Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

Żelazne Ptaki (KZR odsłona pierwsza)


Recommended Posts

Scenariusz został rozegrany w Szczecinie w lipcu 2012r, jako pierwszy scenariusz spod znaku Kości Zostały Rzucone. Przygotowanie i realizacja - szcz3pan i ja. To fabularne / setting były oczywiście bardziej rozbudowane, ale dla meritum scenariusza nie ma większego znaczenia kto leje kogo i za co ;).

 

Założenie fabularne:

Samolot bezzałogowy, prowadzący zwiad nad terenem, zostaje zestrzelony przez stronę przeciwną i rozpada się w powietrzu. Zainteresowane strony wysyłają w teren grupy poszukiwawcze z zadaniem:

 

1. Odzyskać (lub pozyskać) rejestrator danych misji (zawiera cenne dla obu stron dane wywiadowcze) - priorytetowe.

2. Pozyskać (lub odzyskać) jak największą liczbę elementów maszyny (jedna ze stron bardzo chciała by przebadać maszynę przeciwnika, druga wolała by, żeby od tego nie doszło) - drugorzędne.

 

Każda grupa otrzymała listę 4 lokacji, gdzie znajdują się części maszyny, oraz informację, że w trakcie gry mogą otrzymać dodatkowe współrzędne.

 

Czego gracze nie wiedzieli:

Maszyna rozpadła się na 7 części (dla uproszczenia: A, B, C, D, E i F, plus X - rejestrator danych).

Grupa #1 miała na liście koordynaty dla punktów A, B, C i D, grupa #2 - C, D, E i F. Koordynaty znane tylko drugiej grupie można zdobyć przeszukując jeńców / poległych. Można też odebrać im "fanty".

Koordynaty punktu X zostały przekazane dowódcom grup o wcześniej ustalonej godzinie przez organizatorów.

 

Na terenie gry działali też "tubylcy" (2 graczy), którzy fabularnie nie lubili ani jednej, ani drugiej strony, i mieli za zadanie nękać to jedną, to drugą stronę.

 

Zasady i założenie stylu gry:

Przewidzieliśmy to jako kilkugodzinny scenariusz "spacerowy", oparty na patrolowaniu i nawigacji między punktami, niż starciach z przeciwnikiem.

 

Elementy drona stanowiły 5-litrowe butle z wodą (oklejone obrazkami i opisem właściwego elementu, np. system nawigacji czy silnik - tak dla kolorytu). Wybraliśmy je z kilku względów:

1. Są na tyle ciężkie i nieporęczne, żeby gracze czuli, że coś niosą.

2. Są tanie (poniżej 2 złotych sztuka).

3. Łatwo się ich pozbyć po grze / w sytuacji, gdy element zostanie "ewakuowany" poza obszar gry (wylewamy wodę, zgniatamy baniak i chowamy go w plecak celem wyrzucenia do pojemnika na plastiki po powrocie do cywilizacji).

 

Mechanika

Wykorzystaliśmy popularną w lokalnym środowisku mechanikę do scenariuszy (dopracowaną przez Radzia :) i jego grupę SFAT). W największym skrócie:

1. Amunicja jest limitowana.

2. Pierwsze trafienie obezwładnia (gracz wraca do gry po opatrzeniu przez sanitariusza), drugie zabija.

3. "Resp" możliwy tylko przez wykonanie przez grupę procedury MEDEVAC na jednym z wyznaczonych lądowisk. Liczba możliwych wezwań MEDEVACa jest ograniczona.

 

"Tubylcy" nie podlegali zwykłym zasadom zranień (inaczej ich rola szybko by się skończyła) - odparci lub zlikwidowani przez jedna z grup wracali do gry, i udawali się na poszukiwanie drugiej, by z kolei jej uprzykrzyć życie.

 

Scenariusz wykorzystywał teren leśny, ok. 5-6 km kw. Grupy liczyły po 7 albo 8 graczy (tylu mieliśmy chętnych). Przewidywany czas trwania - 6 godzin, ale obie grupy ewakuowały się przed upływem limitu czasu.

 

 

Adaptacja scenariusza:

Można by z tego zrobić większy i dłuższy scenariusz, zwiększyć obszar i / lub liczbę elementów drona.

Można wykorzystać bardziej złożone zasady zranień.

 

Gdyby ktoś był zainteresowany, dysponuję kompletem materiałów - rozkazy, mapy, "części drona", koperty.

 

 

Podsumowanie:

Generalnie - podobało się, większość graczy zgłosiła się na następne "Kości". Większość narzekań dotyczyła niskiej liczby kontaktów ogniowych, ale IMO wynikało to ze specyfiki założeń scenariusza.

Link to post
Share on other sites

Niewiele to da, jeśli będą rozrzucone. Tutaj tylko dwa razy doszło do kontaktu - przy pierwszym elemencie (wspólnym) i przy rejestratorze. Grupy miały inną marszrutę, więc jest duża szansa, ze by się minęły w czasie.

 

Zresztą - jestem zdania, że jak w opisie imprezy mówi się wyraźnie "dużo chodzenia, mało strzelania" to tego należy się spodziewać. Byli ludzie, którzy nie wystrzelili ani razu i mimo to świetnie się bawili. A są tacy, co jak nie wywalą dwóch hi-capów, to nie wiedzą że z domu wyszli...

Edited by Errhile
Link to post
Share on other sites

Są tez tacy jak ja którzy może wywalić dwóch hi-capów do szczęścia nie potrzebują ale jednak chcą jechać na STRZELANKĘ więc proporcje łazenia do strzelania musza byc odpowiednie :D. Wiele to nie da ale zawsze połowę więcej możliwości kontaktu. Albo te cele A i B dać wysunięte dalej za linię, w stronę punktu startu przeciwnika, analogicznie z punktami E i F. Żeby chcąc znaleźć "ładunki" musieli gdzieś się minąć, przynajmniej z grubsza w pobliżu (nie wiem jak duży i zbudowany teren).

Link to post
Share on other sites

Teren niezabudowany. Za to pagórkowaty i zalesiony dość konkretnie :icon_smile:

 

A części były rozrzucone tak, żeby wymusić poruszanie się po całym polu gry. Nie było żadnej "linii" :icon_smile:

 

 

Wiesz, w kwestii "przyjeżdżania na strzelankę" - myślę, że warto rozróżnić "przyjazd na niedzielną łupankę" od "przyjazdu na scenariusz" (organizowany od czasu do czasu).

 

Więcej kontaktów = więcej wymiany ognia = większe straty. A ilość opatrunków i wezwań Medevac'a jest ograniczona. Im więcej respów (jakkolwiek je rozwiążemy, tym większa tendencja graczy do chodzenia na skróty i ograniczania się do samego naparzania. Wyobraź sobie rozgrywkę opartą o milsimowy styl, z zasadami zranień do "jedna kula i do domu" włącznie, ale nastawioną na ciągłe starcia. Toż po kwadransie było by po grze.

 

Ustaliliśmy ze Szcz3panem takie, nie inne pryncypia, taką ilość opatrunków i wezwań Medevac'a włąśnie po to, żeby zmusić graczy do myślenia i oszczędzania sił. Bardzo podobała mi się potyczka przy pierwszym kawałku drona - "żółci" zdecydowali się podzielić zespół, żeby szybciej przeszukiwać teren, więc na tym punkcie dysponowali niepełną ekipą. Chyba byli na miejscu o mgnienie oka szybciej niż "niebiescy", zaczęli wchodzić na pagórek i rozciągać się przy przeszukiwaniu terenu. I wtedy trafili na "niebieskich", którzy robili dokładnie to samo z naprzeciwka, tyle, że pełnym zespołem i na widok przeciwnika ruszyli do ataku. "Żółci" natychmiast odskoczyli, zrywając kontakt.

Mogli by zostać i walczyć, ale było ryzyko, że "niebiescy" ich wytłuką, dysponując przewagą liczebną.

 

Postawione zadanie brzmiało "pozyskać rejestrator i pozostałe części maszyny". A nie - "wybić przeciwnika do nogi". Z mojej RPGowo - LARPowej praktyki wynika, że jeśli chcemy stworzyć interesujacą rozgrywkę to walka powinna być tylko środkiem do osiągnięcia celu, i to nie jedynym - nie zaś celem samym w sobie.

Edited by Errhile
Link to post
Share on other sites
  • 2 weeks later...

Pewnie :) Cała przyjemność po mojej stronie.

 

Podrzuć mi na PW swój adres mailowy, część materiałów można wykorzystać bez przeróbek, co do reszty to sam będizesz musiał zdecydować.

A i mnie teraz łatwiej złapać przez maila niż przez forum....

Link to post
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

Loading...
×
×
  • Create New...