Nie wiem, jak epicki musi być młyn, żeby zacząć walić po grzybiarzach. A i samego grzybiarza w takiej sytuacji nie rozumiem - parę(-dziesiąt) metrów od niego słychać wybuchy, strzały, gdzieś ktoś się drze, czasem słychać piętrowe bluzgi, a on dalej (niczym Terminator!) posuwa się do przodu, wprost w ten młyn.
ASG to zabawa, nie ma co się elektryzować wszystkim, co się dzieje. Raz kulka koło ucha śmignie, gdzie indziej pyknie granat - to normalka. Co innego, jak biegnie sobie jakiś olbrzym, dostaje serię od pięciu chłopa po kolei, kulki się z niego sypią, jak części ciała z trędowatego, a on g