totalnie inny, nawet ( lub przede wszystkim ) z punktu widzenia zwykłego żołnierza i po prostu BYĆ i bawić się samym tym faktem.

Następnym razem wezmę ze sobą karty i szachy aby zabić czas wolny ( już nie nudę, bo będę tego świadomy ) oraz kuchenkę aby móc podgrzać kolację na ciepło i zrobić sobie coś gorącego do picia - bo w nocy mi tego brakowało. Wprowadziłem w życie tę myśl za dnia ale ku mojemu zaskoczeniu, nie było czasu wolnego : )

Teren oczywiście niesamowity. Bardzo dobrze, że właściciel inwestuje w zmiany, bo znamy wszyscy z doświadczenia, ze nawet dobry teren potrafi się ograć i znudzić po 2-3 grach. Klimat robią gracze i ich stylizacja, która jak zwykle stała na bardzo wysokim poziomie.

I to o czym pisał Wochu to dobra baza dla Orgów do wprowadzenia zmian i uściślenia zasad.

 

 

Link to post
Share on other sites

No właśnie. Ja też nie pomyślałem, że można polarpować w forcie. Wziąć jakąś butelczynę łiskacza (napełnioną trunkiem bezprocentowym oczywiście) i napić się z załogą, pograć w karty, może nawet sprowokować jakąś larpową bójkę :). Z mojej strony było to nie zamierzone ale udało mi się uciąć drzemkę na wieży. Dobrze, że dowództwo tego nie zauważyło :).  

Generalnie warto brać udział w imprezach, bo dzięki temu stajemy się mądrzejsi na przyszłość aby i poziom był coraz wyższy.

Edited by mareq
Link to post
Share on other sites

Moje odczucia z imprezy bardzo pozytywne. Warto było jechać te...... 1450 km w obie strony. Imprezy robione przez Dominika i spółkę to sprawdzona marka ;)

ale...... trochę sobie ponarzekam, co by było gdyby.....

Powstały nieścisłości w niektórych zasadach między orgami. Pomimo zebrania dla grup i tłumaczenia zasad ( pierwszy raz coś takiego widziałem, i bardzo popieram), zasady miały luki i niedopowiedzenia co wprawiło drużynę Niemców kilka razy w chaos.

Poprzekręcane znaki,  z mojego punktu widzenia popsuło to sporą część gry nocnej nam, oraz aliantom. Dwie godziny, czyli połowę gry nocnej błąkaliśmy się po okolicznych polach i lasach szukając celu, i o ile mieliśmy dzięki temu swoistą grę terenową, to alianci nie mieli nic. Nie rozumiem skąd niby Home Guard wiedział o tak tajnej misji żeby od początku pokrzyżować jej plany?  Rok temu na Big Benie ze swoją ekipą sami obsadziliśmy duży fort, siedzieliśmy tam przez całą noc nie widząc nawet jednego alianta,  więc znam wasz ból, szkoda że pomimo że informowaliśmy o problemie, musiał się od powtórzyć raz jeszcze.

Nie podobało mi się cofnięcie nas na samym początku dziennej fazy. Podkradliśmy się pod sam fort, otworzyliśmy ogień ( było już trochę po godzinie 11), alianci odpowiedzieli ogniem aż nagle ktoś zawołał stop bo gra się niby jeszcze nie rozpoczęła. 5 min później wołali że już możemy zaczynać, fajnie jak straciło się efekt zaskoczenia.

Pominę zaskoczenie spowodowane ucieczką Montiego, bo to moim zdaniem kontynuacja niedopowiedzenia zasad. Nasz atak na duży fort okazał się porażką, ale przyznam że walka była świetna i bardzo zacięta. Kapitan Ameryka był absolutnie niepotrzebny, uważam że powinien zostać użyty tylko w razie wyraźnego niepowodzenia aliantów.

Ostatecznym zniszczeniem naszego morale było przeniesienie punktu odrodzeń dalej. Było to bezsensowne. Po kilku absolutnie nieudanych próbach ataku na duży fort, kapitanie Ameryka, przewadze liczebnej aliantów, ruch ten sprawił  że już nikomu się nie chciało, i poddaliśmy się.

Doceniam pracę włożoną w przygotowanie gry, szczególnie że przygotowuje się do własnej gry, nie wiem czy jeszcze w tym roku. Momentami jednak wydaje mi się że poszło jej za dużo. Mam na myśli na przykład dokumenty dla Niemców i kasę. Po co na to było? kto miał nas przeszukać czy wylegitymować? wszyscy się znali, mundury zdradzały przynależność. Nikt do niczego nie użył tego. Tak samo kasy - Niemcom nie była potrzebna.

A co mi się podobało? Właściwie to prawie wszystko, a przynajmniej sowita większość.

Genialny był transport i desant z busa, mogliście nas nawet jeszcze bardziej rozrzucić!

Pojazdy jeżdżące po drodze w nocy robiły mega klimat, nie wiecie ile razy leżeliśmy obok drogi licząc że nas nie znajdą,

Walka nocna o miasteczko, czyli połączenie skradania i krótkich potyczek była świetna.

Przez cały dzień alianci stawiali zaciekły opór, dając nam nieźle w kość, osobiście preferuję takie ciężkie starcia :)

 

Z listy tej wynikałoby że więcej mi się nie podobało niż podobało, ale zapewniam, było dokładnie odwrotnie, bo całokształt był bardzo pozytywny. Chętnie pojechałbym na taką imprezę raz jeszcze!

Pierwszy raz wystąpiłem w roli snajpera,  za co serdecznie przepraszam, szczególnie koleżankę postrzeloną na wieżyczce fortu. Awaria repliki zmusiła mnie do użycia takiej broni, i mimo że bardzo skuteczna to  liczę że więcej tak grać nie będę.

 

Przepraszam za kilka gorszych słów,  pisałem to tylko po to  żeby następna gra nie była 9/10, tylko 10/10 :)

 

Link to post
Share on other sites

Osobiście impreza mi się podobała i podziękowania dla organizatorów za stworzenie jej.

No ale by nie słodzić to co zgrzytało według mnie. Przede wszystkim wioska była martwa, bo obsługa baru nudząc się też ją opuszczała ( co zresztą zrozumiałe), a by zbudować klimat pasowało by jednak trochę więcej postaci niezależnych, choćby by istniała większa liczba podejrzanych o szpiegostwo i urozmaić ich poszukiwania do liczby większej niż 2.

Analizując dalej cześć larpową, to jednak zdecydowanie na wpływ gry w moim przypadku wpływ miała obsuwa czasowa, bo w momencie rozpoczęcia gry i skontaktowaniu z Igłą (co miało miejsce praktycznie na samym początku) okazało się że zadania na część nocną nie można zrobić...bo czas na ich realizacje minął, w dzień sytuacje były podobne.

Więzienie... po trafieniu do niego przez bodajże godzinę 2 razy zostałem fabularnie odwiedzony, raz by zapytać od kogo mam przepustkę, 2 by wyciągnąć mnie na egzekucje. No szczerze liczyłem choć na brutalne przesłuchanie, w końcu irlandzcy terroryści zasługują na nie. 

Co do Home Guard fajna ekipa, od początku słusznie podejrzewali że jestem z IRA ( cóż w końcu jedyny z dokumentami irlandzkimi w Home Guard ) i nieźle musiałem się nakombinować by im zniknąć z oczu by próbować przekazać info do Igły lub Nitki ( których niestety kilka razy w miasteczku nie spotkałem, akurat gdy byli potrzebni) lub zaszkodzić aliantom w jakiś sposób. Przez chwile myślałem że uśpię waszą czujność wkopaniem niemieckiej wtyki XD

Co do tego że bardziej była to strzelanka z elementami larpu to się zgadzam, choć zarówno nocną walkę o miasteczko i poranną o mały fort uważam za udaną, bo w obu udało mi się zdjąć pojedynczych niemców( jak nie było wyjścia i pilnujący mnie patrzył ) oraz aliantów ( gdy tylko byłem pewny że nikt nie widzi) :)

Na kolejną edycję na pewno pojadę, pewnie znowu do "cywilów" i liczę że wtedy w tej grupie dopisze liczebność :)

Link to post
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

Loading...
×
×
  • Create New...