Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

Ivy-Eve

Użytkownik
  • Content Count

    9
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by Ivy-Eve

  1. Agresja u zwierzaków zarażonych wścieklizną... hmm... zdarzyła mi się kiedyś dość komiczna sytuacja (to były moje początki obcowania z lasem, jakieś dziesięć lat temu)- do dziś nie wiem, czy lis był chory, czy nie. Ja natomiast z pewnością od ładnych paru dni "pachniałam" wyłącznie lasem i "odrobiną padlinki", gdyż teren w rzeki nie obfitował ;) . Pewnej nocy obudziło mnie iskanie włosów :D , gdy się ruszyłam, straciłam niezły pukiel ;) , a lis który stał przede mną wyglądał, jakby miał na zawał zejść, bo mu właśnie obiad ożył na talerzu <rotfl> . Gapiliśmy się na siebie w bezruchu ładnych parę sekund i nie wiem, kto był w większym szoku. Gdy zapaliłam latarkę, zwiał, co sugerowałoby, że jednak był zdrowy. Od tamtej pory bardzo pilnuję surwiwalowej higieny.. (hyhyhy...)

  2. Także myślę, że dodatkowe "kilogramy" w postaci choćby i plastikowego kubeczka to zbytek... ale, co kto lubi ;)

     

    Patent na picie z nagrzanego metalowego kubka? Oczywiście taśma izo :D

     

    A konkretniej kilka warstw w miejscu, gdzie przykładamy usta- taki kawałeczek może się z czasem trochę przytopić od gotowania wody, ale spełnia swoją funkcję idealnie :D

  3. Mój "zestaw do lasu" noszę ze sobą właściwie zawsze i wszędzie ;) :

     

    nóż

    taśma izo (dobra na wszystko, od rozwalonego buta, po kneblowanie wkurzających grzybiarzy)

    podgrzewacz (maleńka świeczka, ogarek)

    stalowy drucik (20m, a przynajmniej jakiś czas temu tyle było)

    kompas

    linka (ilość wystarczająca do sporządzenia prowizorycznej "uprzęży")

    tampon (podpałka idealna)

    sztormówki

    opatrunek osobisty

    igła i nić

    agrafka

    folia nrc

    worek foliowy (związany kilkoma recepturkami, pomysły na użycie za każdym razem są inne ;) )

     

    Jeżeli wybiera się ze mną więcej osób, włącza mi się tryb "matka Polka" i zabieram apteczkę wyposażoną w "pierdoły" dla "grupy marudnych przedszkolaków" :wink: .

  4. Nie należę do osób, którym survival kojarzy się z drogim sprzętem. Szczerze mówiąc, jeżeli mam wydać choćby złamany grosz na wypad, automatycznie zbiera mi się na wymioty.

     

    Mój nóż- WZ 98 .

     

    Dlaczego?

    Dostałam go w prezencie kilka lat temu (zresztą był już używany) ;) i póki się nie "zajedzie" nie zamierzam nosić innego.

     

    Higiena i kosmetyka- taaa... brutalnie przejechałam moją WuZetką po szlifierce, bo była "za gruba", "za ciężka" i "za bardzo oksydowana" <rotfl>, za to teraz jest przedłużeniem mojej ręki i mogę nią zrobić niemal wszystko.

     

    Poza tym... mam jakiś irracjonalny sentyment do stali Gerlacha :roll: :-P :D

  5. Na takiej konserwie to wypasiony obiad dla kilku osób można ugotować :lol: , a co do moich sposobów gotowania:

     

    zwykle organizuję sobie kuchenkę ze środków podręcznych (coś w stylu w.w. drewnianego podgrzewacza, w zależności od tego, co akurat mam pod ręką i w jakim terenie się znajduję), do odpalania właściwie zawsze używam sztormówek (zwykłe zapałki nasączam parafiną z pudełek biorę draski i taki komplecik zamykam w pudełeczku po filmie foto, chyba nic nowego).

     

    Jeżeli wybieram się raczej na piknik z kawką o poranku, wówczas zabieram stałe paliwko (esbit itp.). Jak kto lubi :) . Kuchenka jest mi zbędna, wystarczą dwa, czy trzy kamienie.

  6. Patent, którym zawsze chętnie się dzielę: znajomość własnych słabości (bez wmawiania sobie, że "co, ja nie dam rady?"). Stopniowanie wyzwań tak, aby poznać swoje ograniczenia i pomalutku owe "granice" przesuwać, doskonalić się.

    Możecie to uznać za dosyć asekuracyjną postawę. Jednak głupia śmierć (tu śmierć mojego znajomego przez zamarznięcie) potrafi uświadomić człowiekowi (czyt. np. mi) jak ważna jest szczerość ze samym sobą.

     

    Spotykam czasem tzw. chojraków, co to w glanach idą na kilkudniowy "spacerek" podczas piętnastostopniowego mrozu(bo to przecież nie -40, prawda?)... cóż mi pozostaje, jeżeli nie zamierzam moralizować? Wsunąć im w kieszeń karteczkę ze sposobem postępowania z odmrożeniami?

     

    Każdy powinien przed wyprawą określić porządnie jej cel (nie mam na myśli miejsca, a raczej "po co, tak naprawdę, to robię"), wtedy patenty na przetrwanie owej wyprawy pojawią się same.

  7. Troszkę odgrzeję...

     

    moja chińska podróba zaczyna dziwne kierunki wskazywać

     

    Chciałabym jedynie zwrócić uwagę, że czasem miejsce przechowywania ma wpływ na żywotność igły magnetycznej ;P

    Jeżeli busolę trzymamy na parapecie nad żeliwnym kaloryferem, albo przy jakim mocnym głośniku, to po pewnym czasie może się nam północ na lewą stronę wywinąć :twisted: . To podstawowe zasady fizyki, o których mimo wszystko warto pomyśleć. Igła wszak się sama nie rozmagnesuje (tym bardziej w tak krótkim czasie).

     

    Faktem jest jednak, że kompasy wojskowe są bardziej odporne na różne dziwne czynniki magnetyczne.

    Kompas bardzo dobrej jakości (a przy tym odporny na uderzenia) można nabyć już za 60 zł, a droższe sprzęty osobiście uważam za zbędne gadżety dla burżujów (bez fochów proszę).

     

    Sprzęt, o który pyta autor wątku nie jest takim zupełnym śmieciem, choć faktycznie do precyzyjnych nie należy. Pytanie, do czego ma on służyć? Jeżeli do wypadów w nasze polskie góry i lasy... hmmm... może zawieść dopiero na tak dużych obszarach, jak Bieszczady ;) , czyli chyba wystarczy :D ...

×
×
  • Create New...