Jadąc na Falkenhorsta zakładałem że trafię na średnio zorganizowaną strzelankę z elementami milsima...ale to co zastałem na miejscu to totalna porażka, dno i wstyd, bo ludzie z Niemiec czy Litwy musiały się łapać za głowę po przejechaniu X kilometrów. Jedynym pozytywem były ekipy, które poznaliśmy na miejscu, oraz sztab, który pomimo totalnego olania przez organizatora starał się napędzać jakoś tę farsę. Organizator ogólnie nie raczył nic zrobić, raz się pojawił w obozie Tangau, a potem ciągle "gdzieś" był. Leżało wszystko, od przygotowania "obozowiska", "rejestracje" po obietnice desantów z B