Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

DerFleischer

Użytkownik
  • Content Count

    113
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by DerFleischer

  1. W dniu 4.09.2018 o 09:40, Domin007 napisał:

    No to chyba na różnych grach byliśmy, bo w przedostatniej i ostatniej fazie regularnie widziałem kolumny po 10-12 Niemców przesuwające się w jedną bądź drugą stronę, więc to chyba tak zorganizowaliście: 

    W ostatniej fazie, gdzie graliśmy o zdobywanie punktów z mapy, Markus odstąpił mi od siebie 2ch ochotników.  Głównym problemem były baterie, na przedbiegach odpadło MG42 i 2 STGi z mojej drużyny. 

    Dominik, 
    Co do filmiku który wstawiłeś - było w planach! 
    Ale jednak zdecydowaliśmy się zrobić to tak, sprzeciwów nie było:

     

     

    Dodam kilka słów ode mnie na temat samej gry.

    Bywałem na imprezach z większym nakładem finansowym oraz ludzkim, o ciężkim sprzęcie nie wspomnę, aczkolwiek i u Was bawiłem się znakomicie.

    Teren macie fajny, klimat był.. Nie zabrakło klasycznej obrony wału, czy też ostrzeliwania się z okopów.
    W oczekiwaniu na natarcie nieprzyjaciela obowiązkowe jest aby dopisywał Kamratom dobry humor, jakiś zapas amunicji i duża doza morale, czego oczywiście nie zabrakło. 

    Ciekawy mieliście pomysł z kostką u medyków, aczkolwiek @wish ,długi czas leczenia nie wymusi w tym przypadku znoszenia rannych. 

    Logicznie rozkładając temat, medyk który i tak jest potrzebny na miejscu, w przypadku gdy musi znieść rannego z pola i z nim spędzić jeszcze przedłużony czas woli po prostu odesłać
    go na respa.

    Na Strahl der Hoffnung (Torgau 45) wprowadziłem zasadę znoszenia i przenoszenia, bądź przeciągania rannych spod ostrzału właśnie w celu zwiększenia realizmu w polu walki.

    U mnie sprawdzało się to znakomicie, przynajmniej po niemieckiej stronie, o czym sam miałem okazję się przekonać, gdzie niewysoka Medyczka o przeciętnej posturze pociągnęła mnie
    po lesie dobre 20 m. 

    Dalej.. Orgowie byli mobilni i zdolni do moderowania gry na bieżąco, gdyby któryś z pomysłów miał się nie sprawdzać. 

    Zadania były jasne i klarowne, mapy czytelne, pomimo iż była to moja pierwsza wizyta na terenie. 

    Po wszystkim się oczywiście musiało rozpadać, szkoda że nie wcześniej - może doczekamy się imprezy w ciepły letni dzień, gdzie lunie jak z cebra. (+500 do klimatu imprezy) 

    Cieszy też coraz wyższy poziom stylizacji, po obu stronach, Panowie na prawdę warto zabrać w pole chociaż te minimum oporządzenia niezależnie od tego czy się okaże przydatne,
    czy też nie, to buduje lepszy image ogółu.

    Zupa, która dojechała na obóz była genialna. 

    Podsumowując na pewno jeszcze do Was zawitam, tym bardziej, że znamy się już trochę jako gracze, więc zawsze miło będzie się spotkać.

    Wspomnę jeszcze, że nie mogłem powstrzymać radochy widząc weteranów tego grona, zarówno jak i widoku rekrutów chcących się strzelać w latach 40. 

    Dzięki raz jeszcze Orgom za dobrą imprezę, Markusowi (Dowodził 2gą kolumną) za współpracę oraz dzielnym i nieustraszonym Kamratom za wspólną walkę 

    i niezłomne wykonywanie poleceń zarówno jak i nieprzyjaciołom za upór w natarciach. 

    /Fleischer

  2. 49 minut temu, wish napisał:

    Jeszcze raz powtarzam, wszelkie uwagi mile widziane. Najchętniej z komentarzem jak poprawić, a nie jak Fleischer, że zupa była za słona. Bo to nic nie wnosi, powiedz jak poprawić. :D

    Spokojnie Wishu, tak jak wspomniałem - zbiorę nieco czasu to wrócę jeszcze do dyskusji i wystosuję małą podsumę wrażeń z mojej strony ! Ja też zawsze cenię sobie opinie graczy jako org - albo z porażek albo z nich najlepiej wyciągać wnioski, a że tych pierwszych nie miałeś, to chociaż opiniami się zadowolisz ;) 

    Więc drodzy uczestnicy, słodzimy Wishowi, bo ja mam zamiar mu tylko dosolić ;-) :-P 

  3. 2 godziny temu, mareq napisał:

    Tak się strona niemiecka bała naszej przewagi a tu proszę. W ostatniej fazie to pewnie było ich nawet więcej, bo nam się chyba stan liczebny zmniejszył.

    Kto się bał ten bał ;) Od tego jest oficer, żeby każdego delikwenta siejącego niepotrzebny zamęt przywołać do porządku, chociażby na dinozaurach atakowali marsjanie.

    Z mojego oddziału odpadło sporo, z różnych powódek z 11 osób w składzie, prędko zrobiło się 6, 7 i tak zostało aż do przed ostatniej fazy gry.

    Na tym przecież polega cały urok ASH, aby to liczniejszy wróg nacierając dał nam odczuć chociaż odrobinkę tej przyjemnej dla ducha adrenalinki.

    Co do STGów, u mnie w składzie były tylko 2 i każdy miał po 1 dodatkowym magazynku, strzelaliśmy raczej na singlu, a wasze Thompsony miały porównywalny 

    zasięg, więc nie rozumiem dyskusji ;) 

     

    Obiecuję w wolnej chwili zebrać się i opisać więcej o odczuciach z imprezy, z marszu zaznaczę tylko, że warto było do Was wpaść.

    Wielkie podzięki dla wiernych Kamratów, dla zmotywowanych przeciwników. Grało się fajnie, kwasy były od razu rozstrzygane na miejscu, czyli jakby ich nie było. 

    Teren ciekawy, sporo smaczków dla klimatu, zadania jasne i klarowne. 

    Orgom nie dziękuję, bo zupa była za słona. 

     

    A tak na serio, na pewno jeszcze nie raz przyjedziemy do Was, imprez oby więcej! 

    Na chwilę wyłączam się z dyskusji, obiecuję wkrótce do niej powrócić.

     

    Fleischer

  4. 2 godziny temu, Domin007 napisał:

    Ta "cała masa współczesnych replik po stronie aliantów" też musiała być poddana jakimś restrykcjom (np. wyłącznie ogień pojedynczy i zamaskowanie), bo standardem w polskim ASH jest nakładanie największych obostrzeń właśnie na współcześniaki, po to by zachęcić do używania replik historycznych.

    No otóż muszę cię zmartwić bo nie była, paradoksalnie restrykcjom była poddana tylko broń historyczna. Współczesne nie były pozawijane w szmaty, ani nawet badane na chrono. Kto tam był ten doskonale wie. A takie imprezy pozostawiają zwyczajnie spory nie smak i po prostu się na takowe nie jeździ. 

    Aczkolwiek przyznam ci rację, że standardem zawsze były i są, lecz po prostu nie wszędzie ;) Limity FPS i ograniczenia nie mają nikomu psuć zabawy, a raczej dodać realizmu, więc jestem tego mocnym zwolennikiem.

     

    Ale dosyć offtopu.

    Zachęcam aby gracz sam wybrał sobie replikę. 

     

    Wyczytałem, iż ktoś dopytywał o dodatkowy szpej, sugeruję aby osoby chętne zgłosiły się na PW do orgów, tak samo jak i osoby mogące sprzęt użyczyć.

    PS: Pytanie o magazynki do MP40 wciąż aktualne. 

  5. W dniu 19.08.2018 o 17:48, Czarne Buty napisał:

    Czy stg 44 były używane na sycylii przez wojska osi ? ...

    Czołem!

    Na 90% mam zielone światło więc jak zawitam to będę na całą grę.

    Mam nadzieję zobaczyć kogoś ze starej, niezawodnej kadry zarówno  jak i nowe twarze :)

     

    Co do pytania. Wiadomo, że 4takty budują świetny klimat, ale byłem któregoś razu, na jednej grze, w której niestety brała udział cała masa współczesnych replik po stronie aliantów, a Oś z STGmi miała spore restrykcje dot. użytkowania z uwagi na wczesny rok imprezy, więc jak mogę doradzić to raczej na to nie patrz i bierz STG.

    Poza tym, nie patrząc na landschafft, pierwsze udane prototypy MP42/ 43 od H&K przechodziły chrzest bojowy już na froncie wschodnim w 42 roku. 

     

    Pytanie do ogółu: Posiada kto ze 2 magazynki na Co2 do MP40 ? Za pożyczkę wypłacam dobrym niemieckim pilsnerem, ew. angielskim jak kto woli. 

    Do Orgów: jeśli potrzeba mogę zabrać jakieś fausty oraz inne gadżety do budowania klimatu. 

    /F

  6. Ciekawa propozycja Wish, dopóki dostarczoną bronią nie będą PanzerFaust'y :icon_razz2: wtedy podczas pojedynku dwóch, mogłoby ucierpieć dodatkowo jeszcze z dwunastu. A tak na poważnie, jest opcja aby ruszyć z czasem drugą edycję tejże imprezy, trzeba jednak zebrać siły i środki, aby sprawniej wszystko moderować i dopiąć więcej założeń. Będę za pewne szukał kilku chętnych do pomocy.

    W międzyczasie obserwuję jeszcze jeden teren, co by w monotonię nie popaść ;-)

  7. Czołem!

    Może i kurz po bitwie o Torgau, dawno już opadł, ale chciałem jeszcze umieścić zaległą relację, streścić całość krótkim podsumowaniem, oraz uwzględnić skromne podziękowania.

    Jeśli jest ktoś jeszcze zainteresowany tematem - zapraszam do lektury!

    Nie będę się zbytnio tłumaczył ze spóźnienia, nagły wyjazd, a delegacja niestety rządzi się swoimi prawami.

    Tak więc, zapraszam:

     

     

    Wojska niemieckie otrzymują informację o aktywności wojsk alianckich w okolicach Anmstadt.

    Miejscowość ta oddzielona jest od Torgau zaledwie dwiema mieścinami, jeśli mobilizacja nie nastąpi

    natychmiast, a ich marsz nie zostanie wstrzymany, dotrą tu w zaledwie godzinę.

    Nie ma więc czasu do stracenia, Torgau jest ostatnim bastionem, który z uwagi na liczne umocnienia, daje fizyczną możliwość na utrzymanie obszaru oraz prowadzenie działań obronno-ofensywnych przez dowództwo niemieckie.

    Jeśli pozycje zostaną stracone, nie będzie żadnych szans na odnowienie łączności z Berlinem.

    Zapada więc decyzja o uformowaniu oddziału szturmowego piechoty oraz natychmiastowym wymarszu. Mimo licznych braków w ludziach, Mannschaft zostaje prędko powołany, karabiny szturmowe, granatniki ręczne typu Panzer Faust 30 (Klein), oraz zdobyczna rusznica przeciwpancerna PTRD, pod dowództwem WSS Sturmmann'a Teo Anderssona z Dywizji "Nordland",

    oraz Oberschuetze Ryby z dywizji polowej Wehrmachtu, wszystko wsparte dwójką żołnierzy oddziałów medycznych. Pozostaje tylko wyposażyć obsługę wyrzutni w zapas amunucji.

    W pośpiechu zapada decyzja o wymarszu, delegacja świeżych sił, które mają dotrzeć niebawem do

    wyruszającego oddziału, ma za zadanie dostarczyć zasób amunicji oraz zapewnić wsparcie grupie szturmowej. Zostają pobrane granaty, te przydziałowe, trzonkowe granaty ręczne M24 oraz wszelakie zdobyczne. Te zdają się być niezastąpionym elementem wyposażenia przy prowadzeniu działań ofensywnych. Oddział wyrusza, pozostaję w obozowisku.

    Po chwili było widać w oddali już tylko wysokie sylwetki, śpieszące równym krokiem wykonywać powierzoną im pracę.

     

    Z raportu przełożonych wiem, że oddział docierając w okolice miejsca docelowego, napotyka spore

    i szerokie wzgórze, od flanki różnorodnie zalesione. Dowódca Theo Andersson wnosi o rozpoznanie, omawia plan ataku, decyduje się wziąć wzgórze szturmem. Dosyć rozległe wzgórze w formie niepełnego pierścienia, posiadające liczne umocnienia, oraz naturalne osłony, okazuje się być niełatwym obiektem do zdobycia.

    Już przy pierwszym podejściu u podnóży pierścienia na minach przeciwpiechotnych oraz pułapkach

    saperskich polegają pierwsi niemieccy żołnierze.

    Osłabiony oddział zdaje się nie być w stanie przebić solidnej tarczy obronnej wzgórza.

    Dobrze obsadzeni, przeszkoleni, doświadczeni oraz zgrani żołnierze wojsk sprzymierzonych pod

    dowództwem Oficera GOR'a (British Airborne) oraz Podoficera Wish'a (US, 101st Airborne)

    z nienaganną skutecznością odpierają pierwsze natarcie.

    Żołnierze sprzymierzeni zdają się doskonale wykonywać powierzone im rozkazy.

     

    Po dwóch nieudanych szturmach docieram do swojego oddziału niosąc w dwóch dość nieporęcznych drewnianych skrzynkach zasobniki z amunicją do rakietnic, oraz ze sporą garścią zdobycznych granatów odłamkowych w drugiej. Przy kolejnych podejściach by zdobyć pozycje brakuje już tylko nieco sprzyjającego wiatru, obrońców wzgórza po każdym podejściu zostaje zaledwie kilku.

    Pod osłoną gęstego dymu, dozbrojony oddział przystępuje do kolejnego szturmu.

    Tym razem natarcie wzmocnione zostaje świeżymi siłami oraz ostrzałem raz z granatników raz z rakietnic prowadzonym z flanek. Wbiegamy w sporej rozsypce, podzieleni na małe 3 - 5 osobowe drużyny. Uwidaczniają się nam zarysy dobrze zamaskowanych roślinnością, umocnień.

     

    Podchodzimy pod wierzchołkiem w stronę najdalej wysuniętego umocnienia, od niego dzieli nas odległość ok 80m. Kładę K98 pod drzewem, odbezpieczam P38, przekładam do lewej ręki, w prawą zaś chwytam zdobyczny, radziecki granat F1. Pod osłoną ognia zaporowego Kamratów, podbiegam z odbezpieczoną F1 jak najbliżej umocnienia, z odległości ok 30-40 m, ze sporą siłą wyrzucam granat, który mimo, iż ciśnięty dość precyzyjnie, ląduje przed samym pionem z belek skutecznie osłaniającym broniących się za nim strzelców. Był to dla nich jednak sygnał przypominający, iż nawet najlepiej umocnione pozycje nie zapewniają nietykalności. Wzgórze jest wręcz zasypywane granatami, słychać liczne wybuchy, od flanki gęsto uderzają rakiety.

    Przy każdej fali szturmu, na wzgórzu pozostaje zaledwie kilku broniących się żołnierzy aliantów.

    Ci z kolei z nadzieją na szybki zastrzyk wsparcia przeczekują przed kolejnym uderzeniem niemieckiej pięści. Z umocnień w naszą stronę na akord pada gęsty ostrzał. Pomimo zwiadowczych jednostek nieprzyjaciela przedzierających się na tyły naszego natarcia, wojskom niemieckim udaje się ostatecznie stłamsić chęć i wolę walki w szeregach nieprzyjaciela. W tej bitwie, medycy rozpaczliwie nie nadążają ze swoją robotą. Trafionych wyciąga się stale spod ostrzału, co dodaje realizmu

    i zwiększa zawzięcie pośród stron. Ostatnie starcia zaciekłych niedobitków ze wzbierającym na sile niemieckim klinem nie tracą wcale na jakości. Wzgórze zostaje zdobyte, chociaż broniło się zaciekle.

    Z ostatnich "lisich dołów" słychać ostrzał. Udaję się w pośpiechu w ich stronę pod osłoną wysokich usypanych wałów. Widzę sylwetkę strzelca, podchodzę coraz bliżej. Patrzę na pistolet - zamek w tylnym położeniu - brak amunicji. Decyduję się więc blefować, być może uda mi się go zastraszyć.

    Za każdym razem gdy odsłoni się jego sylwetka, mierzę w jego stronę. Za mną prędko podąża kilkuosobowa grupa strzelców czyszczących wzgórze.

    Cel wydaje się być ostatnim ocalałym spośród obrońców wzgórza. Podchodzę jak najbliżej,

    jesteśmy w regulaminowej odległości dla pojedynku gentlemanów. Żołnierz unosi ręce w górę, odkłada karabin, który okazuje się również mieć pusty magazynek. Za odwagę (N.C.O Wish, 101 US Airborne) decydujemy się oszczędzić wrogiego żołnierza, z uwagi na stopień podoficerski pozwalamy mu oddalić się bez broni i dotrzeć do najbliższego oddziału.

     

    Wojska Aliantów decydują się wykorzystać wiedzę o obecnym położeniu niemieckiego oddziału szturmowego i uderzyć nowymi siłami nie dając Niemcom czasu na obsadzenie oddziału czy przeczesanie zdobytych pozycji. W międzyczasie obie strony dowiadują się o zrzucie z samolotu

    dość ważnej przesyłki, zawierającej istotne informacje. Ma ona zawierać szyfry demaskujące brytyjskiego szpiega w szeregach niemieckich. Następuje kontratak Aliantów. Trwa on przez falę dwóch szturmów, które kończą się niepowodzeniem. Niemcy doskonale

    wykorzystują wiedzę o terenie, zdobywaną podczas natarcia, broniąc się zaciekle zdobycznym asortymentem opiewającym od amerykańskich granatów typu Pineaple, aż do ciężkiego karabinu maszynowego.

     

    Ucichły odgłosy wystrzałów, nie ma czasu do stracenia, prędko zostaje powołany kilkuosobowy Mannschaft, który ma za zadanie przeczesać zaznaczony na mapie obszar zrzutu. Od gęstwiny, aż do rzeki miała znajdować się awaryjnie zrzucona na spadochronie skrzynia. Oddział w szyku bojowym przeczesuje bezkolizyjnie obszar. Przemierzają drogą leśną prowadzącą w stronę rzeki. Wijące się zakręty oraz prosty odcinek, na końcu którego, w oddali, między drzewami widać sporą białą plamę. Podbiegają do punktu obserwacji, nad samą wodą, na drzewie pochylonym ku płyciźnie

    na gałęziach zawieszona jest, ogromna czasza spadochronu, od niej na sznurach zwisa metalowa, czarna skrzynka. W skrzynce mapa, dokument oraz kilka granatów brytyjskich i rakiet do rusznicy p.pancernej. Treść dokumentu zostaje przez dowódzcę odczytania oddziałowi. Wnosi o brytyjskim szpiegu, o numerze Erkennungsmarke (nieśmiertelnik) 366 z Dywizji Totenkopf, treść dokumentu zakończona rozkazem natychmiastowego stracenia szpiega.

     

    Dowiedziawszy się o przejęciu zrzutu zmierzam w poszukiwaniu oddziału. Na drodze leśnej zostaję wylegitymowany przez wartownika. Wchodząc do oddziału wynajduję zamaskowanego szpiega, który po powołaniu szeregu, na komendę zostaje stracony.

     

    Oddział przystępuje do wymarszu na Falkenberg, które poprzedza bezpośrednio Torgau. W międzyczasie w te samo miejsce zmierza kolumna piechoty aliantów. Falkenberg oddziela droga, po jednej stronie gęstwina i przedpole, obsadzone przez niemców, improwizowane umocnienia z belek i desek, lisie doły, rowy, miny, pułapki saperskie oraz naturalne zasłony. Szpicę tworzy rusznica przeciwpancerna oraz granatnik, obok MG 42. Arier garda gęsto usiana piechotą.

    Oczekiwanie na atak, w porę nadchodzi poczta polowa, dostarczając wycieńczonym żołnierzom przydziałowe racje żywnościowe, w tym czekoladę energetyczną w puszkach oraz waffle. Druga strona drogi - przełęcz, gęstwina oraz bagna, stąd należy spodziewać się ataku. Ten jednak zbyt prędko nie następuje. Miejscami rozpala się ogniska by ogrzać się przy niespodziewanie ogromnej różnicy temperatur wraz z przejściem na porę wieczorną. W tym samym czasie poczta polowa trafia również do aliantów, którzy oczekują rozkazu do natarcia.

     

    Ostatecznie pojawiają się w przełęczy pierwsze sylwetki, oddział spokojnie wyczekuje większej liczebności. Niefortunnie jeden z żołnierzy niemieckich aktywował zapomnianą na pozycjach minę eliminując siebie oraz kamrata w pobliżu. Należy więc przystąpić do ostrzału pojawiających się sylwetek, pierwsza rakieta z rusznicy trafia i eliminuje grupkę, która przedzierała się

    z gęstwiny. Następuje regularna wymiana ognia. Oddziały niemieckie przesuwają się w stronę Eisenhuetten oraz później w stronę Torgau. Tutaj miejscę ma dosyć zróżnicowana bitwa, oddział raz się broni, raz atakuje, dokonują się akty przepełnione desperacją, jak żołnierz

    samotnie wybiegający przez polanę z granatem w ręku na osłony wroga, wspierany ledwo przez kamratów z flanki. Aż do nocy oddziały wymieniają się ogniem. Po zmroku, polana zatopiona we mgle, rozświetlana gęstym ostrzałem z granatników oraz moździerzy, wciąż świstają kule. Wojska niemieckie, w ostatnich okopach desperacko bronią Torgau. Mannschaft'y złożone ze starych weteranów oraz świeżych, niedawno po przysiędze żołnierzy nieustannie zachowują pozory zaciekle broniących się diabłów wojny nie poddając się bezlitosnym kąsaniom oddziałów sprzymierzonych.

     

     

     

    Podsumowując:

     

    & I Etap "Walki o Anmstadt"

    I Szturm - za obronę, Punkt dla Aliantów,

    II Szturm - za obronę, Punkt dla Aliantów,

    III Szturm - za obronę, Punkt dla Aliantów,

    IV Szturm - odbicie Anmstadt, Punkt dla Wojsk Rzeszy,

    I Kontra - za obronę, Punkt dla Wojsk Rzeszy,

    II Kontra - za obronę, Punkt dla Wojsk Rzeszy,

    Zrzut - za odnalezienie zrzutu oraz wykonanie zadania,

    Punkt dla Wojsk Rzeszy

     

    & II Etap "Przedpola Torgau"

    Utrzymanie Falkenberg - punkt dla Wojsk Rzeszy,

    Zmuszenie Wroga do wycofania się - punkt dla Aliantów,

    Zdobycie Eisenhuetten - punkt dla Aliantów,

     

    Torgau nie zostało zdobyte.

     

    Mamy więc wynik 5:5, co owocuje remisem.

     

     

     

    Pragnę zaznaczyć, iż opis jest bardzo ogólnikowy, opuściłem wiele wątków, gdyż relacjonując wydarzenia tamtego dnia, można by śmiało napisać książkę. Obie strony dostarczały sobie wzajemnie ogromną dozę wrażeń. Impreza obyła się bez nieporozumień, bez sporów, strony wykazały się wzajemnym szacunkiem respektując zasady fair play.

     

    Przepięknie dziękuję uczestnikom w imieniu swoim oraz moich pomocników za zaangażowanie w boju, przepiękne stylizacje jak i sylwetki klasy rekonstruktorskiej, które za każdym razem wzbierają

    na poziomie, za budowanie świetnego klimatu, za bezgraniczne wczucie się w swoje role, za przejechanie większych lub mniejszych odległości po to, by wspólnie stworzyć jakość spotkania. Na imprezie dokonał się chrzest nowego "narybku", mam nadzieję, że będzie was w naszym gronie coraz więcej, naprawdę warto, z uwagi na nietuzinkowość, pod każdym względem naszego hobby ;-)

    Prze-miło było spotkać spotkać się w gronie "starej" kadry - mam nadzieję, że spotkań będzie tylko więcej.

     

    Pragnę podziękować w swoim imieniu Gorowi (SS inc), zawsze służąc dobrą radą, pomagając mi stawiać pierwsze kroki na "Sonnenwende 45", zostawiłeś swój spory odcisk w realizacji "Torgau 45", bez Twojej pomocy, impreza mogłaby nie powstać nawet w zamysłach. Wielkie dzięki!

    PS: Twoje imprezy zawsze były synonimem wysokiej klasy, stąd moja mała, dla Ciebie zachęta.

     

    Dziękuję raz jeszcze osobom bezpośrednio zaangażowanym w pomoc przy organizacji imprezy:

    Gefreiter - za wykonanie rakietnic, moździerzy oraz sprawne moderowanie pułapek saperskich. Dzięki!

    Christoph Chartmann - za pomoc przy okopach.

     

    Oraz pewnej niezastąpionej Kobiecie, za pomoc przy całej gamie obowiązków, od klejenia trzonków do granatów ręcznych, malowania, projektowania tablic i znaków, aż również i po wykopki. Wielkie dzięki!

     

    Hochachtunugsvoll!

    Friedrich "DerFleischer" Preuss

     

    PS: Jeśli ktoś przed imprezą nie widział, oficjalna, autorska propaganda imprezy:

    Torgau45_Poster.png

  8. Miło było mi gościć tak znamienitych wojaków po obu stronach. Tak jak wspomniałem potajemnie już komuś w polu, postawa była przeze mnie na boku oceniana. Wiem, że wiele mogło umknąć mojej uwadze, ale to co zobaczyłem - postarałem się wyróżnić. Wyłoniłem tylko kilku najbardziej zaangażowanych żołnierzy z tak licznego grona, które jako całość, spisywało się znakomicie. Wybór był bardzo trudny z uwagi na to, iż wszyscy naprawdę dobrze się spisywali.

     

    Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, opublikuję jutro relację z przebiegu imprezy opisaną na podstawie obserwacji, oraz opowiadań z etapów, w których musiałem wrócić do niewdzięcznych obowiązków arbitra.

    Opinie uczestników pozwolą mi na przyszłość dopracować szczegóły czy lepiej moderować rozgrywkę, w związku z czym zachęcam do dalszej dyskusji. Z góry dziękuję za wszelkie uwagi.

     

    Hochachtungsvoll!

    Fleischer

  9. Dziękuję za miłe słowa, bardzo mnie to cieszy, jak widać opłacało się włożyć trud w przygotowanie imprezy.

    Jest mi przykro z powodu zaistniałych sytuacji, tym bardziej, że na odprawie, przypominając zasady rozgrywki, jasno zaznaczyłem to co zostało nadmienione; trupy nie gadają (!), medyk spędza minutę przy rannym (!!) w celach ułatwienia medykom pracy wprowadziłem zasadę o możliwości wyciągania rannych spod ostrzału, co się jak widać przyjęło. Takie sytuacje najlepiej zgłaszać od razu przy pierwszej okazji do Organizatora, pojawiałem się u Was kilka razy ;-)

    Postaramy się dopilnować tego na przyszłość.

     

    /Fleischer

  10. Serdecznie dziękuję Wszystkim za przybycie! Mam nadzieję, że każdy się dobrze wybawił ;-)

    Działo się sporo, obyło się bez kwasów. Na dniach postaram się pozbierać informacje z przebiegu bitew i streścić całość imprezy. Zachęcam do dyskusji i dzielenia się swoimi doświadczeniami oraz przeżyciami z walk na przedpolach Torgau!

     

    Przy udostępnianiu zdjęć na portalach, prosiłbym podpisać autora oraz imprezę, z której pochodzi zdjęcie.

     

    Hochachtungsvoll!

    Fleischer

  11. Khem... późno, ale z pytaniem czy w razie draki przygarniecie przybłędę? Wygląda na to, że ku..a chyba dotrę :icon_smile:

    Wręcz rzutem na taśmę, znakomita wiadomość! Przygarniemy Cię, z miłą chęcią :-P Najdzie się dla Ciebie nawet pełny przydział, oczywiście w dużej mierze dzięki tym, którzy zdążyli mi w porę donieść o możliwości Twojej obecności :-P Jakby co, nocleg w polu! ;-) Miejsc jeszcze sporo.

     

    ----------------------------------------------------------------

    Drodzy Panowie oraz Panie...

    Przypomnę kilka drobnostek:

    W przypadku nocowania w naszych namiotach, nie zapomnieć o karimacie oraz śpiworze, we własnym zakresie.

    Pakując prowiant oraz inne rzeczy, które mają trafić do depozytu (przypominam - zrzut skrzyń na strefę walk), popakować w worki i opisać, najlepiej już w domu.

    Oraz proszę zastanowić się do soboty, kto zechciałby objąć stanowiska Oficerskie oraz Podoficerskie.

  12. Czołem!

    Muszę z przykrością napisać małe sprostowanie. Wykonałem dzisiaj telefon ponownie do sklepu sprzedającego BB fluorescencyjne, chcąc przed zamówieniem potwierdzić dla pewności informacje nt. zasady działania kulek tracer, które uzyskałem przy wcześniejszej rozmowie. Jak się okazuje, tym razem w rozmowie ze Specem, wynikło, iż nie trzymają one, jak wcześniej mnie upewniano - kilku godzin po intensywnym naświetlaniu.

    Jest małe prawdopodobieństwo, że poczęstowane wiązką światła z diody led przy wystrzale, będą świecić wystarczająco mocno nawet po wcześniejszym naświetlaniu UV. Mogę jedynie przeprosić, ale powstały zamęt spowodowany był przez przekazanie błędnych informacji przez sprzedawcę.

     

    My we własnym zakresie, sprawdzimy co z tym fantem można zrobić, natomiast obowiązek posiadania amunicji tracer zostaje więc oddalony i kwestia ta pozostaje dowolną, jak ktoś chce - to może.

    Natomiast posiadanie błyskownika jest w dalszym ciągu, niepodważalnie - obowiązkowe.

     

    /Fleischer

  13. Ja już kupiłem zielone światło więc pytanie do Orga co z tym fantem zrobić.?

    Pytanie będzie "co zrobić", gdy tylko kilku żołnierzy sprzymierzonych pokupuje sobie zielone światła?

    Logistycznie nie jesteśmy w stanie opiąć wszystkich aliantów taką klauzulą. Uważam pomysł za dobry, ale zmuszony jestem podtrzymać dowolność, tudzież czerwone światełko/lightstick jako oznaczenie trafionego.

×
×
  • Create New...