Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

Pierwsza, samotna noc w lesie. Wrażenia


Recommended Posts

Najpierw zdjęcia:

 

las1.jpg

 

las2.jpg

 

las3.jpg

 

Sprzęt:

namiot:

https://fitforyou.pl...t-Rockland.html

 

śpiwór:

https://fitforyou.pl...-Niebieski.html

 

karimata:

https://fitforyou.pl...01-Outhorn.html

 

dodatko kupiłem (na metry bieżące) agrowłókninę czy tam agrotkaninę (kupiłem 80x200 cm)

 

Wrażenia:

 

Nocowałem w losowym, nieznanym mi lesie. Prowadziła do niego jakaś droga z piachu. Początek lasu często miał fragmenty otoczone płotem, a za nią rosły jakieś brzozy lub inne młode drzewa),minąłem wszystkie i znalazłem się w typowym lesie. Jako, że udałem się do lasu dość późno, to powoli robiło się ciemno, a na moją niekorzyść las nie był zbyt fajny jeśli chodzi o miejsca do ukrycia, a nie chciałem przemierzać nie wiadomo ilu kilometrów, to rozłożyłem się gdzie popadnie, czyli zboczyłem z jakiejś trawiastej dróżki skręcają w lewo, minąłem miejsca, w której wycęło kilka drzew, zboczyłem w jeszcze innym kierunku i tam się rozłożyłem.

 

Pierwsza rzecz.

Zabrałem ze sobą agrowłókninę (lub agrotknaninę, nie rozróżniam ich. Do kupienia w marketach budowlano-ogrodniczych, koszt to np. 4 złote za metr bieżący (mb), a szerokość mają różną, wybrałem 80cm na 200 cm). W dotyku jest dość mocna i dosyć gruba, uznałem, ze nadaje się lepiej od cieniutkich plandek samochodowych. Rzuciłem ją na ziemię (mech itd), następnie uklęknąłem na niej i dłońmi badałem dokładnie czy pod spodem jest coś twardego i było sporo szyszek i gałązek. Wiele szyszek było powbijanych w ten mech/ziemię (ściółkę). Pozbyłem się ich i jeszcze kolanami (chodzi o ciężar) sprawdzałem dokładnie miejsce i wywaliłem kilka kolejnych szyszek. Położyłem się na tej agro-coś-tam i nie wyczułem już niczego twardego.

 

Druga rzecz:

Ten fragment lasu był dziwny, zero płaskich miejsc. Rozłożyłem namiot, przez nierówności terenu był trochę krzywo rozłożony, ale było w porządku (namiot oczywiście rozkładałem na tej agrowłókninie/tkaninie).

 

Bardzo zachęcam do zakupu agrowłókniny/agrotkaniny, bo jest lekka, a ten mój namiot ma niesłychanie cienką podłogę i cieszę się, ze zabrałem tę dodatkową rzecz, bo jest lekka, tania i ma względnie małe gabaryty, do tego jest wytrzymała.

 

Kolejny etap:

Rozłożyłem w namiocie karimatę, która ma grubość 6 milimetrów, koszt tej karimaty to niecałe 6 złotych.

Na nią rzuciłem śpiwór, też był tani i ma zakres temperatur 6, 10, 15 stopni C.

 

Początkowo nie wchodziłem do namiotu. Przypominam, że nocowałem tam sam. Stałem z dobre 20-30 minut przed namiotem i nasłuchiwałem wszelkich dźwięków. Słuch był bardzo wrażliwy na najdrobniejszy szelest dochodzący z odległych miejsc. Non stop coś szeleściło daleko. Słyszałem też przez chwilę jak jakieś zwierzę być może ociera się o korę drzewa, bo tak to brzmiało. Nie wiem czy to był jeleń, dzik czy inny zwierz, ale było może z kilometr ode mnie.

 

Sprawdziłem jeszcze czy namiot bardzo rzuca się w oczy (była godzina 22:00, może pełnia księżyca i bezchmurne niebo). Ta noc była jasna, aż mnie zdziwiło to, że nie jest ciemniej i tak z około 15 metrów bok namiotu był tak jakby niewidoczny, natomiat front namiotu miał te żółte elementy więc leciutko rzucało się to w oczy, ale nie aż tak.

 

W końcu wszedłem do namiotu. Położyłem się. Nasłuchiwałem dźwięków. O dziwo wszystko się uspokoiło, tak jakby namiot zagłuszał te najdrobniejsze dźwięki z oddali

Można powiedzieć, że 95% nocy była cicha.

O 23:00 zasnąłem (dziwne, ze tak szybko, przecież to pierwsza noc w namiocie w moim życiu i to jeszcze zwykły las). Po jakiejś godzinie się obudziłem na trochę, coś w oddali usłyszałem, tak 100-500 metrów ode mnie, jakieś zwierzę szło. Szybko dźwięki ustały. Zasnąłem. O około 4am obudziły mnie kolejne dźwięki, tak jakby wąż, wiewiórka lub inne zwierzątko (malutkie) przechodziło 5 metrów od namiotu, to też szybko ucichło. (ogólnie zwierzęta w lesie czasem "łamią" gałązki, chodząc).

 

tak po 4 rano było jasno.

W ogóle przez całą noc w namiocie było dość jasno.

Przez większą część nocy słyszałem komara lub dwa, próbowały się dostać do mnie, ale bezskutecznie.

 

(przy okazji, wcześniej spryskałem się czystkiem, zaraz po rozłożeniu namiotu, jeden komar jakby usiadł na mnie i od razu uciekł, a tak to nie siadały na mnie komary więc może napar z czystka działa, ale nie wiem na ile minut lub godzin).

 

Po 4 rano było już jasno. Nieco później zacząłem składać namiot. Tropik był tak mokry, że przy składaniu ładny strumień wody spłynął, tak może z jedna szósta, jedna ósma szklanki.

W samej sypialni namiotu było sucho, nic nie kapało na mnie, nie było w ogóle duszno, dobrze było czuć, że na zewnątrz jest zimno.

 

Śpiwór:

W nocy było 11 stopni C. Śpiwór w początkowej fazie świetnie zatrzymywał ciepło i było mi trochę zbyt gorąco. Przez całą noc miałem rozpięty śpiwór, ale ułożony tak jakby był zapięty. Nad ranem było zimniej, ale nadal było względnie ciepło w śpiworze, czyli ani za chłodno ani za ciepło, tak w sam raz.

 

Inne:

Jak wyżej wspomniałem, dziękowałem sobie, że kupiłem tę agrowłókninę/agrotkaninę. Dziękowałem też sobie, że zabrałem karimatę, bo leżąc w namiocie, czasami słyszałem, że coś pod nim chodzi, jakby drobniutkie coś, to coś potrafiło wydawać śmieszne dźwięki, bardzo ciuchutkie i wierciło się, ale nie wyczuwałem tego, bo widocznie było małe jak mrówka lub było głębiej. Bałem się, ze to coś mi jeszcze przebije podłogę namiotiu, bo ona cieniutka i w dotyku jak jakiś materiał z parasola. Na szczęście nic takiego się nie stało.

 

Wygodna na tej karimacie była dla mnie idealne. Mam twarde łóżko w domu i na tej karimacie czułem się tak jakbym spał w domu, w łóżku, było mi bardzo wygodnie. Czasami rękę kładłem poza karimatę by sprawdzić czy chłód z ziemi mocno czuć i przez ten śpiwór tak niezbyt było czuć ten chłód, bardziej kafelki w domu, ale to trzeba by bez karimaty poleżeć godzinę by ocenić, a nie chciałem tego robić pierwszej nocy).

 

Brakowało mi poduszki więc mały ręcznik (zwykły) posłużył jako poduszka. Sprawdził się tak 3/6 pkt. Nie było tragedii.

 

Wielkość namiotu:

Namiot ma wymiary: długość: 50+225cm

Czyli 225 cm do spania. Przedsionek jest malutki.

Mój wzrost to 178 cm, jestem szczupły, drobnej budowy (niemal jak dziewczyna).

Dla mnie wielkość sypialni była dobra, choć raczej nie polecałbym tego namiotu ludziom wyższym niż 180-185 cm, bo lepiej mieć trochę zapasu, odstępu.

Jeśli chodzi o szerokość to buty trzymałem w namiocie w boku (na wysokości klatki piersiowej), powerbank i telefon obok butów i na bucie. W kieszonce namiotu trzymałem gaz pieprzowy (Gaz pieprzowy Klever KO JET 40 ml strumień) za 17 zł (wliczając wysyłkę. Był jeszcze inny tani gaz, z nazwą NATO, ale podobno słaby jest).

Plecak trzymałem koło nóg, na wysokości kolan. Ogólnie nie narzekałem na brak miejsca jeśli chodzi o górą część ciała, mogłem bez problemu leżeć na boku, obracać się, spać na ręce, na plecach i tak dalej. Namiot jest niski, może okolice pasa. Udało mi się w nim ubrać buty, zasznurować.

Moskitiera jest gruba, dobrej jakości (w dotyku). Tropik też wydaje się gruby i dobry jakościowo, jedynie ta podłoga wydaje się ultra cienka niczym materiał z parasola.

 

Z rana jest bardzo zimno w lesie, po wyjściu z namiotu. Zalecam brać ze sobą bluzę z długim rękawem. Czuć wszędzie wilgoć w lesie. Jakby wszystko było mokre.

 

Strach:

Nocą kompletnie nie obawiałem się ludzi. Obawiałem się, ze jakiś dzik przyjdzie i zacznie bawić się tropikiem, ale na szczęście nic poza pająkami i komarami nie ruszyło mojego namiotu.

 

Stojąc przed namiot, w nocy, strach był na poziomie 1/10, dlatego, że było jasno tej nocy. W namiocie było cicho przez 95% czasu więc wtedy strach był na poziome 0/10 lub 1/10, czułem się jakbym spał w parku, w mieście, bez ludzi. Ale gdy tylko usłyszałem jakiś szelest w oddali, wtedy czułem strach na poziomie 3/10 lub 5/10, czyli średni lub poniżej średniego. Prawdziwy strach czułbym gdyby wiewiórka szturchnęła tropik, ale na szczęście ominęło mnie to.

 

Rano, woda wyjęta z plecaka będzie bardzo chłodna, niczym wyjęta z lodówki. W przyszłości może spróbuję wrzucić butelkę do śpiworu, w końcu śpiwór ma zatrzymywać ciepło, to może rano taka butelka będzie przyjemniejsza do umycia twarzy itd. Na szczęście nie musiałem załatwiać się w lesie.

 

Ludzie:

nie spotkałem ani jednego człowieka nocą, w środku nocy, przed kilka godzin porannych też nikogo nie ujrzałem, a wracając do miasteczka tą drogą z piasku też nie spotkałem nikogo.

 

Namiot dobrze się spisał, śpiwór także, a karimata była cudowna, mimo, że jest tania i dość cienka. Koniecznie zabierajcie bluzę ze sobą i ewentualnie jakiś ręcznik jako poduszka, ale większy niż 40x90 cm.

 

Z innego tematu wiecie jaki mam plecak (30 litrowy). Włożyłem do niego 3 litry wody (nie chciałem brać więcej, a moglem), agrotkaninę czy tam włókninę, chusteczki, szczoteczkę, namiot, ręcznik 40x90 cm, śpiwór, stalowy kubek (średnica 10cm, wys. 10cm), bieliznę, skarpetki, tshirt. Grzebień, kilka woreczków i jednorazowych reklamówek (żeby śmieci nie zostawić w lesie), dania typu "gorący kubek" (ich nie polecam, bo są niemal bezkaloryczne, to już lepiej kupcie zupkę w proszku np. knorr, która ma sporo sproszkowanych składników, do tego dokupcie drobny, niski makaron, który gotuje się od 3 do 8 minut i wtedy ugotujcie sobie jedzenie w np. 600 ml kubku (gotujecie makaron, następnie powoli wsypujecie zupkę, dokładnie mieszacie non stop, po chwili gotowe. A ile makaronu? tak z 50-70% szklanki 225 ml). karimatę miałem osobno w reklamówce.

Powerbank miałem w saszetce na smartfona. Krzesiwo też zabrałem, ale ogniska nie rozpalałem, jedynie sprawdziłem czy krzesiwem za 3 złote z aliexpress podpalę coś i bez problemu podpaliłem te waciki kosmetyczne (takie okrągłe, małe, wystarczy chwycić za krawędzie i oderwać, w środku jest delikatna wata, która podpali się super szybko. Zalecam trzymać takie waciki w foliówce). Nóż też miałem, ale nie do obrony, a tak na wszelki wypadek.

 

Ogólnie polecam. Jednak wydaje mi się, że lepiej rozłożyć namiot bliżej drogi lub bliżej domków wiejskich, bo i tak jest marna szansa by ktoś o 20:00 szedł do lasu lub chodził po nim o 5-6-7 rano, bo ludzie raczej wchodzą do lasu ścieżką i idą do lasu np. na grzyby więc początki lasu bez ścieżek raczej ominą.

Edited by elstalker
Link to post
Share on other sites

Kolego, poproś admina, żeby właczył ten post do Twojego poprzedniego tematu o widoczności namiotu w lesie, a ten zamknął.

To, co napisałeś, jest ciekawe, ale w połączeniu z poprzednią dyskusją.

A tak w ogóle, to powinieneś pisać na jakimś forum turystycznym, lub survivalowym.

Link to post
Share on other sites

Szczerze zazdroszczę entuzjazmu, ja się tak każdą mrówką ekscytowałem jak miałem może z 8 lat :D.

 

Kilku rzeczy nie rozumiem. Np na jaka cholerę Ci ta włóknina? :D Tzn co ona miała de facto dać? Zero płaskich (tak całkiem płaskich) miejsc to zupełna norma w lesie. Przyzwyczajaj się :).

 

Jak rano Ci zimno to trzymaj ciuchy na rano w śpiworze. Zadbaj o wentylacje w namiocie- możliwe, że mniej byś zmarzł gdybyś otwarł drzwi i wypuścił nadmiar wilgoci ze środka :). Z kilometra raczej żadnego zwierza nie miałeś prawa usłyszeć tzn że zwierzę gdzieś łazi. Mrówkami pod podłogą się nie przejmuj, tak samo jakimiś leśnymi szelestami... Z resztą- po prostu z czasem się przyzwyczaisz i tyle, zwłaszcza jak człowiek zmęczony po marszu to wchodzi do namiotu, zasypia i śpi do rana :D. Tak BTW, dziki nie jedzą ortalionowych tropików, nic Ci nie grozi XD.

 

Buty radził bym trzymać w środku, komórę i powerbank- w śpiworze. Bo rozumiem, że buty trzymałeś pod tropikiem samym? Brak poduchy potrafi dokuczać i trzeba kombinować, czasami plecak pod głowę i chrapiemy :D. Rano, jak wstaniesz- zacznij sobie robić śniadanie i otwórz namiot dla wietrzenia. Jak się troszke powietrzy zabierz się za składanie. Jeśli jest mocno zaroszony- otrzep go, niech nadmiar wody z niego spadnie. Jeśli masz gdzie- odepnij śledzie i po prostu przestaw namiot w całości na słońce, niech podeschnie a Ty w tym czasie zrób sobie herbatkę. To samo śpiwór- jak masz możliwość, dawaj do słońca. Tak czy owak i namiot i śpiwór w domu rozpakuj i dokładnie wysusz oraz wysprzątaj z gałązek, listków itp.

 

A już tak całkiem ogólnie to spanie stricte w lesie jest niepraktyczne- dużo lepiej sprawdza się albo skraj lasu albo okolice jakiejś polany czy coś takiego.

Link to post
Share on other sites

nie marzłem w nocy, było dobrze pod tym śpiworem, 11 stopni nocą i idealnie. Buty trzymałem w namiocie, w sypialni, bo nie chciałem by mi właziły robale i pająki do butów lub by ktoś mi je ukradł (na robale to wiadomo, wystarczy jednorazowa reklamówka i nie wejdą). Żadna kropelka w namiocie na mnie nie spała, wydawało mi się, ze jest przewiewnie w namiocie i dobrze mi się spało. Nie miałbym uwagi jeszcze otwierać drzwi od tropiku, bo głowę trzyma się po stronie wyjścia i gdyby rano sarenka mnie obudziła, to przeraziłbym się oglądając jej pyszczek z bliska, dlatego tropikowe wejście zamykam.

Wczesnym rankiem w lesie nie ma słońca, a raczej może jest, ale na tyle słabe, że trzeba by wyjść na polanę jakąś. Gdy namiot składałem, to tropik otrzepałem porządnie i rozwiesiłem go na rozłożonej sypialni namiotu, po może 10-20 minutach nadal był bardzo mokry, dlatego zapakowałem go, poszedłem do miasteczka i tam nad stawkiem w mieście rzuciłem na trawę sypialnię i tropik i błyskawicznie schły. Po powrocie do domu (czyli dziś), jeszcze suchy namiot rozłożyłem w pokoju na 2-4 godziny, tak na wszelki wypadek by dosechł, choć był suchy od samego początku.

 

Śpiwór był suchy, nie był przepocony. A namiot nawet w domu nie miał żadnych śmieci, bo na tej włókninie był rozłożony, a przy składaniu też ta włóknina pomagała zachować porządek. Ona pełniła funkcję zabezpieczająca podłogę namiotu przed przebiciem, bo jest dość twarda i szyszka jej nie zniszczy, może jakieś gałązki by ją z trudem przebiły, ale pozbyłem się ich dokładnie. Wg mnie warto nosić tę włókninę, ona naprawdę ma dość małe gabaryty jeśli chodzi o ten namiot, a przynajmniej czuję się dużo pewniej, że nie przebiję podłogi namiotu.

 

Mimo wszystko dziękuję za rady, bo widzę, że nie jedną noc spędziłeś poza domem. Masz rację, że skraj lasu byłby praktyczniejszy lub polana, ale początkowo bałem się, że jak rozłożę się w krzakach koło pola jakiegoś chłopa, to mozliwe, że w nocy jakieś patologiczne, pijane towarzystwo zwróci uwagę na namiot, bo może będą szli tam pić. Skraj lasu wydaje się fajniejszy, bo mniejsza szansa by tam ktoś szedł pić nocą. Tak ogólnie nie nie byłem aż tak głęboko w lesie (w sensie, że więcej niż 10 minut do wyjścia z lasu nie miałem, ale następnym razem chyba wybiorę coś możliwie blisko wylotu z lasu, np. 10-100 metrów.

 

Ogniska ogólnie trochę boję się rozpalić, bo boję się, że jeszcze dym poniesie tak daleko, że w nocy odwiedzi mnie straż leżna. Możliwe, że to idiotyczne myślenie.

ogólnie oglądałem dziś filmiki na YT z tymi mini kuchenkami na kartusze, ale trafiłem też na coś innego:

 

Tylko obawiam się, że karton + wosk/parafina = okopci mi kubek sadzą i trudno będzie to domyć, wyskrobać. Ale to na filmiku ma dużą zaletę, nie trzeba szukać drewna, dorzuć, nie dymi też tak bardzo.

 

A w ogóle jakiego typu drewna powinienem szukać w lesie? Szczególnie, że często te gałązki na ziemi mogą być wilgotne i trudniej palne.

I czy jako zabezpieczenie lasu przed pożarem mogłoby być wycięcie mchu/ściółki za pomocą długiego ostrza (czyli aż do ziemi), rozpalenie ogniska w takiej dziurze w ziemi i później zalanie ogniska wodą, zasypanie i przywrócenie ściółki na miejsce? Pytam, bo wolę zapytać niż później usłyszeć, że niszczę ściółkę. Wydaje mi się, że ten rodzaj działania z miniaturowymi ogniskami dla podgrzania 0.5 litra wody nie będzie czymś szkodliwym, bo i tak mini ognisko zasypujemy i ściółka, która też na ziemię, wraca na swoje miejsce.

Link to post
Share on other sites

To o marznięciu i wilgoci to bardziej na przyszłość- w końcu lato się skończy :). Sarenka by tak blisko nie podeszła i spieprzyła od razu jak by Cię usłyszała jak trawisz przez sen. Wydaje mi się, że nad przebiciem podłogi namiotu nie masz się co tak spuszczać póki nie rozkładasz się na leśnym wysypisku śmieci :D. Oczywiście nie rozkładamy się na kamieniach czy coś ale przyznam, że aż tak tego nie pilnuję i podłoga trzyma mi się świetnie.

 

Wiejskie chopy w nocy śpią a "młodzież" jak już pije to przecież nie idą w las tylko pod sklep albo "na mostek". Nie wiem czemu ale co wioska to zawsze "młodzież" zbiera się wieczorami albo pod sklepem albo przy mostku. Nikomu w głowie dymanie po lasach... Dla miejscowych to żadna atrakcja.

 

Ognisko w lesie- temat śliski. Powinienem Ci napisać, jak to nie wolno, jakie to naganne i nieodpowiedzialne... a tak na prawdę to w sumie niewiele w tym prawdy. Należy zachowywać się jak człowiek i zachowywać zdrowy rozsądek. Straż leśna wbrew pozorom też nie za bardzo szlaja się nocami po lasach- ja nie spotkałem NIGDY więc i nie miałem problemów. Raz w życiu widziałem leśnika- w dzień, na leśnej drodze... Podobnie ze strażą większości parków narodowych. Jak będziesz dyskretny to na dziko przekimasz (pomijając Tatry czy Bieszczady na wysokości połonin oczywiście. Zdrowy rozsądek to klucz).

 

Noszenie paliwa (jakiegokolwiek) do lasu nie skomentuję. Jest takie powiedzenie, o noszeniu drewna do lasu :D. Chcesz się masturbować "kuchenkami", i innymi gadżetami- Twoje prawo. Wolę jednak osobiście ALBO zabrać normalną turystyczna gazową kuchenkę albo jak człowiek machnąć ognisko i tyle. Jakieś blaszane wynalazki to trzepanie konia bez większego sensu- działa bo działa ale bez tego na ognisku gotowanie działa tak samo dobrze XD.

 

Jakiego typu drewna? Nie wiem co Ci doradzić. Zaraz się pojawią pewnie głosy o korach brzozowych na rozpałkę itp. Owszem, to działa. Ja preferuję jednak zawsze ścinki plastiku na rozpałkę albo kawałek folii (może być po ośmiopaku piwa- to jest serio świetna rozpałka, pogodoodporna). Od tego zajmiesz dowolne cienkie patyczki, nawet mokre a od tego coraz grubsze no i tyle. Jak o gatunki drewna chodzi na opał, kiedy już ognisko jest rozpalone to polecam buk czy dąb, raczej odradzam brzozę i iglaste (brzoza i iglaste za to na początek- łatwiej się nimi rozpala). Zwykle kawałek ściółki odgarniam z buta "do gleby" i robię ognisko. Przy zachowaniu zdrowego rozsądku- jak jest np sucho to nie rozpalę ogniska w ogóle i problem z głowy.

Link to post
Share on other sites

Bardzo dziękuję za rady. A z ciekawości, liczyłeś kiedyś ile razy nocowałeś w lasach? (ile nocy spędziłeś)? Ciekawi mnie ta liczba, ale byłoby miło, gdybyś spróbował podać dwie odpowiedzi, samotne noclegi oraz noclegi z kimś.

I trochę mnie uspokoiłeś niektórymi informacjami, dziękuję. Miło, że ktoś taki na forum się trafił.

Link to post
Share on other sites

Do podgrzewania masz jeszcze do dyspozycji podgrzewacze chemiczne (zalewane wodą), różne paliwa turystyczne,...

Na ognisko możesz wykopać dołek i w nim rozpalić. Nie boisz się o ściółkę a i ognia tak nie widać.

Cortes ma taki fajny szybkowar, który na kilku patykach zagotuje wodę i można coś podgrzać. Jak to zobaczyłem w działaniu to już wiedziałem, że nie jest to byle gadżet.

Link to post
Share on other sites

Nie wiem jaki cortes ale jeśli chodzi Ci o taki czajniczek z paleniskiem w środku to to jest nawet dość zabawne :D. Taszczyć coś takiego dla zagotowania wody... nie wiem, w moim pojmowaniu się to słabo mieści. Może jak jechać na obóz i siedzieć w jednym miejscu przez kilka dni to to ma sens ale nosić to ze sobą dla jednego noclegu czy dwóch jak na 3 dni wycieczka to jest śmieszne :D. Tak samo zagotujesz na ognisku w puszce po konserwie, podobnie z podgrzaniem czegokolwiek.

Link to post
Share on other sites

Dziś wróciłem z drugiej wycieczki, solo wyprawa. Dojazd PKSem, pieszo zrobiłem łącznie z 10 kilometrów (może trochę więcej).

 

Miejsce noclegu (już suszyłem tropik)

W skrócie, nad jednym wzniesieniu było kila metrów pasa drzew, za nim droga (ale taka "dzika"). A blisko namiotu był taki rów, zarośnięty, z wodą, czyli jakiś strumyk czy coś (nie wiem czy to daleko się ciągnie czy nie).

 

Sam namiot i jego widoczność:

- z kilku kroków:

obraz.png

 

- z nieco większego dystansu, ale nadal blisko (leciutkie wzniesienie go przysłania):

obraz.png

 

Foty jeziora:

obraz.png

 

obraz.png

 

Jak było?

- początkowo rozważałem nocleg tuż przy brzegu jeziora, ale było mało drzew i mógłbym tam rozłożyć namiot, ale przewidziałem to, że z rana może być tam wielu wędkarzy, a wędkarze potrafią i o 4 rano łowić więc chodziłem po okolicy i szukałem miejsca. Była taka jakby łąka między drzewami w lesie, ale na trawie były ślady, tzn. odgarnięta trawa. Niektóre ścieżki wydały się bezsensowne, bo wątpiłem by tamtędy ludzie chodzili, bo bliżej były ładniejsze ścieżki, nie tak zarośnięte więc uznałem, że może np. dziki tamtędy chodzą w nocy i olałem to miejsce. Udałem się z powrotem nad jezioro i 50 metrów od niego były dwa miejsca, jedno to takie wgłębienie w terenie w lesie porośnięte trawami (za ziemię robił głównie piach), a niedaleko obok drogi był parometrowy pas drzew i za nimi spad. Uznałem, że każdy idący lub jadący daną drogą nie będzie zbaczał z niej by zajrzeć co jest w tym "dole" i tam rozłożyłem namiot.

 

- o 1 w nocy usłyszałem kroki, czegoś małego, 10 metrów od namiotu (zgaduję), odczekałem kilka minut w spokoju i wtedy dotknąłem chusteczki, ten dźwięk był cichy, ale wystarczająco głośny by to coś wskoczyło do wody ze strachu. Nie wiem czy w tym płytkim strumyku zarośniętym krzakami mogły być jakieś 3 kg ryby i to ryba tak zaszalała czy może jakiś zając w popłochu zaczął uciekać przez strumień.

 

- o 5:00 am coś dużego przeszło przez strumień. brzmiało tak jakby ktoś pewnym krokiem przeszedł przez niego, np. wędkarz używający woderów, tylko trochę bez sensu wydaje się to, bo musiałby ze wzniesienia schodzić, ale kto wie, może nudziło mu się. Możliwe, że nie dostrzegł namiotu, bo to było z 15 metrów ode mnie. Około godziny 8:00 słońce zaczęło ładnie grzać, wtedy dopiero było 13 stopni i było bardzo przyjemnie (wcześniej np. o 7:00 było 11 stopni, tyle było przez całą noc). Śpiwór był tylko "ok", czyli miałem wrażenie, że tej nocy było chłodniej niż w przypadku mojego pierwszego wypadu do lasu. Może strumień miał wpływ na to odczuwanie chłodu? Podłoże było dość twarde, ale wyspałem się. Ogólnie w ciągu całej nocy tylko te dwie akcje były, tak to cisza.

 

- butelkę wody trzymałem w śpiworze, to był dobry pomysł, bo rano woda nie była lodowata, była zimna, ale tak jakby letnia (może taka jak trzymana w pokoju, w domu).

 

- jakimś cudem w namiocie miałem dużego pająka, przypuszczam, że moje uchylone wejście (przez około 5 minut) pozwoliło mu tam wejść lub wniosłem go z plecakiem, nocą. Był na suficie moskitiery i bez problemu go zabiłem chusteczką, dobrze nie mieć arachnofobii :P.

 

- tym razem tropik również był mokry, ale woda nie lała się tak jak ostatnio, widocznie twardsze podłoże zamiast chłonnego mchu nie oddało tyle pary.

 

- drobna uwaga, mimo, że podłoże to jakieś trawy, to polecam bardzo dokładnie sprawdzać grunt, znów ta agrowłóknina się przydała, bo w dwóch miejscach twarda końcówka rośliny przebiła agrowłókninę, ale nożem pozbyłem się tego i namiot rozłożyłem bezpiecznie.

 

Wracając do domu, na przystanku zapytał mnie o godzinę spoko koleś. Dziwił się, że tak sam w lesie spałem i że się nie bałem. Dodał też, że czasem koło jeziora (lub w miejscu do grillowania z ławkami) mogą przesiadywać patologiczni ludzie (tacy bandyci z wyglądu, typowa patologia) i mogą zaczepiać bez powodu ludzi lub nawet ich pobić. Na szczęście nie spotkałem nikogo złego, a nocą nie włóczyłem się tam.

 

Z rana nad jeziorem było sporo wędkarzy (i zapewne kilka ich żon), z 7-8 aut, wielu w slipkach.

 

Ogniska nie rozpalałem, byłem zbyt blisko drogi + nawet nie planowałem rozpalać ogniska. Za to fragment brzozowej gałęzi oskrobałem z kory i nożem zacząłem wzdłuż ciąć, tak by powstały cienkie płatki. Moje krzesiwo nie zapaliło tego (płatki zapewne były zbyt grube), ale pod nogą leżała jakaś sucha roślina, przypominała trochę kłos zboża. Wystarczyła jedna iskra by kłos zapłonął (czyli identycznie jest z watą). Łatwo wtedy rozpalić ognisko, tylko przydałoby się naskrobać więcej tych płatków z gałęzi.

 

Samemu jest trochę nudno na takich wyprawach, ale nie znam nikogo kto by tym się interesował. Jeśli kupowałbym śpiwór drugi raz, celowałbym w taki z temperaturą komfortu 5 stopni lub 0 stopni (a jeśli producent podaje tylko ogólny komfort np. 10 stopni jako jedną wartość, to trzeba założyć, że przy 10 stopniach jest jedynie "ok", nic więcej i wtedy prawdziwy komfort byłby przy np. około 15 stopniach, dlatego celowałbym w 5 stopni, wiedząc, ze przy 10 będzie mi bardzo przyjemnie, ciepło, albo od razu w śpiwór 0 stopni by we wrześniu pojeździć pod namiot)

Link to post
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

Loading...
×
×
  • Create New...