zygomir Posted August 11, 2008 Report Share Posted August 11, 2008 Cóż... nie twierdzę, że pomysł, który zaraz przedstawię jest całkowicie przemyślany - z góry mogę powiedzieć, że nie jest :D to zwyczajny wymysł jaki naszedł mnie ot tak nagle, a który wydał mi się dosyć ciekawy. Od razu chcę zaznaczyć: 1) ciężko byłoby coś takiego zorganizować ze względu na potrzebną ilość ludzi, czasu i specyficznego miejsca 2) pomysł trzeba by było doszlifować (zapewne bardzo mocno) 3) no ogólnie jakoś trudno mi sobie wyobrazić taką imprezę :D Liczba osób: duża (przynajmniej z 60 dla odpowiedniego efektu) Potrzebny czas: dłuuugi (tydzień to absolutne minimum, choć w tym czasie pewnie nic poważnego by nie wynikło) Miejsce: stworzone obozowisko/opuszczone miasto (kilka takich jest, ale konia z rzędem temu kto zdecyduje się tam nocować :D) Dodatkowy warunek: normalny 'cywilny' ubiór (można oczywiście się przebrać do akcji bojowej) i najlepiej broń krótka (+ ew. schowana broń na specjalne okazje) Przechodząc do meritum: czy słyszeliście o słynnym eksperymencie o nazwie "Więzienie Stanfordzkie"? W jeden budynek wsadzono bandę studentów, którym przydzielono role strażników i więźniów, a następnie obserwowano jak z czasem zmieniają się ich zachowania, nawyki, osobowość itd. Żeby nie było - nie proponuję drugiego "Więzienia". W mojej głowie narodził się pomysł zgoła inny. Otóż: zabawa zaczęłaby się od potajemnego rozdania tzw. 'kart przynależności' - tu pozostawiam inwencję dla tych, którzy być może spróbują ten scenariusz odegrać: wymyślić można dowolne grupy, byleby tylko dwie były antagonistycznie do siebie nastawione, a jedna była neutralna - czyli powstać muszą 3 grupy. Ktoś teraz zapyta: "Jaka w tym innowacja?! Zwyczajnie jedni z drugimi się ponaparzają, będzie sieczka i koniec. Gdzie w tym haczyk?!" Już odpowiadam: haczyk w tym, że... po rozdaniu rzeczonych 'kart przynależności' i zapoznaniu się ze swoją frakcją, karteczkę chowamy (nosimy ją obowiązkowo) i... morda w kubeł. Nikt nie kto kim jest - być może kumpel z którym przyjechałem jest tylko cywilem... ale może też być członkiem opozycyjnej bojówki. Może też należeć do tej samej grupy ... Celem rozgrywki jest odkrycie wszelkimi metodami "swoich" oraz wykrycie przeciwników i ich "neutralizacja" ;] Dodatkowym czynnikiem jest ludność cywilna, która na początku jest neutralna, ale może zostać... agitowana :D na rzecz którejś ze stron (ale taka współpraca może być niebezpieczna - przecież cywil może robić do nas ładną minę, a jednocześnie pracować na dwa fronty... albo udawać, że pracuje dla nas). Aby wykryć zarówno swoich, jak i wroga należy uskuteczniać infiltrację: podsłuchiwać, podglądać, spróbować podpatrzeć karteczkę, wymusić zeznania (czy mówiłem, że każdy ma tylko jedno życie? Żadnych respów? Nie? No to już wiecie :D), po kryjomu zostawiać anonimowe wiadomości (próbując być może zebrać swoich, albo sprawdzając kto swojakiem nie jest). Możliwości są praktycznie nieograniczone... ale z taką, mówiąc wprost, konspiracyjną zabawą wiążą się pewne niebezpieczeństwa: co jeżeli, ktoś za bardzo przejmie się swoją rolą? Tak stało się właśnie w czasie eksperymentu w Stanford. Główną bolączką całości scenariusza jest trudność w znalezieniu logicznego wytłumaczenia dla faktu nieznajomości sojuszników. Niby można by każdą grupę zaznajomić ze sobą, np. wiedziałoby się wtedy kto jest we własnej drużynie, ale nie wiadomo by było kto jest w drużynach cywilów i wrogów, ale takie rozwiązanie też ma swoje minusy, a dokładniej czynnik ludzki - jak powszechnie wiadomo ludzie dążą do zwycięstwa. Dążą do niego w każdy możliwy sposób - uczciwy lub nie. Oszustwo w tej rozgrywce (czyli. np. podpatrzenie zebrania którejś z grup) niweczyłoby wszystko to co próbowano przez taką 'psychozabawę' osiągnąć. Nie wiem czy opisałem wszystko tak jak chciałem, czy wszystko wyjaśniłem, czy niczego w trakcie pisania nie pogubiłem itd. itp. Jak już mówiłem - cały scenariusz traktuję raczej jako ciekawostkę do przedyskutowania (na pewno moja wersja, którą śmiało można nazwać 'wczesną alfą' zawiera wiele niespójności i nielogiczności). Ale! Być może kiedyś ktoś się na coś podobnego porwie i spróbuje ten scenariusz zorganizować. Pozdrawiam! PS. Okoliczności, wymyślenie stronnictw itp. pozostawiam praktycznie do wymysłu dla każdego, gdyż stanowią one w sumie tylko nieistotne tło dla działań graczy. PS2. Za wszelkie błędy, 'style' i niegramatyczności - sorry folks :) Quote Link to post Share on other sites
Guest Kret Posted August 11, 2008 Report Share Posted August 11, 2008 Efekt Zimbardo zrobilismy juz pare razy, jeszcze PolitBiurem, w tym na zlocie Tadeusza kilka lat temu, gdy wchodzace wojsko wczulo sie w role oprawcow wioski. Zdarzylo mi sie takze zorganizowac "Krysztalowa Niedziele", scenariusz gdzie wszyscy zaczynali razem jako jedna baza wojskowa a potem musieli opowiedziec sie za jedna ze stron (nie znajac sympatii politycznych swoich kolegow z jednostki). Powinien jeszcze wisiec w archiwalnych na Pomorskim, choc ostatnio mocno tam poczyscili. To co proponujesz rzeczywiscie jest ciekawe, ale widze nastepujace problemy: 1. Niewlasciwa grupa docelowa. Na tym forum dominuja ludzie, ktorzy "nie po to sobie kupili giwery, zeby z nich nie strzelac". Wiesz nawet po sobie, co sie dzieje, gdy wszyscy maja bron (jej atrapy) a nie maja powodu do jej uzycia, prawda? Tak jest - szukaja pretekstu. Czy zbierzesz 60 ludzi znajacych zasady psychozabaw, znajacych zasady airsoftu i nie bedacych przy okazji totalnie odjechanymi fandomowymi nerdami? Mozliwe - Wojny Narkotykowe ponoc tyle zbieraja, a zabawa jest swietna. W Trojmiescie tez zdarzalo nam sie dociagnac do takiego poziomu, ale to dawne czasy. 2. Mala mozliwosc kontroli. Nie bedziesz mial mozliwosci kontroli wszystkich frakcji pochowanych w pozostalosciach takiego np. Klomina. Pomijam rozgrywki interpersonalne i czy komus nie pusci nerw i nie przywali drugiemu zbyt mocno - ale opuszczone miasto oznacza w naszym kraju brak zabezpieczen w budynkach grozacych zawaleniem, brak pokryw studzienek (bo sa z metalu) i takie tam drobiazgi. Oczywiscie - moglbys wykorzystac Nowy Mur. Powodzenia zycze. 3. Musi byc punkt trzeci, wiec sie jeszcze przyzajaczkuje do logistyki - tydzien to maksimum absolutne, jaki przecietny airsoftowiec jest w stanie wyrwac urlopowo - pod warunkiem, ze nie jest totalnym nerdem tylko normalnym czlowiekiem z jakims tam minimalnym zyciem rodzinnym i 26 dniami urlopu wypoczynkowego w roku. Jesli wiec mialoby to wypalic, nalezaloby jakos skrocic ten czas identyfikacji - choc wiem, ze kazdego fascynata efektem Zimbardo taka profanacja odrzuca na dwa metry rzygiem prostym. ;) Pozdrawiam serdecznie Kret Quote Link to post Share on other sites
Foka Posted August 12, 2008 Report Share Posted August 12, 2008 Zdarzylo mi sie takze zorganizowac "Krysztalowa Niedziele", scenariusz gdzie wszyscy zaczynali razem jako jedna baza wojskowa a potem musieli opowiedziec sie za jedna ze stron (nie znajac sympatii politycznych swoich kolegow z jednostki). Powinien jeszcze wisiec w archiwalnych na Pomorskim, choc ostatnio mocno tam poczyscili.W przyrodzie nic nie ginie ;)http://wmasg.pl/forum/index.php?showtopic=18214 tydzien to maksimum absolutne, jaki przecietny airsoftowiec jest w stanie wyrwac urlopowo - pod warunkiem, ze nie jest totalnym nerdem tylko normalnym czlowiekiem z jakims tam minimalnym zyciem rodzinnym i 26 dniami urlopu wypoczynkowego w roku.Do mnie pijesz? :P Tak jak napisał Kret - eksperyment Zimbardo był robiony w pełni kontrolowanych, akademickich warunkach, a i tak prawie wymknął się spod kontroli i trzeba było go przerwać. Takie "zabawy" z psychiką są bardzo niebezpieczne. Quote Link to post Share on other sites
zygomir Posted August 12, 2008 Author Report Share Posted August 12, 2008 Krecie ja rozumiem doskonale te trudności :) Sam zaznaczyłem na wstępie, że ciężko mi sobie coś takiego wyobrazić w praniu :D Co do szukania pretekstu do użycia broni - no w sumie częściowo o to chodzi ;] Nie no, ogólnie sam potraktowałem to raczej jako ciekawostkę niż coś co dałoby się zrealizować :) Quote Link to post Share on other sites
Sybir Posted August 26, 2008 Report Share Posted August 26, 2008 Organizowałem takie rzeczy z Kretem. Grałem, przeżywałem. I... cierpiałem. Co prawda "na kulki" tylko, ale pewne rysy na psychice zostały. Zdecydowanie odradzam takie pomysły na skalę masową. W gronie zaufanych, DOJRZAŁYCH ludzi - na własną odpowiedzialność. Pewne plusy tego są - dzięki doświadczeniu możesz poznać swoje reakcje w warunkach, o które trudno by w rzeczywistości. Niemniej jednak zalecałbym duuuużą ostrożność. Aha - nie grałem ofiary. Byłem katem. Takim prawdziwym. I choć psychę mam mocną to ja jednak poproszę herbatę. Quote Link to post Share on other sites
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.