Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

Recommended Posts

Pozwole sobie w nowym watku zacytowac wypowiedz Rittera a propos Wedrzyna

 

1) Brak dyscypliny.  

To doskwierało najbardziej. Długie, bezsensowne i donikąd nie prowadzące dyskusje doprowadzały mnie osobiście do rozpaczy. Byli wyznaczeni dowódcy, nie rozumiem dlaczego za każdym razem ktoś musiał mieć własne zdanie i głośno je wyrażać własnie wtedy, gdy dowódca grupy usiłował przedstawić cele i rozdzielić zadania. W ten sposób wszelkie "odprawy" przed scenariuszem zmieniały się w sejmik. Nic dziwnego, że w tej sytuacji dowódcom odechciewało się dowodzić, co w niektórych scenariuszach było boleśnie widać.

o tym mam zamiar najwiecej napisac

Zawsze niestety jest to problem - ludzie z jednej strony uwazaja sie z wielkich macho i Rambo, i co oni nie maja, jaki mundur, naszywki czy karabin (nie pije do Ciebie, kapral ;)) ale jak okazuje sie ze wymaga sie troche dyscypliny to okazuje sie ze bawia sie w wiekszosci zakompleksione dzieci, ktore nie potrafia sluchac czyichs polecen :(...

 

Na Wedrzynie paintballowym mozna sie bylo przekonac jak wazne jest dowodzenie - w jednej grupie bylo duzo "komercji", w drugiej wielu doswiadczonych i poslusznych graczy...

W pierwszej "armii" wszyscy olewali dowodce (zdarzaly sie nawet odzywki "spierd* ja ide strzelac") i ludzie wychodzacy ze szpitala (respawn) lezli tam gdzie akurat sie cos dzialo.

W drugiej ludzie ze szpitala szli najpierw do kwatery glownej, laczyli sie w grupki - koledzy, stale teamy, do nich dolaczali pojedynczy gracze lub sami tworzyli zespoly. Dowodca zespolu szedl do "generala", informowal - ilu ma ludzi, jakim sprzetem dysponuja i general decydowal gdzie isc i co maja robic... i nie koniecznie bylo to strzelanie... byly ekipy ktore np przez 1 godz pilnowaly waznego obiektu nie widzac nawet nieprzyjaciela. Kiedy dowodca takiej ekipy stwierdzal ze obrona tutaj nie ma sensu bo przeciwnik tu nawet nie dojdzie alba laczyl sie przez radio, albo wysylal gonca z PROSBA o pozwlenie opuszczenia pozycji i podanie nowych rozkazow....

 

Mozecie wierzyc lub nie ale mimo ze przeciwnik mial duza przewage liczebna ta lepiej dowodzona armia wygrywala praktycznie wszystkie scenariusze...

 

Dla mnie rozwiazanie jest proste - organizator wyznacza dowodcow armii (najlepiej gdyby to byly osoby znane i szanowane przez wiekszosc). Dalej juz dowodcy pozwlaja sie podzielic (a nie sami dziela) armii na dowlnej wielkosci pododdzialy... nazwijmy je plutony... plutony moga choc nie musza dzielic sie na mniejsze komorki - druzyny, sekcje, pary.

Z dowodca wyzszego szczebla rozmawia TYLKO dowodca o jeden szczebel nizej... z dowodca armii - dowodca plutonu - pozniej druzyny - sekcji - para...

 

Rozwiazanie wydaje sie proste i logiczne niestety trudne do zrealizowania... kazdy chce miec swoje zdanie, chcialby sie pochwalic czego to on nie umie itd... na to jest miejsce na gierkach weekendowych (acz tez w ograniczonym stopniu), a nie na takich duzych imprezach... ile osob bylo na Wedrzynie? 80? 100? a co by sie dzialo gdyby bylo 300?

 

Mysle, ze przy nastepnej duzej imprezie warto sprobowac taki podzial obowiazkow... dowodca na prawde moglby sie skupic na calym teatrze dzialan, a nie na przekonywaniu dwoch madrali, ze maja robic to co kazal

 

acha... boli, ale dowodca raczej nie powinen brac udzialu w walce... to nie czasy sredniowiecza z komenda "za mna", dowodca powinien kierowac bitwa.

 

2) Nieśmiertelni, cyborgi

na to nie ma niestety sposobu... no chyba ze... moge wziasc rakietnice 26 mm... "z raca na jajach jeszcze zaden nie kalmal" ;)

w p-ballu na duzych imrezach uzywa sie sedziow - lazi kilkunastu/kilkudziesiweciu "pomaranczowych" i pilnuja przstrzegania zasad scenariusza (np. niewchodzenie do stref zakazanych) i niesmiertelnych.

Niestety po pierwsze zwykle (niby to mialo byc zaleta) sa to ludzie "obcy" spoza srodowiska i grajacy ich ignoruja, po drugie w ASG psulo by to klimat.

 

3) Zdejmowanie gogli przed zejściem z pola.

Idiotyzm i tyle

zawsze i wszedzie jest ten problem

sposoby sa dwa i trzeba je ze soba laczyc:

1) KAZDY gracz powinien bez wahania i maksymalnie ostro opierd* takie ynteligencika bez gogli... zwrocenie uwagi "czy moglbys zalozyc gogle" jest zwykle ignorowane... jak nie zalozy to jego problem, nastepuje:

2) totalnie ignorowac jego obecnosc - jest powietrzem - wchodzi na linie ognia? no to co, on nie zyje, jego nie ma... jak dostanie idac bez gogli to sie nauczy...jest osoba pelnoletnia (lub rodzice podpisali swistek ze biora odpowiedzialnosc), wie jakie sa zagrozenia ASG i wie ze powinien nosic gogle... nie chce to nie... ja widzialem ludzi robiacych CQB bez gogli... a co mnie to... nie chce to nie, to jest wolny kraj

 

4) Strzelanie w strefie "bezpiecznej".

sposob prosty acz bolesny (chociaz w ASG ma sznase szybciej sie przyjac niz w p-ballu) - taka osoba powinna byc bezapelacyjnie i ze skutkiem natychmiastowym wykluczona z imprezy

Kozi (z innego powodu) wyprosil jedna z osob w Janowie

Jak kilka osob po przejechaniu 300 km bedzie musialo po 2h wrocic do domu to sie naucza

a w ASG bedzie to o tyle latwiej do zrealizowania ze (jak na razie) organizator bezposrednio nie zarabia na graczach - nie sprzedaje mu kulek, sprzetu, nie zarabia na sprzedawanym mu zarciu itd.

wpisowe oczywiscie nie podlega zwrotowi - wystarczy odpowiednia klauzula w zgloszeniu

 

[edit: pare literowek :)]

Link to post
Share on other sites

Każda większa impreza, która przeszła do historii, winna stać się źródłem wniosków dla organizatorów kolejnych imprez. Nie chcę zatem polemizować z wypowiedziami Ritter'a czy Foki, a jedynie przekazać kilka wnisoków nasuwających się po Wędrzynie, a także wypływających z wcześniejszych imprez.

Dyscyplina, a raczej jej brak.

Osiągnięcie pełnej dyscypliny nie jest możliwe i z tego wszyscy zdają sobie sprawę. Jednakże już jej namiastka pozwoliłaby na sprawniejsze przeprowadzenie wszystkich scenariuszy, a tym samym zwiększenie ilości potyczek i starć.

Sądzę, że czas wielki wprowadzić kilka bezwzględnie obowiązujących kanonów, stanowiących "prawo ASG".

 

1. Każdy regulamin musi zawierać klauzule stwierdzające, że na imprezie obowiązuje dyscyplina i nie podporządkowanie się regułom określonym w regulaminie skutkuje natychmiastowym wyeliminowaniem z imprezy.

 

2. Formularz zgłoszeniowy powinien zawierać stwierdzenie, że regulamin imprezy jest znany i zobowiązanie, że będzie bezwzględnie przestrzegany. W przypadku zgłoszenia grupowego, odpowiedzialność za wszystkich zgłaszanych ponosi zgłaszający.

 

3. Organizatorzy imprezy muszą, niestety, zrezygnować z udziału w większości walk i mieć baczenie nad ogólnym przebiegiem imprezy ( w przypadku Wędrzyna, odniosłem wrażenie, że p.t. Organizatorzy nie zapewnili sobie "wsparcia", a przy tak dużej ilości uczestników, trzy osoby, mimo włożenia wszystkich chęci i starań, nie są w stanie ogarnąć wszystkiego). Organizatorzy pełnią funkcje żandarmerii imprezy i przysługuje im z tego tytułu pełna władza nad uczestnikami.

 

Alkohol

 

Spożywanie alkoholu na "polu bitwy", w przerwach pomiędzy poszczególnymi rozgrywkami w strefie bezpieczeństwa powinien skutkować wyeliminowaniem z imprezy. I chyba nie wymaga to komentarza.

 

Nieśmiertelni

 

Temat pojawiający się po każdej imprezie...Zastanawiam się, czy osoby przyznające sobie przywilej nieśmiertelności nie potrafią zrozumieć, że psują zabawę nie tylko innym, ale i sobie.

Innym, bardzo złym zjawiskiem, jakie zaobserwowałem w Wędrzynie jako "nowość", było przekazywanie informacji o "ruchach wroga" przez schodzących z pola "zabitych". Proponuję przyjąć jako obowiązującą powszechnie i bezwzględnie zasadę, że "trup" milczy aż do przybycia na "cmentarz" i może rozmawiać tylko z innymi "trupami" i osobami nie uczestniczącymi aktualnie w walce. Trup, moim zdaniem, nie powinien nawet informować przez radio swoich współgraczy, że jest trupem.

Zjawisko "gadających trupów" wydaje mi się być tak samo szkodliwym, o ile nie bardziej, niż "nieśmiertelność".

 

Bezpieczeństwo

 

Temat podstawowy. Można oczywiście zastosować rozwiązanie proponowane przez Fokę, ale nie chciałbym tych kilka lat, jakie mi jeszcze zostały, żyć ze świadomością, że pozbawiłem kogoś wzroku...

W tym przypadku stosowałbym metodę ostrzeżenia, a przy powtórce, wyeliminowanie z imprezy. Do ostrzeżenia byłby zobligowany każdy uczestnik imprezy.

 

Strzelanie w strefie bezpieczeństwa...cóż, idiotyzm, którego nie trzeba komentować.

 

Identyfikacja uczestników:

 

Czuję niedosyt, że znowu nie udało mi się poznać wszystkich osób, których poznanie zakładałem. Myślę, że niezbędny jest wymóg, by każdy uczestnik posiadał w początkowej fazie imprezy, przyczepiony identyfikator. Identyfikatory każdy uczestnik powinien zrobić we własnym zakresie. Oczywiście, jeśli organizator zapewni identyfikatory, nic nie stoi na przeszkodzie - jedna pamiatka więcej.

 

Sądzę, że wprowadzenie tych kilku zasad jako bezwzględnie obowiązujących będzie z korzyścią dla nas wszystkich.

 

Zgadzam się też z proponowanymi przez Fokę zasadami dowodzenia bez jakichkolwiek zastrzeżeń i

 

pozdrawiam oczywiście... :)

 

Wit

Link to post
Share on other sites

znowu wypowiedz przeniesiona z watku o Wedrzynie

 

I to jest myśl. Nie żadni medycy ale szpital. Wyobraźcie sobie że żeby ktoś miał wrócić do gry to musielibyśmy przenieść go na plecach lub prowizorycznych noszach (mogą być tarcze balistyczne :D ) z banku do szpitala i konieczna byłaby grupa ochraniająca transport rannych. Poza tym szpital napewno byłby chronionym miejscem i trzebaby było najpierw go opanować :D. Kurcze, czemu nikt na to nie wpadł na Wędrzynie.

w paintballu jest troche inne podejscie

i dodam ze uwazam ze bardzo dobre :)

 

jest wlasnie szpital. Trafiony gracz zachowuje sie standardowo - klamka do gory, reka na glowe i marsz do swojego szpitala (kazda strona ma wlasny) oczywiscie bez zadnej komunikacji (to jest teoria, bo z praktyka wiadomo jak jest).

szpital jest miejscem neutralnym - nie mazna strzelac w jego kierunku, nie mozna z niego strzelac jak i nie mozna robic zasadzek w jego poblizu.

Szpital jest otoczony siatka bezpieczenstwa (w paintballu - przeciwko kulkom) i mozna w nim swobodnie sie poruszac zdjac maske, napic sie, zaladowac itd

 

z wpuszczaniem ludzi do gry sa dwie szkoly:

a) gorsza - do szpitala schodzi sie na 10 min. pytanie jak upilnowac przy 20 osobach w szpitalu kto ile siedzial

B) lepsza - wszyscy sa wpuszczani do gry o pelnej i polowie godziny. W najgorszym razie siedzi sie pol godziny, w najlepszym 0 min :) oczywiscie tak jest prze scenariuszach 4-5h, przy krotszych mozna zrobic np. co 20 min.

w takim przypadku "wypuszczenie" szpitala obrazuje dochodzace napole bitwy posilki :)

 

kazdy gracz ma 3 zycie (sprawa ilosci do ustalenia) i ma:

a) trzy opaski na ramieniu

B) karte z 3 kratkami

jak przychodzi do szpitala sedzia zrywa opaske/zaznacza kratke... kiedy delikwent straci trzecie zycie odpada z gry donastepnego scenariusza.

 

IMO zasady proste, latwe w realizacji i powodujace ze rozgrywka jest duzo ciekawsza

 

oczywiscie drugim rozwiazaniem sa sanitariusze ale tu jest kilka problemow - jak kogos zabic "po cichu" skoro zaraz sie bedzie drzec na medyka (w wersji ze szpitalem mozna ustalic ze jesli ktos zginal wlasnie skrytobjczo, i ma to znaczenie dla dalszej gry musi lezec w miejscu smierci az gra sie przeniesie). Musza byc Ci medycy, ktorych glownym zajeciem (nie ma co ukrywac) bedzie latanie miedzy trupami a nie walka.

Nie nalezy jednak zapominac o niepowtarzalnym klimacie krzykow roznoszacych sie po polu walki - "MEEEDYYYK!!!!"

 

podsumowujac - ja jestem zwolennikiem wersji szpitalnej - nie zawraca sie d* graczom z medykami (organizator musi tylko zapewnic sedziego w szpitalu), sprawa jest jasna i latwa do wytlumaczenia (unikamy problemow jakie byly w Janowie - a co jak medyk zginie?, czy "trup" moze krzyczec? itd), jest czas na odpoczynek, doladowanie sie, przetarcie gogli itp

Link to post
Share on other sites
a) gorsza - do szpitala schodzi sie na 10 min. pytanie jak upilnowac przy 20 osobach w szpitalu kto ile siedzial

B) lepsza - wszyscy sa wpuszczani do gry o pelnej i polowie godziny. W najgorszym razie siedzi sie pol godziny, w najlepszym 0 min :) oczywiscie tak jest prze scenariuszach 4-5h, przy krotszych mozna zrobic np. co 20 min.

c) (odmiana pkt. a) inna - gracz w szpitalu zostaje "uzdrowiony" i wraca natychmiast do gry... oczywiście może poczekać na kilku kumpli itd...

osobiście podoba mnie się wariant c) z założeniem, że zbierze się ekipa chętnych do grania. opcję a) też przełknę (gram zazwyczaj fair, więc swoje pare minut mogę odczekać

opcja B) ma tę wadę, że obie strony są pewne przybycia posiłków - może to zniweczyć osiągnięcia strony, która powoli zaczynała wygrywać...

oczywiscie drugim rozwiazaniem sa sanitariusze ale tu jest kilka problemow
sanitariusze "w grze" owszem dodają klimatu, ale wadą jest takie coś:

- dostajesz ognia... padasz, krzyczysz MEDYYYK!!!!!. ten nieszczęśliwiec podpbiega, "uzdrawia cię" (o ile ma taką możliwośc) i co dalej???

przeciwnik tylko czeka aż medyk odbiegnie i wtedy może ci władowac następną serię - błędne kółko

oczywiście opcja z medykiem, który MUSI najpierw ewakuować rannego będzie dodawać jeszcze więcej klimatyczności (czy klimakterium???) ale to już inna bajka... - osądźcie sami...i popróbujcie na jakiś grach (*)

 

*- Foka - może stestujemy to w Gda w tę sobotę???

Link to post
Share on other sites
oczywiscie drugim rozwiazaniem sa sanitariusze ale tu jest kilka problemow
sanitariusze "w grze" owszem dodają klimatu, ale wadą jest takie coś:

- dostajesz ognia... padasz, krzyczysz MEDYYYK!!!!!. ten nieszczęśliwiec podpbiega, "uzdrawia cię" (o ile ma taką możliwośc) i co dalej???

przeciwnik tylko czeka aż medyk odbiegnie i wtedy może ci władowac następną serię - błędne kółko

prosta sprawa - sanitariusz tez moze zginac, a wiec nie bedzie sam lazl pod ogien tylko poczeka az przeciwnik sie przenisie.

wiekszy problem co zrobic (a byla taka sytuacja w Osowej) jak linia frontu przesunie sie "nie w te strone" i trup bedzie po stronie wroga? u nas "na biezaco" zdecydowalismy ze nasz medyk uzdrowil "ich" trupa ale trup mial jako neutralny przejsc do swoich

 

*- Foka - może stestujemy to w Gda w tę sobotę???

zobaczymy co Pajak zdecyduje

Link to post
Share on other sites

Hmmmm ja opracowałem takie zasady na potrzeby scenariusza Broken Wing. Tutaj podam usprawnioną wersję:

 

Gracz który otrzymał trafienie grzecznie pada na ziemię lub jeśli sytuacja taka jest niemożliwa - przyjmuje inną pozycję świadczacą o tym, że jest ranny.

Medyk może podejsć do niego i założyć mu opatrunek.

u mamy dwie zmienne które nalezy ustalić przed grą: czas trwania zabiegu i ilość możliwych do wykonania zabiegów. Można przyjać, że trwa to góra 5 minut, natomiast kazdy medyk wyposarzony jest w trzy pakiety medyczne (trzy bandaże).

Ranny który jest zabandażowany może co najwyżej iść kuśtykając, nie moze używać broni lub wykonywać jakich kolwiek innych czynności, musi być przy tym prowadzony przez kolegę z drużyny (niekoniecznie medyka).

 

Teraz- ranni trafiają do szpitala, po czym przygotowywują się do kolejnego "zrzutu" - wchodzą do gry jako posiłki co pewien okres czasu. Ów szpital, będący jednocześnie miejscem wystawienia (moze to być nawet polanka na której lądują śmigłowce :)) jest strefą bezpieczną, nie mozna strzelać do znajdujacych się tam osób. Do strefy bezpiecznej mozna wchodzić tylko gdy jest się rannym lub podczas "zrzutu" posiłków - wtedy to uzupełnia sie amunicję i w przypadku medyków - bandaże (ten klimat zrzutu posiłków, zaopatrzenia itd :)).

 

Dla fanów większegoo realizmu - warunkiem zwycięstwa moze być zajęcie wrogiego punktu wystawienia - wtedy nie są możliwe zrzuty ani odstwianie rannych- trzeba odbic sobie drogę do domu :-)

 

Wariant w stylu Monthy Pythona - organizatorzy chodzą po polu bitwy z taczką i krzyczą - "Wynoście swoich zmarłych!". Rannych nalezy umieścić na taczkę. Ranny zeby wykupić się ze szpitala musi przynieść organizatorom żywopłot, ściąć drzewo sledziem bądź odpowiedzieć na trzy pytania.

Link to post
Share on other sites

Zabawne, ale gdzie tu klimat?

 

Pomijajac fakt, iz zaczelismy od kwestii dowodzenia - dosyc waznej i ciagle niedopracowanej - to po co takie kombinowanie?

 

Dlaczego w ogole zalozenie, ze szpital ma byc neutralny? Ze nie wolno w nim strzelac? Od tego jest strefa startowa, strefa bezpieczna - jak dotad to dzialalo bez zarzutu, dlaczego wprowadzac elementy komputerowej gry sieciowej w stylu Counter Strike ???

 

Osoby trafiajace do szpitala caly czas graja, maja jedynie zmniejszone mozliwosci manewru. W przypadku grania dluzszego scenariusza taki szpital pozwala na jednokrotne reanimowanie rannego. W kazdej jednak chwili mozna zakonczyc gre, schodzac do strefy startowej lub ostajac "zabitym".

 

Reanimacja polega na unieruchomieniu nogi lub reki (aby trafiony kustykali mial mniejsze mozliwosci poruszania sie) przez wykwalifikowany personel medyczny, czyli kilka osob jedynie. Medycy moga robic to samo w polu, ale nie zawsze chca ginac. Nie ma zadnego konfliktu miedzy tymi rolami.

 

Rozstrzeliwalismy na kulki, bralismy jencow na kulki, gwalcilismy na kulki, palilismy na kulki, dokonywalismy najgorszych podlosci na kulki - dlaczego sie nagle rozczulamy nad jakims tam gownianym szpitalem? Jak akurat komus odbije i wpadnie tam z kalachem, to pech pacjentow. Tak przynajmniej przekonuje historia konfliktow zbrojnych.

 

Punkt dowodzenia, w ktorym zbierali by sie zabici w oczekiwaniu na kolejna misje to punkt neutralny, taki jak pierwszy dom w Nowym Murze. Szpital to element poprawiajacy klimat. Rozdzielmy to, bo przekombinujemy.

 

Co zas do dowodzenia - trudno mi sie wypowiadac, poniewaz bylem elementem najbardziej chaotycznej (z zalozenia) druzyny. Wydaje mi sie, ze uwaga jest sluszna w zakresie organizowania akcji, ale nie warto wymuszac respektowania rozkazow dowodztwa - natura jest bezwzgledna, selekcja dokona sie sama. Stojacych samotnie w obliczu wojennego Chaosu pochlonie furia Gwardii lub wroga - tylko trzymajac sie razem macie szanse ;)

 

Pozdrawiam

 

Kret

Link to post
Share on other sites

Czytam, czytam twój post Krecie i... nie wiem o co ci chodzi :)

 

W mojej koncepcji "Medyków" szpital to pojęcie orientacyjne. Jeśli chcesz, moze to być "Med-evac zone" czy cokolwiek innego. Lądują tam helikoptery odbierające rannych i dostarczające posiłki na pole walki. Jeśli wróg zajmie punkt ewakuacyjny, to trudno - nie można już odsyłać rannych ani odbierać posiłków. Natomiast zgromadzonych ludzi tam nie ma - tzn. gracze są, ale zakłada się że postacie w które się wcielają podczas scenariusza znajdują się na pokładzie Hueya lecącego w stronę strefy walki.

 

Czy takie rozwiazanie cię zadowala?

 

Aha, i nie rozumiem co to za aluzje do CSa. Co on ma wspólnego z moim pomysłem?

 

Ranni nie wracają do gry, są odwożeni helikopterem do szpitala polowego X kilometrów od strefy walki. Natomiast HQ przysyła co jakiś posiłki.

Link to post
Share on other sites

Kret... Ty wolisz zeby szpital nie byl neutralny.. ok, ja wole zeby byl i kazdy ma swoje zdanie..

ale po jakiego kija sztab robic neutralny? skoro mozna wpasc z AK do szpitala to do kwatery glownej juz nie? no bez przesady. Ze szpitala idzie sie do kwatery po rozkazy i pozniej walczyc, i zaatakowanym mozna byc zawsze i wszedzie

Link to post
Share on other sites

co do kilku spraw..........

 

1. medyk musi pochodzić z (lub być wyznaczony) z organizatorów, nie ma wtedy dziwnych nadineterpretacji zasad dotyczących medyków.

 

2. koncepcja z ewekauacja jest fajowa ale z obserwacji podejżewam ze bedzie ciężko cholernie ciężko, ludzie wolą strzelac niż współpracować (są chlubne wyjądki - nie podam kto i co ale pamietam i do ceniam)

 

3. strefy medyczne (respownowe, szpitale i inne) powinny znajdować sie poza wszelkimi granicami terenu walk (janów - sytuacja kiedy do strefy respownowej wschodu weszło NATO; kupa stresu dla graczy bo nie widzą co mają ze sobą zrobić i dla organizatorów których stresuje bałaganem na polu)

 

4. jeśli jakieś strefy (respownowe, szpitale i inne) znajdują sie na polu walki, to powinny ich dotyczyć wszystkie zasady pola walki mozna zdobywać odbijać, wpaść wymordowac personel, wziąść do nie woli rannych, którzy nie mogą sie bronić (cóż skoro jedna ze stron dała sobie odbić szpital i jej gracze wzięci tam do niewoli nie mogą grać do końca jednej z akcji to następnym razem dopilnują by obiekt był broniony)

 

5. w momencie kiedy jest na imprezie ponad 100 osób spokojnie można zrealizowac to co nam sie nie udało :( a powodowane było brakiem ludzi do wszytskicch ról NPC (wytyczyć medyków, wyznaczyć szpiegów, obsadzić ochrone obiektów - kazdy przy tym sie bawi)

 

6. co do posłuszeństwa wśród ludzi, FOKA przypomne sytuacje z pamiętnego nocnego strzelania. Dyscyplina, mimo że w regulaminie była wstawka o posłuszeństwie względem organizatorów, nie można było zapanowac nad spor mniejszą grupą niż 100 osób ponadto na ostre metody kilka osób zareagowały tak jak powinny a nie które poczuły sie bardzo dotknięte.

 

ps

sporo bałaganu wprowadzają sami uczestnicy i dopuki sami garcze nie wprowadzą dyscypliny sami sobie to nikt im tego nie narzuci :(. Kary? cóż wydaje mi sie, ze po takiej imprezie z której usunie sie 10-16 osób za nie posłuszeństwo i głupote to spowoduje to brak tych osób na nastepnej (albo spowoduje że kolejni organizatorzy nie dopuszczą danej osoby do imprezy był już taki przypadek - nie podam xywki ,niektórzy sie domyślą :D). Uważam ze nasze grono jest zbyt małe by samemu redukować ilosć osób na imprezie.

Link to post
Share on other sites
6. co do posłuszeństwa wśród ludzi, FOKA przypomne sytuacje z pamiętnego nocnego strzelania. Dyscyplina, mimo że w regulaminie była wstawka o posłuszeństwie względem organizatorów, nie można było zapanowac nad spor mniejszą grupą niż 100 osób ponadto na ostre metody kilka osób zareagowały tak jak powinny a nie które poczuły sie bardzo dotknięte.

wlasnie dlatego ze nie bylo jasnego lancucha dowodzenia.

gdyby juz w osrodku nastapil podzial na pododdzialy, wyznaczenie dowodcow i tylko im bys przekazywal rozkazy bylo by spokojniej

z drugiej strony faktycznie - sprawy scenariusza i walki mozna pozostawic dowodzcom, ich sprawa jak sobie poradza z dowodzeniem, gorzej ze sprawami organizacyjnymi, np. dot. bezpieczenstwa. To nalezaloby zalatwiac odgornie :(

 

sporo bałaganu wprowadzają sami uczestnicy i dopuki sami garcze nie wprowadzą dyscypliny sami sobie to nikt im tego nie narzuci

byloby wspaniale ale to chyba nierealne :(

Link to post
Share on other sites

Osobiście uważam, że jeśli szpital byłby neutralny to nie był by to szpital tylko jakiś dziwny punkt respawn. W momencie kiedy każda ekipa miałaby swój szpital nie byłoby już zabawy. Ja osobiście chcę zabijać (na kulki oczywiście) i nie chciałbym być w sytuacji gdy już wybiliśmy prawie całą armię, już zwycięstwo blisko a tu kukułka zakukała i zwala się 50 osób. Szpital to nie punk z którego wychodzą posiłki, tylko szpital. Dwa szpitale spowodowałyby, że nie byłyby ona już takim punktem strategicznym, bo po co odbijać szpital kiedy ma się swój. Pewnie powiecie: po to żeby wróg nie mógł się uzdrawiać, ale ja myśle że i tak wtedy szpital zostałby zwyczajnie i po prostu olany. Ja to widzę tak:

 

Szpital jest jeden i w przypadku wędrzyna tam gdzie przewidział to projektant Nowego Muru (a raczej gość z puszką farby :D). W szpitalu jest jeden chirurg. Jest to ktoś z organizatorów (świetnie nadawałaby się ta pani w rosyjskiej czapce i białym kitlu :D). W szpitalu jest jedna sala operacyjna. W tej sali urzęduje lekarz i tam pojedynczo wchodzą ranni, którzy muszą odsiedzieć w tej sali z lekarzem 20min. (czas tylko przykładowy). Po tym czasie wychodzi i wchodzi następny. To spowodowałoby, że szpital nie będzie jakimś dziwnym miejscem, gdzie teleportują się posiłki ale szpitalem. Lekarze mogliby nie nadążać z leczeniem rannych, uzdrowieni nie wychodziliby całą chmarą ale pojedynczo. I teraz wyobraźcie sobie takie coś (dla niezorientowanych bank na wędrzynie znajdował się spory kawałek drogi od szpitala):

 

<larp_klimat_on>

Chroniliśmy banku ale po szturmie zostało nas dziesięciu. Atak został odparty ale ponieśliśmy ciężkie straty, dowódca jest ciężko ranny i jeśli szybko nie otrzyma pomocy medycznej niewątpliwie umrze. Ekipa podejmuje ciężką decyzję: niesiemy dowódce do szpitala, on musi żyć. Szpital jest opanowany przez zaprzyjaźnioną z nami armię, lecz zostaliśmy od niego odcięci. W budynkach po drodze umocnił się wróg. Nasza mała grupka musi się przedrzeć. Najsilniejszy zadeklarował się, że przeniesie dowódce na plecach, reszta ekipy ochrania. Po ciężkich walkach dochodzimy jednak do szpitala. Kilku zginęło w drodzę. Poświęcili się dla uratowania życia dowódcy. W szpitalu jednak jest wielu rannych, długo czekali na swoją kolejkę do lekarza. My musimy czekać. Nasz dowódca już długo nie pociągnie a kolejka długa. Nagle jakiś bezimienny bohater mówi "on jest ważniejszy, niech idzie za mnie". W ostatniej chwili dowódca trafia na stół operacyjny.

<larp_klimat_off>

 

Albo chronologicznie ale:

 

<larp_klimat_on>

Szpital jest w rekach wroga, nas gwardzistów jest dziesięciu. Nie zdołamy go odbić. Co tu robić? Dowódca podejmuje decyzję: próbujemy się dogadać z wrogiem. Negocjatorzy biegną i dogadują się, iż dołączymy do wrogiej armii w zamian za wyleczenie naszego dowódcy. Wróg długo się nie zastanawiał gdyż za wyleczenie jednego otrzymuje wsparcie dziesięciu. Jednak łączność w szeregach wroga nie zawsze działa prawidłowo i jego grupy, które okupują budynki po drodzę nic nie wiedzą o naszej umowie. Należy więc wyznaczyć grupy rajdowe wraz z negocjatorami, które budynek po budynku poinformują jeszcze do niedawna wroga o zawartym pakcie. Jednocześnie ekipa transportująca dowódcę musi i tak mieć ochronę bo komandosi drugiej armii zrzuceni na tyły wroga nie śpią. Udało się. Wpadamy do szpitala, wszyscy wiedzą już, że mamy pierszeństwo, ich dowódctwo tak zadecydowało. Dowódca jest już na stole operacyjnym. Będzie żył.

<larp_klimat_off>

 

Jeeeezu. Ja tak chcę :D. I po to ma być szpital, a nie dla wypuszczania chmary ludzi o pełnej godzinie.

Link to post
Share on other sites

po pierwsze nawet jesli "trup" bedzie z lekarzem siedzial 1 minute to przy imprezie na ponad 100 osob gdzie jedna gra 3h moze sie okazac ze tak na prawde duza czesc graczy wiekszosc czasu spedzi w szpitalu niedoczekujac sie nawet lekarza.

poza tym wprowadzasz juz tu element rozroznienia trafien - ranny/zabity - a juz przy tak jasnych i jednoznacznych zasadach jak teraz sa niesmiertelni i problemy ze zrozumieniem zasad :(

 

a juz czepiajac sie ;)

w ASG dowodca jest wlasciwie zrownany z pierwszy lepszym "zolnierzem" i tracic 3-4 ludzi dla "dowodcy" to marnotrstwo :)

a druga przedstaiona przez Ciebie scenka to zdrada na polu walki, slyszalem ze PB pokazalo na Wedrzynie co sie z takimi robi :D

Link to post
Share on other sites
po pierwsze nawet jesli "trup" bedzie z lekarzem siedzial 1 minute to przy imprezie na ponad 100 osob gdzie jedna gra 3h moze sie okazac ze tak na prawde duza czesc graczy wiekszosc czasu spedzi w szpitalu niedoczekujac sie nawet lekarza.

I o to chodzi, o to chodzi. Nie każdy kto trafi do szpitala otrzyma pomoc bo lekarze mogą nie wyrabiać się z przeprowadzaniem operacji. To nie ma być tak że kto tylko wejdzie ten ma pewność, że zostanie uzdrowiony.

 

poza tym wprowadzasz juz tu element rozroznienia trafien - ranny/zabity - a juz przy tak jasnych i jednoznacznych zasadach jak teraz sa niesmiertelni i problemy ze zrozumieniem zasad

Niekoniecznie. Jak dla mnie rozwiązanie, że każdy może trafić do szpitala nawet jeśli otrzymał headshota, wydaje się całkiem niezłe. Szczerze mówiąc to ja też jestem przeciwko rozdzielaniu na rannych i zabitych.

 

w ASG dowodca jest wlasciwie zrownany z pierwszy lepszym "zolnierzem" i tracic 3-4 ludzi dla "dowodcy" to marnotrstwo

Oj nie dla gwardii. W gwardii każdy z nas poświęciłby życie dla dowódcy, była to najważniejsza osoba. Marnotrawstwo? Coż, nie dla nas. Poza tym nawet nie wiesz jakie dobrze spisało się dowódctwo Gwardii. Więc ja bym poświęcił dla nich życie. Zdecydowanie.

 

a druga przedstaiona przez Ciebie scenka to zdrada na polu walki, slyszalem ze PB pokazalo na Wedrzynie co sie z takimi robi

Hehehehe. Gwardia na Wędrzynie była w znacznie gorszej sytuacji. Nas było 20 a obie armie liczyły po około 50 osób. Mimo to uważam, że wyśmienicie sobie poradziliśmy. Dlaczego? A właśnie dlatego, że dowódctwo spisało się wyśmienicie i chwytało się spisków, zdrad oraz intryg. Dla mnie osobiście manewry które rozgrywaliśmy były po prostu piękne.

Poza tym PB pokazało co się robi ze zbrodniarzami wojennymi a nie zdrajcami, a ci zbrodniarze zostali schwytani ponieważ Gwardia ich zdradziła i pojmała. :D

Link to post
Share on other sites
I o to chodzi, o to chodzi. Nie każdy kto trafi do szpitala otrzyma pomoc bo lekarze mogą nie wyrabiać się z przeprowadzaniem operacji. To nie ma być tak że kto tylko wejdzie ten ma pewność, że zostanie uzdrowiony.

acha... to mam jechac 450km w jedna strone zeby zagrac sobie (jesli mam pecha) 3 razy po 10 min i napic sie piwa? to ja zostaje w domu

 

Niekoniecznie. Jak dla mnie rozwiązanie, że każdy może trafić do szpitala nawet jeśli otrzymał headshota, wydaje się całkiem niezłe. Szczerze mówiąc to ja też jestem przeciwko rozdzielaniu na rannych i zabitych.

no tak, jest tu sens ale po pol godzinie okaze sie ze ze 100 osob strzela sie 10 a reszta przenosi rannych kolegow do szpitala... to ma byc impreza scenariuszowa ASG (wiesz, takie strzelanie z kulek) anie zawody Warka Strong Man :D

 

Oj nie dla gwardii. W gwardii każdy z nas poświęciłby życie dla dowódcy, była to najważniejsza osoba. Marnotrawstwo? Coż, nie dla nas. Poza tym nawet nie wiesz jakie dobrze spisało się dowódctwo Gwardii. Więc ja bym poświęcił dla nich życie. Zdecydowanie.

hehe co nieco juz sie nasluchalem :D

i tak dla mnie to jest hmm... nieroztropne :)

 

Hehehehe. Gwardia na Wędrzynie była w znacznie gorszej sytuacji. Nas było 20 a obie armie liczyły po około 50 osób. Mimo to uważam, że wyśmienicie sobie poradziliśmy. Dlaczego? A właśnie dlatego, że dowódctwo spisało się wyśmienicie i chwytało się spisków, zdrad oraz intryg. Dla mnie osobiście manewry które rozgrywaliśmy były po prostu piękne.

Poza tym PB pokazało co się robi ze zbrodniarzami wojennymi a nie zdrajcami, a ci zbrodniarze zostali schwytani ponieważ Gwardia ich zdradziła i pojmała. :D

no ok, ale przy tak malych zasobach ludzki marnowanie 5 ludzi na transport rannego to IMO nadal glupota ;)

Link to post
Share on other sites

Ech... mój pomysł z ewakuacją się wam nie podoba? Tylko powiedzcie czemu, postaram się wymyślić coś lepszego...

 

Nie było by problemów ze strzelaniem w szpitalu; tych ludzi w realiach rozgrywki by tam nie było.

Np. strefa ewakuacji to polanka pośrodku lasu. Na skraju tejże polanki, stoi duży wojskowy namiot. Wszystko, poza namiotem to obszar gry, można tam walczyć itp itd. Namiot jest już na terytorium neutralnym, paręnaście metrów poza strefą walk. Nie dlatego, że konwencja genewska zabrania zabijać rannych, tylko dlatego, że jest to obiekt "wirtualny" - to tylko poczekalnia dla posiłków, mających dołączyć do walki podczas nowego zrzutu. Zrzut nie moze wejśc do akcji jeśli wróg opanował strefę ewakuacji/wystawienia - wydaje mi sie to jasne i logiczne. Siły znajdujące się już na ziemi muszą więc bronić strefy ewakuacji, gdyż inaczej ich szanse spadną drastycznie.

 

Tak więc ranni nie wracają spowrotem do walki (co w rzeczywistosci jest raczej niespotykane) tylko zastępują ich nowi żołnierze, gotowi do walki. Realizm zapewniony. Zrzuty przybywaja np. regularnie co 30 minut.

 

Jełśi chcemy wprowadzić do gry sztab (HQ) - nic prostszego tylko umieścić go w tym namiocie. Na filmach raczej rzadko się zdaża, by sztab znajdował się w bezpośrednim zagrożeniu przez wroga, mozna więc przyjąć że nasi dzielni oficerowie z cygarami w ustach planują operację jakieś 50-60 km stąd. W namiocie obowiązkowo stół z mapą przedstawiającą okolicę, znaczniki reprezentujące oddziały, i radio przez które HQ zbiera raporty. Kazdy oddział ma własnego dowódcę, który otrzymuje rozkazy z HQ i musi się do nich stosować. Powinien też meldować o stratach itp.

Dodatkowo żołnierze oczekujący na zrzut formowani są w nowe oddziały i otrzymują rozkazy na odprawie od HQ. Następnie wsiadają do "helikoptera" i <tu cięcie filmowe> wysiadają z niego już na placu boju. O ile oczywiście nie jest zajęty przez wroga.

Dalej - żołnierze znajdujący się na placu boju mogą zgłaszać do HQ że potrzebują zaopatrzenia - medykamentów bądź amunicji. Są one dostarczane wtedy razem z zrzutem żołnierzy.

 

Do namiotu HQ moze wejść każdy żołnierz, ranny bądź wyłączony z gry z innego powodu. Może wsiąść na pokład helikoptera który przywozi nowy zrzut żołnierzy, wejdzie do gry dopiero po 30 min, kiedy to zostanie przeprowadzony kolejny zrzut żołnierzy.

 

 

Są to zasady zrobione nieco na modłę Wietnamu (wiecie, przylatują Hueye z których wyskakują dzelni american boys) ale myślę, że rozwiewa wszelkie wątpliwości co do zasad. Wymaga oczywiscie zaangażowania graczy, ale powiedzmy sobie szczerze - jakie zasady tego nie wymagają? Chyba tylko "my tu, w tam i idziemy na siebie, kto dostanie przychodzi tu i czeka".

 

EDIT:

Nie wspomniałem tylko o jednym. Nie mam nic przeciwko żeby czas oczekiwania na kolejny helikopter wynosił 15 minut, czy nawet 10 - to już zalezy od organizatorów.

Link to post
Share on other sites
acha... to mam jechac 450km w jedna strone zeby zagrac sobie (jesli mam pecha) 3 razy po 10 min i napic sie piwa? to ja zostaje w domu

Chyba czegoś tu nie rozumiesz. Albo ja :D. Dostałeś to dostałeś, i tak czekasz do następnego scenariusza. Z tego co mówisz wynikałoby, że przyjeżdzasz, dostajesz i wracasz do domu na każdym zlocie. Tu ja bym chciał wprowadzić jeszcze jakąś szansę wejścia do gry w danym scenariuszu. Po zakończenia scenariusza wszyscy wchodzą do gry.

 

no tak, jest tu sens ale po pol godzinie okaze sie ze ze 100 osob strzela sie 10 a reszta przenosi rannych kolegow do szpitala... to ma byc impreza scenariuszowa ASG (wiesz, takie strzelanie z kulek) anie zawody Warka Strong Man :D

To wszystko zależy tylko od Ciebie. Ważniejsza jest misja czy życie jednego z członków ekipy? Twoja decyzja. Sam mówisz, że Ty nie podjąłbyś się przeprowadzenia rannego człowieka do szpitala ryzykując, że oddział transportujący rannych polegnie. Czyli podjołeś już decyzję o pozostawieniu go na śmierć bo istniałoby ryzyko że więcej ludzi zginie. Może słuszna decyzja a może nie, ale napewno Twoja.

 

hehe co nieco juz sie nasluchalem :D

i tak dla mnie to jest hmm... nieroztropne :)

Więc ty byś życia nie poświęcił. I dobrze, pewnie masz racje. :D Ale tu w takim przypadku wprowadzamy element myślenia, podejmowania często trudnych decyzji, a nie suchej strzelanki byleby mieć najwięcej fragów.

 

no ok, ale przy tak malych zasobach ludzki marnowanie 5 ludzi na transport rannego to IMO nadal glupota ;)

I pięknie. Jeszcze o tym nie wiesz ale już załapałeś klimat :D. Ja Cię widzę jako zimnego, bez uczuć, ale za to zwyciężającego dowódcę. Podejmujesz decyzje myśląc tylko o zwycięstwie, nie angażujesz w to uczuć. Zołnierz to dla Ciebie nie człowiek ale siła, którą można poświęcić jeśli jest to konieczne. My natomiast graliśmy ludzi broniących swojego miasta, gdzie walczyliśmy często ramię w ramię z ludzmi z którymi się wychowaliśmy. Zimni i bezwzględni dla wroga, lecz nie dla swoich ludzi, my ich nie poświęcamy. :D

 

Czyż to nie jest piękne? :D:D

Link to post
Share on other sites
Guest Kmarek

Tak sobie czytam i czytam i...

Szpital pieknie ale bez dyscypliny nic z tego nie bedzie.

Powinnismy sie zastanowic co zrobic aby w tej kwesti poprawic sytuacje.

Jezeli jest mozliwosc powrotu do walki to sa osoby ktore wroca walczyc pomijajac kolejke do lekarza.

Jezeli wystepuja sytuacje, ze trafiony nie schodzi z pola tylko dlatego, ze nie widzi kto go ustrzelil i trzeba krzyczec (zdradzajac swoja pozycje innym), ze dostal to nie rozmawiajmy o realizmie.

 

I pamietajcie, ze nalepsze sa najprostsze rozwiazania.

 

pozdrawiam

Link to post
Share on other sites

Uziel:

respawn na zasadzie posilkow jest fajny :) i chyba lepszy od "szpitala", choc to tak na prawde sprawa zmiany nazwy :)

co do sztabu to nazywalem tak kwatere glowna, gdzie przebywa dowodca - jak najbardziej w strefie walk.. na jednym z naszych Wedrzynow kazda armia miala trzy kluczowe budynki - Kwatere Glowna, Kasyno i Zbrojownie. Nalezalo wysadzic zbrojownie przeciwnika (swieca dymna) a KG i Kasyna zajac i utrzymac. i o takie pojecie sztabu mi chodzilo :)

 

 

Chyba czegoś tu nie rozumiesz. Albo ja :D. Dostałeś to dostałeś, i tak czekasz do następnego scenariusza. Z tego co mówisz wynikałoby, że przyjeżdzasz, dostajesz i wracasz do domu na każdym zlocie. Tu ja bym chciał wprowadzić jeszcze jakąś szansę wejścia do gry w danym scenariuszu. Po zakończenia scenariusza wszyscy wchodzą do gry.

a to cos nowego... dostales=nie grasz jest na weekendowych 15-30 min. grach, na scenariuszach (o ile wiem) zawsze byl taki czy inny respawn i tego nie dyskutujemy, inaczej nie mialoby to sensu... rozmawiamy tutaj jaka ma miec forme :)

 

To wszystko zależy tylko od Ciebie. Ważniejsza jest misja czy życie jednego z członków ekipy? Twoja decyzja. Sam mówisz, że Ty nie podjąłbyś się przeprowadzenia rannego człowieka do szpitala ryzykując, że oddział transportujący rannych polegnie. Czyli podjołeś już decyzję o pozostawieniu go na śmierć bo istniałoby ryzyko że więcej ludzi zginie. Może słuszna decyzja a może nie, ale napewno Twoja.

kurcze, pamietaj ze my mowimy o zabawie ASG a nie prawdziwej wojnie. o imprezie na ktora trzeba poswiecic 200 czy 500 zl i troche czasu. i jesli cala immpreza mapolegac na noszeniu kolegow to jest bezsens... a z drugiej strony na siedzeniu pod krzakiem bo zaden kolega nie chce mnie zaniesc do szpitala... bez sensu...

albo zanies do szpitala jego albo jego... zycze powodzenia :P

 

Więc ty byś życia nie poświęcił. I dobrze, pewnie masz racje. :D Ale tu w takim przypadku wprowadzamy element myślenia, podejmowania często trudnych decyzji, a nie suchej strzelanki byleby mieć najwięcej fragów.

ale spokojnie mozna tak przygotowac scenariusze (a nie zasady gry) zeby trzebabylo myslec a jednoczesnie mozna bylo postrzelac

 

I pięknie. Jeszcze o tym nie wiesz ale już załapałeś klimat :D. Ja Cię widzę jako zimnego, bez uczuć, ale za to zwyciężającego dowódcę. Podejmujesz decyzje myśląc tylko o zwycięstwie, nie angażujesz w to uczuć. Zołnierz to dla Ciebie nie człowiek ale siła, którą można poświęcić jeśli jest to konieczne.

hehehe :twisted: atakuj zolnierzu! te czolgi! wez sprezynke i atakuj!!!!

:lol:

Link to post
Share on other sites
Szpital pieknie ale bez dyscypliny nic z tego nie bedzie.  

Powinnismy sie zastanowic co zrobic aby w tej kwesti poprawic sytuacje.

Jezeli jest mozliwosc powrotu do walki to sa osoby ktore wroca walczyc pomijajac kolejke do lekarza.

Jak ktoś chce oszukać to i tak oszuka. Nic na to nie zaradzisz. Jeśli nie za pomocą ominięcia kolejki to znajdzie inny sposób. Ja osobiście czekałbym bo kiedy bym oszukał to: 1. czuł bym się z tym źle 2.nie czułbym już pewnego klimatu o który mi chodzi.

Na wędrzynie jak pewnie na każdym innym zlocie byli nieśmiertelni i inni oszuści. Osobiście ja to olałem i bawiłem sie swoją drogą nie zważając na nich. Po prostu przyjołem że tak bedzie i już. Pozwoliło mi to nie denerwować się z powodu nieśmiertelnych.

Nie można zaniechać moim zdaniem świetnego pomysłu z tego powodu że ktoś mogłby go wykorzystać do oszustwa. Nie pozwólmy aby takie osoby zapsułyby nam zabawę.

Link to post
Share on other sites
Szpital pieknie ale bez dyscypliny nic z tego nie bedzie.  

Powinnismy sie zastanowic co zrobic aby w tej kwesti poprawic sytuacje.

Jezeli jest mozliwosc powrotu do walki to sa osoby ktore wroca walczyc pomijajac kolejke do lekarza.

Jezeli wystepuja sytuacje, ze trafiony nie schodzi z pola tylko dlatego, ze nie widzi kto go ustrzelil i trzeba krzyczec (zdradzajac swoja pozycje innym), ze dostal to nie rozmawiajmy o realizmie.

jedynym rozwizaniem jakie znam, nie idealnym ale troche poprawiajacym ta sytuacje sa sedziowie na polu

 

I pamietajcie, ze nalepsze sa najprostrze rozwiazania.

hm?

zmniejszamy kaliber?

na 5,56mm NATO? :)

nie bedzie oszukiwania

i szpital sie przyda ;)

Link to post
Share on other sites

Czemu nie, Foka? :)

Wyposarzamy kazdego w kewlarową kamizelkę, hełm no i gogle balistyczne (te używane przez polskie AT podobno wytrzymują trafienia amunicji 9mm parabellum). Broń to kbksy na .22 LR czy coś w tym stylu, ew. shotguny ze śrutem na kaczki. Nie ma bata, krew by się polała :)

 

A co do targania dowódcy Maxa - cóż, wystarczy stworzyć sysatem punktowania zwycięstw. np. scenariusz trwa 5h. Za zdobycie wrogiej KG - 20 pkt, punktów strategicznych - 15pkt, za pojmanie głównodowodzącego - 10pkt, za pojmanie oficera -5 pkt, za pojamnie żołnierza - 1pkt.

 

Ew. strata głównodowodzącego oznacza koniec scenariusza. I tyle.

Link to post
Share on other sites

Pozwole sobie tez sie wypowiedziec, bo w koncu dlaczego nie.

 

Pomysl ze szpitalem jest fajny, ale nie zmieniajmy jego znaczenia - chodzi TYLKO I WYLACZNIE o to, zeby osoby trafione mogly w jakis sposob (jako ciezko ranni) pozostac w grze do skonczenia scenariusza. Nie dotyczy to kazdego, nie jest to obowiazkowe (mozna zejsc i zaczac grac na wlasna reke gdzie indziej, jak to bylo na Wedrzynie) i NIC NIE DAJE, oprocz faktu bycia w grze w formie niezbyt sprawnego miesa.

 

Kazda misja i tak trwala ok. 30 minut, i w tym czasie trafieni musieli sie jakos znalezc - niezadko po prostu odpoczywali, co nie jest zlym pomyslem. Inni urzadzali sobie akcje w innej czesci poligonu.

 

Sama idea respawnu moze niektorym przypasc do gustu lub nie (mi nie przypada, ale to moje zdanie). Ale do respawnu uzywac nalezy punktu zbiorki przed misjami w razie czego - szpital jest elementem gry (i NIE jest obowiazkowy, oczywiscie).

 

Pozdrawiam

 

Kret

Link to post
Share on other sites
Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...