Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

"Bad Land" - Chojne k. Sieradza, 24/25 sierpnia 2024 r. (LARP/ASH)


Recommended Posts

Nie czekając dłużej, chciałbym bardzo mocno podziękować Cortesowi i Dominowi za organizację kolejnego świetnego wydarzenia!

Klimat, lore, rekwizyty- absolutny top, a i teren niczego sobie!

Wydarzenia z „Be Ziemi” na pewno pozostaną ze mną na dłużej- od kąpieli Kapitana Renault, poprzez tajemnicze grzyby i uruchomienie „Czarnego Dzbana”, aż po spadające namioty (xd).

Podziękowania również dla graczy obu stron!

Za jakiś czas postaram się zdobyć na jakieś ambitne sprawozdanie, ale na ten moment jeszcze raz wielkie dzięki i do zobaczenia!

Pozdrawiam,

Lolek

PS super fotki!

W dniu 28.08.2024 o 11:54, pete_asg napisał:

Już teraz dostępne zdjęcia z ekspedycji:

Link to post
Share on other sites
  • Replies 56
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

De: Prefecture de la Police Marocaine, Casablanca
A: Bureau Central de Renseignements et d’Action, Algiers

9 Decembre 1942

TRES SECRET!

Niniejszy raport stanowi podsumowanie działań agentów Surete w czasie operacji "Le Cruche Noir", w dniach 24-25 listopada 1942 r., na obszarze znanym jako "Zła Ziemia' (w oryg. Be Ziema) w Liberii. Skład misji:
1. kapitan Louis Renault - dowódca,
2. sierż. Ludovic Cruchot @PolishPartizan

W skład ekspedycji wchodzili także:
A) Amerykanie: sierż. Salt @Guzol1, kpr. Pepper @Misiek360;
B) Brytyjczycy: ppor. Christopher Stanley - dowódca @arkusz86, kpr. Smith - saper z wojsk chemicznych @Lolek2102, red. Peter C. Hawke - dziennikarz "Daily Herald" (prawdopodobnie agent SIS @pete_asg), dr. W. Vlad - lekarz, specjalista toksykolog @Vlad.
C) Liberyjczycy: Samuel Johnson - lokalny przewodnik, myśliwy (prawdopodobnie agent policji liberyjskiej @Basil).

Przebieg akcji:

Po dotarciu do wyspy na rzece Lofe, wskazanej w dokumentach otrzymanych z BCRA oraz na tzw. mapie Ossendowskiego jako Be Ziema ekipa przystąpiła do budowy obozu ok. godz. 12. Z dumą donoszę, że część francuska wyróżniała się zarówno poziomem technologicznym, jak i estetycznym (prócz urządzeń sanitarnych i oświetlenia, zorganizowano wyszynk i muzykę). Inauguracji funkcjonowania części francuskiej dokonano o godz. 14 przy dźwiękach hymnu narodowego, flagę Republiki na masz wciągnął sierż. Cruchot.

Następnie do obozu przybył niejaki Franciszek Ossendowski - obywatel argentyński polskiego pochodzenia (prawdopodobnie agent polskiego Deuxieme Bureau @Cortes), który był źródłem tzw. mapy Ossendowskiego pozyskanej przez kpt. Renault w Casablance (vide akta sprawy PM-Pref.Cas/01/10-1942/Oss.). Ossendowski w rozmowie z kpt. Renault i ppor. Stanleyem wskazał, że na wyspie natknął się na drugą ekspedycję: niemiecko-włoską, prowadzoną przez mjr. Strassera (vide akta sprawy PM-Pref.Cas/02/10-1942/Strass.) z Luftwaffe @Cress (Michał), którego rozpracowania kpt. Renault podjął się w Casablance. 

Po uzyskaniu tych informacji grupa postanowiła dokonać wstępnej penetracji wyspy. W celu podniesienia morale i usprawnienia działania kpt. Renault zbadał wody rzeki Lofe poprzez kąpiel, zaś reszta ekipy zbadała północny brzeg. W trakcie penetracji, w pobliżu polany odkryto na drzewach strzępy pętli ze sznura konopnego (vide dowód nr 1). Wizualnie wiek dowodu oceniono na około 20-25 lat, stan nie pozwolił na zdjęcie śladów daktyloskopijnych. W tym czasie zespół brytyjsko-amerykański odnalazł nieopodal, ukryty pod stertą gałęzi tajemniczy przedmiot, który mógł być poszukiwanym "Czarnym Dzbanem". Saper Smith i ppor. Stanley założywszy środki ochrony przeciwchemicznej zdecydowali się na zbadanie przedmiotu, gdy nieopodal polany pojawiła się niepowołana osoba.

Podjęto interwencję. Osobą tą był mjr Strasser, którego postanowiono odeskortować. Majorowi towarzyszył uzbrojony oficer Kriegsmarine, którego pilnował sierż Cruchot. W trakcie spaceru kpt. Renault uzyskał informację, że ekipa niemiecko-włoska nie ma żadnych informacji nt. ekspedycji z 1922 r. oraz uzyskała już wszystkie informacje, jakich szukała. Spotkano włoskiego naukowca - profesora botaniki Giovanniego z Neapolu, który stwierdził, że zbiera białe rośliny o działaniu odurzającym @SikorPL. Otrzymano zaproszenie na kolację do obozu niemiecko-włoskiego, zrewanżowano się zaproszeniem do skosztowania kuchni francuskiej. Mjr Strasser zaproponował także spotkanie o godz. 22 na południowym brzegu wyspy, w celu nieznanym (z 10-minutowym oknem czasowym).

Po powrocie do obozu, zastany tam ppor. Stanley zadecydował o drugiej wyprawie, w celu dokończenia badania Czarnego Dzbana. Po dotarciu na miejsce usłyszano głosy ekipy włosko-niemieckiej. Zespół francuski oddalił się od miejsca w celu obejścia od południa polany i poszukania śladów ekspedycji z 1922 r. w tamtejszym lesie. Natrafiono na szklaną buteleczkę poj. 0,2 l z napisem "1906" (vide dowód nr 2). Stwierdzono ślady daktyloskopijne, podjęto próbę ich zdjęcia, jednak stan zachowania nie pozwolił na to. Wrócono do obozu.

Po powrocie ppor. Stanley poinformował o tym, że zaobserwowali jak ekipa niemiecko-włoska podjęła próbę otwarcia Czarnego Dzbana, który zionął czarnym dymem w twarze otwierających. Z relacji kpr. Smitha wynika, że musieli być wyposażeni w środki ochrony przeciwchemicznej, ponieważ wyszli bez szwanku z tego incydentu. Należy sądzić, że środki te były wykonane według poszukiwanych notatek ekspedycji z 1922 r., co oznacza, że Niemcy i Włosi weszli w ich posiadanie.

Podjęto decyzję o zintensyfikowaniu poszukiwań. Wieczorne wyjście w teren zaowocowało natrafieniem na kapsel metalowy z wizerunkiem bizona (żubr?, vide dowód nr 3) w miejscu, gdzie palono ogień. Podjęto próbę zdjęcia śladów daktyloskopijnych, ślady nieczytelne. Następnie grupa rozdzieliła się - kpt. Renault korzystając z usług pana Johnsona zdecydował się ustalić położenie obozu niemiecko-włoskiego. W trakcie tych działań udało się pozyskać osobowe źródło informacji, które zobowiązało się dostarczyć dokumentację, która była w posiadaniu Niemców i Włochów.

Po powrocie do obozu okazało się, że ekipa brytyjsko-amerykańska pobrała próbki cieczy znajdującej się wewnątrz Czarnego Dzbana oraz zbadała jego mechanizmy. W zestawieniu z informacją o pozyskaniu OZI w obozie konkurencyjnej ekspedycji uznano to za sukces, który warto było przypieczętować kolacją. Atmosferę zakłócił incydent, do którego doszło z winy sierż. Salta, który zahaczył nogą o odciąg namiotu doktora Vlada. Spowodowało to zawalenie się konstrukcji, która zakryła doktora. Przez obóz poniósł się krzyk "Jezus Maria! Włodka przykryło!" i obecni rzucili się lekarzowi na ratunek. Dr. Vlad jednak z angielskim spokojem, odkopany zapytał tylko "co się stało?".

Po odbudowie kwatery dr. Vlada, kpt. Renault udał się na spotkanie z mjr. Strasserem, do którego jednak nie doszło z powodu niepojawienia się niemieckiego oficera. W tym czasie przybył zwerbowany agent i dostarczył obiecane informacje. Po ich sprawdzeniu uznano, że są one autentyczne i pochodzą z notatnika ekspedycji z 1922 r., ale brakuje kluczowych fragmentów. Stwierdzono niemiecką inspirację i przewerbowanie (lub współpracę) pozyskanego OZI.

Zabezpieczono obóz, wystawiono warty i udano się na spoczynek. Noc minęła spokojnie.

Nad ranem, po śniadaniu kontynuowano poszukiwania. Niestety kpt. Renault z powodu rany na nodze nie mógł uczestniczyć w zbadaniu prawdopodobnego miejsca obozu ekspedycji z 1922 r. (delegowano sierż. Cruchot). Wyprawa zakończyła się sukcesem, odnaleziono szczątki odzieży europejskiej proweniencji ze śladami krwi (pobrano do analizy, vide dowód nr 4-9) oraz obszerne fragmenty z notatników naukowców.

Po naradzie zaniechano dalszej penetracji wyspy i zdecydowano o zakończeniu wyprawy. Ekipa opuściła Be Ziema o godz. 9:00 czasu miejscowego.

/-/ Renault, kapitan

Dziękuję Robertowi, za to, że po dłuższej przerwie wrócił z pomysłem na kolejną grę w klimatach "nowej przygody". Dzięki jego pomysłowości znów mogliśmy się poczuć jak bohaterowie przygód Indiany Jonesa, Alana Quatermaina czy Ricka O'Donnela.

Dziękuję uczestnikom - było super. Niemal wszyscy wczuli się w klimat i potraktowali ekspedycję jako wyprawę badawczą, a nie działania wojenne. Budowa obozu, szukanie artefaktów, prowadzenie śledztwa, werbowanie agentów, a to wszystko w +30 stopniach Celsjusza, na wilgotnym terenie. Dodajmy do tego tylko jedną wystrzeloną niecelnie kulkę i mnóstwo śmiechu. Lepiej być nie mogło.

Link to post
Share on other sites

Wyprawa naszego 3-osobowego włoskiego zespołu do Afryki była tyleż trudna to fascynująca. Dla mnie osobiście jako etno-antropologa poszukiwanie tajemniczych artefaktów było pierwotnie nawet mniej interesujące niż poznawanie kultury Liberyjczyków. Jednak przyznam, że z czasem uległem atmosferze narzuconej przez naszych niemieckich sprzymierzeńców i aktywnie włączyliśmy się wszyscy w rozwiązywanie zagadki o bardziej militarnym charakterze. 

Oczywiście nie odbyło się bez początkowych sporów kompetencyjnych, ale te wkrótce przestały mieć znaczenie chociażby ze względu doktora Baldiniego, który dosłownie zszokował wszystkich uczestników wyprawy swoim włoskim stylem i wyposażeniem jakie udało mu się przetransportować na tak odległy ląd. Nie tylko mieliśmy komfortowe warunki pobytu, ale wręcz luksusowe w tych warunkach dogodności: w pełni wyposażone laboratorium, wielki stół biesiadny ze srebrną zastawą i kandelabrami (Viva Italia), umywalnię, itp.  A jedzenie i picie ... och mamma mia palce i usta lizać.

Ale wracając do przebiegu zdarzeń. Znany ze swych ambicji major Strasser szybko zarządził działania poszukiwawcze i już wkrótce cały zespół przemieszczał się po dzikiej sawannie w poszukiwanie artefaktów. Sukcesy odnieśliśmy początkowo połowiczne, ale jednak w końcu posiedliśmy to co wojskowi uznali za cenne znalezisko dla ich śmiercionośnych pomysłów. Przydały się moje osobiste zainteresowania kryminalistyczne, które skutecznie wykorzystałem we współpracy z moim wyjątkowo utalentowanym asystentem Rafaelo, któremu z tego miejsca serdecznie dziękuję i potwierdzam moje zabiegi o jego awans na naszej uczelni.

Na wyprawie spotkaliśmy też ciekawe osobistości Polaka podróżnika o nazwisku Ossendowski, Francuzów Renault i Cruchot oraz bardzo sprytnego lokalnego przewodnika i myśliwego o trudnym do zapamiętania nazwisku, a który walnie przyczynił się do bezkrwawego przebiegu wyprawy. Próbowaliśmy zo prawda z majorem Strasserem w sposób nielegalny w nocy zdobyć potrzebne nam informacje i artefakty z obozu Aliantów (którzy jak się okazuje mieli swój zespół w pobliżu) ale bez rezultatu.  

W mojej pamięci ten daleki wyjazd pozostanie jako aktywna wyprawa na odległe nieznane mi dotąd terytoria która odbyłem w doborowy towarzystwie które to doskonale się ze sobą bawiło przy dźwiękach toastów znoszonych najprzedniejszymi włoskimi trunkami.

Chciałbym tutaj jeszcze wrócić, tym razem z bronią myśliwską na dzikie guźce, które trochę nam utrudniały pracę, oraz moskitierą na wielkie afrykańskie szerszenie.

Viva Italia.

prof. Giuseppe Cocchiara

Link to post
Share on other sites
  • 1 month later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

Loading...
×
×
  • Create New...