Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

Berget 5 - 14/17 czerwca 2007 (Szwecja)


Recommended Posts

  • Replies 247
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

  • 2 weeks later...

Ja już jestem :)

Fotek sam będę miał z 700, wystawie przy okazji. "Naszych" chyba z 10 osób miało aparaty, więc fotek będzie dużo.

 

Impreaz ogólnie totlanie zjebana organizacyjnie i ludzie z wielu krajów mówili, że to najprawdopodobniej będzie już ostatni Berget. Imprezę uratowali uczestnicy, którzy własną pomysłowością i incjatywą spowodowali, że impreza była ciekawa.

 

Z głównych problemów organizacyjnych: totalny chaos przy rejestracji, brak uzupełniania wody, grak nadzoru nad dwództwem stron i kontatku z nimi, brak toalet w obozie jednej ze stron i wele, wiele innych.

Link to post
Share on other sites

Szwedki są raczej brzydkie, gra była totalnie skopana od strony organizacyjnej i biorąc pod uwagę stosunek kosztów do wrażeń i korzyści - na następny Berget się nie wybieram.

W moich oczach, imprezę jako całość uratowało to, że sami zorganizowaliśmy sobie grę i jako tako się pobawiliśmy, no i oczywiście niemała część socjalna. Poznałem dużo ciekawych ludzi, zdobyłem sporo cennych doświadczeń. No i oczywiście zresetowałem się konkretnie... :-F

 

Fotki będą później.

Link to post
Share on other sites

Dziękuję Wam, krórzyście pojechali na tą imprezę - dzięki Wam było warto tam być :o)

 

Organizatorzy dali dupy na całej linii (choć i tak uważam, że do Camo II to jeszcze było daleko ;o) więc raczej za rok tam nie pojadę (a już napewno nikogo nie będę na to namawiał :o) ale gracze dali radę - i dlatego cieszę się, że byłem.

Link to post
Share on other sites

brak toalet w obozie jednej ze stron

 

 

 

Dzięki temu powstał hit imprezy - Ekologiczne Pole Minowe. Skutecznie uniemożliwiało skryte podejście do bazy 8-)

 

Jak sobie obejrzałem zaplecze socjalne Szwedów - to przynajmniej wiem komu zasponsorowałem imprezę. W stołówce mieli nawet wykałaczki.

 

Reszta zgodna z opiniami powyżej. Organizacja do bani - fajne było to, co nie zależało od organizatorów.

Link to post
Share on other sites

Duży plus dla większości osób ;)... Klimat był nieziemski xD.... Sczczególne podziękowania z mojej strony należą się dla Kasi i Justynki i Smokes ;)... Całej ekipy z auta ktrórym byłem transportowany na Berget czyli Fenca, Gandiego i Kubika !.... Również dla Maxa, Rocca i całej ekipy, Horneta, całej ekipy Green Mountain Rangers, wszystkich z polskich Rangersów oraz całemu BRT i ekipie Klossa które przygarneły mnie wesoło w swojej Sowieckiej bazie podczas ostatniego Off-Game-u ;)...

 

Co do Organizacji to po drugim dniu padła na całej linii... Najbardziej wkurw*** mnie to, że zasponsorowaliśmy szwedom impreze (mieszkanie w bunkrze z pełnym zapleczem sanitarnym, prądem i ogrzewaną wodą).. fotki wrzuce jutro...

 

Co do strony aliantów to wszystko było OK ;)...

 

Jednak strona sowiecka stworzyła wiele problemów (w sumie było to kilka osób jeżeli nie jedna!)... Kradzieże nie są niczym fajnym sczególnie kiedy giną części czy akcesoria warte niezłe pieniądze.....

 

Finowie... nic nie powiem... nie spotkałem podczas zabawy... Chyba ze pod McDonaldsem po Evencie ;)...

 

Ogólnie wg. mnie Event był do kitu, nie powiem, że straciłem na darmo pieniądze bo nie pojechałem się tam strzelać... Pojechałem poznawać ludzi, popatrzeć jak wygląda airsoft w innych krajach (we francji chyba produkują masowo T-1000)

 

 

PS: Jestem na dwóch fotkach na military photos xD... Pozowanie Rox xD (USMC)

Link to post
Share on other sites

"Mie się wydaje" że była ch...nia z grzybnią.

Poza graczami (nie wszystkimi) i zajefajnym terenem, stracony czas i kasa (ok 1900zł).

Generalnie miano nas w dupie i pozostawiono sobie. (U nas brak wody, kibli, jakiegokolwiek sędziego i jakiejkolwiek informacji)

Nie było rozpoczęcia i zakończenia, całość miała posmak oszustwa, lub naciągania.

Dużą rolę odegrały też różnice kulturowe i różne podejście do Airsoftu.

Warto było pojechać żeby więcej nie robić tego błędu.

Na koniec niektórzy zapomnieli że airsoft to świetna zabawa dla przyjaciół , a nie prawdziwa wojna :oops:

 

Wydaną kasę można byłoby przeznaczyć na 4-5 złotów w innych miejscach w Europie.

 

Tylko dzieki atmosferze wspólnej podrózy z naszymi polskimi przyjaciółmi nie uważam tego czasu do końca za stracony.

(Francuskie SF to byli T1000!!! :wink: )

 

Pozdrawiam, mladshyj lejtnant Tadeush Tadeushowich Zajcev kompania "Boris"

 

P.S. W "nocy" patrole, a w dzień broniliśmy swojego blokposta. (fota robiona w przerwie ostrzału art.

Zazwyczj ok. 1-2 godz snu na dobę. (sami tak chcieliśmy i robiliśmy, Szwedzi zazwyczaj walczyli 8-akcja, 8-spanie, 8-rozmowa z psychologiem :lol: ).

Na pierwszym foto po prawej lasek używany przez "czerwonych" jako kibel. Z moich obserwacji tylko nasz Team chodził tam z saperkami. W związku z tym ataki poprzez ten teren kończył sie tragicznie dla nieświadomych niczego "niebeskich". (Włosi spalili swoje kamizelki i inny upaprany szpej)

http://i15.photobucket.com/albums/a372/D-C...B5/IMGP5848.jpg

 

http://i15.photobucket.com/albums/a372/D-C...B5/IMGP5849.jpg

Link to post
Share on other sites
Co do strony aliantów to wszystko było OK
Nie do końca. Przy napierdalającym słońcu i wysokiej temperaturze brak wody przez 24h to jest duży problem. Dostaliśmy ją dopiero po opieprzeniu Spofa przez Majora.

 

Zazwyczj ok. 1-2 godz snu na dobę. (sami tak chcieliśmy i robiliśmy, Szwedzi zazwyczaj walczyli 8-akcja, 8-spanie, 8-rozmowa z psychologiem
My przez pierwsze 2 doby (od wyjazdu z PL) spaliśmy łącznie 2-3h. Później ci, którzy poszli na patrol dalej spali po 2h, a ci, którzy zostali załapali się na 8h snu, czym nie omieszkali powkurwiać niewyspanych po powrocie z patrolu :)

 

Na Bergecie było to czego nie ma szans zrobić (a przynajmniej nie było dotychczas) u nas - pojedynczy patrol mógł trwać 10-18h, u nas zwykle tyle trwa cała gra.

 

Fotki:

http://www.sendspace.com/file/yas6v0

Link to post
Share on other sites

Zlot do dupy. Już od momentu przyjazdu włączyła mi się lampka ostrzegawcza - brak zapowiadanych kontroli mocy replik, pojemności magazynków, ilości posiadanych kulek. Zabrakło podkoszulków za które się płaciło przed zlotem. Opaska oznaczająca strony za którą zapłaciłem przed zlotem, a która na zdjęciu była wykonana z grubego, porządnego materiału i była szeroka na kilkanaście centymetrów okazała się kilkucentymetrowym skrawkiem cieniutkiego materiału (w warunkach bojowych musiałem ją nonstop poprawiać ponieważ kurczyła się do 1 cm). Główną troską organizatorów było za to żeby jak najwięcej osób zgłosiło się na beer party (płatne 150 SEK) - w tym celu krążyły grupy calkiem ładnych szwedzkich dziewcząt zaczepiające w tym celu uczestników i wciskające im bilety. Natomiast niemożliwym było uzyskanie od organizatorów informacji którą stronę po rejestracji mamy się udać lub co mamy ze sobą zrobić. Dowiadwywliśmy się od innych uczestników , którzy dowiedzieli się od innych uczestników. I tak funkcjonował cały ten zlot. Od innych uczestników można było się dowiedzieć np. gdzie są punkty respawn lub że 20 min temu baza została zbombardowana pociskiem nuklearnym. Rozumiem, że wojna to chaos, a w każdej armii panuje burdel, ale to praktycznie uniemożliwiało jakąkolwiek rozgrywkę. Najbardziej dawał w kość brak map - organizatorzy sporządzili jedną na całe siły aliantów. Zamieszczone przez nich mapy do wydrukowania przed zlotem były natomiast w takiej skali, że były na potrzeby gry praktycznie bezużyteczne. Tak jak ktoś wcześniej trafnie napisał zlot opierał się na tym, że zbierała się grupa uczestników która wymyślała sobie że np. zaatakuje obóz przeciwnika, urządzi zasadzkę, będzie pilnowała danej części obozu itd. W założeniach gra miała symulować działania wojenne z liną frontu itd. w praktyce wyszło capture the flag na 1200 osób... Jedyne co ratuje w moich oczach ten wyjazd (nie zlot broń Boże) to naprawdę fajni ludzie (po obydwu stronach) któych miałem możliwość poznać. Dzięki za wspólny wyjazd :uśmiech:

Link to post
Share on other sites

Co masz na myśli? Nie byli zielonymi ludzikami czy jedno rożcami.

Jak wszędzie ludzie są różni - jedni mieli full szpej, z kamizelkami z płytami, FAVy itp. Inni podstawowy mundur, szelki ALICE i manierkę.

Jedni stockowe AEGi (nie spotkałem nikogo kto by miał podstawową broń gazową lub sprężynę, nie-snajperkę), inni na maxa wypasione. Jedni mieli 15 realcapów, inni 5 midów, a jeszcze inni oszukiwali i używali hi-capów.

Jedni grali fair inni (w mniejszości) oszukiwali na różne sposoby (od. strzału,magazynki, terminatorstwo, modeycy, chowanie lub podmienianie opasek, gadające trupy).

Ogólnie mówiąc standard - przekrój taki jak i u nas.

Link to post
Share on other sites

cooz wiecej tu dodac...nasi przyjaciele z jednej i drugiej strony barykady wyrazili juz tutaj swoja opinie na temat "imprezki" w Szwecji i niewiele pozostaje do dodania. Miejsce swietne, swietni ludzi (w wiekszosci), organizacja zerowa.

 

Berget 6?? NIGDY!!

 

wielkie dzieki dla wszystkich z ktoorymi przyszlo nam jechac na ta jebanke, oraz dla ekip ktoore z nami wspoolpracowaly...super bylo was poznac :)

 

jak tylko Platoon otrzyma swoje zdjecia przekazemy je dalej :)

 

Pozdrawiam

 

SSG Mr T

Link to post
Share on other sites

faktycznie - większość została już powiedziana....

 

 

....ale niezależnie od faktów psujących obraz zlotu, wydanej kaski i poświeconego czasu i wysiłku zarówno długo przed jak i w czasie Bergetu zdecydowanie nie żałuję tego wyjazdu.

Główne powody to: sporo ciekawych doświadczeń, przyjemnego, odrywającego od rzeczywistości zmęczenia i przede wszystkim ludzie :!: których poznałem i spędziłem z nimi czas.

Panowie i Panie ;-) - DZIĘKUJĘ Wam za Wspólnie spędzony czas :ok: i już czekam na następną okazję do wspólnej zabawy.

 

pozdr. 8-)

Link to post
Share on other sites

Moje odczucia są podobne. Impreza legła w podstawowych kwestiach dla organizacji imprez tego typu. Jak na imprezę tego kalibru, trudno to sobie wytłumaczyć i zrozumieć, tym bardziej, że nie był to debiut organizatorów.

 

Niewątpliwie zadowolenie z wyjazdu zawdzięczam ludziom, których poznałem i z którymi przez cały wyjazd doskonale się bawiłem. Imprezę z mojego punktu widzenia uważam za udaną także dzięki urokom samej Szwecji, w szczególności niesamowitej wyspy będącej miejscem akcji, klimatowi wewnątrz naszej, polskiej grupy i białym nocom, które miałem okazję pierwszy raz widzieć na własne oczy. Niewątpliwie była to fajna przygoda, ale budżet miała wysoki :)

 

Uważam, że należy tutaj gorąco podziękować Giersowi, który podjął się zorganizowania wyjazdu dla 40 (około ;)) osób z Polski, a także wzięcia na swoje barki spraw organizacyjnych dla naszej strony, w tym zorganizowania naszywek z orłem i napisem "Poland" dla Polaków po stronie aliantów.

Link to post
Share on other sites
Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...