Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

APFT, USMC APT, SERE PAST


Recommended Posts

Guest british

Ech, ech, i znów odezwał się ktoś z tych "sensownych".

Nadal czekam, aż ktoś po prostu napisze "ważę 100 kg, żywię się chipsami, dzień spędzam przed kompem i tv, a tak w ogóle to mam was w dupie, bo jestem uberpr0 komandos" :P

Link to post
Share on other sites
  • Replies 98
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Odpowiadajac na pytanie z poczatku - tak, stosuja.

 

Glowny nacisk kladziony jest na bieg i wytrzymalosc.

 

Szczegolami sie chetnie podziele w bezposredniej rozmowie, a najlepiej na wspolnym treningu. To najlepszy sposob wyeliminowania szumu informacyjnego.

Link to post
Share on other sites

Ech, ech, i znów odezwał się ktoś z tych "sensownych".

Nadal czekam, aż ktoś po prostu napisze "ważę 100 kg, żywię się chipsami, dzień spędzam przed kompem i tv, a tak w ogóle to mam was w dupie, bo jestem uberpr0 komandos" :P

 

Ważę 100kg ...

 

U nas nie ma testów sprawnościowych. Na treningach mamy ćwiczenia fizyczne typu pompki i bieganie. Kładziemy nacisk przede wszystkim na długie marsze w pełnych 3 liniach w warunkach górskich. Poszczególni członkowie samodzielnie trenują biegi, siłownie itp. w "wolnym" czasie.

 

... i mam 198 cm wzrostu :)

Link to post
Share on other sites

Ja ważę ponad 100kg, mam tylko 175 cm wzrostu, jak kupuje spodnie Helikona to jeszcze XL dają radę ;) Na drążku podciągną sie jeszcze potrafię, po przebiegnięciu "za celem" 50-100 metrów w lesie potrzebuję medyka i zestawu reanimacyjnego, jak nie musze to nie biegam ;)

 

Ale jakoś nie specjalnie chciałoby mi sie dodtakowo "cwiczyc", postnowiłem sobie że jak bedemaił problem z zawiązaniem butów albo ze znalezieniem siuraka przed kiblem wtedy pomyślę nad treningiem ;)

 

Acha i pocę się jak świnia jak tylko jest więcej niż 15 stopni że o sprzęcie na grzbeicie nie wspomnę ;)

Link to post
Share on other sites

Według mnie jeśli regularnie bierze się udział chociażby w niedzielnych jebankach to jako taką kondycję można sobie wyrobić. Jeszcze ze dwa lata temu praktycznie co weekend chodziłem na takie zabawy i dzięki temu wyrobiłem sobie niezłą kondycję jak na moje warunki, przynajmniej taką która pozwalała mi na przebiegnięcia 1-2 kilometrów w szpeju bez większych problemów. Gdyby nie to, że jestem palaczem pewnie dałbym radę więcej. Jestem z tych co dla klimatu lubią tachać na sobie tony niepotrzebnego mandżuru, ale jestem entuzjastą stylizacji i czuję potrzebę zachowania klimatu. Wytrzymałość i sprawność fizyczna po jakimś czasie sama się wyrobi przynajmniej w stopniu pozwalającym na udział w tych kilku godzinnych strzelankach bez potrzeby zastosowania resuscytacji. Pod warunkiem oczywiście, że człowiek się rusza, a nie odstawia rolę gniazda karabinu maszynowego czy stałego punktu oporu. Dobra kondycja i wytrzymałość daje według mnie większą przyjemność z zabawy. Teraz niestety nie biorę udziału tak często jakbym chciał i raczej nie byłbym w stanie przebiec dłuższego dystansu z całym moim ekwipunkiem, ale regularnie jeżdżę na rowerze co jest moim drugim hobby i jakoś tam staram się utrzymać przynajmniej taką kondycję która pozwala mi zachować komfort psychiczny, możliwość sprawnego poruszania się, czy chociażby podbiegnięcie do autobusu sprintem bez dyszenia po wpadnięciu do środka.

Link to post
Share on other sites

W pewnym stopniu nawet niedzielne jebanki wyrabiają jakąś tam kondycję - ale co z tego że na przykład kolega Foka może robić kółka wokół maratończyków i to jeszcze ze sprzętem na plecach jeżeli reszta jego odziału nie nadąża?

 

Thor zauważył bardzo ważną acz często zapominaną rzecz - że należy znać możliwości swoich ludzi i dobierać zadania zgodnie z kondycją, umiejętnościami oraz preferowaną "intensywnością". Jednak często nie liczy się to jak szybka jest najszybsza osoba, lecz najwolniejsza. Działając w zwartej grupie jeżeli jedna osoba nie jest w stanie wejść po linie to sparaliżowany jest cały odział. Jeżeli jedna osoba boi się pływać i ma skłonności do mimowolnego nurkowania to wszyscy muszą się dostosować. Bardzo mnie cieszy że są ludzie chcący poprawić swoją kondycję sami dla siebie, natomiast interesuje mnie raczej to jakie realistyczne wymagania można postawić zaangażowanym ludziom którzy nie zajmują się militariami zawodowo.

 

A ty Thor nie musisz się tłumaczyć, nawet w wojsku kiedy przychodzi okres testów sprawnościowych pojawia się epidemia wśród starszych stopniem i polowa ma zwolnienia. Chodzi mi tu raczej o młodszych wiekiem, te powiedzmy 16-24.

 

Sztuką jest znaleźć takie wymagania które sprawdzają realną kondycję potrzebną w realnych działaniach, nie są na tyle wysokie żeby spełnienie ich wymagało zaangażowania na poziomie zawodowych sportowców a jednocześnie eliminowało kaleków i ludzi którzy pracę nad sobą mają ewidentnie w nosie.

Link to post
Share on other sites

Dla mnie idealnym "wyznacznikiem" poziomu kondycji dla przecietnego ersoftmana powinno być coś w tym stylu:

 

Bierzesz sprzęt który uzywasz na strzelankach i jeżeli jesteś w stanie powiedzmy 10 godzin w komplecie spacerować z powiedzmy 2-3 15-20 minutowymi przerwami to jest to OK.

 

Jeżeli dodatkowo jesteś w stanie w tym sprzęcie przebiec nawet truchtem powiedzmy 1/10 tego czasu to już jest bardzo OK.

 

Problemem jest to że sa osoby które np "na sportowo" sa w stanei pobiegać, ale jak załaduje sie na ich grzbiet 30 litrowy plecak a w łąpki da replikę ważącą 4-5 kg to już sie robi wielki problem. Ja np wolalbym mieć w zespole takich co w takiej konfiguracji przejdą w ciagu powiedzmy 10 godzin 30-40 km niż kogoś kto jest w stanie przebiec 2-3 km a potem trzeba go nosić ;) no i szpej ;)

Link to post
Share on other sites
Problemem jest to że sa osoby które np "na sportowo" sa w stanei pobiegać, ale jak załaduje sie na ich grzbiet 30 litrowy plecak a w łąpki da replikę ważącą 4-5 kg to już sie robi wielki problem.

 

Buty po kostkę, nakolaniki, kabura na prawe udo, panel na lewe, replika broni długiej w ręce która uniemożliwia naturalną pracę ramion, do tego sprzęt który, jak ktoś nie umie dobrze założyć, buja się w górę i w dół i jest problem. Zamień gładziutki deptak na śliskie podeszczowe błoto, piach albo średnio gęsty las, zamiast przewiewnej koszulki, "kontrolowanych" warunków daj mundur i bieganie na rozkaz bez "mentalnego przygotowania" i jest już SPORY problem z bieganiem. Wiem dobrze o czym mówisz tylko jak tego uniknąć? Sprzętu przecież nie założę bo po dwóch miesiącach jedyne miejsce do którego bym biegł to gabinet ortopedy. Buty wojskowe i hurra na przełaj przez lasy i łąki?

 

10 godzin marszu - 1 godzina postoju = 9 godzin marszu, tempem powiedzmy spacerowym czy patrolowym 5km/h to jest 45, marszem 6km/h byloby już 54.. co jest na prawdę niezłym dystansem. Generalnie jeżeli ktoś ma dalej siłę i ochotę iść powyżej 40 km dziennie ze sprzętem to ma moje uznanie. Tylko że te 40km ma wynikać z GPSa albo realnych obliczeń fachowca, nie "optymistycznych założeń".

Link to post
Share on other sites

Ale tak dla funu czy z rzeczywistej potrzeby? Bo wg mnie należy to rozgraniczyć - potrzeba motywuje, a tak dla funu to może się zmęczyć i odpuścić. ;-)

 

Chodzi o dystans? Jeżeli tak to każdy młody człowiek który ma ręce i nogi przejdzie 80km w jeden dzień. Człowiek może wiele więcej niż się wydaje. Chodzi o to że powyżej 40 jest niefajnie i boleśnie. Marsze powyżej tej granicy nieźle testują motywacje, bo de facto każdy może przemaszerować nawet spore dystanse, jeżeli ma odpowiednią siłę woli. Dziwi mnie czemu w SERE PAST czy innych APFT nie ma długich marszów.

Link to post
Share on other sites

No tak, motywacja, właśnie o to mi chodzi. Bo jeśli motywacją jest ocalenie życia to jak najbardziej, można wiele więcej niż się wydaje.

A dla funu? Też można, ale trzeba to wyważyć, coby se zdrówka nie nadszarpnąć bo drugiego nie dostaniemy.

Ja np. raz sobie maraton przebiegłem i dziękuję, więcej już tego nie zrobię. Kolano pół roku leczyłem przez głupotę, bo motywacja aby ukończyć była większa niż ból.

 

W pewnym wieku człowiek zaczyna bardziej racjonalnie rozumować :wink:

Link to post
Share on other sites
Guest british
Bardzo mnie cieszy że są ludzie chcący poprawić swoją kondycję sami dla siebie, natomiast interesuje mnie raczej to jakie realistyczne wymagania można postawić zaangażowanym ludziom którzy nie zajmują się militariami zawodowo.

Widzisz, i tu zaczynają się schody, bo przecież głupio opierdzielać kumpla, któremu się nie chce. Albo masz paczkę kolegów, i wtedy "wybaczasz", albo masz drużynę z konkretnymi wymaganiami, i tyrasz ludzi. Kwestia do czego dążysz. Jeśli jakiś czas już się tym zajmujesz, to powinieneś wiedzieć, jakiego poziomu sprawności wymagają zadania, jakie są stawiane przed Twoim oddziałem, i taki poziom starasz się utrzymać.

Buty po kostkę, nakolaniki, kabura na prawe udo, panel na lewe, replika broni długiej w ręce która uniemożliwia naturalną pracę ramion, do tego sprzęt który, jak ktoś nie umie dobrze założyć, buja się w górę i w dół i jest problem. Zamień gładziutki deptak na śliskie podeszczowe błoto, piach albo średnio gęsty las, zamiast przewiewnej koszulki, "kontrolowanych" warunków daj mundur i bieganie na rozkaz bez "mentalnego przygotowania" i jest już SPORY problem z bieganiem.

Kiedyś ktoś na YouTube dał film z gościem zmieniającym magazynek w kbk AK (prędkość wymiany była obłędna). Od razu podniosły się głosy, że przecież "w lesie, w nocy i jakby do niego strzelali, to by był wolniejszy". Pewnie, byłby. Ale nadal byłby znacznie szybszy od kogoś, kto wymiany nie ćwiczy. Tak samo z bieganiem- biegacz w szpeju z giwerą będzie znacznie wolniejszy niż na sportowo - ale nadal będzie znacznie szybszy niż przeciętny człowiek, a do tego będzie w stanie skutecznie walczyć po przebiegnięciu sporego dystansu (bo jego organizm jest przyzwyczajony do zwiększonego wysiłku). Nie ma bata- sprawny fizycznie koleś zawsze działa lepiej, niż niesprawny. Pewnie- można uprawiać regularne treningi w sprzęcie, i być lepszym, niż "sportowi" biegacze- ale pomyślcie o długoterminowych konsekwencjach. W tym przypadku minusów jest więcej niż plusów.

 

Ja np. raz sobie maraton przebiegłem i dziękuję, więcej już tego nie zrobię. Kolano pół roku leczyłem przez głupotę, bo motywacja aby ukończyć była większa niż ból.

Maraton to raczej coś, czego albo w ogóle się nie biega, albo biega się regularnie (i ćwiczy tak, aby organizm znosił te biegi w miarę bezproblemowo). Jednorazowe obciążanie organizmu w ten sposób raczej nie ma sensu.

Link to post
Share on other sites

A myślisz, że ja z marszu do maratonu podszedłem, bez ukierunkowanych treningów? :lol:

 

Niektórych reakcji organizmu nie jesteś w stanie przewidzieć, może to być niemiłym zakoczeniem. Potocznie się na to mówi "kontuzje". Myślisz sobie: "Jak to, przecież to nie może MI się stać akurat TERAZ!!!" I wtedy ciągniesz jak wariat dobijając organizm, choć rozsądek nakazuje przerwać.

 

Nigdy (jeszcze) Cię to nie spotkało?

Link to post
Share on other sites

KO to nie to samo, możesz podziękować sobie za brak refleksu, doświadczenia, techniki, wytrzymałości itp. albo (co jest najtrudniejsze do przyjęcia ;-) ) uznać wyższość przeciwnika.

 

Ja mówię o sytuacji, gdy jesteś siebie pewien, a organizm odmawia posłuszeństwa, pomimo silnych wewnętrznych bodźców motywujących.

Frustrujące, ale w końcu każdego trafi.

Link to post
Share on other sites

Jak ktoś jest zainteresowany to 18-20.09.2009 mamy trening doskonalenia fizycznego połączony z bytowaniem.

 

Trasa szlakami: Bielsko-Biała/Straconka - Czernichów - przeł. Kocierska - Łamana Skała - Hucisko - Suchy Groń - Babia Góra - Zawoja.

Całość ok. 85 km.

Link to post
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

Loading...
×
×
  • Create New...