Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

Dlugi

Użytkownik
  • Content Count

    8
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by Dlugi

  1. Nie. Jeśli przyjrzysz się uważnie temu tekstowi - to sprowadza się on do tego, że przyznają iż nie był to milsim i już nie będą tej nazwy używać. Co w żadnym stopniu nie zmienia faktu, że grę zapowiadali jako milsim. A to że rozumieli pod tym pojęciem zwykłą jebankę ze scenariuszem - to już nie wina graczy. Więc wybacz, ale jeśli już coś na górce, to nie twoje.

  2. To co pisze organizator ma SPRZEDAĆ imprezę.

     

    Znaczy się, że może łgać w żywe oczy, obiecać gruszki na wierzbie, olać potem obietnice i to jest OK?

     

    Zgadzam się. Ale moim zdaniem to jest praca dla MP i naszego Sztabu, a nie organizatorów. W momencie jak dostałem bilet od orgów w checkpoincie, powinien przechwycić mnie człowiek z MP i skierować do MOJEJ bazy.Szczęśliwie przyjechałem z Platoonem, który WIEDZIAŁ gdzie jest baza i Dzik zorganizował nam spotkanie z dowódcą kompanii.

    Ale np. Pierwszy pluton naszej kompanii nie znał Dzika, więc nie wiedział gdzie stacjonuje nasza Kompania i odnalazł nas na drugi dzień - w dużej części już zresztą zdążył się rozproszyć...

     

    Dokładnie rzecz biorąc, to była to praca dla twojego dowódcy kompanii. Marudzenie na problemy z dowództwem w pierwszym rzędzie powinieneś zatem kierować do niego, a nie do HQ, z którym on sam nie starał się utrzymywać łączności. Widzałem waszą kompanię i pluton w akcji, więc wybacz, ale wiem gdzie był problem z dowodzeniem.

     

    A co do MP - to sorry, ale przyjechała razem z tobą, więc jak miała cię zaprowadzić gdziekolwiek?

  3. Możliwości faktycznie są. Da się też dotrzeć na naprawdę wysoki szczebel z wnioskiem o współpracę. Ale potrzebne będzie także zgranie kilku krajowych ekip, które na poważnie zechciały by podjąć się pracy przy takim zlocie. Szwedzi popłynęli na małej ilości orgów, więc bez kooperacji żaden pojedynczy team raczej nie da rady.

  4. (CENZURA ;))

     

    Ze swej strony dodam nieiele, bo już prawie wszystko powiedziano. Ale jedna rzecz warta jest chyba podkreślenia - ogromny odsetek uczestników, którzy airsoft pojmują jako coś na kształt Quake'a na żywo. Poziom dyscypliny był momentami żałosny. Już w pierwszych godzinach gry otrzymaliśmy przez radio informację, że nasza kompania Bravo została rozdeptana przez ruskich. Jak się potem okazało, po dotarciu na miejsce wyznaczone im do obrony, większa część kompanii zajęła pozycje, a mniejsza odesłana została do rezerwy na tyły. Po krótkim czasie obrońcy podjęli decyzję o opuszczeniu pozycji... aby udać się do bazy na spoczynek. O czym nie raczyli poinformować rezerwy, która została zaskoczona przez atak wroga z menażkami w rękach i batonikami w ryjkach. O dziwo walczyli przez 20 minut, zanim radio ostatecznie zamilkło. Takich przypadków była masa - samowolne opuszczanie pozycji, rozpełzanie się po terenie w zupełnie niekontrolowany sposób, ignorowanie rozkazów... Przezabawna była ekipa, która dostała zadanie obrony jednego z podejść do NATOwskiej bazy. Zaprotestowali, bo chcą iść spać. Dziku stwierdził, że nie ma problemu, bo mogą spać na zmiany na pozycji. Ludki były w szoku: "Ale to jest w lesie!".

    Widziałem też oddział, który kwestię: iść do ataku, czy nie iść, rozstrzygnął w drodze głosowania - jakieś 20 chłopa z dowódcą na czele wybrało powrót do bazy na kimanie, trzech poszło do walki. Żałość.

    Na szczęście po obu stronach były ekipy nastawione na coś więcej, i dzięki nim całość nie rozlazła się kompletnie w szwach.

×
×
  • Create New...