Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

Ender

Użytkownik
  • Content Count

    9
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by Ender

  1. Data: 14.09.2014

    Czas trwania: wstępnie 9-17

    Miejsce: lasy otwockie (w trójkącie Karczew-Pogorzel-Celestynów) http://goo.gl/maps/dFV4K

    Temat: Zrealizowanie planu EPA, pełna procedura z wykuciem własnych Isoprepów, profesjonalnym podjęciem przez ekipę ratunkową i (jeśli przekroczymy pewien próg ilościowy uczestników) z przesłuchaniem po podjęciu przez kontrwywiad. W drugą stronę - schwytani mogą liczyć na przesłuchanie przez wrogów (SERE B).

    Koszt: 15zł od osoby - na radia, paliwo i pojazdy dla gry.

    System ran: RED System

    Ammo: RED System (40 kulek w standardowym magu)

    do udziału zapraszamy ekipy 4-6 os. jeden team może zgłosić więcej niż 6 osób ale zostaną podzieleni na mniejsze oddziały.

     

    Bearsoldiers oraz Zen Fighters organizują 14 września (niedziela) niewielką grę milsimową o wiele mówiącym tytule "Get to the choppa!"

     

    Geneza:

    Po Salamandrze gdzie Bearsoldiers było zespołem realizującym EPA i byliśmy "ratowani", a Zen Figters byli z kolei ekipą ratunkową mamy lekki niedosyt. Zebraliśmy doświadczenia, opracowaliśmy wiedze, przetrenowaliśmy ją - zabrakło nam jej pełnego zastosowania na grze. Wątek jest ciekawy - chcemy to sobie utrwalić, a i jak ktoś przy okazji skorzysta to chętnym przekazać.

     

    Realizacja:

    Podział na 3 strony:

    1) ok 60% to ekipy realizujące swój Evasion Plan od Action

    2) ok 20% to ekipy podejmująco-ratunkowe

    3) ok 20% to ekipy przeszkadzająco - poszukiwawcze.

    Decyduje kolejność zgłoszeń.

    Nikt nie zostanie pozostawiony sam sobie - tzn każda z grup będzie miała co robić icon_e_wink.gif

     

    poza tym każda z ekip jest do siebie wrogo nastawiona (czyli przyjacielem jest tylko ewakuujący heli który poda dobre hasła i znaki rozpoznawcze - reszta jest wroga).

     

     

    Przebieg:

    Przed samym milsimem (planowo minimum na tydzień przed) odbędą się zajęcia teoretyczne z przygotowania EPA oraz Isoprep (na podstawie dokumentacji z Salamandry by Szpargał) oraz samego przygotowania się do misji i stosowanych procedur. Przebieg zajęć albo on-line (Skype) albo jeśli będą chętni przy piwie face to face (do 3h).

    Następnie ekipy samodzielnie przygotowują swoje EPA i wypełniają Isoprepy, przesyłają je do dowództwa, po ich zaaprobowaniu otrzymają info zwrotne z dokładnym planem udziału w grze (możliwe różne czasy startu misji). Dla prawdziwych twardzieli szukających wyzwań gra może rozpocząć się w sobotę... Ewakuacje możliwe dopiero po 12-13 w niedziele.

     

    Ekipa ewakuująca pierwsze 3h spędzi trenując procedury ewakuacji, zapoznając się z poszczególnymi planami EPA, trenując podejmowanie ludzi w miejscu bezpiecznym i niebezpiecznym. Oni także będą wypełniali swoje Isoprepy (na wszelki wypadek...).

     

    Ekipy poszukujące nie będą miały informacji o aktualnej pozycji grup. Będą znały godzinę i miejsce "dekonspiracji" oddziałów, mogą mieć informacje o "przelotach helikopterów" (że leciał w taki i takim kierunku, o tej i o tej godzinie).

     

    W czasie przemarszu dowództwo (organizator) zapewnia łączność w oknach czasowych (na bazie rozdanych RF-10 wraz z dodatkowymi antenami) oraz "opiekę" (ciepłe słowo Ojca Dowódcy gdy okaże się, że trzeba maszerować na kolejny punkt podjęcia icon_e_wink.gif )

     

    zgłoszenia na mail

    ender@poczta.onet.eu

     

    termin zgłoszeń: do wyczerpania miejsc lub czwartku 11.09.2014 godz 23:59

  2. Bearsoldiers

     

    skład:

    SL Ender

    ASL Rzymek

    RTO Akraw

    RM Silvan

     

    Milsim Salamandra wydał nam się kuszący od samego początku. Wstępnie zgłosiliśmy się po stronie Talibów, jako że profil działalności partyzanckiej i dywersyjnej jest nam dużo bliższy. Na prośbę Szpargała jednak zmieniliśmy stronę i w ten sposób staliśmy się personelem do odzyskania. Tu musze wspomnieć o dużej pomocy oraz wyrozumiałości Szpargała przy zapisach i dostarczaniu dokumentów (deadline’y!), jeszcze raz dzięki za specjalne podejście!

     

    Naszą rolą było odegranie czteroosobowego zespołu zmuszonego poprzez dekonspirację do przerwania swojej misji i ratowania się ucieczką zgodnie z opracowanym EPA (Evasion Plan of Action). Widząc pewne podobieństwa postanowiliśmy odwzorować historię z filmu „Lone Survivor” (film taki sobie nie powiem żebym szczególnie polecał). Taką historię z niewielkimi zmianami sobie ustaliliśmy i wykuliśmy ją na pamięć (obejrzenie filmu jako praca domowa). Nawet ustaliliśmy na kogo nadepnęła koza podczas dekonspiracji przez pasterzy :icon_wink:

     

    Dobrze się złożyło, że prawie wszyscy byliśmy po kursie SERA A i po cichu mieliśmy nadzieję, że na Salamandrze odczujemy na swojej skórze poziom B lub nawet C. Szpargałowi przekazaliśmy nasze dokumenty ISOPREP oraz EPA. Opracowaliśmy odpowiednie historie i wkuliśmy je na pamięć. Znaliśmy nazwiska, cele misji i w razie złapania mieliśmy robić się na zgubionych ofermowatych szwejów…

    Nasz udział w simie był ściśle tajny. Wiedział o nim Szpargał i może ktoś jeszcze z organizatorów. Za to po stronie ASAF-u nie wiedział nikt. Mieliśmy pojawić się w grze jak diabeł z pudełka. Sami jesteśmy ciekawi miny oficera dyżurnego naszej strony jak o 02:00 otrzymał meldunek o zaginionym personelu, którego nie miał nawet na swoim roosterze.

     

    Przed misją starannie zaplanowaliśmy ekwipunek. Czekała nas długa droga w ciężkim terenie, a mieliśmy przecież być personelem przygotowanym do długiego przebywania poza bazą. Poza noclegiem, mieliśmy przy sobie jedzenie na 24h. Zapasy wody postanowiliśmy zminimalizować, a w zamian wyposażyliśmy się w filtry do wody i tabletki odkażające. Choć po prawdzie to woda z czystego strumienia w Bieszczadach raczej nie powinna nam zaszkodzić :icon_wink:

     

    Szpargał osobiście zawiózł nas na miejsce „zrzutu” i pozostawił na krawędzi milsimowej mapy. W powoli zapadającym zmierzchu (20:45) ruszyliśmy pod górę. Szliśmy jak w patrolu ponieważ gra już się rozpoczęła i choć prawdopodobieństwo natrafienia na przeciwnika ocenialiśmy na bardzo nikłe to nie chcieliśmy lekceważyć nawet najmniejszej na to szansy.

     

    Szybko okazało się iż marsz w terenie górzystym nie będzie prosty. Gęste poszycie, zróżnicowane podłoże, a co gorsza nie przewidziane ogrodzone siatką szkółki leśne na naszej drodze wpłynęły na trasę oraz czas naszego przemarszu. Dodatkowo zbliżająca się burza zmusiła nas do wcześniejszego założenia obozowiska. Na szczęście w końcu znaleźliśmy się po przeciwnej stronie stoku góry niż wiatr, co dało nam naprawdę dobre warunki do noclegu. Szybkie rozłożenie obozu z pałatek/bivibagów i jesteśmy gotowi do snu. Na kolację aby nie skusić zwierząt na nocne odwiedziny odchodzimy na prawie 100m i tam w trakcie posiłku omawiamy plan na jutro.

     

    Sen mieliśmy dość niespokojny z racji na obfitość zwierzyny leśnej (lisy szukające jedzenia w naszych plecakach, sowa w oddali, wataha dzików na leśnym dukcie) ale w końcu w miarę wypoczęci wstajemy. Szybkie złożenie biwaku, a w czasie śniadania przypomnienie zasad w patrolu, określenie trasy przemarszu, działań w przypadkach wykrycia oraz ew rozproszenia i możemy ruszać. Z wysuniętą czujką ruszamy na nasz pierwszy szczyt. Nauczeni wczorajszym doświadczeniem z siatkami leśników wolimy nadłożyć drogi i iść ścieżką niż „na skróty” zdobywać teren. Mimo że nie spodziewamy się przeciwnika zachowujemy wszelkie środki ostrożności. Marsz idzie powoli ale bezpiecznie i konsekwentnie. W momencie wyruszenia braliśmy pod uwagę, że możemy nie zdążyć do pierwszego punktu podjęcia na czas (nie spodziewaliśmy się tam i tak heli) więc nie forsujemy tempa. Pierwsze kilometry są najtrudniejsze, bo prowadzą cały czas pod górę. Niby nie wysoki szczyt a jednak nachylenie zbocza solidne. Na pierwszym postoju manewrujemy odzieżą stosownie do temperatury. Niestety po pewnym czasie wysiłek marszu w górzystym terenie na ciężko jest tak duży, że zostajemy w naszej najchłodniejszej zamaskowanej wersji a i tak jest za ciepło. Trudno, idziemy dalej, robiąc co jakiś czas odpoczynki. Rozsądne tempo marszu nie wypaca z nas szóstych potów ale na chłód nikt nie narzeka :icon_wink:

     

    Do pierwszego PUP-a (call name: CIECHAN) mamy jeszcze 1.5km gdy nadchodzi okno czasowe łączności (9:15). Próbujemy wywołać kogokolwiek na ustalonych częstotliwościach – cisza. Maszerujemy dalej. Pod koniec okna zgodnie z uzgodnioną procedurą wywołujemy ponownie – znów nic (nadal mamy 1.2km do punktu). I tak nie osiągnęlibyśmy punktu na czas ale warto było spróbować. Zatrzymujemy się na odpoczynek i naradę. Nawigator referuje nam sytuacje – jesteśmy w plecy z czasem, zatem postanawiamy zastosować wariant awaryjny. Aby poruszać się trochę szybciej wchodzimy na pobliski niebieski szlak. Poruszamy się z mocno wysuniętą czujką i z zachowaniem pełnych środków ostrożności. Marsz nieco przyspiesza, choć nie tak bardzo jak byśmy chcieli. Szczęśliwie niepewna poranna pogoda nikogo nie zachęciła do marszów więc cały czas poruszamy się niewykryci. Podczas odpoczynku ustalamy, że na drugim PUP-ie (call name: LECH) zjemy sobie ciepły obiad.

     

    W pewnym momencie czujka melduje, że natrafił na świeży ślad. Mokra trawa jest ewidentnie przygnieciona – znaczy ktoś tędy szedł. I to nie tak dawno. Postanawiamy podejść jeszcze kilkaset metrów i porzucić szlak kierując się na PUP-a LECH. 50-100m dalej odbieramy bardzo czytelną transmisję na kanale 5. Trwa bardzo ożywiona rozmowa z Zeusem oraz wymiana zdań Gawrona z innym „ptakiem”. Z komunikatów trudno ocenić, którą stronę reprezentują, niemniej dla nas nie znających żadnych haseł ani nie będących z tej bazy każdy jest zagrożeniem. Co więcej z lasu bardzo, bardzo odległe ale jednak słychać było „Allach Akbar” (to samo było na kanale 5 – jak by ktoś krzyczał do radia a my oprócz w radiu usłyszeliśmy głos krzyczącego), co sugerowało że Talibowie są naprawdę niedaleko. Natychmiast podejmujemy decyzję zawrócenia, odbicia ze szlaku i obejście niebezpiecznego miejsca zboczem – aż do LECHA.

     

    Po zagłębieniu się w dzicz mamy wymuszony postój – jedna osoba ma kontuzję i musi pozostać. Szybko ustalamy plan działania i odzyskania pozostawionego człowieka (zgodnie z naszym EPA osoby nie mogące iść zostają i czekają na ratunek). Ma ze sobą mapę, telefon, wodę i jedzenie. Dostaje dodatkowo mocne radio i się żegnamy. Trochę to trwało ale nadal mamy szansę osiągnąć w oknie czasowym drugi PUP (LECH), musimy tylko wyciągać nogi.

     

    Zmiana na czujce – ruszamy dalej. Teren zbocza jest trudny, miejscami bardzo trudny. Najbardziej przeszkadza nachylenie i luźne kamienie. Maszerujemy jednak ze zdwojoną ostrożnością. W końcu prawdopodobnie przeciwnik jest w pobliżu. Ten odcinek początkowo wydawał nam się trudny. W oknie czasowym (o 12:15) zaczynamy wywoływać CSAR. Niestety bez rezultatu. Za to ciągle monitorując kanał 5 słyszymy jakieś rozmowy. W pewnym momencie nawet wydaje mi się że słyszę jak ktoś wywołuje Huzara (nasz callsign) ale to ignoruję. Maszerujemy na punkt, co jakiś czas na lokalnych szczytach próbując nawiązać kontakt. W linii prostej jesteśmy już całkiem blisko ale przed nami bardzo duży jar (właściwie przełęcz pomiędzy dwoma zboczami) oraz konieczność maszerowania łukiem, trawersując zbocze wydłużają naszą drogę. W pewnej chwili ponownie łapię bardzo czytelny komunikat – „Huzar Huzar tu Grabarz, odbiór”. Sprawdzam radio żeby upewnić się iż nadal jestem na kanale 5 i ku mojemu zdziwieniu to się potwierdza. Postanawiam jednak odpowiedzieć. Grabarz przedstawia się jako CSAR. Przekazuję komunikację naszemu RTO i dalej tylko słucham. Zaczynają się problemy – CSAR początkowo nie bardzo może się zautoryzować. Nie zna naszego słowa kodowego (SARNEG), łapie nas na złej częstotliwości. Nie podoba nam się to. Za to zna nazwę kodową pierwszego PUP-a. Postanawiamy go zweryfikować – pytamy się o druga literę PUP-a do którego idziemy (Echo) i otrzymujemy poprawną odpowiedź. Postanawiamy spróbować podejścia ale ze zwiększoną ostrożnością. Przed nami jeszcze kawałek drogi ale i CSAR jest jeszcze sporo od miejsca więc na spokojnie kontynuujemy marsz.

     

    Osiągamy pobliże PUP - LECH i postanawiamy tam czekać na CSAR. W między czasie słyszymy jak drużyna ratunkowa wydziela część sił do zabezpieczenia trasy powrotnej i resztą realizuje swoją misję. Wzmacniamy się sucharami i czekamy. Nieco się zgrzaliśmy :icon_wink: CSAR maszeruje przez bardzo niedostępny teren i ciągle jeszcze jest kilkaset metrów od nas. Zabezpieczamy okolicę i patrzymy na punkt podebrania. Po jakimś czasie komunikujemy się z CSAR-em że to my do nich zejdziemy (raptem około 200m) i tam się spotkamy.

     

    Zaczynamy zejście, w bardzo luźnym szyku. Stromizna, która towarzyszyła nam poprzednio to pikuś w porównaniu z tą. Na szczęście idziemy w dół ale trzeba bardzo uważać żeby nie „zjechać”. Zaczyna mi dokuczać kostka która „wygięła” nie w tę stronę kilka razy za mocno. Chodzenie na ciężko po górach daje się we znaki :icon_wink: Mimo zbliżania nie możemy się odnaleźć z oddziałem ratunkowym. Próbujemy różnych metod aż po gwizdy – wciąż brak kontaktu. Wreszcie CSAR podaje nam koordy – niestety z braku SARNEGA otwartym tekstem, lokalizujemy ich pozycję i ruszamy w tamtą stronę. Teraz już naprawdę dzieli nas 200m. Wysyłamy czujkę do rozpoznania i sami w odstępie ok. 100m kierujemy się do nich. To było najtrudniejsze 200m jakie pokonałem z plecakiem. Musimy iść dnem potoku/jaru, bo wokół nas ściany są tak strome, że nie da rady nimi iść. W jarze „powrzucane” przez burzową wodę drzewa, patyki, gałęzie, kamienie – czuję się trochę jakbym leciał x-wingiem w tunelu w Gwieździe Śmierci. Czasem mijamy przeszkody górą a czasem „dołem” lub pomiędzy nimi. Kamienie są mokre i do tego „luźne”. W czasie pokonywania tego odcinka wyrwało mi się parę „mocnych słów” :icon_wink:

     

    Czujka melduje na radiu, że widzi CSAR i że podchodzi do rozpoznania. Zatrzymujemy się i czekamy na wyniki. Weryfikacja jest pozytywna. Podejmujemy marsz – jeszcze sporo trudnego terenu przed nami. W myślach już się zastanawiamy czy zgodnie z procedurą pozbawią nas broni i (co o wiele przyjemniejsze ciężkich plecaków;) ). W końcu CSAR nigdy nie ma pewności kogo podejmuje. Na miejscu są tylko dwie osoby „na lekko”, weryfikują naszą tożsamość z posiadanymi przy sobie ISOPREPAMI (!) na których jest nasze zdjęcie oraz indywidualny Personal Authentcation Number.

    Po pomyślnej weryfikacji chwilę wypoczywamy i podczas ustalania drogi powrotnej jeden z CSAR’u melduje że coś usłyszał. Natychmiast odrywamy się na bojowo wzajemnie się osłaniając. Po jakichś 150m przechodzimy do szybkiego marszu na punkt podjęcia. Jedna osoba zostaje w zasadzce z tyłu. Idziemy na spotkanie z pozostawioną na trasie osłoną. Po kilkuset metrach nasza czujka nawiązuje kontakt wzrokowy z odziałem na drodze. Przekonany, że to druga część CSARu melduje o tym spokojnym głosem i wzywa dowódcę CSAR aby szedł pierwszy (swojego raczej nie zastrzelą a nas przecież nie znają). Niestety, wzrokowa identyfikacja napotkanego oddziału pozwala nam stwierdzić, że zamiast hełmów (a wszyscy w CSAR mieli hełmy) nieznany oddział ma beżowawo/oliw czapeczki z daszkiem + camo polskie zamiast amerykańskiego. I zaobserwowano ich trzech. A powinno być maks 2. Niewątpliwie jest to ktoś inny. Oddział wycofał się po drodze ale już z daleko pachniało to wciąganiem w zasadzkę. CSAR mówi, że nie zna nikogo takiego więc traktujemy ich jako wrogów.

     

    Postanawiamy obejść terenem to miejsce. Nie zgadzamy się na prostszą drogę prowadzącą jarem wzdłuż drogi (jak nas tam złapią to wybiją do nogi) tylko szerszym łukiem znów po zboczu kontynuujemy marsz do “lądowiska”. Zagrożenie dodaje nam sił ale w duchu przyznajemy że czuliśmy się bezpieczniej zanim zostaliśmy odnalezieni. Trudno – teraz pozostaje nam tylko kontynuować nasz przemarsz. Obejście zboczem jest męczące ale skuteczne – zbliżamy się do drogi na której ma podjąć nas transport. Towarzyszący nam CSAR nawiązuje łączność radiową z pozostałą dwójką i na sygnał szybkim krokiem przemieszczamy się w kierunku wyznaczonego lądowiska. Wychodzimy na drogę, mijamy plac budowy i drogą szybkim krokiem albo nawet rześkim truchtem biegniemy do miejsca podjęcia. Pojazdu jeszcze nie ma ale niedługo ma być.

     

    Zajmujemy pozycje obronną w miejscu podjęcia i czekamy. Chwila odpoczynku jest nam bardzo na rękę. Woda, sucharek i perspektywa podjęcia przez heli znacząco poprawia nam humor. Część zespołu CSAR pozostaje w zasadzce gdyby ktoś za nami szedł (mamy takie podejrzenia). Nie mija 10 minut gdy na radiu nasz CSAR jest wywoływany przez oddział identyfikujący się jako „Stado”. Chcą oni się rozpoznać na radiu i następnie do nas podejść. Niestety nie ma jak dokonać rozpoznania. CSAR nie zna swojego SARNEGA. Po chwili namysłu stwierdzają, że mają takie samo jak nasze – więc następuje próba identyfikacji. My przechodzimy ją pomyślnie – tamten oddział też. Stado następnie prosi CSAR o identyfikację przy pomocy trzeciej litery ich Duress Word. Niestety jest to niemożliwe, bo CSAR nie posiada takiego słowa. Zaczyna robić się nerwowo. Miarowy, spokojny głos RTO „Stada” raz za razem wywołuje Grabarza i prosi go o identyfikację. Swoją drogą cierpliwy chłop! :icon_wink: Wreszcie stado proponuje żebyśmy wszyscy wyszli na drogę z podniesioną bronią i dali się zidentyfikować. Nam się to już zupełnie nie podoba i sytuacja staje się bardzo napięta. Zajmujemy lepsze pozycje obronne ścieśniając trochę szyki i przyjmują profil obrony okrężnej. W każdej chwili spodziewamy się też ewakuacji. A Stado cały czas wywołuje…

     

    Dowódca CSAR podejmuje decyzje o oderwaniu się wzdłuż drogi w kierunku z którego ma pojawić się pojazd. Najpierw idziemy krzakami a po 100m wyskakujemy na drogę i żwawym truchtem oddalamy się od Stada. Słoneczko ładnie przygrzewa, na szczęście odpoczęliśmy sobie i nawet z plecakami utrzymujemy dobre tempo. Po 200-300 metrach wreszcie napotykamy nasz pojazd ewakuacyjny – pozytywnie się identyfikujemy, biegniemy do “lądującego wiatraka” z bronią nad głową osłaniani przez CSAR. Czujka tylnia melduje kontakt z jednym gościem, a my wsiadamy już do środka. Wreszcie! Od nawiązania kontaktu radiowego z CSARem do wejścia do pojazdu minęły 3.5 godziny!

     

    Niesamowitym zbiegiem okoliczności ten samotny gość z plecakiem okazuje się naszym pozostawionym czwartym członkiem oddziału! Poddaje się on osłonie zabezpieczającej “lądowisko”, zostaje skuty (brak czasu na dokładną identyfikację) i wsadzony do pojazdu. Wracamy zatem w komplecie. Okazało się że ten czas co my żeśmy maszerowali na punkt, potem czekali na CSAR, następnie z nim wracali i czekali na lądowisku on powoli ale metodycznie odpoczywając co 5-10 minut „skuśtykał” jarami do najbliższej drogi i potem idąc wzdłuż niej natrafił na nas. Dosłownie w ostatniej chwili.

     

    Wreszcie wracamy bezpiecznie do bazy. Podróż chwilę trwa i w jej trakcie wymieniamy się krotochwilami ze znaną nam z innych misji załogą helikoptera. O 17:15 docieramy do bazy i tam zostajemy zrzuceni. Melduję majorowi Szpargałowi, że dotarliśmy cali i zdrowi i teraz mamy chwilę aby odpocząć. W bazie działa MP, choć zabrakło na wejściu spisanego regulaminu – o wszystkim dowiadujemy się „po fakcie” ale MP jest dla nas wyrozumiałe (jesteśmy z innej bazy). Melduję oddział w TOC i mamy odpoczynek. Nasza podróż dobiegła końca.

     

    Dostajemy odpoczynek i umawiamy się na gotowość bojową o 03:00 - wyjechanie w pierwszym rzucie wojsk i zabezpieczenie lądowiska dla drugiego rzutu. O 02:30 stawiam się w TOC gdzie nie ma żywego ducha… wszyscy którzy mogli wyjechali wcześniej (ponoć 01:30) na “akcję” a o nas jako gościach po prostu zapomnieli - szkoda trochę ale jak to mówią wojna to piekło :icon_wink:

     

    Z naszej perspektywy wyjazd był bardzo interesujący. Sprawdzenie wiedzy teoretycznej, przećwiczenie ciekawych procedur w praktyce, testowanie nowego wyposażenia no i generalnie kolejny raz powrócenie żywym z milsima jest tym czego szukamy. Bardzo interesująca była też faza przygotowania się do milsimia. Opracowanie dokumentów, mistrzowskie przygotowanie trasy i map przez Rzymka (naszego nawigatora), właściwy dobór sprzętu. Trudno to wszystko opisać.

     

    Niedociągnięcią są i będą - w tej grze uważam, że były nieduże. Ogólny poziom uczestników wzrasta - choćby przygotowanie medyczne. Zagadany Sylwester powiedział, że nie bardzo miał co poprawiać w "szpitalu" jak przyjeżdżali ranni. A pamięta ktoś jak to wyglądało jeszcze 3 lata temu?

    Zwycięstwo bezspornie należy się Talibom, oni kontrolowali teren i spełnili swoje założenia. Dodatkowy bonus za naprawdę fajną "wczutę" - oby więcej takich przeciwników na następnych milsimach!

     

    My za imprezę szanownym organizatorom dziękujemy!

     

     

    Ślad GPS:

    bearsoldier-salamandra-AAR-screen.jpg

     

    ślady:

    Czerwony - piątek wieczór

    Żółty - trasa sobotnia

    Purple - mniej więcej planowana trasa umieszczona w EPA

     

    2014.06.13 - Piątek:

    20:45 - wejście w teren

    21:50 - dotarcie do miejsca biwaku

    22:45 - kolacja (40m od biwaku)

     

    2014.06.14 - Sobota:

    7:45 - wymarsz z biwaku. Rzymek (navigator) na czujce.

    8:55 - G.Łopieninka

    9:15 - próba nawiązania kontaktu z CSAR 421.025 i pmr 7. Odległośc do PUP1-Ciechan: 1.5km

    9:50 - próba nawiązania kontaktu z CSAR 421.025 i pmr 7. Odległośc do PUP1-Ciechan: 1.2km

    10:30 - wchodzimy na niebieski szlak żeby nadrobić czas. Silvan idzie na czujkę. Rzymek drugi.

    10:50 - przechodzimy obok PUP1-Ciechan. Powinniśmy z niego wychodzić o 9:55.

    11:30-11:45 - rest obok szlaku

    12:05 - w okolicy G.Durna natrafiamy na świeży ślad na trawie i kontakt radiowy na PMR-5. Odległość do PUP2-Lech: 1km

    12:10 - wycofujemy się. Schodzimy ze szlaku niebieskiego, żeby obejść G.Durną od zachodu.

    12:30 - rozdzielenie z Akrawem

    12:45-12:55 - kontakt radiowy z CSAR (callsign: Grabarz) na PMR-5. Próba autentyfikacji odległość do PUP2-Lech: 600-900m. Od tej pory mamy ciągły kontakt radiowy z CSAR.

    13:30 - zatrzymujemy sie ~100m od PUP1-Lech. CSAR melduje, że jeszcze ma 300m do punktu.

    14:55 - ruszamy w dół, żeby wyjść na przeciw CSAR.

    14:00 - próba ustalenia naszej lokalizacji względem CSAR przy użyciu gwizdania. CSAR nas nie słyszy.

    14:05 - CSAR przesyła swoje współrzędne otwartym tekstem przez PMR. Są 200m poniżej. 300m od PUP1-Lech.

    14:15 - wchodzimy do wąwozu

    14:25 - Rzymek na czujce dalekiej (50-100m) łapie kontakt wzrokowy z dwuosobowym CSAR. Jest chwilowo rozbrojony i wylegitymowany. Weryfikacje przez ISOPREP, które CSAR ma ze sobą.

    Reszta CSAR (jeszcze 2 osoby) czeka na dole przy drodze.

    14:45 - CSAR słyszy głosy. Odrywamy się całością (3+2) na bojowo. Schodzimy drogą.

    14:50 - Rzymek na czujce łapie kontakt wzrokowy na drodze na wprost po drugiej stonie strumyka. Co najmniej 3 osoby w odległości 50-100m.

    Po chwili na optyce stwierdzamy, że wszyscy mają beżowe czapki z daszkiem. CSAR stwierdza, że to nie od nich i nie wie kto to. Schodzimy z drogi i ruszamy wzdłuż niej i strumienia.

    15:40 - dochodzimy do skrzyżowania z drogą szutrową. Na skrzyżowaniu opustoszały plac budowy.

    15:45 - połączenie z resztą CSAR pilnującej lądowiska MEDEVAC. Karetka ma przyjechać o 16:00.

    15:50-16:05 - kontakt radiowy CSAR <-> callsign:Stado (?). Częściowa autentyfikacja, ale nie doprowadzona do końca.

    16:05 - oderwanie z CSAR w dół drogi w celu wyjścia na przeciw karetce. W między czasie CSAR stwierdza, że mamy ogon.

    16:15 - przyjeżdża karetka. Ładujemy się. Ogonem okazuje się Akraw. Poddaje się i oddaje w ręce CSAR. Skuwają go i pakują razem z nami do karetki.

    ~17:15 - zatrzymujemy się w FOB Bashra.Zostajemy wyładowani i pozostawieni sami sobie. Akraw jest zabrany na krótkie przesłuchanie (?).

     

     

    Planowe czasy osiągnięcia PUP:

    Ciechan: 09:15

    Lech: 12:40

    Okocim: 14:50

    Warka: 18:00

    Żywiec: 21:00

     

    Przykładowe prędkości marszu:

    podejście do podnóża Kufel: 3.83km/135min = 1.7km/h

    po szlaku niebieskim (całość): 3.26km/1.417h = 2.3km/h

    po poziomicy do Lech: 1.17km/40min = 1.7km/h

  3. Oficjalnie odwołuję imprezę z braku strony przeciwnej. Prawie wszyscy zgłosili się do mniej licznej Grupy Specjalnej (120% zakładanego stanu), a tylko 30% do znacznie liczniejszej grupy Wojsko - nauczka na przyszłość.

    Nie chcę robić popeliny z wirtualnym przeciwnikiem i moderowaniem gry aby tylko.

    W zeszłym tygodniu poinformowałem o sytuacji dowódców zgłoszonych teamów. 29.05 poinformowałem ich od odwołaniu gry.

     

    Przyszły termin pojawi sie po konsultacji z zaprzyjaźnionymi teamami aby sytuacja się nie powtórzyła.

  4. GRA ENDERA – Warm-up!

     

    zasieki.jpg

     

    Termin: 08.VI.2013 09:00 - 18:00

    Miejsce: Rejon lasów Zabraniec-Okuniew

    Jest to gra o charakterze milsimowym oparta na nieznacznie zmienionym systemie ran RED. Dokładne zasady pojawią się w tym wątku.

     

    Podział mundurowy:

    Wojsko - rosyjskie, polskie, niemieckie i wszystkie inne niż US!

    Grupa Specjalna - czyli US, Multicam i jego pochodne

    Obowiązuje zakaz przebierania się w mundury strony przeciwnej. Nie ma zakazu podawania się za stronę przeciwną i stosowania jej znaków rozpoznawczych, wyposażenia itp.

     

    Zgłoszenia przyjmujemy do 23:59 29 maja 2013 na adres:

    graendera2013(at)gmail.com

    wpłaty poproszę do końca terminów zapisów czyli środa 29 maja godz 23:59. Nr konta wysyłam w odpowiedzi na zgłoszenie

     

    W zgłoszeniu proszę podać:

    w temacie - stronę (np. Wojsko)

    w treści maila w tej kolejności: liczebność oddziału, camo oraz kontakt do dowódcy i zastępcy dowódcy (mail + telefon).

    Ilość miejsc ograniczona.

    Rezerwujemy sobie prawo do odrzucenia zgłoszenia bez podania przyczyny.

     

    Zapisy do Wojska – 30%

     

    Zapisy do Grupy Specjalnej – 100%

     

    Widzę po zgłoszeniach że więcej osób chce być GS-ami. Rozumiem że nie boicie się nawigacji bez GPS :icon_wink:

    To teraz mała reklama dla Wojska:

     

    Jak zapowiedziałem przewiduję możliwość wymiany doświadczeń na tym simie. W chwili wolnej oddział skorzysta z przeszkolenia na sprzęcie ogólnodostępnym, który może być mu potrzebny w realizowaniu przyszłej misji.

    Uściślam:

    Nie wiem czy pójdziecie wysadzać most ale jak zdążycie to odbierzecie przeszkolenie z obsługi uzbrajania, instalacji i wysadzenia ładunków detonowanych radiowo.

    Podobnie jest z łącznością: nie wiem czy każdy u Was w teamie umie obsłużyć radiostację RF-10 z rozstawieniem anteny rzutkowej włącznie, lub założyć sieć łączności krótkodystansowej. Ale może to umieć po grze.

    Pozostałe tematy:

    Wsparcie stanowiska obrony "drutem kolczastym"

    procedura rozpoznania swój-obcy.

     

    Reszta to niespodzianka - w końcu wywiad wywiadem ale wszystkiego GS-y nie mogą wiedzieć...

     

    Grafik szkoleń powstanie w Sztabie przed milsimem na podstawie info zwrotnego dowódców teamów. Zastrzegam, że przeciwnik może nie dać czasu na zaliczenie każdego szkolenia, raczej wręcz przeciwnie... :icon_smile:

     

     

    Pirotechnika:

    Jeśli nie będzie ogłoszonego zagrożenia pożarowego:

    Dozwolone granaty odłamkowe kupne lub oparte na k204 i k206. Organizator zastrzega sobie przywilej komisyjnego rozcięcia losowego granatu własnej roboty w każdej zgłoszonej grupie w celu jego weryfikacji.

     

    Obowiązuje zakaz dymów innych niż kolorowe i to też tylko sygnalizacyjne (zakaz ekranów!). Związane jest to z ryzykiem wzięcia dymu za prawdziwy pożar.

    Jeśli będzie ogłoszone zagrożenie pożarowe = zakaz jakiegokolwiek piro! (wyjątek piro hukowe dostarczone przez organizatora!)

     

    Pojazdy: w strefie bezpośredniej gry nie przewidujemy użycia pojazdów. Tylko jako transportu po obrzeżu terenu gry i na potrzeby real medevac.

     

    Zasady:

    System ran oparty na lekko zmodyfikowanym systemie RED.

    http://weekend-warri...php?f=24&t=2903

     

    Modyfikacja systemu RED:

    w karcie ran może być dodatkowa karteczka o treści:

    NIEDOBITEK

    Miałeś szczeście. Jeśli nie zostałeś dobity przez położenie obu rąk (silent kill) to bez względu na informację na karcie w ciągu "X" minut po walce wraca ci przytomność. Jesteś ciężko ranny ale nie śmiertelnie. Jeśli się opatrzysz to będziesz mógł chodzić ale nie biegać. Możesz szeptać, możesz używać radia. Twoim celem jest wrócić do swoich. Nie wolno ci walczyć w żaden sposób. Jesteś ciężko ranny cudem ocalały więc tak się zachowuj. Jeśli w czasie oczekiwania (te X minut, które będzie na karcie) ktoś sprawdza twój status to jest taki jak na karcie RED (podajesz nr rany, jeśli jest napisane że nie żyjesz to leż jak trup). Zachowaj kartę NIEDOBITEK dla organizatora jako dowód.

     

    Nie ma limitu ammo ze sobą.

    nie ma limitu magów

    można miec ammo luzem ze sobą.

    ilość kulek w magu może być sprawdzona przez organizatora w trakcie gry!

    Ilość amunicji: oryginalna pojemność x 1,5. Broń wsparcia - 500 kulek. Indywidualne inne magazynki - do konsultacji.

    Wkrótce pojawią się zasady dotyczące przesłuchiwania, silent killa, drutu kolczastego, min i ładunków, niszczenia obiektów itp. Całość planowo ma być intuicyjnie oczywista i widoczna na pierwszy rzut oka.

     

    Słowo bezpieczeństwa: Mahabharata – Jest to słowo bezpieczeństwa. Stosujemy w przypadku sytuacji realnego zagrożenia zdrowia, problemów zdrowotnych itp. Oznacza ono natychmiastowy koniec gry dla tej osoby i przerwanie wszelkich działań na niej przez innych graczy. Każdy kto użyje tego słowa oznacza się chustą jako trup i może wracać. Powinien zdać/pozostawić bez żądania wszystkie materiały in-game. Jeśli potrzebuje pomocy każdy z uczestników jest zobowiązany mu jej udzielić bez względu na sytuację symulacji. Użycie tego w celu spowergamingowania gry (np. wywabienia obrońców z bunkra aby koledzy mogli go za chwilę zdobyć) skutkować będzie banem na czas nieokreślony dla tej osoby lub nawet całego teamu!

     

    Tło fabularne:

     

    Powolny wzrost napięcia pomiędzy dwoma państwami musiał doprowadzić do wybuchu konfliktu. „Wojna jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami” – Carl von Clausewitz

    Choć oficjalne wypowiedzenie jeszcze nie nastąpiło wszyscy spodziewają się tego w każdej chwili. Na granicy od kilku dni zdarzają się obustronne prowokacje i dochodzi do sporadycznej wymiany ognia z broni ręcznej. Obie strony mobilizują swoje siły, powołuję rezerwistów i przesuwają jednostki w rejon nadgraniczny.

    Świeżo sformowana kompania przed wyruszeniem na przyszły front idzie na ćwiczenia. Odbędą się one w rejonie nadgranicznym (rejon macierzysty dla jednostki). Chodzi o zgrywanie oddziałów, logistykę przemarszu, kontrolowanie terenu, budowę sieci łączności, obronę istotnych punktów, przeszkolenie na nowym sprzęcie, powtórzenie procedur swój-obcy, sprawdzenia łańcucha dowodzenia. Rekruci wymieszani są z zawodowym wojskiem. Wydaną ostrą amunicję. Nikt nie pyta czy wojna wybuchnie tylko kiedy….

     

    Strona wojskowa – jeśli lubicie siedzieć na warcie 24h i piec kiełbaskę na grillu w oczekiwaniu na atak przeciwnika to się nie zapisujcie. Jeśli macie kłopoty z samodzielnym wykonywaniem zadań postawionych przez dowódcę to się nie zapisujcie. Jeśli milsim zaczyna się o 9:00 a Wy jesteście gotowi o 9:30 to nie przyjeżdżajcie, Natomiast jeśli interesuje Was podniesienie swoich kwalifikacji z dziedziny łączności, rozpoznawania swój-obcy, zbudowanie obrony wspartej „zasiekami” i nie boicie się zrobić na simie 15km to zapraszamy!

     

    Strona GS: Nie jest to miejsce dla Twojego teamu jeśli: nie radzicie sobie z nawigacją bez GPS, nie umiecie działać w małej grupie przeciwko liczniejszemu przeciwnikowi, przenikanie w lesie nie jest Waszą drugą naturą, nie macie wysokiego morale, a na widok przeciwnika od razu otwieracie ogień. Będzie po prostu trudno wygrać.

     

     

    Warunki zwycięstwa:

    1) Strona, która poniesie ponad 50% strat w zabitych, automatycznie przegrywa. Symulacja militarna to symulacja militarna. Pyrrusowe zwycięstwa nas nie interesują. Ranni (nawet WZW), jeńcy, zaginieni którzy zdołają wrócić do bazy nawet po czasie nie są wliczani. Liczą się tylko martwi żołnierze lub tacy, co zeszli z gry w jej trakcie nie ewakuowani przez swoją stronę (zaliczani do martwych).

    2) Strona, która zdobędzie procentowo więcej punktów (wykona więcej zadań) wygrywa, chyba że – patrz punkt 1). Jeśli obie strony poniosą takie straty to obie przegrały.

    3) Wykonanie zadań ocenią organizatorzy. Nie mamy interesu aby kogoś faworyzować. Zadania mogą być ocenione np. 3/10 jeśli wykonana zostanie tylko ich część.

     

    Pytania i pierdolety:

    Proszę zadawać w tym wątku:

    http://forum.wmasg.pl/topic/138411-20130608-gra-endera-%E2%80%93-warm-up-pytania-i-odpowiedzi/

     

     

    Opłaty:

    Wprowadzimy składkę - 30pln od łebka na: druk map, kart łączności, kart ran i rozkazów. Poza tym wypożyczenie pojazdów, paliwo, środki pirotechniczne, materiałów eksploatacyjnych („drut kolczasty”, wypożyczenia sprzętu łącznościowego i wreszcie co zostanie idzie na browar dla instruktorów dzielących się swoją wiedzą po obu stronach konfliktu.

     

    uwaga! - dotyczy każdego zgłaszającego się oddziału: jeśli macie własne albo skombinujecie RF-10 (lub coś co nią współpracuje na tym paśmie) to jedna osoba gratis. Przez RF-10 rozumiem działający zestaw: radio, 2 x bateria, antena 1,5m (do 3km), antena rzutkowa (do 7km), plecak do przenoszenia. Jeśli to RF-10 a nie umiecie obsługiwać - jeden zostanie przeszkolony z podstaw przed wyruszeniem.

     

    Przepraszam za późną informację. Zbyt długo się nie udzielałem na forach będąc w FIA. Mea culpa!

    W związku z powyższym jeśli ktoś ma pytania, szuka informacji proszę o PW z nr telefonu oddzwonię asap.

  5. Witam!

     

    Tak się złożyło, że to ja jestem na sporej części tego filmiku i to moje wypowiedzi budzą uśmiech niektórych przy komputerze. Mam nadzieję że to uśmiech przyjazny.

     

    Na forum wchodzi dużo osób - nie zawsze zawodowców/milsimowców. To że Wam (tj Kuba i mjrPATTON) nie potrzeba nawet munduru (bo nie było go w waszym spisie) to nie znaczy, że wszyscy inni są tak dobrze wyszkoleni i zmotywowani oraz mają taką odporność organizmu (głownie psychikę). Znacząca większość ludzi potrzebuje snu i ciepła aby odpocząć w komforcie i móc działać drugi/trzeci dzień. I to do nich jest skierowany ten poradnik.

     

    Z mojego osobistego doświadczenia przypomnę nudny sim 48h, na którym było +4st C (w nocy) i non stop deszcz/mżawka przez całą grę. Odbywał się w czerwcu. I to właśnie nuda w połączeniu z trudnymi warunkami wyeliminowała prawie całą stronę przeciwną. piszę prawie, bo jednak 4 (!) ludzi broniło się w obozie nad ranem, kiedy resztę "zabijano" całymi namiotami.

     

    To że Wy dacie sobie radę - po x latach doświadczenia i znajomości swojego organizmu to tylko pogratulować. Większość jednak nie da sobie rady w mokrym mundurze przy +4 st C. I po to właśnie jest ten "cały kram".

     

    Pozdrawiam!

    Ender

     

    PS Brak munduru to żart - podobnie jak forsowanie rzeki z 30kg plecakiem na plecach.

×
×
  • Create New...