gunmaniak Posted December 9, 2005 Report Share Posted December 9, 2005 Hej,ostatnio się zbulwersowałem czytając o wynikach zwycięstw najlepszych pilotów i załóg armii niemieckiej podczas II wojny światowej, Galand ponad 300 zwstrzeleń w tym 17 strąceń podczas jednego lotu, Rudel na swoim Sztukasie zniszczył 502 rosyjskie czołgi i pojazdy opancerzone,został 30 razy zestrzelony i 20 razy przedzierał się do swoich przez linię frontu. Alianci nie mogą pochwalić się takimi wynikami,latali w turach po kilkadziesiąt lotów aby uniknąć wyczerpania psychicznego i fizycznego,a niemcy nie. Czy to byli nadludzie czy magicy od statystyki. Czekam na wypowiedzi które wyjaśnią tą sprawę. Quote Link to post Share on other sites
Foka Posted December 9, 2005 Report Share Posted December 9, 2005 Alianci (przynajmniej z zachodniej strony frontu) raczej dokładnie weryfikowali doniesienia swoich pilotów. Stąd informacje o ułamkowych zestrzelniach (1/2 czy 1/3) jeśli do zestrzelenia jakiegoś samolotu przyznawało sie kilku pilotów (np. wesoła scenka z Bitwy O Wielką Brytanię). Niemieccy piloci twórczo zgłaszali wszystko co widzieli spadającego w zasięgu wzroku i raczej nikt tego nie wyryfikował. Quote Link to post Share on other sites
7.62 Posted December 9, 2005 Report Share Posted December 9, 2005 Goebbels wszystko zawyżył :) Quote Link to post Share on other sites
Okruch Posted December 9, 2005 Report Share Posted December 9, 2005 Spotkałem się również z poglądem, że Niemcy liczyli "1 samolot=1 silnik", więc zestrzelenie trzech B-17 dawało dwanaście zwycięstw powietrznych. Sami Niemcy stanowczo temu zaprzeczają. Inna sprawa, że Niemcy już w 1939 roku na wojnę szli z doświadczeniem bojowym (Hiszpania), a w momencie rozpoczęcia wojny z ZSRR nie mogli narzekać na brak celów. Z drugiej strony, chyba niewielu pilotów, którzy weszli do walki po, powiedzmy, 1943 roku, miało szanse powtórzyć wyczyny Gallanda, Moldersa czy Nowotnego. Słabiej wyszkoleni, padali ofiarą przewagi liczebnej i lepszego szkolenia aliantów. Podobnie rzecz miała się na Pacyfiku. Sakai, Nishizawa, Genda - to ludzie walczący jeszcze w Chinach. A contrario - "Wielkie Mariańskie Polowanie na Indyki". Quote Link to post Share on other sites
Vulture Posted December 9, 2005 Report Share Posted December 9, 2005 To, że Niemcy odnosili tyle zwycięstw to bynajmniej nie kwestia przypadku, albo tego, że byli nadludźmi. Owszem przyszłowiowe szczęście odgrywało dużą rolę, ale ogromny wpływ na te zwycięstwa miało doświadczenie tekiego Galanda. Niemcy atakując w czerwcu 1941r. Związek Radziecki mieli doświadczenie dwóch lat wojny i sprzęt (nie wiele będę się mylił jak stwierdzę) najlepszy na świecie. Właśnie znakomita ilośc zwycięstw pochodzi właśnie z tego okresu. ZSRR mogło przeciwstawic Galandowi owszem masę sprzętu, ale takiego, który do pięt nie dorastał niemieckiemu. Nic tylko brac i niszczyc ten złom i dopisywac sobie zwyciestwa na konta :twisted: . A o tym, że nie byli nadludźmi świadczy właśnie fakt że nawet oni(Niemcy) byli zestrzeliwani nie raz, nie dwa a w pi... razy. Należy też pamiętac, że dorobek Galanda kumulował się przez 6 lat wojny, a takiego Amerykanina który trafił do Europy w 1943. znacznie krócej. Aliantom też ciężej było się wykazac, bo od pewnego okresu Luftwaffe praktycznie nie istniała 8) Quote Link to post Share on other sites
Foka Posted December 9, 2005 Report Share Posted December 9, 2005 Należy też pamiętac, że dorobek Galanda kumulował się przez 6 lat wojny Więcej, bo zaczynali jeszcze w Hiszpanii. Quote Link to post Share on other sites
thor_ Posted December 9, 2005 Report Share Posted December 9, 2005 Panowie (Foka :P ) Co do ułamków w zestrzeleniach zgłaszanych przez alianckich pilotów. Wcal enie są świadectwe skrupulatności tylko są wynikiem przyjęcia metodyki ichzgłaszania. Niestety dużo więcej "nieścisłości" jest w ilościach zgłoszonych zestrzeleń przez pilotów alianckich (zwłaszcza z okresu BoB i walk USAF nad Pacyfikiem) niż w zestrzeleniach zgłoszonych przez piotów niemieckich. Jest kilka/kilkanaście opracowań dotyczących tych kwestii w literaturze "fachowej". Przepraszam ze sam nie podam gdzie i jak szukac ale daaawno sie tym nie zajmowałem. Zapraszam na forum www.drugawojnaswiatowa.org gdzie dość dokłądnie były te sprawy wyjaśniane i drążone. Niezaprzeczalnym jest fakt, że piloci Luftwaffe mieli wylatane duuużo wiecej godzin niż alianccy. To automatycznie dawało im wieksze szanse na "zaliczenie" większej ilości zestrzeleń. Następną zasadą było np w przypadku tkaich pilotów jak Galland to że w większości starć "As" atakował a "młodzi" go osłaniali. Następną kwestią był sposób "latania" niemców i aliantów. Alianci dopiero w roku 1943 zmienili "taktykę" lotów dywizjonów myśliwskich ucząc się od niemców lotów parami czy parą par (wiem brzmi głupio ale chodzi o zespół 4 maszyn podzielonych na dwie pary) Mistrzami w konserwatywnym podkładaniu się pod lufy byli Brytyjczycy. Dywizjon musiał latać razem w okreslonej formacji i ataować w kolejności przypisanej parom/kluczom. Co dawało wielkie możliwości atakującym go niemcom. Należy wziać pod uwage także to że w pierwszych latach II wojny piloci niemieccy wprowadzili nowa metodę walki tzw EF (Energy Fight) polegającą na szybkim ataku z przewyższenia z maksymalną prędkością i ucieczkę poza zasięg przeciwnika w celu nabrania wysokości i przeprowadzenia kolejnego ataku. Niemcy do roku 1941 w zasadzie dysponowali sprzetem który deklasował większość myśliwców przeciwnika na każdym z frontów. Taki Bf 109serii C/E był szybszy i lepiej uzbrojony od większości myśliwców na świecie. I tak ilość zwycięstw w pierwszysch latach na froncie wschodnim można tłumaczyć tym że przeciwko Bf109/110 ZSRR wystawiało maszyny typu I16/153 które były przedstawicielami myśliwców lat 20/30 tak jak nasze P-7/11. Myślę że to trochę daje pogląd na ilość zestrzeleń w czasie II WW Pozdrawiam Quote Link to post Share on other sites
Vulture Posted December 10, 2005 Report Share Posted December 10, 2005 Alianci dopiero w roku 1943 zmienili "taktykę" lotów dywizjonów myśliwskich ucząc się od niemców lotów parami czy parą par (wiem brzmi głupio ale chodzi o zespół 4 maszyn podzielonych na dwie pary) Mistrzami w konserwatywnym podkładaniu się pod lufy byli Brytyjczycy. Z tego co się mniej więcej orientuję owszem taktyka Brytoli jeśli chodzi o walkę dywizjonów myśliwskich była denna, ale zmieniło się to bodajże już w 1940r. w czasie BoB, gdy RAF uczył się od Polaków jak się lata :twisted: . Zdaje się że potem właśnie RAF przesiadł się z tradycyjnych formacji na "nasze"(nie pamiętam tylko czy oficjalnie czy nie:P). Nomen omen chyba bardzo dobre. (proszę mnie zniczyc jak piszę bzdury). Informacje na ten temat były w "Sprawie Honoru". Należy wziać pod uwage także to że w pierwszych latach II wojny piloci niemieccy wprowadzili nowa metodę walki tzw EF (Energy Fight) polegającą na szybkim ataku z przewyższenia z maksymalną prędkością i ucieczkę poza zasięg przeciwnika w celu nabrania wysokości i przeprowadzenia kolejnego ataku. Niemcy do roku 1941 w zasadzie dysponowali sprzetem który deklasował większość myśliwców przeciwnika na każdym z frontów. Taki Bf 109serii C/E był szybszy i lepiej uzbrojony od większości myśliwców na świecie. Hehe. Coś jednaj jest tu jakaś nieścisłośc. Owszem była to metoda walki Niemców, ale podyktowana brakiem przewagi w sprzęcie 8) . Messerschmitt Bf 109 zasadniczo w starciu z ówczesnym Spitfirem prezentował się gorzej jeżeli chodziło o klasyczny pojedynek. Przewagą 109-tki był właśnie bezpośredni wtrysk paliwa do silnika, czyli gdy dochodziło do "nurkowania" 109-tka "dostawała skrzydeł" a inne myśliwce się "dusiły". Taktyka stosowana przez Niemców wynikała właśnie z tej przewagi.(Stosowali ją również żeby się oderwac od atakujących je Spitfireów i innych latadełek). Quote Link to post Share on other sites
PAT_Pinky Posted December 10, 2005 Report Share Posted December 10, 2005 Moim skromnym zdaniem na taka ilosc skladalo sie duzo czynnikow. Troszke powtorze to co przedmowcy pisali. 1. Niemcy dopisywali do zestrzelen takze to co zarabali na lotnisku. 2. Mieli dobre maszyny i umieli wykorzystywac je efektywnie. Ach te slynne konstrukcje Kurta Tanka. 3. Z powodu brakow w ludziach postawili na jakosc szkolenia a nie na ilosc wypchnietych do walki pilotow. Ani Amerykanie ani Angole nie mogli sobie pozwolic na takie intensywne szkolenia. 4. Taktyka walk powietrznych sprawiala ze As walczyl reszta chronila mu ogon ( to troszke mit, ale jak kazdy mit zawiera dosyc duzo prawdy) Rosjanie robili podobnie i tez mieli o wiele wiecej potwierdzonych zestrzelen przez pojedynczych pilotow niz inni Alianci. 5 Gros zestrzelen byl na froncie wschodnim, wiele podczas Barbarossy. Po za wszelkimi wiekszymi osiagnieciami technicznymi Niemcy mieli jedna zdecydowana przewage posiadali radia na pokladzie, ruscy mogli przez dluzszy czas tylko marzyc o takim luksusie w swoich trumnach. Kto strzelal sie w ASG w druzynce wyposazonej w radia przeciw przeciwnikom bez nich ten wie jaka to przewaga. 6. Praktycznie fanatyzm piolotow ktorzy bez zbytniego asekuranctwa dobierali sie do dupska przeciwnikowi. Propoganda, pieszczenie sie z pilotami Georinga, robienie z nich polbogow, poczucie elitaryzmu oraz wszelkie plusy ktorych nie miely w czasie wojny rodziny innych zolnierzy. A takze wiele innych aspektow sprawialo ze morale Luftwaffe bylo cholernie wysokie, nawet pod koniec wojny. Oni sie czuli pewnymi siebie nadludzmi. 7. Doskonale zorganizowana obrona plot ktora potrafila blyskawicznie informowac o pojedynczych formacjach badz samolotach. Pod koniec wojny co prawda Brytole mieli radary, jednak to juz nie dalo im mozliwosci wyrownania rachunkow. 8. Doswiadczeni niemieccy piloci ktorzy latali przez cala wojne, Alianci zachodni szybko swoich Asow wycofywali z latania do szkolenia nowych kadr. Rosyjscy Asi z koleji smutno konczyli (mimo wszystko przewaga sprzetowa Luftwaffe dawala znac o sobie). Nimieccy Asi mimo ze odstawieni do szkolenia czesto wracali za stery ponownie. Nie wiem skad powstal mit ze Niemcy naciagali wyniki swoich zestrzelen. Mozliwe ze propaganda Aliancka maczala tutaj swoje palce. Pupilki Georinga mieli dosyc surowe kryteria dotyczace zestrzelen potwierdzonych. Quote Link to post Share on other sites
Inferno Posted December 10, 2005 Report Share Posted December 10, 2005 Ani Amerykanie ani Angole nie mogli sobie pozwolic na takie intensywne szkolenia. To nawet mało powiedziane. O ile u Amerykanów to jeszcze jakoś wyglądało, o tyle u Anglików szkolenia były nieraz okrojone ponad normę. W RAF-ie nie brakowało nowych maszyn, ale nie miał nimi kto latać. W relacjach ówczesnych pilotów można znaleźć przypadki, w których szkolenie wyglądało mniejwięcej na takiej zasadzie: Zgłasza się ochotnik, jakiś oficer pyta: - Latałeś kiedyś Hurricainem? - Nie, sir. - Tam stoi jeden, obejrzyj go sobie, jutro nim polecisz. 8O Trudne do uwierzenia, co? Quote Link to post Share on other sites
Konfederat Posted December 10, 2005 Report Share Posted December 10, 2005 Pinky: ad.3 Góra do konca 1942 r. niestety później poziom szkolenia znacznie się obniżył. ad.6 Ciekawe, możesz przytoczyć jakiś fragment opracowania/ wspomnien/ biografi na to wskazujący? Bo o ile się orientuję to takich "fanatyków" bylo delikatnie mówiąc niewielu. Quote Link to post Share on other sites
Vulture Posted December 10, 2005 Report Share Posted December 10, 2005 To nawet mało powiedziane. O ile u Amerykanów to jeszcze jakoś wyglądało, o tyle u Anglików szkolenia były nieraz okrojone ponad normę. W RAF-ie nie brakowało nowych maszyn, ale nie miał nimi kto latać. W relacjach ówczesnych pilotów można znaleźć przypadki, w których szkolenie wyglądało mniejwięcej na takiej zasadzie: Zgłasza się ochotnik, jakiś oficer pyta: - Latałeś kiedyś Hurricainem? - Nie, sir. - Tam stoi jeden, obejrzyj go sobie, jutro nim polecisz. Trudne do uwierzenia, co? Tak owszem może i wyglądało ale w 1940r. albo 1941r. Potem proporcje dokładnie się odwróciły. Piloci myśliwscy alianccy mieli masę lotów bojowych/szkoleniowych, ale trudno było im znaleźc przeciwnika. Luftwaffe rozbita i potężne braki pilotów wtedy miała(właśnie nie tyle maszyn co pilotów). I to potem u Niemców poziom szkolenia wyglądał tak jak opisuje Inferno. Wzlatywali raz i już nie wracali, bo głodni zwycięstw okeje i fajfokloki odrazu rzucali się na coś co lata i ma krzyże na burcie i skrzydłach. A że za dużo ciągle nie było tego niemieckiego mięsa dlatego tak mało zwycięstw u aliantów. Sami Amerykanie mieli w Europie bodajże 2 armie powietrzne i skim ta masa sprzętu i ludzi maiła walczyc? To co B-17 i B-24 wykosiło w fabrykach i magazynach już nie trafiało pod lufy P-51 i P47 :twisted: Quote Link to post Share on other sites
thor_ Posted December 10, 2005 Report Share Posted December 10, 2005 Messerschmitt Bf 109 zasadniczo w starciu z ówczesnym Spitfirem prezentował się gorzej jeżeli chodziło o klasyczny pojedynek. Tu jak wrócę do domku napiszę coś więcej bo to co piszesz to niestety mit :) POZDRAWIAM [ Dodano: Sob 10 Gru, 2005 ] Tak owszem może i wyglądało ale w 1940r. albo 1941r. To co B-17 i B-24 wykosiło w fabrykach i magazynach już nie trafiało pod lufy P-51 i P47 Sprawdź dokładnei kiedy maszyny P-51 i P-47 USAAF-u trafiły do operacyjynch działań na terenie europy bo na pewno nie w 1940-1941 roku :P USAAF taknaprawdę zaczęła się liczyć dopiero w drugiej połowie 1943 roku a w zasadzie w 1944 Reszta wieczorem Quote Link to post Share on other sites
Inferno Posted December 10, 2005 Report Share Posted December 10, 2005 Tak owszem może i wyglądało ale w 1940r. albo 1941r. Potem proporcje dokładnie się odwróciły. Piloci myśliwscy alianccy mieli masę lotów bojowych/szkoleniowych, ale trudno było im znaleźc przeciwnika. Tak to prawda. Sutuacja opisana przeze mnie uległa odwróceniu niedługo po Bitwie o Anglię. Quote Link to post Share on other sites
thor_ Posted December 11, 2005 Report Share Posted December 11, 2005 Bzdury które bierzecie za "prawdę historyczną" o tym jak to brytole uczyli się latać od polskich pilotów odłóżcie między bajki. Polscy piloci latali tak jak ich uczono w kraju nad Wisłą gdzie podstawową zasadą latania pilota myśliwskiego z racji braków w osprzęcie (radiostacji) samolotów mysłiwskich było latanie na "czuja" i metody które pozwalały dośc wcześnie zareagować na poawiającego się przeciwnika. Stąd latanie w luźnych formacjach między innymi. Angole uzywali powszechnie radia i stąd wypracowali taki a nie inny system latania. Mógł się sprawdzać w pewnych ściśle określonych warunkach ale jak bywa na wojnie z założeniami każdy wie :) . W zasadzie BoB była pierwszym poligonem doświadczalnym dla angoli i w zasadzie dość szybko wynieśli naukę z walk tego okresu. Niemcy byli bardzo dobrymi nauczycielami :D . Co do Spitfire'a Bf109. Tak sie składa że wczesne wersje Spita od Mk.I do Mk.II ustępowały Bf109 C/D/E praktycznie pod każdym względem. Były wolniejsze, miały niższe prędkości wznoszenia (i to znacznie), co do zwrotności doświadczony pilot na Bf109 dość łatwo radził sobie z wymanewrowaniem Spita. Z racji gaźnika Spit w trakcie gwałtownych manewrów cierpiał na "czkawkę" co przy walce manewrowej na małych wysokościach dośc częst kończyło sie dla Spita na glebie. Poprostu na granicznych kątach natarcia/przeciągnięcia jak tylko silnik przerwał prace na 2-3 sekundy okazywało się że nie da rady rozpędzić maszyny do prędkości umożliwiającej dalszy lot. Spitek poprostu spadał. Dość dużo wypadków miał miejsce w czasie kiedy walczono na Spitach Mk.I/II. Poza tym Niemcy jak uż pisałem używali powszechnie taktyki "uderz i uciekaj" typowego Energy Fight. W takiej walce Spity I i II nie miały kompletnie szans. Pierwszym Spitem który okazał się groźny a nawet w wielu sytuacjach faktycznie lepszy od Bf109 była wersja Mk.V Zastosowano w niej silnik na wtrysku, i wreszcie uzbrojenie wzbogacono o 2 działka 20mm. Wracając do tematu. Niemcy na początku nad Anglia trafiali na "świerzych" pilotów RAF-u ktrzy nie mieli doświadczenia bojowego i stąd przewaga przekładająca sie na zwycięstwa. W czasie września 1939 Niemcy zestrzelii dbrze ponad setkę polskich maszyn więc tu uż byli tacy którzy mieli już otwarte konta zestrzeleń. W czasie walk z ZSRR rownież niemieckie maszyny górowały nad sowieckimi jak również piloci mieli doświadczenia dużo więcej (Hiszania, Polska). Piloci niemieccy byli często przesuwani na różne fronty wykonywali bez orównania więcej lotów niż alianccy lotnicy i stąd miei więcej kazji do zdobywania zwycięstw powietrznych. Piloci alianccy po wylataniu ustalonego limitu godzin odsyani byli na "odpoczynek", Niemcy czasem dostawali kilka dni urlopu i to wszystko. W USAAF limitem od którego zostawało się " asem " o ile pamiętam to było coś koło 3-5 zestrzeleń. Ci którzy potrafili dochapać się 10 i więcej zestrzeleń trafiali do jednostek szkolnych i szkolili młodych. Tak więc USAAF mogło się po wojnie poszczycić największą liczbą żyjących asów lotnictwa. Taki Galland latał non stop z małymi przerwami więc w zasadzie szkolił sie też non stop :P Nie chcę grzebac teraz w książkach ale o ile mnie pamięć nie myli pierwsze spotkania pilotów USAAF z niemieckimi maszynami było dość bolesne i kosztowało wiele ofiar. Taki FW190 ani trochę w wersjach od A4 w górę nie ustepował P-51B czy P-47 C. Pozdrawiam Quote Link to post Share on other sites
Vulture Posted December 11, 2005 Report Share Posted December 11, 2005 Taki FW190 ani trochę w wersjach od A4 w górę nie ustepował P-51B czy P-47 C Owszem ale P-51 był koknstrukcją rewelacyjną od momentu zastosowania angielskiego silnika rols-royce merlin czyli od wersji D. Właśnie jeżeli ktoś wspomina p "Mstangu" to przeważnie ma na myśli tą doskonała wersję P-51D (Cadillac przestworzy :P). Jeszcze coś daodam bo ciężko z głową o tej porze a mam parę uwag :wink: Quote Link to post Share on other sites
Michal_g Posted December 11, 2005 Report Share Posted December 11, 2005 Bzdury które bierzecie za "prawdę historyczną" o tym jak to brytole uczyli się latać od polskich pilotów odłóżcie między bajki. Małe pytanie - skąd nazwa "polish formation" na przyjęty po jakimś czasie uniwersalny szyk dywizjonu myśłiwskiego RAF-u (ławą czwórek)? Akurat tego nauczyli Anglików nasi - tak latały nasze dywizjony, Anglicy stwierdzili ze jest to szyk duzo lepszy od ich kolumny kluczy i przyjęli do stosowania. Quote Link to post Share on other sites
thor_ Posted December 11, 2005 Report Share Posted December 11, 2005 Przyznam że pierwsze słyszę/czytam o czymś co nazwano "polish formation" i przyjęto do "zastosowania" w lotach dywizjonem w formie o jakiej piszesz. Przez prawie całą WWII podstawowym i uniwersalnym typem formacji a w zasadzie zgrupowania w większości sił powietrznych po BoB była para. Czwórkami to moze i się latało ale na defilady ewentualnie na lotach treningowych czy mających na celu zaznajomienie pilotów z "terenem" na który byli przebazowani. Przyczyną stosowania formacji opartych na parach maszyn było utrudnione zlokalizowanie w przestrzeni 2 samolotów w orównaniu np. z 4. Dlatego np Niemcy jako pierwsi wprowadzili ugrupowane zwane ROTE którym były dwie pary operujacen w znacznej odległości od siebie ale utrzymujące kontakt wzrokowy i różną wysokość. I to własnie była UNIWERSALNA formacja w większosci sił powietrznych po 1941 roku. Jedynym wyjątkiem jeżeli chodzi i mysłiwce były dywizjony USAAF wyposażone w P-38 które z racji specyfiki oszklenia kabiny, i układu kadłubów latały w formacji która gwarantowaa wzajemne obserwowanie i ubezpieczanei się i w iwlekim skrócie wyglądała jak lina tyle że każdy kolejny samolot lecial nie dość że z tyłu za poprzednim to wyżej w ten sposób pierwszy pilot widział za soba wszystkie samoloty z SQ a ostatni wszystkie przed sobą. Polacy w czasie BoB wykazali się umiejetnościami, wolą walki, ale przedewszystkim niezdyscyplinowaniem. Gdyby nie ich doświadczenie wyniesione z krótkich ale często skutecznych walk we wrześniu to po pierwsze dość konkretnie dostaliby w dupę nad Anglią, a po drugie bardzo szybko zrezygnowano by z ich "usług" w RAF-ie. Dla angoli byliby poprostu mniej wartościowymi "kadetami" o takim samym potencjale jak ich rodzimi nowi piloci. Owszem ale P-51 był koknstrukcją rewelacyjną od momentu zastosowania angielskiego silnika rols-royce merlin czyli od wersji D. Co do tego Foka FW190 A4 latała dłuuugo przed P-51D jeśli miałbyś porównywać P-51D do Foki to przynajmniej do wersji D "Dora" która była właśnie wyprodukowana jako przeciwwaga dla P-51D. I tu znów okaże się że P-51D poza przewagą liczebną w zasadzie niczym nie "błyszczał". Właśnie jeżeli ktoś wspomina p "Mstangu" to przeważnie ma na myśli tą doskonała wersję P-51D Ja jak wspominam o Mustangu P-51D to mam na myśli właśnie tę wersję a jak wspominam P-51B albo P-51 MkIII lub Mk IV to właśnie te wersje mam na myśli. Zbyt dużo było wersji poszczególnych maszyn w WWII żeby próbując cokolwiek oceniać nie pisać/mówić o konkretnej wersji. Proponuję w tym topiku zakończyć dyskusję o samolotach, formacjach i innych jako takich i wrócić do tematu :) Oczywiście możemy założyć jakies nowe topiki na temat samych maszyn czy taktyki latania :) Pozdrawiam Quote Link to post Share on other sites
Okruch Posted December 11, 2005 Report Share Posted December 11, 2005 Panowie, Merliny montowano w mustangach od serii B... Wikipedia o Mustangu Quote Link to post Share on other sites
Michal_g Posted December 11, 2005 Report Share Posted December 11, 2005 Przyznam że pierwsze słyszę/czytam o czymś co nazwano "polish formation" i przyjęto do "zastosowania" w lotach dywizjonem w formie o jakiej piszesz. Przez prawie całą WWII podstawowym i uniwersalnym typem formacji a w zasadzie zgrupowania w większości sił powietrznych po BoB była para. Pary z kolei łączono w czwórki (na zasadzie podobnej jak w parze) a trzy czwórki tworzyły ugrupowanie dywizjonu, potem nawet dalej, trzy dywizjony tworzyły skrzydło (wing). Opis w "Splątanych wirażach 2" Gotowały, str. 72 i następne, schemat na rys. 8. Oczywiście masz rację że ugrupowanie z reguły w walce rozbijało się na pary, których nierozłączność starano się utrzymać (zasada do dzisiaj obowiązujaca w lotnictwie myśliwskim). Ale w miare możliwosci dywizjon wchodził do boju całością sił (12 maszyn), choćby w celu przynajmniej krótkotrwałego skoncentrowania siły ognia. Quote Link to post Share on other sites
thor_ Posted December 11, 2005 Report Share Posted December 11, 2005 Więc wracając do temtu-pytania raz jeszcze: Powody dla których niemieccy piloci mieli tak miażdżącą przewagę w iości zestrzeleń: 1) Czas przez jaki latali operacyjnie był znaaacznie dłuższy od służby pilotów alianckich, 2) Doświadczenie które zdobywali często juz od czasów wojny w Hiszpanii poprzez Polskę itd. 3) W początkowej fazie wojny (do roku 1942/3) latali najczęściej na dość znacznie lepszych maszynach. (Do czasu wprowadzenia Spitfire Mk.IX, P-51, czy nowych serii Ła czy Jaków Bf109 i FW190 nie miały sobie równych) Myślę, że to najważniejsze założenia dzięki którym tyle właśnie zestrzeleń można wytłumaczyć. Co do zniszczonych czołgów i innych takich skoro Luftwaffe panowała w powietrzu, to jej samoloty szturmowe i bombowe miały ułatwione zadanie atakując cele na ziemi. Pozdrawiam Quote Link to post Share on other sites
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.