Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

Hermenegilda komm - 18-19.05.2019


Recommended Posts

Uaktualnienir dotyczace frekwencji:

Po stronie alianckiej mamy już minimum potrzebne do rozegrania gry. Niestety , po stronie niermieckiej jest zapisany tylko 1 gracz.

W związku z tym czasowo zawieszamy przyjmowanie zgłoszeń do aliantów. Listę otworzymy ponownie po zbalansowaniu zgłoszeń po obu stronach.

Link to post
Share on other sites
  • Replies 114
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

Dziś w czasie walki o Stalingrad miałem trochępytań o organizację gry "Hermenegilde komm".

W związku z tym odpowiadam, na często powtarzające się  pytania, lub takie, które zapamiętałem, ze w zględu na ich charakter.

1. Czy można opuścić pole gry w celu przespania się na parkingu i powrócić do gry? 

 Nie ma możliwości opuszczenia pola gry w celu odpoczynku i w jakimkolwiek innym celu (zmiana repliki, baterii, przemoczony mundur, buty itp) i powrotu do gry! Droga jest tylko w jedną stronę - w strone gry!

2. Czy ktoś, kto potrzebuje nocnego odpoczynku, żeby normalnie funkcjonować w następnym dniu i np. bezpiecznie prowadzić auto w drodze do domu, może liczyć na pozwolenie dłuższego odpoczynku?

Nie ma ulg w sytuacjach niedostosowania organizmu gracza do warunków gry. Jeśli ktoś nie jest pewny, że sprosta wymaganiom, to niech się nie zapisuje! Jeśli ktoś nie jest pewien, że po nieprzespanej  nocy będzie mógł kierować autem w drodze do domu, to niech się nie zapisuje (ale nikt mu nie broni przespać się po grze, przed wyjazdem)! Jeśli ktoś ma problemy gastryczne i musi zjeść gorący posiłek, a nie ma kuchenki i odpowiedniej racji żywnościowej, to niech się nie zapisuje. Jeśli ktoś się poczuje źle w czasie gry, to pomożemy mu opuścić pole gry, dotrzeć do auta, wezwać pomoc medyczną itp. Ale powrotu do gry nie ma!

3. Czy będą obozy, gdzie będzie można złożyć sprzęt biwakowy na całą grę? -

Może tak, może nie (dla strony niemieckiej na pewno nie). To będzie zależało od rozwoju sytuacji i decyzji dowódców oddziałów. Moderatorzy nie bedą mieć na to większego wpływu. Na pewno nie będzie można przenieść ekwipunku z parkingu na pierwszy obóz w kilku turach. Dlatego ekwipunek powinien być taki, żeby można go bez problemu szybko spakować i przenosić na swoich barkach. Jak ktoś ma problemy z kręgosłupem i nie może dźwigać ciężkiego plecaka, to niech się nie zapisuje.

4. Jaki sprzęt biwakowy jest dopuszczalny?

Jak najbardziej zbliżony do sprzętu z epoki. Np. czy amerykański spadak musi wszystko zmieścić do Musette bag, a brytyjski komandos w small, lub large packu? - Nie (zdradzę tajemnicę, nie będą skakać)! Mogą mieć plecak w rodzaju plecaków amerykańskiej piechoty górskiej lub plecaków typu Bergen ( zamiennik - zwykły harcerski plecak z lat 70-80).

Karimata nie jest sprzętem zbliżonym do wyposażenia z epoki. Radziłbym pałatkę, pół amerykańskiego namiotu, poncho, ground sheet, albo kawałek brezentu. Jak ktoś potrzebuje lepszej izolacji od ziemi w czasie odpoczynku, to niech zostanie w łóżku i nie zapisuje się na tę grę. 

 

5. Ogniska? W miejscach, gdzie nie ma zagrożenia powstania pożaru i nie ma zniszczenia prywatnej własności (łąka) są dopuszczone.

6. Pirotechnika? Ze w zględu na to, że obrzeża terenu gry są zamieszkane przez ludzi, są tam działki rekreacyjne ( w majowy weekend zapewne zapełnione) a sam teren gry zasiedlony przez bobry, żurawie, białe czaple, sarny, dziki i inne żyjątka, nie decydujemy się na używanie materiałów pirotechnicznych (granatów, petard, ładunków saperskich i świec dymnych).

ZANIM ZGŁOSISZ SWÓJ UDZIAŁ W GRZE, ZASTANÓW SIĘ DOBRZE, ŻEBY NIE ZEPSUĆ SOBIE I INNYM ZABAWY!

 

 

 

 

Link to post
Share on other sites

Pamiętajcie, że założeniem było zrobienie normalnego milsima, tylko w realiach ASH. Nie zrobimy kroku naprzód jeśli Cortes miałby iść na kompromisy typu odpoczynek na parkingu.

Poza tym jestem w 110% pewny, że taka opcja spowodowałaby okresy gry w których na polu zostałaby połowa graczy snujących się bez celu, podczas gdy druga połowa biwakowałaby na parkingu. Bez sensu. 

 

Link to post
Share on other sites

Londyn, Downing Street 10, marzec 1945r.

 Obecni:

Winston Churchill, Premier Rządu JKM;

Prof. Frederick Lindemann, 1st Viscount Cherwell, doradca naukowy premiera, https://pl.wikipedia.org/wiki/Frederick_Lindemann;

Dr Reginald Jones, ekspert wywiadu naukowo-technicznego, https://en.wikipedia.org/wiki/Reginald_Victor_Jones

W. Churchill: Panowie, wezwałem was tu z powodu niepokojących doniesień z ULTRY. W niemieckich depeszach krążących pomiędzy kierownictwem SS i Kriegsmarine, powtarzają się nazwiska inż. Erwina Reila* i prof. Fritza Glassa**. Reil nie żyje. Glass jest w naszych rękach i współpracuje z nami. To trochę dziwne.

Niestety najważniejszych części tych depesz nie udaje się na razie odszyfrować. To, co dało się ujawnić, macie Panowie w przekazanej wam dokumentacji. Co o tym sądzicie?

Prof. Lindemann: Z rozszyfrowanej korespondencji wyłania się ogólny zarys ataku za pomocą zaawansowanej broni. Jest kilka koncepcji: atak rakietowo-gazowy, podobny do tego z zeszłego roku, atak bronią biologiczną lub nowe autonomiczne torpedy, paraliżujące transport transatlantycki i na kontynent. Niektóre odszyfrowane części depesz sugerują atak na wschodnie wybrzeże USA, co może być przeprowadzone za pomocą torped. W dokumentach pojawia się udział w operacji okrętów podwodnych.

W.Churchill: Nie sądzę, żeby chodziło o torpedy. Wobec potencjału marynarek handlowych Zjednoczonego Królestwa i USA, nawet najlepsze torpedy nie załamią naszej logistyki, czy to przez  użycie przy brzegach Europy, czy Ameryki.

Dr. Jones: Wspominanie Reila sugeruje użycie gazu, a to w torpedach nie ma sensu. Musi chodzić o coś innego.

W. Churchill: Amerykanie twierdzą, że może chodzić o użycie broni atomowej. Niestety mało wiemy o pracach Niemców.

Prof. Lindemann: Ja skłaniałbym się do użycia przez nich gazu. Tym bardziej, że pojawia się nazwisko Reila, a nie ma najmniejszych wzmianek o Heisenbergu i Hahnie.

 Dr. Jones: Panie Premierze, wie Pan, że profesor Glass to mój stary znajomy. Zasięgnąłem jego opinii na temat kierunku rozwoju broni rakietowej, jaki jego współpracownicy mogli podjąć. Jego zdaniem są dwa: zwiększenie celności i zwiększenie skuteczności bombardowania.

Dostarczyłem mu dane zebrane z miejsca upadku rakiety z gazem w Londynie. Stwierdził, że celność bombardowania była niewystarczająca, ale też skuteczność zastosowania głowicy gazowej bardzo mizerna. Głowica spadająca ze stratosfery z olbrzymią prędkością, zagłębiła się w ziemi na taką głębokość, że cały uwolniony gaz, cięższy od powietrza, pozostał w leju i nie wyrządził większych szkód. Powiedział też, że drugim torem jego pracy, oprócz systemu naprowadzania, był zapalnik radarowy, detonujący głowicę nad ziemią. Wybuch tony TNT na wysokości 50 m nad ziemią, ma całkiem inną siłę niszczącą na budynki, niż zgłębionej kilka metrów w ziemi. Wie Pan, że radary to mój konik, więc drążyłem temat. Prace w chwili przejęcia Glassa były mało zaawansowane, ale nie wyklucza on, że mógłby przejąć je kto inny i doprowadzić do końca. W jego zespole było kilku zdolnych inżynierów.

W.Churchill: Doktorze Jones, to jest dobry trop. Pamięta Pan opisy „Czarnej Mgły” z 1896***roku? Rozprzestrzeniała się z pewnej wysokości w formie stożka na duże odległości i wnikała do okopów wojska, a nawet do piwnic, gdzie chronili się ludzie.

Prof. Lindemann: A U-Booty?

W. Churchill: Może wyrzutnie rakiet na ich pokładach? Tak mogliby zaatakować Nowy Jork i Waszyngton.

Prof. Lindemann: A skąd w tych dokumentach wzmianki o stacji badań nad chorobami bydła we Francji? Nie ma innych przesłanek dotyczących broni biologicznej. Żadnych nazw patogenów, nazwisk badaczy.

W. Churchill: Na odpowiedzi na te pytania musimy poczekać. Colossusy w Blechley Park pracują nad nimi. Mam nadzieję, że nie będzie za późno na przeciwdziałanie.

 

Przypisy:

*Inżynier Erwin Reil – chemik, specjalizujący się w gazach bojowych. Stworzył formułę neurotoksyny, na którą nie był znany skuteczny filtr do masek przeciwgazowych. Zginął z ręki brytyjskiego agenta w chwili startu rakiety V2 z głowicą gazową, skierowaną na Londyn. (Operacja „Big Ben”, 2017 r.)

**Profesor Fritz Glass – naukowiec, specjalizujący się w układach automatyki. Pracował nad systemami naprowadzania rakiet V2. Został porwany z terenu poligonu rakietowego Blizna, przez aliancką grupę specjalną, przy udziale oddziału Armii Krajowej. Podczas porwania został przekonany przez dr Jonesa (w składzie oddziału alianckiego jako sgt. Cortes) do współpracy z aliantami. („Operacja Kusza”, 2016 r.)

***”Czarna Mgła” – gaz trujący, użyty przez Marsjan podczas inwazji na Ziemię w 1896 roku. Szczegółowy opis zamieścił H.G.Wells w książce „Wojna światów”. Zwłoki ostatniego Marsjanina znaleziono na terenie poligonu Porton Down w 1943 roku (operacja „Orzeł wylądował” 2018 r.)

Link to post
Share on other sites

Brytoli nie ma, szkopów nie ma, więc wychodzi że hamburgery będą bawiły się w szukanie Ryana.
Jak dla mnie może być i tak.

A tak serio panowie, zapisywać się, to może być gra roku a nawet jedna z lepszych w historii. Takie wymagania, sprawdzeni organizatorzy, nie pozwólmy by zmarnować taki potencjał. Trzymam kciuki, że uda się zamknąć listę uczestników jak najszybciej.

Link to post
Share on other sites

W tym roku, oprócz "Hermenegildy", zapowiedziane sa jeszcze dwie. Może trzy gry w roku, to wystarczająca ilość? 

Poza tym mam wrażenie, że dużo ludzi liczy na to, że przyjedzie na grę bez zapisywania, jak to już nieraz bywało. 

Link to post
Share on other sites

Nie wiem, czego tu można się przestraszyć?

Wymogów stylizacji? Na Stalingradzie było co najmniej 30 Niemców w nadającej się stylizacji. Jak ktoś nie jest pewien, może przysłać zdjęcie i zapytać.

Suvivalowego charakteru gry? Survival w tym przypadku to za wielkie słowo. Kilkanaście godzin w terenie nie wymaga specjalnego przygotowania fizycznego i nie wiadomo jakiego wyposażenia.

Obawa przed zamoczeniem butów i munduru w pokazanym na zdjęciu bagnie? Tego nie rozumiem, ale mogę to sobie wyobrazić.

A jeśli chodzi o wczesną porę, to graczom może się wydawać, ze jest jeszcze dużo czasu, prawie 2 miesiące do gry. Ale dla organizatorów to nie jest dużo. Musimy wiedzieć wcześniej, ilu będzie graczy, jaki będzie balans stron, żeby dostosować do tego scenariusz. Żeby zmienić scenariusz trzeba jeszcze raz odwiedzić teren gry. Nie zawsze jest czas żeby zrobić sobie 150-kilometrową wycieczkę. Musimy podzielić koszty na liczbę graczy, żeby było uczciwie.

 W noc poprzedzającą "Ardeny" zmienialiśmy scenariusz na podstawie listy zgłoszeń, a rano okazało się, że te zmiany są złe, bo ilość graczy  była całkiem inna. Teraz nie dopuszczamy takiej sytuacji. 

A może chodzi o to, że planujemy coś innego niż zwykła strzelanina w mniej lub bardziej historycznych mundurach? 

 

Link to post
Share on other sites

Co prawda "Hermenegilde komm" to nie LARP czy gra fabularna, ma jednak jakiś scenariusz. Poniżej znajdziecie kolejną część wstępniaka fabularnego, który zawiera wskazówki dotyczące fabuły i niektórych szczegółów gry.

 

Berlin, marzec 1945 r.

Albert Speer - minister uzbrojenia Rzeszy stał w oknie swojego gabinetu i nieco odchyliwszy ciężkie, czarne zasłony używane do zaciemnienia, obserwował kolejny nalot na stolicę Niemiec: czarne niebo przecinane białymi nożycami reflektorów, efektowne fajerwerki fundowane przez artylerię przeciwlotniczą i czerwoną łunę pożarów trawiących miasto. A wszystko to przy akompaniamencie wyjących syren, ryku silników samolotów, wizgu bomb i nieustających eksplozji.

- Zmierzch bogów... - powiedział Speer nie odrywając wzroku od okna.

-Słucham? Panie ministrze? - zapytał się mężczyzna w szarym garniturze.

-Tak wygląda zmierzch bogów doktorze Ambros - odpowiedział Speer. Ambros spuścił wzrok. Wiedział, że minister uzbrojenia ma rację. Na Zachodzie Brytyjczycy i Amerykanie sforsowali ostatnią liczącą się przeszkodę - Ren i gnali na wschód. Na Wschodzie Sowieci jednym skokiem znad Wisły osiągnęli Odrę, zdobyli Poznań, błyskawicznie przełamali pozycję Odra-Warta i rozpoczęli oblężenie Wrocławia. Kwestią czasu było kiedy ruszą dalej, w stronę Berlina.

-Och panie ministrze, proszę nie być takim pesymistą. Przecież lada dzień rzucimy na wroga Wunderwaffe - powiedział milczący do tej pory oficer SS z dystynkcjami gruppenfuhrera. Nasi najlepsi ludzie nad tym pracują. Oooo, proszę. Jest z nami dr Steinhoff. Na pewno powie nam coś ciekawego na temat broni nad którymi pracują wespół z doktorem von Braunem.

-Wierzy pan jeszcze Kammler, że to nad czym pracujemy może odmienić losy wojny? Wojny, która jest przegrana?! - uniósł się naukowiec.

-Uuuuu... pokiwał głową z niesmakiem drugi z obecnych esemanów... Niebezpieczne tematy...

-Brunner! - upomniał go Kammler. Sturmbannfuhrer zrobił przepraszającą minę i zapalił papierosa.

-Ma pan sporo racji doktorze Steinhoff. Ale nie dopuścimy do tego - powiedział Speer odwracając się od okna. Do końca miesiąca zaatakujemy Nowy Jork!

W gabinecie ministra uzbrojenia zapanowała grobowa cisza. Słowa Speera były szokiem dla zebranych. Jak waląca się w gruzy, cofająca się na wszystkich frontach i ciągle bombardowana Rzesza miała zaatakować największe miasto Stanów Zjednoczonych, odległe od Niemiec o - bagatela - kilka tysięcy mil. Czym? Resztki Luftwaffe nie potrafiły obronić swoich lotnisk, nie mówiąc o bombardowaniu czegokolwiek. Brakowało załóg, paliwa, a nade wszystko nadających się do tego samolotów. Wiedzieli o tym wszyscy, dlatego słowa ministra uzbrojenia brzmiały jak fantasmagorie.

-Mogę zapytać jak? I czym, panie ministrze? - zaryzykował młody oficer Kriegsmarine.

-Spieszę z wyjaśnieniami panie kapitanie. Mam nadzieję, że moje wyjaśnienia sprawią, że nie będzie pan tak pewny wyniku wojny, jak pański brat, choć przyznam, że sam nie jestem do końca przekonany. Niech panowie będą uprzejmi traktować mnie jako posłańca Fuhrera.

Przez następne minuty Speer opowiadał o zrodzonym na najwyższych szczeblach sztabowych III Rzeszy planie zaatakowania Nowego Jorku, Newark, Waszyngtonu, Bostonu, Londynu i Paryża pod kryptonimem "Prufstand" - Kamizelka Ratunkowa. Według twórców planu 6 oceanicznych okrętów podwodnych miało przeholować specjalne, zbudowane w stoczni w Elblągu silosy, w których umieszczono by rakiety V-2 z głowicą zawierającą gaz bojowy. Po dotarciu na pozycje ogniową zmieniano położenie wyrzutni z horyzontalnej na wertykalną poprzez zatopienie części zbiorników balastowych, zanurzając w ten sposób rufę silosu i unosząc dziób do pionu. Obsługa, przebywająca dotychczas na pokładzie okrętu podwodnego, przechodziła do wyrzutni i przygotowywała rakietę do odpalenia. Następnie powracała na pokład U-Boota i stamtąd zdalnie inicjowała start pocisku. Głowice rakiet zamierzano wypełnić śmiercionośnym gazem - sarinem. Jednoczesne uderzenie z morza na kluczowe miasta Aliantów pokazałoby, że nawet pozornie pokonane Niemcy są groźne, dlatego lepiej będzie zawrzeć z nimi pokój. W ten sposób zwolnione z frontu zachodniego i Włoch siły można by przerzucić na front wschodni i zatrzymać Sowietów.

-Stąd panów obecność - Speer wyraźnie zmierzał do konkluzji. Gruppenfuhrer Hans Kammler nadzoruje projekt V-2 z ramienia SS. Podlega mu zespół konstruktorów dr. von Brauna, który reprezentuje dziś dr Ernst Steinhoff. Brat pana doktora - kapitan Friedrich Steinhoff dowodził U-511 podczas prób odpalania rakiet z zanurzonych okrętów podwodnych, więc również zna to zagadnienie. Z kolei dr Otto Ambros szefuje zespołowi "Kampfstoff", który zajmuje się bronią chemiczną. Zresztą jedna z liter nazwiska pana doktora znalazła się w nazwie sarinu, prawda doktorze? Która to?

-A - odpowiedział zapytany. A kim jest pan? Ambros zwrócił się do palącego papierosa sturmbannfuhrera SS.

-SS-Sturmbannfuhrer Hermann Brunner. Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy. Mam zapewnić tajność operacji, o której mówił minister Speer.

-Skoro znamy już dramatis personae, chciałbym poznać panów zdanie w sprawie - powiedział Speer. Zgromadzeni zamilkli, spoglądając po sobie niepewnie. Jedynie Brunner rozparł się w fotelu i zapalił kolejnego papierosa. Ciszę przerwał Ernst Steinhoff.

-Myślimy pewnie o tym samym, ale każdy się boi głośno to powiedzieć, więc nie będę pierwszy. Ten plan to mrzonka!

-Ernst! spiorunował spojrzeniem brata oficer Kriegsmarine.

-Nie przerywaj mi Friedrich! Sam doskonale wiesz jakim problemem jest naprowadzenie na cel rakiety z pokładu okrętu podwodnego. Telemetria i dowiązanie topograficzne to podstawa. Dalej - według mnie rakieta po dotarciu do celu wbija się głęboko w ziemię i efekt wybuchu jest mniejszy niż w przypadku V-1. Tym bardziej jeżeli wyposaży się ją w głowicę gazową, tak jak w zeszłym roku w laboratorium profesora Reila we Francji. Tu potrzebny jest zapalnik wysokościowy.

-Profesor Glass pracował nad czymś takim dla Telefunken... - wtrącił Kammler.

-Tak - potwierdził Steinhoff. Wespół z Reilem. Tylko, że nie zdążyli skończyć prac bo jednego Alianci porwali, a drugiego zabili. Tyle, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo projektu, panowie z SS! Naukowiec rzucił wściekłe spojrzenie Kammlerowi i Brunnerowi.

-Nie byłbym pewien czy nie zdążył... - powiedział przeciągle Kammler nie odrywając oczu od filiżanki stojącej przed nim na pokrytym zielonym suknem stole. Mogą panowie nie wiedzieć, ale Oddział Specjalnych Projektów SS ma w Europie i nie tylko wiele placówek badawczych, tak by w przypadku zniszczenia jednej móc szybko przenieść jej prace do innej. Jesteśmy jak hydra... Ale do rzeczy. Reil pracował w Kraftwerk Nord w Watten, gdzie znajdowała się wyrzutnia i montownia rakiet. Ale pracował też w laboratorium w Wissant, między Dunkierką a Boulogne na wybrzeżu francuskim.

-W Wissant? zapytał Ambros. Przecież to nasza placówka, którą zakamuflowaliśmy jako stację weterynaryjną uniwersytetu w Heidelbergu.. "Kampfstoff" pracowało tam nad syntezą gazów bojowych. Eksperymenty prowadziliśmy dla niepoznaki na bydle oraz - już w celach naukowych - na materiale z obozu w Drancy.

-To stamtąd, a nie z Dyhrenfurthu Reil otrzymał zapas gazu do ataku na Londyn w zeszłym roku - dodał Kammler. Kiedy w okolice Boulogne podeszli Kanadyjczycy załoga otrzymała rozkaz zatarcia śladów po prowadzonych tam doświadczeniach i ewakuacji. Najcenniejsze dokumenty i urządzenia, w tym prototypowy zapalnik wysokościowy - Kammler zerknął do notatek - HSG-1/44  zdemontowano i zapakowano do ciężarówek. Reszta została wysadzona w powietrze i zaminowana. Niestety,  konwój został zbombardowany przez angielskie myśliwce i cenna przesyłka zaginęła...

-Prócz zapalnika potrzebowalibyśmy też odpowiedniej ilości gazu - nie poddawał się dr Steinhoff.

-Z tym również mógłby być kłopot - dodał Ambros. W styczniu bolszewicy zajęli wspomniane już przez gruppenfuhrera Kammlera, należące do IG Farben zakłady "Anorgana" w Dyhrenfurcie nad Odrą. Wraz z nimi przejęli wielkie zapasy sarinu. Co prawda nie zorientowali się co udało im się zdobyć i dwa tygodnie temu ludzie generała Sachsenheimera odbili fabrykę, jednak cały zapas trzeba było spuścić do Odry. Wiedzą panowie, sarin w odpowiednich warunkach ulega hydrolizie i...

-Dziękuję doktorze! Speer niecierpliwym gestem przerwał Ambrosowi. - Czyli brakuje dwóch kluczowych elementów planu "Prufstand". Gazu i zapalnika, który zwiększy strefę rażenia.

-Zgadza się - potwierdził Kammler. Obie te rzeczy najpewniej zostały w Wissant...

-Zatem ktoś musi się tam udać - powiedział Brunner rozgniatając papierosa w kryształowej popielnicy.

-Czy ma pan kogoś konkretnego na myśli? - dopytał kapitan Steinhoff.

-Wydaje mi się, że mamy w SS odpowiednich... specjalistów od takich spraw. Obersturmbannfuhrer Otto Skorzeny i 500 Batalion SS z pewnością daliby radę...

-Skoro to wybrzeże to Kriegsmarine może wspomóc taką akcję ludźmi z K-Verband - dodał kapitan Steinhoff.

Gruppenfuhrer Kammler powiódł wzrokiem po zebranych i zwrócił się do Speera.

-Wydaje mi się, że mamy plan...

Link to post
Share on other sites

Może  Hermenegilda jawi się nowym wyzwaniem  i mięczaki wymiękły ? A może wolą łapać proste fragi a  znajość mapy i kompasu jest im nieznana.  Jako stary emeryt  mówie jasno chcę tam być i zobaczyć co Cortes przygotował bo naprawdę nie wiem !

 

Link to post
Share on other sites

Na podstawie dwóch scenek fabularnych wprowadzajacych do scenariusza można sobie wyobrazić jego założenia.

Teraz napiszę trochę na temat przebiegu gry. Pozwoli to na dobre przygotowanie się, przemyślenie i uzupełnienie wyposażenia. Może też ośmieli niezdecydowanych po stronie niemieckiej. W tej chwili mamy połowę minimalnej liczby Niemców.

Teren gry nie jest duży: ok. 1,5 x 0,5 km. Szerokość pola gry może się zwiększyć do ok. 1 km, ale to okaże się po drugiej wizjii lokalnej na początku maja. Teren jest częściowo zalesiony, są tam łąki i zarośla. Jest rzeczka, starorzecza, zalewy bagna i podmokłe łąki. 

Zaczynamy o zachodzie słońca, czyli ok. 20:30. Wschód słońca będzie ok. 4:30, więc przed nami będzie ok. 7 godzin ciemności. Zakończenie gry przewiduję na godzinę 12:00. Początkowo planowałem dłuższą, ale ze względu na to, że niektórzy będą mieć długą drogę do domu, a kierowcy zmęczeni będą jechać wolniej, postanowiłem ją skrócić. Razem będzie prawie 16 godzin gry. W tym czasie obie strony będą mieć do wykonania zadania, powiązane ze sobą w całość. Uchylę troche rąbka tajemnicy i zdradzę, ze Niemcy będą mieć ciekawsze zadania.

Zadania nie będą wykonywane całymi siłami jednocześnie, lecz przez małe zmieniające się patrole. W czasie działania patrolu pozostali będą pełnić warty, a na rozkaz dowódcy będą mogli odpoczywać, spać, jeść, grać w karty itp.

Od dowódcy oddziału będzie zależeć, czy założony będzie stały obóz, czy oddział będzie się przemieszczać. Sugeruję to pierwsze. 

 

Jeszcze o tym jak sobie wyobrażam wyposażenie gracza.

Proszę dobrze przemyśleć, co zabierzecie ze sobą, żeby tego nie było za dużo. Trzeba to będzie zanieść do obozu, a potem wynieść, prawdopodobnie w warunkach walki. Trzeba też będzie nieść wyposażenie radiowca i sapera. A pewnie też jeszcze coś, o czym była mowa w scenkach fabularnych.

Nie wiemy, jaka będzie pogoda, więc na wypadek deszczu trzeba mieć pelerynę, poncho lub coś podobnego. Ponieważ ten element wyposażenia nie jest normalnie używany w ash, myślę, że możemy odstąpić od zasady jak najlepszej stylizacji i dopuścić współczesne rozwiązanie: lekką pelerynę z syntetycznego materiału, w jednolitym kolorze (zielony, khaki, oliwkowy). https://www.militaria.pl/texar/ponczo_texar_olive_p21800.xml?gclid=Cj0KCQjw7YblBRDFARIsAKkK-dJ8FI9-Vzpf4UNEGo9bkwGbxhaF-RbaMr0PcnyrHVmlylW2N2yKSm4aAhSeEALw_wcB

Spanie. Przyda się peleryna przeciwdeszczowa, żeby się na niej położyć i okryć przed rosą, więc trzeba ją wziąć niezależnie od prognozy pogody. Mam nadzieję, że noc będzie ciepła (to już będzie po Zimnej Zośce). Nie należy się bać nocy pod chmurką. W ten weekend byłem na grze w Czechach. Większość uczestników przespała noc w okopach, za okrycie mając koce. A w nocy był przymrozek i rano na trawie był szron. Wszyscy przeżyli :-). 

Jedzenie. 16 godzin można przeżyć na suchym prowiancie. Chleb, suchary, kiełbasa, jakaś konserwa, czekolada. Jak ktoś musi zjeść gorący posiłek, to lepiej jak zabierze kuchenkę w rodzaju esbit i suche paliwo, niż gazową. Zabiera mniej miejsca i jest lżejsza. A najlepiej niech zabierze współczesny posiłek z ogrzewaczem chemicznym. Tu też obniżę wymóg stylizacji. 

Woda. Myślę, że na 16 godzin 2,5 litra powinno wystarczyć. Ja wezmę 3 półlitrowe butelki i brytyjską manierkę. 

Odstraszacz komarów - koniecznie trzeba mieć. Teren obfituje w stojącą wodę, więc pewnie będzie ich dużo.

Latarka, w miarę możliwości stylowa, np. dla Brytyjczyków i Niemców płaska, dla Amerykanów kątowa. Zegarek. Kompas (minimum 2-3 sztuki na oddział). Łopatka, toporek (po 1 na oddział). Nóż.

Ubranie. Trzeba obserwować prognozę pogody (najlepsza na http://www.meteo.pl/). Jeśli noc bedzie chłodna, to przyda się sweter. Trzeba zabrać zapasowe skarpety i wkładki do butów (jak ktoś ma nasiąkliwe, np. filcowe).

 

W co to wszystko zapakować? Tu też trzeba będzie obnizyć poziom stylizacji, bo nie każdy ma potrzebę i możliwości finansowe do posiadania plecaka odpowiedniego do swojego munduru. Ale jakiś stary, wojskowy lub harcerski plecak z brezentu będzie się nadawać. Polskie "kostki" są na Allegro po 35-60 zł. 

 

I to by było na tyle.

Link to post
Share on other sites

Czołem.

    My Strzałokrzyżowcy(Norwedzy, partyzanci, home guard etc.) przygotujemy listy proskrypcyjne i będziemy ze zdwojoną zajadłością likwidować każdego kto w naszym małym światku ASH nie stawi się na tę imprezę. Przy całym naszym poczuciu humoru, to nie żart. Ogłaszamy to z czystym sumieniem i w pełni władz umysłowych,choć sumienia nie mamy i jeszcze nie daliśmy się zdiagnozować. To jedna z tych misji o których się będzie mówiło "Byłem tam" -patrząc w pustkę martwymi oczyma osoby której część serca została wydarta właśnie tam. 

Link to post
Share on other sites

Robert: Nareszcie poznałem terminy, które blokowały możliwość mojej obecności na imprezie i z żalem muszę dodać, że nie będę mógł się pojawić. Pozostaje mi trzymać kciuki za to aby impreza udała się tak bardzo, żeby była motywacja do organizacji kolejnej, bo mam ogromną ochotę na nią.

Link to post
Share on other sites

Wyglądało na to, że Niemców jest wystarczająca liczba, żeby cała aliancka lista rezerwowa się załapała. Niestety dwaj koledzy, którzy się wahali, definitywnie zrezygnowali.

W związku z tym jeszcze nie zamykam list. 

Jest minimum. Gra się odbędzie. 

Link to post
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

Loading...
×
×
  • Create New...