Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

BPW: "Pogranicze w Ogniu" - Góra k. Nowego Dworu Mazowieckiego, 17/18 września 2021 r. (LARP/ASH)


Recommended Posts

4 godziny temu, Cress (Michał) napisał:

To ja mam analogiczne pytanie jak Sikor, tylko dla strony niemieckiej. Czy na miejscu obozowania są jakieś budynki?

Nie, niestety Niemcy nie mają budynków w swoim obozie. Do waszej dyspozycji oddaję plandekę z lotniska Maleme z "Krety 1941", ale jeżeli chcecie budynki to będziecie musieli je zdobyć. Taka jest topografia terenu, że nie ma innej opcji, stąd moja prośba o zabranie sprzętu przeciwdeszczowego. Zresztą widzę tu weteranów Wyspy Ośmiornicy, więc kto jak kto, ale jesteście specami od deszczu. ;)

Prognoza mówi o słabych opadach w godz. 21-23 (0,1-0,3 mm/godz.) a potem od godz. 6 do końca (0,1 - 1,8 mm/godz.). Oczywiście jeżeli będzie oberwanie chmury to nie będziemy się wygłupiać i się wszyscy schowamy, ale liczę, że do tego nie dojdzie.

4 godziny temu, SikorPL napisał:

Robert, a jakiś ogień tam można będzie zapalić ?

Są to pomieszczenia bez okien, ale z dachem. Myślę, że jakieś małe ognisko można rozpalić, nie powinno być problemu - chyba się nie zaczadzimy.

 

Dostałem na pocztę elektroniczną palące pytania co do zasad (zwłaszcza fabularnych). Oto wyjaśnienia:

1. Postaci fabularne nie giną. Nie da się ich wyeliminować larpowo, nie przewidujemy egzekucji czy odesłania do Berlina. Jeżeli taki delikwent zostanie ranny w przypadkowej wymianie ognia, to postępuje jak każdy "wojskowy" -> Dostałem! Medyk! -> leczenie/brak leczenia -> powrót do gry/wycieczka na respa i powrót do gry.

Przykładowo - agent Abwehry działający w Polsce dostaje się w przypadkową wymianę ognia z Grenzschutzem. Nie zdążył go uleczyć medyk więc idzie na polskiego respa i kontynuuje swoją misję. Analogicznie sprawa ma się z "Dwójkarzami".

Jeżeli np. jakiś przypadkowo zaplątany za granicą polski żołnierz zostanie ujęty przez Niemców to ci odstawiają go do oficera, który powiadamia o tym dowódcę strony przeciwnej i panowie negocjują co z tym fantem zrobić.

2. Szpiedzy. Jeżeli nasz delikwent zostanie np. rozpoznany jako szpieg to można go aresztować. Nie może podejmować ucieczki, ale musi być fizycznie pilnowany. Potem takiego szpiega można wymienić na swojego, albo odebrać za niego okup etc. Jeżeli pobyt w areszcie się przedłuża to zdemaskowany szpieg podejmuje samodzielną decyzję czy chce ciągnąć tą rolę czy wraca na stronę swoich mocodawców jako zupełnie nowa postać, np. szeregowy wojak. Jasne? 

3. Dobijanie rannych. Rannego dobić może tylko przeciwnik. Swoi nie mogą go dobić, nie przewiduję także samobójstw.

Pamiętajcie - gramy LARP-a. Strzelania przewiduję naprawdę mało i nie nastawiajcie się na intensywną wymianę ognia. Uprzejmie proszę - wczujcie się w role i dajcie ponieść atmosferze. Nie gramy o wygraną - wygrają ci, którzy będą się dobrze bawić.

Link to post
Share on other sites

Dwa słowa na koniec. 

- w nocy oddajemy ogień (o ile to konieczne, mamy bowiem nadal ostatnią noc pokoju) poniżej głowy, twarzy itp, to mogą być bardzo bliskie odległości i łatwo zrobić sobie krzywdę, byłem takowych świadkiem 

- lać na ostro będzie mało, raczej przelotnie, tak mówi prognoza lotnicza dobrze sprawdzona, źródłem jest serwis I pułku lotniczego stacjonującego na Ławicy 

- zabiorę nieco suchego drewna, tak  "na wszelki słuczaj", jak dostaniemy jednak w dupę od pogody to będzie małe ognisko dla rozgrzania 

- nastawcie się na larp albo nawet historyczny teatr, frajda na maxa i dajcie się ponieść wodzy fantazji, w granicach reguł a zabawa gwarantowana

PS

Nic nie wskazuje na wojnę, wręcz przeciwnie Europa bawi się jak nigdy dotąd korzystając z prosperity tego pięknego ostatniego dwudziestolecia. Browary Tivoli w Estonii produkują  piwo stout pełną parą. Automobile dziarsko pomykają ulicami. Kobiety stroją się w fatałaszki, faceci kibicują lokalnej drużynie, lato dobiega końca a było wyjątkowo gorące. Międzynarodowa wymiana handlowa kwitnie, nawet z krajami dalekiego wschodu, żyć nie umierać.

Tylko ta nieznośna propaganda i polityczny chaos. Ale czy to pierwszy raz? 

Do zobaczenia jutro. 

Link to post
Share on other sites

GATE CLOSED!

To już przedostatni komunikat przed grą. Od tej chwili nie odbieram już poczty elektronicznej, nie przyjmuję zgłoszeń, ale jeżeli jakiś Niemiec lub Polak przyjedzie bez zapowiedzi to nie wyrzucę z gry. Jutro wejdę na forum tylko raz.

Jeszcze tylko na szybko procedura kontroli paszportowej (dla obu stron):

1. Podróżny podchodzi do szlabanu - mówimy Stać! Polska/niemiecka kontrola graniczna.

2. Sprawdzamy paszport, czy nic nie budzi naszych podejrzeń.

3. Pytamy czy podróżny ma coś do oclenia. Jeżeli tak, pobieramy cło zgodnie z taryfą (będzie w budkach strażniczych).

4. Jeżeli wszystko jest w porządku wpisujemy w paszporcie datę i godzinę przekroczenia granicy oraz czy był to wjazd czy wyjazd, podpisujemy się i witamy gościa w kraju.

Przypominam o obowiązkowej ochronie oczu, zalecam ochronę zębów. Czerwona szmata na dzień, czerwone światło i marker wystrzału na noc. Coś przeciwdeszczowego. Kalosze zamiast saperek też będą OK. Zalecam pozytywne nastawienie i wczucie się w klimat, mamy w końcu już 31 sierpnia 1939 roku...

A o czym pisze prasa?

HITLEROWI POZOSTAJE DO WYBORU - COFNĄĆ SIĘ ALBO ROZPOCZĄĆ WOJNĘ! - Wieczór Warszawski, 31 VIII 1939 r.

OJCIEC ŚWIĘTY MODLI SIĘ O POKÓJ - Gazeta Gdyńska, 31 VIII 1939 r.

 

Link to post
Share on other sites

Ogłoszenia duszpasterskie
- Bracia i siostry, dziękuję za wspólną grę, zwłaszcza orgom, za wszystko w ogóle i szczególe, jak przykładowe paszporty.
- Kilka słów ode mnie, kazania nie było, to będzie krótko: było super, każdy zaangażowany w swoją rolę. Pamiętajmy, że w larpie jak w życiu- plany idą w łeb (zwłaszcza organizatora) i trzeba kombinować na poczekaniu. Ja przykładowo miałem być kobieciarzem, i gdy już byłem po odpowiedniej ilości kolejek z panem Jonesem, to już nie miałem okazji poczęstować winkiem pani rotmistrzowej. Miałem pomysł, żeby obudzić w środku nocy i częstować, natomiast było zbyt ciemno i bałem się srogiej pomyłki. Zadań swoich nie zrealizowałem prawie wcale, na dach zebrałem 100 złotych, 40 centów, 50 marek, (znaczy tyle udało mi się zabezpieczyć, bo np od Żyda dostałem jakieś piniondze za czerwone chrzczone wino mszalne, ale byłem zbyt pijany żeby pilnować jakikolwiek pieniędzy. Przemytnicy mnie obiecali winko białe mszalne i pomimo że ich częstowałem tym czerwonym, jak jeszcze nie było ochrzczone, to słowanie dotrzymali. Ech życie na granicy.

x Michał  Pokrywiecki   Paprowiecki  ten... no... Pokrzywiński.

Link to post
Share on other sites

Z raportu Agenta A-69 Majora Abwehry Franza Relke/vel Leonhard Maurer 

Zadania powierzone zostały wykonane w 60 %

A. rozpoznać stan przygotowania Polaków do obrony miasteczka oraz terenów wzdłuż granicy. Oszacować siły, zlokalizować słabe punkty, ważne obiekty, ocenić nastroje wśród Polaków i przekazać te informacje stacjonującemu nieopodal dowódcy oddziału Wehrmachtu - wykonane a informacje przekazane naszym siłom zbrojnym w detalach 

B. Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy przygotowuje akcję specjalną, mającą jednoznacznie wskazać na Polaków jako agresorów. Akcję prowadzi agent Z-34, który poinformuje Cię o szczegółach. Ustal z nim miejsce kolejnego spotkania po polskiej stronie granicy oraz wskaż miejsca gdzie można niepostrzeżenie przekroczyć granicę. Nie wykonano ze względu na intensywną postawę patroli Wojska Polskiego i brak opcji odnalezienia nowego miejsca przejścia przez granicę

C. Twoim zdaniem jest zorganizować siatkę informacyjno-dywersyjną. W jej skład muszą wejść przynajmniej dwie osoby, które będą Cię na bieżąco informować o sytuacji w miasteczku, a po wybuchu działań wojennych podejmą się roli V kolumny.

Wykonane ale w tzw zmianie/korekcie scenariusza, 3-ka przemytników na bardzo długi czas zniknęła w boju i w związku z tym admin wykonał plan B. 3 wojskowych Wehrmachtu zostało przeszmuglowanych na Polską stronę, zostali przebrani przy mojej pomocy w cywilne ciuchy i dokonali sabotażu na radiostację. 

Inscenizowane zadania wykonane "on top":

- dywersyjna kontr/informacja dla Wachmistrza WP w kwestii koncentracji sił wroga oraz podejrzanego zaangażowania w rozmowy z Wehrmachtem "dziennikarza BBC"....

- wyłudzenie od Żyda Arona sztabki złota pod gwarancją fałszywych banknotów, przeszmuglowana przez granicę i przekazana dowódcy Wehrmachtu na poczet przyszłej korupcji przemytników 

- kreatywna scenka w karczmie z Frankiem Dolasem (bravo!) w temacie "kradzież" złota i pobicie 

- próby przekupienia duchownego, udane ale mocno "pijane" :) ... 

 

Co zagrało

- mega klimat !

- karczma Żyda 100/100% czad i dzięki za piwko, wódeczkę i zimne ogórki 

- postawa grających aktorów, pierwsze 4 h popłynęły nie wiadomo kiedy 

- postawa sił niemieckich i genialnie działająca granica (dawni się tak nie pociłem ze strachu) 

- dociekliwość i nerwowość polskich sił zbrojnych, w tym policji 

- obszar działania 

- pogoda (bravo Jehova i dzięki Dżisus bowiem nasze modły zostały wysłuchane) 

- inscenizacja i przygotowanie Dominika (papiery, itd !! bomba) 

Co do poprawy

- termin, granie w Piątki nie leży, lepsza Sobota i czas na przygotowanie 

- komary precz ! 

- gra za długa, ciężka na jesień wytrzymać 9 - 11 h na polu gry, spania brak, to nie to co lato 

 

 ...do następnego razu :)! jesteście the best !!!! 

 

Heil Hynkel! Franz Relke

@ Aaron, sorry za brak współpracy na poziomie handlu piwem ale to zupełnie nie było to w moim interesie szczególnie gdyż produkcja i tak została już sprzedana w Warszawie i Mandżurii :) za to masz u mnie bonus, razem z rewelacyjnym Ojcem Wielebnym za wszelkie modlitwy  w intencji mojej marnotrawnej duszy i te rytuały z godziny 1.00 nad ranem ... 

 

Link to post
Share on other sites
3 godziny temu, c4mper napisał:

- postawa sił Niemieckich i genialnie działająca granica (dawni się tak nie pociłem ze strachu) 

Coś w tym musi być bo jeden z przemytników przyszedł na przejście graniczne od razu z podniesionymi rękami i tak stał w czasie kontroli dokumentów :)

Link to post
Share on other sites

Jeszcze raz podziękowanie dla Orgów  za trud i pracę włożoną w przygotowanie i prowadzenie gry.  Spora inscenizacja dając klimat tamtych czasów.   Staraliśmy  się wczuwać w  role żołnierzy i cywilów  tamtych dni przed wybuchem wojny.  Takich gier nam potrzeba ewidentnie bo podnoszą jakość w ASH, choć  połączenie LARPA z simem  jak w tym wypadku jest trudne. O tym  była mowa na zakończeniu gry.  Z czego wynika problem związany z trudnością połączenia ognia i wody ?    

Strony graczy powinny  mieć możliwość tworzenia własnych lokacji wg założeń scenariusza po oby stronach gry. To pozwala uruchomić wyobraźnię osób cywilnych w kreowaniu postaci.  Zwiększyć ruch pomiędzy stronami. Czyli  np.  Niemiecka radiostacja nadająca w informacje propagandowe.  Urząd pocztowy po stronie niemieckiej, Gasthoff czy inne takie. Tylko jedno ale !  Musi być więcej ludzi zachęconych do pracy.  Czyli gra może jednak  jak " Big Ben" w dłuższym czasie? 

Dla  żołnierzy taka zaś gra może być nudna  wiec powinny być jakieś manewry, rozpoznanie terenu, etc,  bo sama potyczka wojenna  blokuje  możliwości intereakcji postaci larpowych  poprzez wrogość stron. 

Na pewno jednak taki typ gier powinien być organizowany  raz  do roku ale nie  więcej niż 2 by dać graczom możliwość przygotowania samej formuły gry, zastanowienia się i kreowania postaci.

Ja osobiście jak wspomniał Dominik grałem po stronie Niemieckiej porucznika polskiego wywiadu Mariana Kotkowicza vel  ltn Manfred Kaztenrhode,  kartografa i specjalisty od  topografii i wytyczania szlaków.  Byłem osobą głęboko zakonspirowaną tak by nie był wsypy ale jednocześnie by  informacje płynęły przez granicę. Nie było to takie proste  bo mój kontakt po stronie niemieckiej był tylko raz. 

Co miałem wykonać ?

Nawiązać kontakt z drugim agentem II wydziału WP.  Udało się  hasła Eier= Jaegermeister i Schnaps zostały przekazane.

Ustalić  i przekazać  działania dywersyjne strony Niemieckiej.  Branderburczycy poszli drogą  przeze mnie wskazaną  ale informacja którędy  podejdą nie  dotarła poprzez brak kontaktu z agentem.

Ustalić kto jest agentami Abwehry i podać jego personalia stronie Polskiej.  Te zostały przekazane  Wachmistrzowi Kalicie. Co dalej zrobili Polacy nie wiem.

Nie dać się złapać  Agentom Abwehry i przesłuchać a miałem przy sobie  trochę fantów świadczących o II Wydziale. Mogła by być ciekawa wymiana szpiegów.

Podałem też  godzinę ataku i kierunek ataku  na miejscowość ale w ostatniej chwili co było już może nieco spóźnione.

Zastanawiałem się do końca czy nie przejść na stronę Polaków i grać po stronie jako cywil broniąc Polskiej granicy. Jednak uznałem, że zakonspirowany agent lepiej by działał dalej wiec w momencie ataku zakończyłem swoja fabularną rolę i grałem jak zwykły strzelec.

Oczywiście zarówno ja jak i Sikor w następnych grach jesteśmy "spaleni" co jest w zupełności normą.

 

PS Koledzy poszukuję swojego  pasa mundurowego który być może  przez pomyłkę jest u któregoś z Was. Wszystko leżało w bagażniku wiec może gdzieś się zapodział

Link to post
Share on other sites

Vlad zagrałeś tak grubo, że byłeś ostatnim po stronie Axis jakiego bym podejrzewał o konspirację na rzecz II RP. A nawet przekazałem Ci wszystkie fakty jakie znałem, zdradziłem częściowo swoje plany  ....uffff:).... 

PS

Z tym simem zgodzę się średnio, w 90% larp + 10 % tzw akcji strzeleckich, takie było przynajmniej moje założenie do gry. I tak to wyglądało, mniej więcej. 

Link to post
Share on other sites
1 minutę temu, c4mper napisał:

Vlad zagrałeś tak grubo, że byłeś ostatnim po stronie Axis jakiego bym podejrzewał o konspirację na rzecz II RP. A nawet przekazałem Ci wszystkie fakty jakie znałem, zdradziłem częściowo swoje plany  ....uffff:).... 

Taką miałem rolę przydzieloną  i musiałem nieco  się przygotować by mieć swoją legendę.  W kieszeni  miałem swoje zdjęcia za Alp  na nartach, zdjęcia z okolicy Bertesgaden ale także i dokumenty na por WP sporo polskiej gotówki na potrzeby wykupienia lub innego przekupstwa. Maiłem też listy uwierzytelniające moją osobę od OKW. 

 

A swoją drogą jestem przygotpwany na gry po obu stronach bo mundur i  broń jest.  Dumam jeszcze nad innymi  np  Legionami  bo I WŚ też ciekwie się zapowiada

Link to post
Share on other sites

...Laikraksta “Latvijas Avīze” redaktori atvainojas par kavēšanos un laipni informē dārgos lasītājus, ka nav kontakta ar žurnālistu, kurš gatavo ziņojumu par situāciju Polijas un Vācijas pierobežā. Mēs centīsimies pēc iespējas ātrāk informēt savus lasītājus par pašreizējo situāciju...

[Redakcja gazety „Latvijas Avīze” przeprasza za opóźnienie i uprzejmie informuje drogich czytelników, że nie ma kontaktu z dziennikarzem, który przygotowuje reportaż o sytuacji na granicy polsko-niemieckiej. Postaramy się jak najszybciej poinformować naszych czytelników o aktualnej sytuacji. ]

 

Zdjęcia z gry:

https://www.dropbox.com/sh/e5r4m596v5q4zk5/AABMOVMijYRRLYSjfoNBBozba?dl=0

Może ktoś dysponuje zdjęciami z karczmy "in game"?

Link to post
Share on other sites

Wielkie podziękowania dla orgów i uczestników. Scenografia, scenariusz, postacie fabularne oraz samo miejsce imprezy stworzyło niesamowity klimat. Jako zwykły landser wykonywałem zadania związane z patrolowaniem terenu radiostacji, kontrolowałem przejście graniczne oraz przede wszystkim starałem się nie podpaść podoficerowi (co nie zawsze się udawało). Szczególnie ciekawa była służba na granicy gdzie kontrolowaliśmy ludzi i samochody, a nawet pobawiliśmy się w szmugiel. Pogoda nie była taka zła jaką zapowiadały prognozy. Szkoda tylko, że trochę zawiodła frekfencja, myślę, że przez to ucierpiała część larp-owa chociaż ja nie mogę narzekać bo doświadczyłem nawet ataku na radiostację w Gliwicach :) Także jeszcze raz szacun i liczę na kolejną część...

Link to post
Share on other sites

Hello everybody.

Zabezpieczenie dupostrzałowe. Pierwsza część tego postu jest pisana z punktu widzenia postaci. Druga, z punktu widzenia gracza.

Część pierwsza: List do przyjaciela

Noc z 31 sierpnia na 1 września 1939 r.

Druga klasa pociągu wiozącego mnie do Warszawy. Na szczęście jest tam lotnisko i połączenie PLL LOT z Pola Mokotowskiego do Londynu. Więc kiedy mnie odwołają z tego kraju będę mógł łatwo wrócić do domu.

Drogi Johny,

podróżuję właśnie nocnym pociągiem w kierunku Warszawy. Mam szczęście, że udało mi sie go złapać, po tym, jak jego kurs został wstrzymany przez ogłoszoną mobilizację. Spędziłem dzień i część nocy w przygranicznej małej miejscowości po stronie Polskiej. Uwierz mi, dziura. Brak dróg, brak kanalizacji i nabuzowani wojskowi. Przymusowo zatrzymałem się na czas nieokreślony w Żydowskiej knajpie "U bram Abrahama". Ani to pub, ani restauracja.
Pociągnąłem za język miejscowych. Okazuje się, że są tutaj dwaj wysocy rangą wojskowi po przeciwnych stronach granicy. W ostatnich miesiącach sporo się politycznie wydarzyło. Idealna sytuacja, by zrobić wywiad i porównać „prawdy” obu stron.
Udałem się na granicę, przyjechałem tutaj z Berlina i nie było żadnego kłopotu, by przekroczyć granicę. Uznałem, że łatwiej mi będzie najpierw porozmawiać z niemieckim oficerem. Niestety widać świeżo zmobilizowani żołnierze przy szlabanach cofnęli mnie, i pod eskortą zostałem doprowadzony do rotmistrza Kossakowskiego. Tam, przedstawiłem się i podałem wszystkie moje cele działania i dokumenty. Wyobraź sobie że nie oddali mi mojego listu polecającego z agencji Reuters. I kazali czekać w ich jedynej knajpie, aż się ktoś do mnie zgłosi. Oczywiście próbowałem namówić Kossakowskiego na wywiad, skoro już się poznaliśmy. Niestety ten dał mi do zrozumienia, że nie ma ochoty na żadną rozmowę.
Czekając na rozstrzygnięcie mojej sprawy, dosiadłem się do miejscowego klechy. Uwierz mi lub nie, ale wydawało się prosty ksiądz z przygranicznej wiochy rozmawiał ze mną w języku królów jak równy z równym. Okazuje się, że duchowny ma sporą wiedzę na temat filozofii, historii i bieżących wydarzeń geopolitycznych. Rozmowy toczyły się a wokół nich. Miałem okazję zjeść zepsutego ogórka, który śmierdział a którego musiałem zapić… dopić ich wódką. Straszne doświadczenie. Zrobił się wieczór i postanowiłem udać się na posterunek, w którym czekały na mnie moje dokumenty. Podziękowałem księdzu za towarzystwo (swoją drogą, z tego co zrozumiałem został on przeniesiony z powodu jego wiedzy na temat kobiet otaczających ciało biskupa). Wyszedłem na ulicę i nucąc Marsyliankę, szedłem w kierunku jednostki wojskowej. Zostałem zatrzymany przez miejscową milicję i ta nie zważając na moje tłumaczenia, zatrzymała mnie w areszcie. Rozumiesz? W areszcie. Byłem w Japonii, Chinach, Etiopii, Włoszech i w Niemczech. I nigdzie, nie było mi dane zostać pozbawionym dokumentów i być zamkniętym za kratkami.
Czekałem długie chwile i nie uwierzysz kto się zjawił. Oficer Kossakowski, który osobiście w towarzystwie wojskowego medyka, podał mi aspirynę. Moja podejrzliwość do wojskowych zawsze była wysoka, zaufałem na honor, którym zaręczał, że to faktycznie lek.
Obudziłem się i jakże duże było moje zaskoczenie, kiedy moja garderoba była w nieładzie. Gotówka schowana nie tam, gdzie ja trzymałem. Mam podejrzenie, że zajrzano mi nawet pod bieliznę. Na szczęście mój anus nie dawał po sobie znać by był naruszony.
To przelało szalę goryczy. Ta potwarz zostanie zapamiętana i wierz mi, że będę śledził losy Kossakowskiego i przyjdzie dzień, kiedy się odwdzięczę.
Po nieistotnych przebojach udało mi się w końcu przedostać legalnie przez granicę. Mało tego, odebrał mnie oficer Niemiecki, Oberleutnant Markus Sonntag. Który osobiście zaprowadził mnie na swoje kwatery; tam ugościł i mogłem przeprowadzić ciekawy wywiad. Opisałem go poniżej. Poziom, styl i szacunek bez porównania.
Możesz uważać, że to skandal by kraj od niedawna sojuszniczy tak się zachowywał wobec obywatela Brytyjskiego będącego powiernikiem prawdy dla oczu setek tysięcy czytających nakład Reuters. Wyobraź sobie, że osobiście widziałem i zebrałem informację od bezpośrednich świadków o kompletnie pijanym żołnierzu WP, który przeszedł na stronę Niemiecką i robił burdy na granicy. Szokiem było to, że później ten sam żołnierz pilnował granicy. Uważasz, że to mało? Ha! Towarzysząc zaprzyjaźnionemu już żydowi  Aaronowi Dan Łokciowi– a właścicielowi swojej karczmy patrzyłem jak żołnierze Polscy bez najmniejszego oporu brali od niego butelki piwa – na służbie ! – Zgadnij, pod jakiego oficera ci żołnierze podlegali.
Jak ten kraj ma wyjść do cywilizacji, nie wiem.
Więcej opiszę, kiedy zjawię się w budynku agencji w stolicy tego kraju.

Dołączam surowy tekst wywiadu z oficerem niemieckim:

- Moim gościem jest Oberleutnant Markus Sonntag. Co pan myśli na temat przemówienia ministra Becka z 5 maja? I jego słów: „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę”. Czy Polacy są skłonni poświęcić pokój i ofiary w ludziach za cenę honoru? Jak pan to interpretuje?

MS: Interpretuje je tak, że przygotowują swój naród do wojny, przeciwko nam. Pokazują, że chcą wojny i nie ma takiej ceny, której nie byliby w stanie zapłacić, by do wojny doprowadzić.

- Czy to oznacza, że to Polacy sprowokują wojska Niemieckie?

MS: Oczywiście. Już prowokują. Jeszcze dziś, rotmistrz Kossakowski tłumaczył mi się na posterunku granicznym, o tym, że rzekomo złapali naszych ludzi-w znaczeniu, obywateli Niemieckich. Ponadto, w kraju zorganizowali już mobilizację. Czy to można uznać za pokojowe zamiary?

- Rozumiem; sam doświadczyłem skutki napięć i nerwów Kossakowskiego na swojej skórze. Idźmy dalej; jak w takim razie może zachować się Stalin?

MS: Cóż, Stalin to komunista i utalentowany politycznie człowiek. I zapewne zachowa się, tak by na tym skorzystać. Myślę, że wojna Polski z naszym wspaniałym Narodowo Socjalistycznym Państwem Niemieckim będzie mu na rękę, ponieważ to osłabi jego wrogów. Wrogów komunizmu.

- Jak w takim razie może się zachować Anglia? Podpisała ona układ sojuszniczy 25 sierpnia z Polską.

MS: Sojuszy nie zawiera się, kiedy myśli się o pokoju. Anglia wydaje się agresywna, utrzymuje swój wyraźny imperialistyczny kurs do dominowania nad światem.

- Czy w takim razie, Anglia powinna się martwić o swoje kolonie w ramach agresji Cesarstwa Japonii, która wchodzi w skład Osi?

MS: Nie czuje się upoważniony oraz nie wystarczająco kompetentny, by rozmawiać o skomplikowanej tematyce wschodu. Moim zadaniem jest pilnowanie garnizonów i granicy, by było bezpieczniej. Oraz obserwować Polaków, by zapobiegać ich wrogich działań.

- To jak powyższe informacje skomentuje pan w kontekście zerwania deklaracji o niestosowaniu przemocy, którą Niemcy wypowiedzieli w kwietniu? A została ona podpisana w styczniu 1934r.

MS: Jestem przekonany, że musiał to zrobić pod naciskiem Polskiej dyplomacji.

- Czy wierzy pan w takim razie w możliwość utrzymania pokoju i kto wie, może zawarcia nawet sojuszu przeciwko nazwijmy to „trzeciej opcji”? Wydaje się, że komunizm może stać się wspólnym wrogiem demokracji i faszyzmu.

MS: Sugeruje pan, że Rzesza powinna zawrzeć sojusz z Polską przeciwko Związkowi Socjalistycznych Republik Radzieckich?

- Cóż, wygrali Czerwoni. Więc, czy komunizm mógłby stanowić zagrożenie dla Niemiec, a Polska wtedy stałaby się krajem buforowym chroniącym Niemcy.

MS: Oczywiście, że mogą stanowić zagrożenie. Komunizm jest zagrożeniem samym w sobie, to czerwona zaraza. I to jest największy wróg współczesnego świata. Zatem wszystkie działania wymierzone przeciwko nim są dobre.

- Zatem, jeżeli nie dojdzie do konfliktu zbrojnego na szeroką skalę czy uważa pan, że Danzig oraz Galicję można przyłączyć za pomocą referendum?

MS: Uważam, że najważniejsze jest to, jak w przypadku tych dwóch terenów; jest to co uważają ich mieszkańcy. Jeżeli taka będzie wola ludzi, by dołączyć do Niemiec to oczywiście pomożemy im wszelkimi dostępnymi środkami. Weźmy przykład Czechosłowacji. Karpaccy Niemcy stanowiący większość na tych terenów oraz ich odwieczną historyczną przynależność do Cesarstwa Niemieckiego, przekazali naszym władzą swoją wolę. Hitler umożliwił realizację tej potrzeby. To była decyzja ludzi żyjących na tych terenach. Dzięki temu tak rząd Czechosłowacji oraz państw obserwujących te wydarzenia: Francja, Anglia, Włochy, Rosja. Zatwierdziły i potwierdziły przynależność tych terenów do Rzeszy Niemieckiej. Polacy zaakceptowali wyniki referendów na Śląsku czy na Mazurach, więc jeśli dojdzie do wspomnianych głosowań w sprawie oderwania od Polski; to nie godzi się, by im odmówić i nie pomóc w tak ważnej sprawie. Proszę zwrócić uwagę, że Polacy dokonali rozbioru Czechosłowacji bez referendów, tylko za pomocą żołnierzy zajmując Zaolzie. Więc jeśli dojdzie do referendum i ludzie będą chcieli demokratycznie dołączyć do Rzeszy a rząd Polski nie pozwoli na to; to użyjemy wszystkich sposobów, by pomóc tym ludziom spełnić ich oczekiwania.

- Wspomniał pan o rozbiorach. W takim razie czy ostatni pakt Ribbentrop-Mołotow nie stanowi o wyśmienicie prowadzonej polityce Adolfa Hitlera związanej z przyłączaniem kolejnych terenów. Czy w takim razie w ramach niezgody Polski na warunki Hitlera dojdzie jednak do zbrojnego konfliktu przeciwko Polsce będącej pomiędzy dwoma stronami?

MS: Konflikt zbrojny na pewno nie wyniknie ze strony Niemiec. Nasza armia jest coraz lepsza, dzięki świadomości narastających napięć i roszczeń terytorialnych; chcemy się zabezpieczyć przed groźbą wywołania wojny. Dlatego musimy być zabezpieczeni na wypadek takiego konfliktu.

- W takim razie, jeżeli dojdzie do konfliktu, to jak zachowa się według pana Francja i Anglia? Czy przez obecny układ sojuszy, nie dojdzie znów do Wielkiej Wojny, z której do dziś liżemy rany w Europie?

MS: Po której stronie uważa pan, stanie Francja lub Związek Radziecki?

- Mówię tutaj raczej o powrocie do czasów Wielkiej Wojny. Gdyby zabrakło Polski, to czy oczy Adolfa Hitlera nie spojrzą w stronę Francji?

MS: Podczas Wielkiej Wojny, Adolf Hitler nie był u władzy. I to nie Rzesza Niemiecka wystąpiła przeciwko Francji, tylko wsparła Austro-Węgry. I to z tego powodu to rząd Francuski stał się wrogi przeciwko Niemcom, którzy bronili swojego sojusznika.

- Czy chciałby pan skierować jakieś słowa, czy oświadczenie do czytelników Reuters?

MS: Chciałbym by słuchali słów naszego wielkiego wodza Adolfa Hitlera i ufać jego zapewnieniom o pokoju. Nasza armia rośnie w siłę, by zachować pokój. Przeszliśmy piekło Wielkiej Wojny; i nie chcemy do tego wracać. Dziękuję.

 

Część druga:

Pani i Panowie, świetna gra. Ostatnio tak dobrze się bawiłem na Orle który Wylądował :) Przechodząc do konkretów i konstruktywnych subiektywnych opinii.

Na delikatny minus, za szybko Polska strona chciała mieć zrealizowane zadania :) Nie dało rady się rozprężyć, rozeznać, pobawić rolą. Jest to też jednoczenie na plus, bo jednak nerwówka na granicy po stronie WP była dobrze odczuwalna. Kto wróg, kto swój, nie ufać nikomu.

Bardzo żal Niemców, szkoda że nie mogli cieszyć się karczmą i interakcjami. 

Brawo dla żołnierzy i tych którzy trzymali się rezonu i tych z którymi można było nieco pokombinować :)  SuperBrawo dla księdza - rola i jej odegranie. Cud miód i różaniec.  SuperBrawo dla Aarona i jego knajpy. Wyposażenie, wkład spożywczy własny, dbanie o rolę. Wszystkie postacie cywilne super się zgrały i dopełniały. Zawsze ktoś był przy stoliku w knajpie i zawsze było można pogadać -in game-. Bardzo mało widziałem rozmów -off game-. I teraz wyobraźmy sobie gdyby było więcej ról cywilnych; by tych nieodzownych szpiegów/zdrajców/przemytników można było łatwiej schować wśród "nic nie robiących" cywilów. 

Tutaj dodam do wszystkich. Oprócz ciuchów, repliki i kulek. Wnieśmy do gry coś więcej. Krzesło, kubek, świeczka. Ława, czołg, kawiarka - wszystko można zmieścić w bagażniku i tym ubogacić teren gry. Widzicie jak wygląda bagażnik Domina, Cortesa lub Grega? Czy innych organizatorów gier. Naprawdę nie wiele trzeba i możemy tworzyć bardzo ciekawe lokalizacje i "bazy". 

Pan Kierownik Domin, jak zawsze czuwa nad wszystkim nad czym się w ludzkich mocach da. I jednocześnie dobrze się bawi, to chyba rodzaj supermocy. 

Ta zabawa pokazała dobitnie że się da zrobić grę, żywą, bogatą w postacie nie wojskowe, bez strzelania. Co daje mocny dowód na to że może ktoś podejmie wyzwanie i zrobi grę cicho-sza się przewijającą w pewnym Amerykańskim mieście z lat 30stych :) 

Dziękuję że mogłem w tym spotkaniu uczestniczyć i cieszyć się nim. Chwała Organizatorom i zaangażowanym Graczom. Mam nadzieję że moja rola sprawiła wam też trochę radości :) 

Do następnego spotkania!

Link to post
Share on other sites

Wspomnienie Franka Dolasa:

Jasny gwint, co za noc ? Zimno, komary i ten kac. Gdyby nie ta słodka Węgierka z wielkimi cyckami w przedziale PKP wszystko pewnie potoczyłoby się inaczej. No ale cóż, flaszeczki w zostały wypite a zabawa była przednia, nie ma czego żałować. Tylko dlaczego do jasnej anielki nikt nie obudził mnie na stacji końcowej w Polsce ???

Po wyjściu z pociągu w zapadającym zmierzchu wokół siebie zobaczyłem tylko puste pola. Wędrówka po ciemaku w poszukiwaniu mojego 30 PP dłużyła się niemiłosiernie, stąd moje zadowolenie kiedy po godzinie zobaczyłem wreszcie majaczące w dali ludzkie sylwetki. Niestety sylwetki owe zaczęły w moją stronę krzyczeć coś w obcym języku. Wtedy po raz pierwszy w życiu usłyszałem „hande hoch” co na podstawie szkolnej wiedzy zinterpretowałem jako niewinne niemieckie „ręce na górze”. Intonacja wydawała mi się jednak zdecydowanie wroga, zbyt wroga.

Ale zaraz, zaraz kurcze blade skąd tu w Polsce Niemcy ? Moja wciąż zawiana głowa nie była w stanie tego zrozumieć, mimo to zareagowałem natychmiast. Krzycząc „policja” oraz „dywersanci” przeładowałem karabin i oddałem kilka strzałów w kierunku tych łobuzów. Zaraz jednak pojawiło się stamtąd jeszcze więcej osób i światła oraz osoba, która coś uspokajająco zaczęła mówić do mnie po polsku. Jako, że chwiałem się nieco na nogach a obcych przybywało skorzystałem z propozycji negocjacji owego człowieka (Łotysza Peterasa jak się okazało). Niestety potwierdziło się najgorsze - wpadłem w łapy Szwabów którzy otoczyli mnie w kilku i rozbroili. Potem niewiele pamiętam poza tym, że było mi niedobrze, Niemcy wyglądali jakoś tak śmiesznie, a z grawitacją wygrałem tylko dzięki Peterasowi.

Jakież było moje zdziwienie kiedy wkrótce zobaczyłem polskie mundury ale … po drugiej stronie granicy. Widziałem, że zaczęły się jakieś negocjacje, ale jako że byłem już blisko swoich czas upłynął mi całkiem przyjemnie na próbach zaangażowania Peterasa we wspólne śpiewanie i dowcipkowanie ze strasznie poważnymi Niemcami.

Wreszcie trafiłem do Polski, jeszcze opiernicz od rotmistrza i wachmistrza, chwila karceru (gdzie miałem pomysł na interes z przemytnikami) i … uff , przetrzeźwiały mogłem oddychać świeżym powietrzem.

Jednostka stacjonowała w miłym, choć bidnym miasteczku przygranicznym, gdzie największe moje zainteresowanie wzbudziła oczywiście dobrze wyposażona gospoda. W drzwiach stał wielki Żyd którego rysy wydały mi się jakoś dziwnie znajome. Ależ tak to Aaron, którego poznałem kiedyś na Kercelaku, z którym szybko zaczęliśmy rozmawiać o interesach. Zresztą okazji kombinacji było całkiem sporo. Zdarzyło mi się zarobić (ech te moje 3 karty) na Estońskim kupcu Maurerze, który nie wiedzieć dlaczego coś poplątał i oskarżał mnie o napaść na siebie, potem jeszcze na podejrzanym Radcy z Gdańska, a … nawet zorganizowałem od księdza dla Arona akt chrztu nie za darmo rzecz jasna.

W międzyczasie próbowałem też odbudować zaufanie Wachmistrza poprzez drobny prezent w postaci domowej nalewki. Liczyłem również na solidną wdzięczność Arona za wsparcie przy transporcie piwka przez granicę od Niemców. I wszystko było by pięknie gdyby nie Ci cholerni Niemcy.

Z czasem w nocy atmosfera zaczęła się zagęszczać. Warty były coraz dłuższe, a początkowo nawet przyjaźni Niemcy (częstowali jakąś ich herbatą) stali się jacyś tacy wrodzy. Coś tam u nich chyba było nie cacy bo z drugiej strony usłyszeliśmy strzały i pojawił się ten ich upierdliwy ważniak który … opieprzał naszego Rotmistrza. No rzesz Ty, jak się we mnie wtedy krew zagotowała.

Najgorsze jednak miało dopiero nadejść. Już konszachty z Radcą wydały mi się niebezpieczne, no ale 150 Franków Szwancarskich piechotą nie chodzi. I wtedy chyba trochę przegiąłem bo coś mnie tknęło że łobuz coś kombinuje i że ja go sprawdzę. Następnym razem postanowiliśmy przewiskać jego bryczkę w której … miał żywą kontrabandę, i to całe trzy sztuki. Chuligani wysiadka. Ustawiliśmy z kolegą całą grupę w szeregu po naszej stronie żeby sprawdzić te kwity w dowództwie. Wtedy Radca zaczął machać mi przed oczami jakimiś dokumentami i krzyczeć coś o modernizacji czy moderacji co mnie zbiło z pantałyku. Jako, że zostałem sam, a nie chciałem pakować się w niepotrzebną kabałę byłem dość wyrozumiały i broni nie użyłem, za to jeden z bandytów zrobił to. Podczas gdy mój Mauser akurat psia krew właśnie wtedy odmówił posłuszeństwa. Tak też zostałem postrzelony, a dywersanci trafili na nasze tyły.

Potem już gdy noc stała się głęboka wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Doniesienia o możliwym porannym ataku, rosnące podejrzenia że część cywili po naszej stronie może pracować dla Niemców, itp. itd. Wtedy też dowództwo podjęło decyzję o opuszczeniu granicy i przeniesieniu obrony do miasta. Pierwsze strzały padły ok 4:45 z … kościoła. Spodziewaliśmy się ataku i prawdę mówiąc chyba niektórzy z nas poczuli nawet ulgę. Walka była szarpana i nierówna, dywersanci mieli świetny punkt w kościele a my z kolei nie odpuszczaliśmy posterunku policji - nie oddamy łobuzom nawet guzika. Jeśli przyszłyby posiłki Wehrmahtu roznieśli by nas. I tak właśnie zaczęła się dla nas wszystkich znacznie dłuższa noc.

 

Komentarz Sikora:

- @Dominik i Cortez & team -> Brawo ! super scenariusz, pomysły i wzorowa organizacja

- Nie licząc imprez typowo bitewnych mój top ex aequo z „Orłem, który wylądował”

- Realistyczne i klimatycznie odczucie dusznej atmosfery obszaru nadgranicznego w przededniu konfliktu

- Dla mnie połączenie LARP i bitewniaka zagrało w 100% i … OBY TAKICH WIĘCEJ a nie tylko 2 imprezy w roku :-p

- Zaangażowanie i wczucie postaci super, prawie nie było rozmów off game i chyba każdy wniósł coś ciekawego od siebie

- @Aaron, tfu Grzesiek: Ty chłopie zmień pracę na scenografa albo … karczmarza. Gospoda była urządzona genialnie! dzięki

- część celów zrealizowałem, część tylko połowicznie, ale w trakcie pojawiły się nowe pomysły, najważniejsze to chyba trzymać się charakteru postaci

 

Co można poprawić w naszych LARPach:

- dokładne oznaczenie Moderatora (zresztą na każdej imprezie) jeśli jest off game i ograniczenie takich sytuacji do minimum, zresztą nie wiem czy to w ogóle było teraz potrzebne … a niech się dzieje

- jedna osoba raczej nie powinna grać dwóch różnych ról, mnie to myliło i nieco psuło klimat

- lepsza dyscyplina/organizacja wojskowych … a cywile niech sobie folgują

- jeszcze więcej aktorstwa, ludziowie będzie zabawa :-)

- więcej kobiet na takich imprezach ! wszak tak wygląda przecież realny świat, tutaj szacunek dla Pani Rotmistrzowej – ja następnym razem (w lepszych warunkach) wezmę żonę

Link to post
Share on other sites

Z punktu widzenia Brandenburczyków.

Patrząc na całokształt to było spoko. Klimat był przedni, ale gra już była wychwalana na miejscu oraz na forum przez poprzedników. Teraz trzeba się skupić na poprawie pewnych elementów, przed kolejną grą LARPową.

Od razu zaznaczę, że skopaliśmy trochę po naszej stronie, bo nie dopytaliśmy Dominika czy mamy swoje fejkowe papiery przygotować, jakie mamy zadania na start itp. Wzięliśmy tylko cywilne łachy na zapas.
Przyznam, że pierwsze parę godzin minęło nam na łażeniu w tę i z powrotem po wale i rozkminieniu co się w ogóle dzieje i co mamy robić. Mieliśmy jedną wytyczną - spotkać się z agentem Abwehry. Agenta spotkaliśmy dopiero jakoś około 21? I to na farcie, bo akurat byliśmy pod szlabanem jak go przeszukiwali (czyli od początku gry, przez te 3h był po stronie Polskiej, czyt. nie mieliśmy opcji spotkania go). Dostaliśmy informacje o garnizonie, ludziach, nastrojach, ale nie o tym co mamy robić. Umówiliśmy się na spotkanie o godz. 22:30, też na granicy, ale do niego nie doszło.
|#1. W LARPie mogą się przytrafić różne rzeczy postaciom, więc na wprowadzenie pewnych postaci do gry, nie można całkowicie polegać na innych, dlatego każdy powinien dostać jakieś wstępne wytyczne oraz jeden lub dwa cele końcowe, do których powinien dążyć.| W naszym przypadku mogła to być notka, że zbieramy informacje po naszej stronie granicy i szukamy agenta, a docelowo mamy wysadzić radiostację po północy, a także przed atakiem o 4:45 spróbować osłabić obrońców.
W międzyczasie udało nam się dogadać z Panem Goldfingerem. Przysługa za przysługę. Mieliśmy zalarpować przepuszczenie ich przez granicę, poprzez okazanie wyższego autorytetu nad żołdakami. W zamian za wolny wwóz kontrabandy do Niemiec, miał nas wprowadzić do wioski (już w cywilnym przebraniu). Do spotkania doszło grubo przed umówioną godziną. Okazało się, że nasi wspaniali przemytnicy, już od początku byli podejrzewani o przemyt. Spędzili godzinę w areszcie. Odebrano im całą broń, pieniądze, towary, a ich papiery były na czarnej liście. Ten przykład pokazuje trochę jak nasza opcja infiltracji była spalona już na samym początku. Nawet jakbyśmy się przebrali, weszli do wioski to pewnie na każdym kroku bylibyśmy legitymowani. A osoby, które nagle się pojawiają, gdy gra trwa od dawna jest zbyt podejrzane.

|#2 Może następnym razem nie ujawniać, że w grze są jacyś agenci, czy ludzie od zadań specjalnych. Zbyt duża podejrzliwość u każdego może położyć tego typu role. Cywile też nie powinni być traktowani po macoszemu, bo to oni robią najwięcej klimatu na tego typu LARPach

Dodajmy jeszcze do tego fakt, że żołdacy po polskiej stronie, sprawiali wrażenie nieprzekupnych i nie do przekonania do czegokolwiek. 
|#3 Warto by było nadać postaciom różne charaktery, żeby nie było sytuacji, w której pewne podejście, zadanie czy wątek jest niewykonalny.|
|#4 Aczkolwiek w razie spalenia zadania, powinny być zadania/wątki alternatywne. Żeby potem nie było narzekania na postacie, które zniknęły i nie da się czegoś wykonać.|
|#5 Więcej po stronie gracza, mniej po orga.Tak jak gadaliśmy po grze. Organizator powinien wymyślić scenariusz, zadania, zasady itp., ale to gracze muszą zadbać o siebie. Przygotować odpowiedni strój, rekwizyty osobiste i jeśli potrzeba, rekwizyty w miejscu pobytu. (Tutaj ukłon w stronę Gregoriusa) Dominik, serio nie wstydź się napisać do kogoś czy chce być tym i tym, czy da radę przygotować to i tamto. 
|#6 Medycy a LARP. Jeśli mielibyśmy grę czysto LARPową to powinien być wyznaczony szpital, do którego można ranną postać zanieść. Jeśli byłaby to gra jak Pogranicze czyli część LARP część strzelanka to medyk powinien grać tylko w części strzelankowej.|  Krzyczenie wniebogłosy 'Medyk' gdy zostało się zabitym z dala od jakichkolwiek przyjacielskich pozycji, tylko po to, żeby spróbować zaalarmować innych, trochę mija się z celem i psuje klimat. Sczególnie jak można było wpakować jeszcze parę kulek, żeby dobić rannego, ale chciało się oszczędzić bólu. (Tak, patrzę na Ciebie Sikor i tak, uważam, że to zachowanie było średnio fajne i larpowe)

Kończąc. Jeszcze raz, było bardzo fajnie i pomimo pewnych niedociągnięć, spowodowanych faktem, że mała część z nas umie w LARPy (ze mną włącznie) , wg mnie gra się udała. Trzeba dalej pracować nad frekwencją. I tutaj prośba, żeby przekonywać Dominika aby gra "Chicago" się odbyła, bo już coś marudził, że będzie za mało ludzi xD

Link to post
Share on other sites

Czołem

W imieniu ZHIS chciałem podziękować za grę. W pierwszej kolejności tym graczom którzy nie dali rady zjawić się  po stronie niemieckiej. Dzięki Wam Pazur i Lee dostali powołanie do WH na dzień przed grą. Trafiliśmy do dobrej ekipy i mogliśmy bawić się jako najzwyklejsi żołnierze z poboru. Miło było słuchać (po grze) jak inni "męczą" się z zadaniami specjalnymi zaś nasze postacie wykonywały jedynie podstawowe rozkazy. Na szybko wymyśliliśmy, że jesteśmy Niemcami (ja w 50%) walczącymi ze wspomnieniami Wielkiej Wojny. Zwykli ludzie z terenów przygranicznych. Znający język polski na tyle by się dogadać. Podejście do służby: wykonujemy rozkazy ale nic ponadto, zamiast stać lepiej siedzieć, zamiast siedzieć lepiej spać (w tym miejscu przepraszamy naszego dowódcę).

Dziękujemy obsadzie polskiej granicy za wspaniałą grę. Fraternizowanie się gdy oficer nie widział, rozmowy o domu, rodzinie. A jednocześnie pilnowanie się by nie zdradzić tajemnicy służbowej. Osobiście grę chciałem zakończyć w momencie postrzelenia Arkusza (on zresztą trafił mnie w tym samym momencie) gdyby było jaśniej moja postać miała do niego nie strzelać.

Postaram się by przy następnej okazji posterunek graniczny (jakikolwiek na przykład taki pierwszy z brzegu, rumuński) działał jeszcze lepiej. Tak już dumam nad budką wartowniczą by wyglądała dobrze na grze i w samochodzie.

Limit kulek w moim przypadku zadział idealnie, na całą grę wystarczyło 200 szt.

Widać było, że każdy stara się odgrywać własną rolę najlepiej jak potrafi.

Myślę, że mogę zaryzykować i nawet podziękować organizatorom. Przede wszystkim za to, że było ciepło i nie padało (po niemieckiej stronie).

Postulat by to gracze przygotowywali część rekwizytów brzmi dobrze. Byle tylko ludzie się nie wykruszali przed grą. Chyba najpierw trzeba by zdobyć zaufanie organizatora ograniczając straty przed bitewne. Co innego jeśli chodzi o elementy wyposażenia opcjonalnego. Tu jak najbardziej można by zgłaszać chęć zabrania lamp lub lotniskowca. Będzie, super nie będzie, trudno.

Co do krzyczenia "medyk" gdy jest się gdzieś daleko i nawet nie trwa wojna. Wg mnie spoko. Może bym wolał mamę lub Boga. Albo charczał i miotał nogami lub wolał "pomocy lekarza".

Nie wiem czy każde zadanie musi być wykonane. Na ten aspekt zwrócił uwagę Sikor na zakończenie gry. Ilość wątków i zadań jakie oddano graczom do dyspozycji jest duża. Pewnie, że było by ciekawiej gdyby do osiągnięcia celu było kilka ścieżek ale to dużo pracy.

Chyba, że grę przygotowywała by grupa ludzi (Konfederacja?) Każdy byłby odpowiedzialny za jakiś wątek fabularny a nad całością czuwałby Wielki Szu. Tylko koniec końców rozbijamy się o frekwencję.

Zróżnicowane charaktery postaci do zrobienia. Ale czasem trudno się wczuć w coś co nam osobiście nie leży. Miałbym kłopot z odegraniem postaci nieprzekupnej ;)

Pozdrowienia ze Świętokrzyskiego.

Link to post
Share on other sites

Reportaż z pogranicza,

napisał Peter Borchert, redaktor „Latvijas Avize”

Na początek przekroczenie granicy i wejście na stronę niemiecką – odbyło się przy opustoszałych jeszcze posterunkach granicznych po obu stronach. Jednak chwilę później zostałam zatrzymany przez żołnierzy niemieckich do kontroli dokumentów.

Po niej poszedłem dalej dochodząc aż do skrzyżowania, przy którym znajdowało się obozowisko żołnierzy niemieckich pełniących służbę w strefie przygranicznej. Chwilę zajęły niezobowiązujące rozmowy, a obsada niemiecka powoli powiększała się.

Jeszcze tylko zdjęcie niemieckiego oficera przy stoliku sztabowym i czterech pozujących do zdjęcia wojaków, których w tym miejscu przepraszam ale niestety oświetlenie aparatu nieco zawiodło. Ale o tym przekonałem się dużo później oglądając wywołaną kliszę.

Potem przeszedłem przez granicę, będąc dosyć szczegółowo kontrolowanym po polskiej stronie, niemieckiej obsady granicy nie zauważyłem – być może odpoczywali.

Od polskiego pogranicznika otrzymałem polecenie udania się na Posterunek Policji Państwowej celem dopełnienia formalności paszportowych. Po drodze zauważyłem karczmę a przebywający w środku żołnierz wskazał mi drogę na Posterunek i nawet mnie tam zaprowadził.

W drodze powrotnej wstąpiłem do gospody ale ponieważ było tam dosyć tłoczno przeszedłem znowu granicę w drugą stronę na poszukiwanie noclegu. Tym razem odbyło się to po skrupulatnej kontroli służb obu stron granicy. Wędrując napotykałem kolejne patrole wojskowe. Po drodze wymieniałem zwyczajowe uprzejmości podróżnego, rozmawiając o gryzących komarach i ładnej pogodzie, zostałem nawet uprzedzony o grasującym w okolicy dziku.

W pewnym momencie stałem się mimowolnym świadkiem i uczestnikiem niecodziennego zdarzenia, bowiem ze szczerego pola wynurzył się nagle jakiś obcy żołnierz i wdał się w wymianę okrzyków z Niemcami. W parę chwil później byłem już w centrum wydarzeń. Rozpoznałem język polski, który poznałem podczas licznych podróży służbowych po Europie.

Polak, przedstawiający się jako Grzegorz Brzęczyszczykiewicz, w pociągu którym jechał do swojej jednostki został przez współpodróżnych sowicie poczęstowany alkoholem. Po obudzeniu się w pustym wagonie na bocznicy kolejowej, piechotą rozpoczął wędrówkę do swojej jednostki. Zupełnie nie zwrócił uwagi, że przeszedł gdzieś w polu granicę i znajduje się po niemieckiej stronie.

W odpowiedzi na niemieckie „Halt!” sam zaczął wykrzykiwać  - wzywać Policję na pomoc a swoich oponentów do poddania się, samemu ledwo trzymając się na nogach.

Udało mi się jakoś załagodzić sytuację i prowadząc zataczającego się szeregowego na zmianę starałem się wytłumaczyć – jemu, że jest całkiem pijany i nie za bardzo wie, gdzie się znajduje i co robi, - a eskortującym nas Niemcom, że ich „groźny” przeciwnik jest w istocie ofiarą trzech butelek śliwowicy. Po drodze dowiedziałem się szczegółów przytoczonych wyżej, tej niecodziennej podróży koleją.

Słowiańska dusza szeregowego Brzęczyszczykiewicza co chwilę wzbijała się na wyżyny, kierując swojego gospodarza wężykiem wzdłuż wału linii kolejowej i wymyślając po drodze coraz ciekawsze sposoby doprowadzania Niemców do wrzenia a mnie przyprawiając o siódme poty w holowaniu go naprzód i zastanawianiu się, kiedy eskorta straci cierpliwość i nas zastrzeli, chociażby za fatalny repertuar.

Pomiędzy szlabanami granicznymi pijany nieszczęśnik oddał jeszcze matce Naturze część wypitego  alkoholu; oświadczył, że jest już trzeźwy i usiłował ułożyć się do snu na środku kałuży. Dlatego po zakończonych pertraktacjach oficerów obu stron z ulgą oddałem go pod „opiekę” polskich wojskowych, którzy sprawnie się nim zajęli, odprowadzając do karceru celem wytrzeźwienia.

Ja zaś koszmarnie zmęczony tą przygodą, udałem się do karczmy prowadzonej przez niejakiego Aarona, gdzie udało mi się zjeść kolację a potem podreperować trochę siły odpoczywając przy kufelku piwa i prowadząc dyskusję m.in. o aeroplanach i innych sposobach podróżowania z kilkoma gośćmi karczmy: brytyjskim dziennikarzem mr Jonesem, inspektorem Policji z Wolnego Miasta Gdańska i przedstawicielem handlowym branży browarniczej wracającym z podróży służbowej

Nad ranem nastąpiły jeszcze dwa niepokojące wydarzenia. Zza niemieckiej granicy można było usłyszeć huk eksplozji dochodzący z pobliskiej radiostacji. Na samej granicy zaś niezidentyfikowani osobnicy nielegalnie przedarli się automobilem przez polski posterunek graniczny, strzelając do jednego z żołnierzy. Dalszy los postrzelonego nie jest mi znany.

W obliczu narastającej paniki i strzałów tuż nad ranem postanowiłem, jak większość cywilnych mieszkańców miejscowości, uciekać ze strefy rozpoczynających się prawdopodobnie działań wojennych.

Dalsze aktualne informacje postaram się przekazać Szanownym Czytelnikom po dotarciu w rejony nie objęte rozpoczynającą się prawdopodobnie wojną...

 

Link to post
Share on other sites

No to i ja od siebie (rotmistrz) i przyszłej małżonki(rotmistrozwa - sanitariuszka) wrzucam kilka naszych przemyśleń, by nie powielać tego wszystkiego co już grono powyżej wypisało, poruszę tylko te kilka rzeczy które według mnie jeszcze warto. A na razie zarys z naszej strony:

Po przyjeździe na granicę  rotmistrz zarządził zbiórkę, na której stwierdzono brak strzelca Dolasa, po niej żołnierzy wysłano na przejście graniczne w celu obsadzenia posterunku i zabezpieczenia reszty granicy (zasieki). W tym czasie Rotmistrz z żoną udał się do karczmy na posiłek, po nim w związku z pustkami nastąpiło zwiedzanie miasteczka, od budynku do budynku. Po zwiedzeniu prawie wymarłej miejscowości udano się nad granicę by zobaczyć jak wyglądają przygotowania. Gdy oboje wrócili na posterunek okazało się że są już pierwsze osoby zatrzymane przez Policję Państwową. Byli to dziennikarze, jednego odesłano do karczmy by w spokoju sprawdzić jego dokumenty, w drugim zaś po sprawdzeniu rozpoznano agenta II Oddziału i przekazano by poszukał Dolasa po niemieckiej stronie. W tym czasie znad granicy zaczęli przybywać żołnierze po aprowizację, co zaprzątnęło rotmistrza. Pani rotmistrzowa w karczmie starała się znaleźć kogoś kto by mógł pomóc jej w wyprawie łowieckiej, ale z braku ludzi z wyższych sfer wróciła na posterunek postanawiając towarzyszyć mężowi. Po ponownym przybyciu brytyjskiego dziennikarza podano mu środki nasenne i przeszukano, gdyż podejrzewano go o szpiegostwo (dokumenty które przewoził mówiły że ma objąć placówkę w Warszawie, zaś podejrzany próbował przejść na stronę niemiecką mówiąc że wraca do biura w którym pracuje). Przeszukanie nic nie wykazało.

W tym czasie wezwano Rotmistrza na granicę na rozmowę z oficerem niemieckim. Okazało się że znaleziono Dolasa po drugiej stronie granicy, w ramach negocjacji przekazano Brytyjczyka Niemcom w zamian na pijanego szeregowego, którego Rotmistrz nakazał umieścić w karcerze. Pani rotmistrzowa podała mu także leki by w miarę oprzytomniał i pozwolił się odprowadzić do celi. Pani rotmistrzowa próbowała też nawiązać kontakt z polskim agentem w celu załatwienia z Niemiec przesyłki z pewnym środkiem, niestety bez powodzenia. Po powrocie małżeństwa udali się do karczmy, jednak w tym momencie przebywał tam sam właściciel. Wychodzących zaczepił żołnierz, gdyż na granicy awanturował się niemiecki oficer. Po przybyciu na miejsce okazało się że chodzi o kogoś kto przechodząc posiadał rzekomo broń. Sytuacja była niejasna, a w związku z brakami aprowizacyjnymi ciężka do rozstrzygnięcia, mimo to jakoś udała się załagodzić. Małżeństwo po rozmowie postanowiło udać się na posterunek.

Na miejscu okazało się że cele są przepełnione. Znalazł się także wywiadowca i ustalono że postara się załatwić ingredienta dla Pani rotmistrzowej. W celach znajdowało się 2 Polaków, 1 Niemiec, a brakowało skazanego na karcer Dolasa. Po rozmowie z aresztowanymi stwierdzono że mogą zajmować się szemranymi interesami. Rotmistrzowa podała im więc narkotyki, by uzależnić ich i przez to móc wykorzystać ich do realizacji pewnych szemranych celów, a Rotmistrz nakazał odprowadzić ich pod granicę.  Małżeństwo zaczęło w tym czasie przeglądanie dokumentów które przechowywano na posterunku. Rotmistrz zajął się wypłaceniem żołdu, zaś rotmistrzowa wypisaniem kart mobilizacyjnych dla cywili potencjalnie przydatnych w razie wojny.

Po zakończeniu tych zadań w związku z ciszą w okolicy, pani rotmistrzowa udała się na spoczynek. Pana Rotmistrza zaś poinformowano o postrzeleniu żołnierza na granicy przez nieznanych sprawców. Po zebraniu części żołnierzy i posłyszeniu plotek o przebywających w karczmie bandytach oddział wyruszył to sprawdzić. Wywiązała się strzelanina w której kilku żołnierzy zostało rannych, a bandyci uciekli do lasu. Rotmistrza znów wezwano na granicę a tam w sprzeczce z niemieckim oficerem obwiniali się o prowokacje. Następnie Rotmistrz zarządził powrót do posterunku i nocleg żołnierzy ze zmianami na granicy. Przekazano także karty mobilizacyjne cywilom by w razie czego mogli oni walczyć w ramach WP (dając wybór kulka lub współpraca).

Następnie posterunek postawiono w stan gotowości na chwilę przed planowanym atakiem (znano godzinę od agentów wywiadu). Rotmistrz stwierdził bezcelowość obrony posterunku granicznego i postanowiono bronić przedpola wioski a następnie posterunku Policji Państwowej. W chwili wymarszu padły jednak strzały z kościoła więc od razu rozpoczęła się obrona miasteczka

A teraz co chcemy poruszyć ze spraw ogólnych :)

1) Swobodne wejścia do gry - trochę to rozbiło początek, bo nie wiadomo było kto ingame a kto nie i przez to na początku we wiosce się nic nie działo. Wydaje mi się że doszło do tego przez to że wiele osób nie czyta tego co jest na forum. Też myślę że dobre było by wrócenie do odpraw przed (jak np na Orle) by przypomnieć zasady i powiedzieć przynajmniej funkcyjnym czasem gdzie co jest (taryfę celną chyba po 2 h znaleziono, a żołd koło północy), uniknie też to chaosu na początku.

2) Offgame - przydało by się 1 miejsce takie by ludzie mogli w razie czego obgadać sprawy offgame np z moderacją, także odprawa fabularna lub nawet sen dla tych co chcą całkiem spać offgame. Uniknęło by to sytuacji ostrzelania ludzi i spalenia postaci (pije tu Dominik do tego co się stało w karczmie przy ataku bandytów) oraz problemów gdy ktoś rzeczy offgame uznaje za ingame. Z tym spaniem chodzi o to by ktoś mógł realnie spać, bez budzenia i wpadania osób z grą (my zdecydowaliśmy że Ola idzie do auta spać by chociaż jedno z nas było w stanie kierować po tylu h na nogach).

3) Zadania - to co mówiłem na odprawie, trochę za duże powiązanie niektórych zadań, które mogło istotne części fabuły położyć (wątek Radiostacji i potrzeba moderacji na bieżąco by wgl wypalił i była wojna). Także zadania dla funkcyjnych (dowódców/sanitariuszy np.) myślę ze nie ma co im układać tylko dać ogólne że mają ogarnąć oddział i jakiś cel 1 ogólny, resztę i tak weryfikuje gra i nie będą mieli kiedy robić "osobistych" zadań.

Te wyżej to bardziej do orgów. Nie obraź się za nie Dominik, bo szacunek  macie od nas wielki, bo opisy postaci i zadań pokazują włożony wkład i znakomicie zrobioną robotę :) Wszystkie fanty z gry zasilą nasz kuferek "larpowych pamiątek" :D

Zresztą tak jak gadaliśmy według mnie największymi problemami były dwa  które nie zależą od organizatora. A więc czas o nich powiedzieć.

1) Liczba graczy - tutaj myślę że dużo na niekorzyść zagrały straty przedbitewne i mniejsze zainteresowanie LARPem w środowisku. Przy tak małej liczbie osób ciężko było np wojsku zrobić coś więcej niż obsadzić tylko posterunek graniczny (nie mówiąc już o sensowych zmianach i zwiedzeniu LARPowym przez nich innych miejsc). Uderzyło też to w cywili bo mała liczba sprawiła że się trochę "gubili" w terenie gdy ich potrzebowało się lub chciało jakieś relacje nawiązać (a przynajmniej my tak mieliśmy). Mała liczba osób sprawiała że od Rotmistrza np. cały czas ktoś coś chciał i nie zawsze się udało nawet pogadać (np. gry przyszedłeś na posterunek by ze mną rozmawiać fabularnie).

2) Larpowanie. No uczymy się jako środowisko, czasem powoduje to że się nie zrozumieją gracze i coś nie zaczai i zadanie się wykrzacza. Wprowadzone przez nas medykamenty też nie zagrały, bo w sumie poza sytuacją z "uśpieniem" Brytyjczyka nikt nie pociągnął z nimi gry. Tu może nasza wina że nie podaliśmy informacji wcześniej by ludzie się na to nastawili - plan było uzależnić kilka osób do przenoszenia przez granicę rzeczy dla pani rotmistrzowej. Tutaj też wrzucam przypadki niemożliwości przekupienia itp.

Tutaj też napiszę coś bezpośrednio do ekipy przemytników. Chłopaki te dragi i uzależnienie miało fabularnie was "wypuścić" z więzienia na teren gry byście nie siedzieli tam dłużej. Potem też karty mobilizacyjne chciałem wam dać po to byście mogli jeszcze swobodnie z bronią polarpować. Wyszło jak wyszło, nie miejcie urazy :) 

Swoją drogą Sikor kto wypuścił cię z karceru i jakim cudem znalazłeś się wtedy na granicy? Jak zaczął Marek wywlekać że nie siedzisz tam to miałem ochotę zastrzelić jego a potem Ciebie, ale nie mogłem przecież wojny wywołać...

Tak wyszło że strasznie narzekam... no cóż tym razem ja mam role malkontenta XD A tak na serio to dla Organizatorów duże brawa i uznanie za wkład i stworzenie tej gry. Także dla każdego co wniósł do gry klimat i postarał się stworzyć założone realia; tu ukłony za karczmę do Grzegorza :) .

Pozdrawiam i do następnego :)

Link to post
Share on other sites

Dolasa z aresztu wypuściłem ja. Posiedział ponad pół godziny, wyraził skruchę i obiecał poprawę. Stażnicy przy szlabanie długo nie byli zmieniani, więc wysłłem go do karczmy, żeby się posilił, a potem na granicę, zeby zmienił jednego ze strażników. 

Przyznaję, że w czasie sporu z niemieckiem oficerem, do którego wtrącał się Dolas, nie zareagowałem, a powinienem go zabrać (opieprzanie nie dawało rezultatu). Przy okazji - Dolas, który świetnie zagrał pierwszą część swojej roli, w tym przypadku przesadził i wyszedł z roli żołnierza - tak nie zachowuje się szeregowy przy oficerach. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że tak jak inni trzymałem palec na spuście, bo wyglądało, że zaraz trzeba będzie wystrzelać wszystkich Niemców z oficerem na czele :-).

Link to post
Share on other sites

Muszę przyznać, że kiedy ok. godziny 6 rano słuchałem tego komunikatu w karczmie opanowanej przez Niemców i obserwowałem jak metodycznie spychają oni Wojsko Polskie do obrony, to przeszedł mnie dreszcz. Minął już tydzień od naszej gry, w trakcie której próbowaliśmy oddać nerwową atmosferę ostatniego dnia sierpnia i 1 września 1939 r. i chyba nam się udało.

W trakcie gry od wielu osób na przejściu granicznym słyszałem, że czują się jak w "Vabank 2" Juliusza Machulskiego. Trafny trop! To właśnie słynna scena z przekraczaniem granicy przez Sztyca i Kramera byłą bezpośrednią inspiracją do próby zbudowania gry wokół przejścia granicznego. Dociekliwi znaleźliby też w jej trakcie odniesienia do "Jak rozpętałem II wojnę światową", "Na kłopoty Bednarski" i oczywiście "Pogranicza w ogniu". Tak dobrana tematyka - par excellence - wymusiła formę "pełnego" LARP-a. Strzelanie tym razem miało być tylko dodatkiem i zwieńczeniem rozgrywki, nie zaś celem samym w sobie. Jak zatem wyglądała ostatnia noc pokoju w Europie, gdzieś na zachodniej granicy II RP?

Niemcy (Heeres i "Brandenburczycy") pod dowództwem Oberleutnanta Sonntaga @XrayPl i Leutnanta Katzenrode @Vlad, zaczynali w obozie wojskowym, z którego ekspediowali żołnierzy do patrolowania granicy i obsługi ruchu granicznego. Polacy (WP i Policja Państwowa), pod dowództwem rotmistrza Królikowskiego @hubert94 i wachmistrza Kality - @Cortes z kolei mieli swoją kwaterę na posterunku PP. Topografia terenu, a mianowicie brak jakichkolwiek dostępnych zabudowań po niemieckiej stronie granicy zdeterminował to, że gros gry odbywał się w miasteczku, a ściślej w karczmie prowadzonej przez Żyda z przeszłością - Aarona Dan Łokcia @gregorius7. Gościł on praktycznie wszystkie postaci: miejscowego księdza - @Mekar, dziennikarza w Wielkiej Brytanii - @Dr Klauss, dziennikarza z Łotwy - @pete_asg, kupca z Estonii - @c4mper , praktykanta kantorowego - @Guzol1, browarnika - Misiek oraz kieszonkowca - @Wade1051, którzy tworzyli szajkę przemytników, komisarza policji z Wolnego Miasta Gdańska i panią rotmistrzową, którzy realizowali swoje indywidualne zadania.

W międzyczasie w pociągu międzynarodowym przysnął pewien polski żołnierz (@SikorPL), który po dojściu do siebie nie zorientował się, że jest już w Niemczech i po dostrzeżeniu żołnierzy niemieckich próbował ich zatrzymać, co doprowadziło do pierwszego z serii incydentów na granicy. Szczęśliwie został odnaleziony przez łotewskiego dziennikarza, a tak naprawdę agenta Oddziału II Sztabu Głównego WP, który pomógł załagodzić sytuację. Próbował pomóc też ksiądz, który rzeczonego wojaka chciał nawet egzorcyzmować, ale okazało się, że jedynym demonem jaki go opętał był Bachus. 

Agenci Abwehry i RSHA tymczasem rozpoczęli przygotowania do tajnej operacji pod kryptonimem "Himmler". Agent A-69, który działał pod przykryciem estońskiego kupca, zorganizował polskie mundury, zaś Agent Z-34 (zakamuflowany jako oficer policji WM Gdańska) po rozmowie z Oblt. Sonntagiem wytypował 3 śmiałków z szeregów "Brandenburczyków" (@Cress (Michał), @Meister, @Seph). Plan zakładał przedarcie się do Polski i zaatakowanie od polskiej strony, w polskich mundurach, niemieckiej przygranicznej radiostacji. Po przekupieniu polskich żołnierzy pilnujących przejścia Agent Z-34 udał się samochodem do Niemiec i zabrał "Brandenburczyków", po drodze wyjaśniając im ich "legendę" policjantów z Prezydium Policji we Wrocławiu eskortujących zatrzymanego do Łodzi. Niestety żołnierze WP zapomnieli o przyjętej łapówce i postanowili zrewidować samochód i przyjezdnych. Pomimo próśb i gróźb Polacy nie chcieli się wywiązać z umowy i "Brandenburczykom" nie pozostało nic innego jak użyć broni i postrzelić wiarołomnego łapownika, co też zrobili, po czym uciekli automobilem na widok nadbiegającego patrolu WP i PP.

Następnie dywersanci okrężną drogą dotarli do miasteczka, gdzie spotkali się z Agentem A-69. Po przebraniu w polskie mundury, unikając patroli WP "Brandenburczycy" niepostrzeżenie dotarli nad granicę i wykrzykując łamaną polszczyzną antyniemieckie hasła obrzucili granatami położoną już w Niemczech radiostację. Podczas odwrotu wdali się w wymianę strzałów z niemieckim pościgiem i - tym razem niespecjalnie się kryjąc - uciekli do Polski by zdać pobrany sprzęt. W międzyczasie rtm. Królikowski został wezwany na rozmowę z oblt. Sonntagiem by wyjaśnić kolejną już tego dnia prowokację. "Brandenburczycy" po dotarciu do miasteczka spotkali się z przekupionymi Przemytnikami, którzy mieli ich zaprowadzić z powrotem przez granicę, jednak zignorowali środki ostrożności i wpadli na patrol Policji i WP. W wyniku wymiany ognia zginęło dwóch Przemytników, zaś reszta grupy musiała w pośpiechu uciekać do Rzeszy.

Dochodziła już 4 nad ranem i drugi z agentów Oddziału II - głęboko zakonspirowany jako niemiecki oficer kartograficzny - przekazał koledze z miasteczka informację o planowanej godzinie niemieckiego ataku. Ok. 4:30 żołnierze WP opuścili przejście graniczne i nakazali mieszkańcom zabarykadować się w budynkach. Nie wiedzieli, że chwilę wcześniej niemiecki oddział niepostrzeżenie dotarł do miasteczka i zajął już gospodę i kościół, skąd padł pierwszy strzał... Mieliśmy grać jeszcze za dnia - Niemcy mieli spychać WP na kolejne pozycje obronne pod miasteczkiem, a cywile mieli rozegrać - typowo LARP-owo - pierwsze chwile okupacji, ale raz, że wysypała nam się załoga, a dwa zmęczenie wzięło górę.

Przejdźmy zatem do omówienia uwag, jakie pojawiły się po grze. Nie będę odnosił się indywidualnie do każdego posta, a spróbuję ująć je w grupy:

A) Zaangażowanie graczy w role/charakter postaci - na forum pojawiło się sporo słów uznania pod adresem graczy, którzy wczuli się w swoje role - i słusznie! Śmiem stwierdzić, że był to nasz pierwszy LARP, gdzie rzeczywiście prawie każdy w mniejszym lub większym stopniu zagrał. Dotarły do mnie też słuchy, że niektórzy byli nadgorliwi, sztywni, etc., ale tu poprę Klaussa i Gregoriusa, że jeżeli 100% postaci kręciłoby lewiznę to byłoby to przegięcie w drugą stronę. Faktem jest jednak, że czasem trzeba odpuścić by coś gładko popłynęło dalej. Co do roli Sikora - nie każdy jest Seanem Connerym, ale w mojej opinii Paweł zagrał koncertowo, zwłaszcza w "pierwszej połowie". Każdemu zdarza się zapomnieć o jakichś aspektach (nawet mojej osobie), adrenalina, atmosfera i nerwy robią swoje, ale pamiętajmy - to tylko zabawa.

Tu mamy też kwestie dyscypliny. Jeżeli gramy jako wojskowi to nie ma zlituj, dyscyplina musi być. Nie wymagamy oddawania honorów, ale słuchanie rozkazów i ich wykonywanie to absolutne minimum. Dotarła jednak do mnie opinia, że w pewnym momencie dwóch wojaków WP niespecjalnie się jednak przejmowało swoimi rolami i, że "oni tu przyjechali postrzelać, a nie udawać wojskowych". Jeżeli tak było, to powiem tak: no cóż Panowie, pomyliliście adresy. Strzelanie będzie na "Bzurze 1939". 

B) Liczba zadań dla graczy - pojawiły się głosy, że było ich za dużo i część z nich była niewykonalna. Każda z postaci fabularnych przed grą otrzymała swoją kartę postaci, a na niej personalia, charakter, co lubi, czego nie lubi i krótką biografię oraz po 3 zadania indywidualne. Założyłem, że 3 zadania na grę, która miała trwać ponad 12 godzin to niedużo (Klauss wyrobił się w 3 godziny, Mekar nie zrealizował żadnego). Dodatkowo zadania były tak ułożone by wymuszały interakcje między postaciami, e.g. pani Rotmistrzowa miała za zadanie zdobyć butelkę szampana i napić się w towarzystwie dwóch oficerów. Udała się zatem do gospody, gdzie Karczmarz podjął się zorganizowania szampana. W tym celu musiał nawiązać kontakt z Przemytnikami, którzy sprowadzali przez granicę luksusowe towary. Ci z kolei musieli obmyślić jak dostarczyć towar nie płacąc cła. Problemem okazało się jednak to, że jeden utknął na granicy, a dwóch nieustannie obserwowała Policja. Prawdą jest jednak to co powiedział Klauss na debriefingu. WNIOSEK: w przypadku ASH mniej znaczy więcej - mniejsza liczba, mniej interakcji, mniej skomplikowania, np. dla dowódców jedynym zadaniem powinno być ogarnięcie strony i zorganizowanie systemu wart, patroli, zmian i dowodzenie na wypadek W.

C) Termin i czas rozgrywki - sprawa prosta, graliśmy we wrześniu bo a) wrzesień 1939, b) w czerwcu była "Kreta 1941". Choć prawdą jest, że krótsza i cieplejsza noc z pewnością by pomogła zregenerować siły. Jeżeli chodzi o rozgrywkę to była to już kolejna gra (po "Hermenegilde komm", operacji "Reverbate" i przygodówkach na Wyspie Ośmiornicy), gdzie mieliśmy grać ciągle. Tutaj dodatkowo sama fabuła i koncepcja gry wymuszała taki tryb. Oczywiście wymagało to żelaznej kondycji od graczy, ale większość podołała. Ci, którzy jednak zdecydowali się odpocząć - zrobiliście bardzo dobrze. Zabawa fajna, ale nie kosztem zdrowia. Serio. WNIOSEK: być może warto rozważyć powrót do koncepcji z np. Operacji "Big Ben" - gramy do 2 w nocy, idziemy spać, gramy od 9 rano.

D) Tworzenie własnych lokacji wg założeń scenariusza  i frekwencja - tak, bardzo chętnie. Dlatego jestem niezmiernie wdzięczny Grzegorzowi za chęć i zrealizowanie projektu gospody czy Mekarowi za ogarnięcie zakrystii w kościele. To wielka pomoc dla organizatorów, a wynajmowanie furgonetki to już byłaby przesada. Ale tak - jeżeli ktoś chce, może, potrafi zbudować sobie bazę/obóz czy przywieźć jakieś rekwizyty (jak np. @Bullet 83 działo p-lot. Boforsa na "Kretę 1941" czy @krkmf skrzynie, siatki maskujące na Operację "Big Ben") to uwierzcie jest to naprawdę zdjęcie wielkiego ciężaru.

Oczywiście możemy zbudować i dwa miasteczka, ale trzeba je nasycić ludźmi i tu dochodzimy do zagadnienia FREKWENCJI. Przyłączam się do pozdrowień @Pazur88, bo faktycznie z @Lee chłopaki mieli grać fabularnych (a to by wpłynęło na kolejne interakcje, ułatwiło życie szpiegom i przemytnikom, etc.), ale ze względu na dezercje w szeregach Niemców dostali przydziały do WH (dzięki wielkie za to, że się zgodziliście). To jest temat rzeka i skwituję to jednym zdaniem - nie zależy on od organizatorów. Orgowie przygotowują grę, prowadzą buchalterię, zakładają temat i rozsyłają wici. Uwierzcie, jest tyle pracy z tym, że nie ma się czasu działać w marketingu (choć ja rozesłałem chyba z 70 wiadomości/maili indywidualnych z zaproszeniami, wiele pozostało bez odpowiedzi, nie rozumiem takiego postępowania). Warto by to sami uczestnicy mobilizowali swoich znajomych, bo poczta pantoflowa to najlepsza zachęta.

No i oczywiście więcej pań jest bardzo mile widzianych. Zawsze coś się dla nich wymyśli. Pamiętajcie też o jednym - jeżeli macie jakiś pomysł na swoją postać opracujcie jej charakterystykę i podeślijcie organizatorowi. Dzięki temu będzie Wam łatwiej wczuć się w rolę i nie dostaniecie do zagrania postaci o charakterze i zadaniach skrajnie odmiennych od Waszego usposobienia.

E) Oznaczenie Moderacji/trybu offgame, podwójne role - bardzo słuszne wnioski, jeżeli ktoś jest offgame powinien zawsze się oznaczać czerwoną szmatą/lampą i odejść gdzieś na bok. Dotyczy to wszystkich graczy, w tym orgów. Przepraszam Huberta i Sikora za to, że o tej zasadzie zapomniałem, panowie macie 100% racji. Co do dwóch ról - właściwie to grałem jedną - agenta RSHA w kamuflażu radcy kryminalnego z WMG. Planowałem pograć "na czysto" bez żadnej roli szpiega, ale na 48h przez grą wysypał nam się jeden agent Abwehry. Polacy mieli dwóch agentów (Pita i Vlada), a Niemcy tylko jednego (Campera), dlatego zdecydowałem się podjąć roli Hermanna Brunnera i popilotować zadanie z "prowokacją gliwicką".

F) Odprawa graczy - w związku z tym, że wiele osób ma problemy z czytaniem ze zrozumieniem, koniecznością jest dokładne oznaczenie parkingów (w terenie, nie tylko na mapie) i przeprowadzenie odprawy o określonej godzinie. Nie można wpuścić graczy samopas na teren rozgrywki, bo wymieszają się z tymi co już zaczęli i zdezorganizują początek. A było napisane w temacie, że "do gry wchodzimy już w pełni wyszpejowani, z okularami, całym swoim sprzętem, etc. i udajemy się: Polacy na posterunek, Niemcy do obozu". Bez odprawy dowódcy nie ogarną swoich oddziałów.

Chyba tyle, czas na ciastka. Było nas circa 30 osób z całej Polski (od Gdańska do Śląska, od Warszawy do Łodzi). Dziękuję wszystkim za przyjazd, pomoc w sprzątaniu, świetną zabawę i wczucie się w klimat. Widać było, że atmosfera udzieliła się nawet LARP-owym debiutantom. Mam nadzieję, że Niemcy nie wynudzili się jak mopsy i poczuli trochę trud służby patrolowo-granicznej. Wielkie podziękowania dla Gregoriusa za ogarnięcie całości tematu gospody, Mekara za ogarnięcie swojej zakrystii, Pita za pomoc przy "tapetowaniu" terenu i dokumentach oraz @ashigara za pomoc przy wycinankach, Klauss, Bullet i @arkusz86 - za pomoc w sprzątaniu. Osobne brawa dla Junior Game Organisera - Cortesa za scenografię i aprowizację. Zaryzykuję i powiem, że był to nasz najlepszy LARP ASH do tej pory. A co! ;)

Co dalej? Była to pierwsza gra z cyklu "Bitwy polskiego września", więc do kampanii polskiej na pewno wrócimy jeszcze na co najmniej dwóch grach (choć jak liczyłem wyszło mi, że możnaby zrobić 9 fajnych epizodów). Być może (z dużym naciskiem na "może") ostatnia gra z cyklu BPW - "Polskie drogi" będzie miała podobną formę do "Pogranicza w ogniu". A co do namawiania mnie na "Chicago 1930" to ja bardzo przepraszam, ale nie wiem czy będzie mi się chciało i czy ludzie przyjadą. Bo w końcu to ma być gra na pistolety, rewolwery, strzelby i Tommy Guny. No i bez wojska. Za to z samymi Amerykanami... ;)

Z Panem Bogiem.

Link to post
Share on other sites

Trochę po czasie, ale chciałem serdecznie podziękować organizatorom, za kolejną wspaniałą grę :) Kawał dobrej roboty. 

Strona niemiecka, ze względu na spóźnialskich zaczęła nieco po czasie. Ustaliliśmy sobie sygnały rozpoznawcze na noc i wstępne zadania patrolowania granicy przy stacji radiowej i wystawienia posterunku na przejściu granicznym. Branderburczycy mieli zając się swoimi tajnymi zadaniami, a dwóch żołnierzy zostało wysłanych na odnalezienie drogi naokoło jeziora, pozwalającej na obejście miasta. 

Niedługo po rozejściu się Niemców do swoich zadań, na granicy zatrzymano przemytnika z amunicją, który został do mnie przyprowadzony i przesłuchany w sztabie. Następnie po przyjęciu łapówki i zarekwirowaniu amunicji, został wypuszczony. Udałem się potem na granicę żądając spotkania z polskim dowódcą. Żołnierze WP na szlabanie niechętnie po niego posłali. Rozmowa z Rotmistrzem nie była przyjemna, wobec przepuszczenia przez jego żołnierzy przemytnika z amunicją (stwierdziłem także w rozmowie, że miał broń palną, ale tej nie znaleźliśmy). Rotmistrz zapewnił mnie jednak, że jedyne osoby z bronią po polskiej stronie, to jego podwładni i na pewni nikt z nich nie będzie robił problemów. 

Po rozmowie przeszedłem z jakieś 100 metrów idąc na drugi niemiecki posterunek, kiedy akurat natknąłem się na Dolasa w asyście żołnierzy wysłanych do odnalezienia drogi na około jeziora. Złapali go gdzieś w tamtej okolicy. Był pijany i miał broń. Natychmiast wróciłem z nim na przejście, gdzie ledwie kilka minut wcześniej rotmistrz zapewniał mnie, że Polacy nie będą sprawiać kłopotów (Mina Huberta, po zorientowaniu się, co odwala Dolas - bezcenna :D ). Po długiej dyskusji, wymieniony został Sikor na brytyjskiego reportera Reutersa, chcącego przeprowadzić ze mną wywiad. Został należycie ugoszczony i opowiadał o podłych zachowaniach Polaków po drugiej stronie granicy. Po udzieleniu wywiadu, w dobrym nastroju poszedł na przejście spróbować wrócić na polską stronę. 

W dalszym czasie, następowały zmiany wart, zwiadowcy wrócili znad rzeki stwierdzając, że nie da rady obejść przez nią miasteczka. Agentowi Abwehry zostało oddelegowanych 3 żołnierzy do zadania specjalnego. Przemytnicy, bardzo źle traktowani przez polską policję, przyszli do nas szukając pomocy i chcąc wesprzeć naszą sprawę (oczywiście za drobną opłatą). 

Aż do momentu barbarzyńskiej prowokacji ze strony polskiej - ataku na naszą radiostację, niewiele się działo po niemieckiej stronie granicy. Oczywiście zaraz po wybuchach i wstępnym zorientowaniu się w sytuacji, zażądałem na przejściu, widzenia się z polskim dowódcą. Napiętą sytuację podgrzewał bezczelnie się zachowujący Dolas, który wedle obietnic Rotmistrza, miał siedzieć w więzieniu. Obyło się jednak bez użycia broni, do czego bardzo usilnie prowokowali Polacy :P 

Przed godziną 4:00 zaczęliśmy się przygotowywać po stronie niemieckiej z planem ataku na terytorium Polski. Na granicy pozostał tylko jeden żołnierz, a resztą zebraliśmy się koło ruin radiostacji, i omówiliśmy plan ataku. Vlad zaoferował się, że zostanie jeszcze jako druga osoba na granicy, a cała reszta pójdzie w ataku. Początkowo ustaliliśmy, że zaatakujemy od strony drogi idącej między miastem a polskim posterunkiem, ale w trakcie marszu, zmieniliśmy decyzje, i zrobiliśmy jeszcze większe koło, i na obszar miasta weszliśmy od strony parkingu. Bez problemu zajęliśmy Karczmę, a o kościół zaczęły się walki. Po zorientowaniu się w sytuacji, zabrałem kilka osób by zaatakować polską granicę od tyłu i ściągnąć naszych, ale Polacy opuścili posterunek, a Vlad z Lee, zdjęli szlaban i do nas dołączyli (ale przez chwilę prawie otworzyliśmy do siebie ogień). Rozpoczęła się długa i ciężka walka o posterunek policji i resztę kościoła. W karczmie zostały ze 2-3 osoby, a reszta ruszyła wykończyć obrońców świątyni, co się udało całkiem szybko. Następnie, po zostawieniu tam 3 ludzi, cała reszta, za wyjątkiem jednej osoby pilnującej żyda, ruszyła do ataku na posterunek. Pomimo sporych strat, atak był sporym sukcesem. Udało się mi i Meisterowi wedrzeć do środka i wybić wszystkich obrońców poza jednym, który to nas wystrzelał. W tym momencie zabrakło już sił do szybkiego ataku i trzeba było czekać na uzupełnienia. W tym czasie Polskie rezerwy na nowo obsadziły posterunek. Rozpoczęła się stosunkowo długa i ciężka walka. Udało się w końcu jednak obejść posterunek wychodząc niemal na polskiego respa i dobić ostatnich obrońców. Walka o miasto trwała około 2 godzin. 

Co do zasad i tego jak potoczyła się gra, to trochę już mówiłem na jej zakończeniu, a także sporo zostało już tu powiedziane. Największym problemem jest chyba jednak brak osób, ale tutaj ciężko coś zrobić i tak jak Domin napisał, trzeba samemu wspierać frekwencję pocztą pantoflową. Wydaje mi się też, że dobrze by jednak było robić odprawę dla wszystkich i jasno ogłosić start gry. Impreza się teraz zaczęła niby według planu o konkretnej godzinie i sporo osób zaczęło już grać swoje postacie, podczas gdy cała strona niemiecka jeszcze się ogarniała i czekała na bardzo potrzebnych spóźnialskich. 

Jeszcze raz dziękuję orgom i graczom za świetną grę ;) 

Link to post
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

Loading...
×
×
  • Create New...