python Posted June 24, 2007 Report Share Posted June 24, 2007 O majgad, a gdzie tak było?! Ojej, jeśli mogłem zasugerować że gdzieś tak było to PRZEPRASZAM :) Chodzi mi o to że nie dało się robić nic na siłę :) Link to post Share on other sites
Vorox Posted June 24, 2007 Report Share Posted June 24, 2007 A jako osoba dość nawiedzona na tym punkcie, mam pytanie jak tam na miejscu sprawa się miała z pirotechniką? Czy była tam w ogóle dozwolona i w jakim zakresie. Czy miał ktoś tam świece dymne (obojętnie wojskowe, czy własne)? Jak było z granatami groszkowymi, czy czymkolwiek innym, co tam ludzi przytargali... Link to post Share on other sites
leander Posted June 24, 2007 Report Share Posted June 24, 2007 Cytując regulamin "pirotechnika tylko ta zapewniona i dostarczona przez organizatorów". Ale jak było naprawdę sam się z chęcią dowiem :) Link to post Share on other sites
Tadeusz Posted June 24, 2007 Report Share Posted June 24, 2007 Efekt ? Pluton odzyskał zdolność bojową w sobotę po południu... p. o Bogowie! jak to cudownie brzmi! mrrauk! Ojej, jeśli mogłem zasugerować że gdzieś tak było to PRZEPRASZAM :) Chodzi mi o to że nie dało się robić nic na siłę :) jakbys poczytał zasady , nawet nastronie orga po poslku, to bys nie zadawą takich pytań. Retoryka? Link to post Share on other sites
Foka Posted June 24, 2007 Report Share Posted June 24, 2007 A jako osoba dość nawiedzona na tym punkcie, mam pytanie jak tam na miejscu sprawa się miała z pirotechniką?Zakazana, możliwa tylko dopuszczona przez orga, użyta przez wyznaczonych przez niego ludzi. Ta piro to rakiety (fajerwerki) wystrzeliwane w górę jako symulacja artylerii i świece dymne. Żadnych granatów i petard.Praktyka wykazała, że skoro nie wymagano przestrzegania wielu różnych punktów regulaminu to i tego nie trzeba i strona "czerwona" używała też własnych świec dymnych (RGD), nie zawsze z zachowaniem środków ostrożności. Cytując regulamin "pirotechnika tylko ta zapewniona i dostarczona przez organizatorów".Ale jak było naprawdę sam się z chęcią dowiem :) Proponuję, żeby odpowiedzi udzielali ci, któzy tam byli. Link to post Share on other sites
RAI wilku Posted June 25, 2007 Report Share Posted June 25, 2007 Foka, ale niebiescy też czasem sobie dymem rzucili dla draki w obozie. Nie sądzę by nie robili tego atakując. Korda, Giers, zwróćcie uwagę na avatar Brujo. Był w jednym z bunkrów podczas naszego ataku - widziałem go w celowniku. Żebym wiedział, że to dowódca to bym olał machinegunnera z drugiego bunkra :) Link to post Share on other sites
xxxFENCExxx Posted June 25, 2007 Report Share Posted June 25, 2007 nie zawsze z zachowaniem środków ostrożności. Przy finałowym zdobywaniu bazy - ktoś nagle powiedział, że gra przerwana bo ktoś oberwal świecą dymną w twarz. No i z przerwy zrobił sie koniec :???: Link to post Share on other sites
Dlugi Posted June 25, 2007 Report Share Posted June 25, 2007 To co pisze organizator ma SPRZEDAĆ imprezę. Znaczy się, że może łgać w żywe oczy, obiecać gruszki na wierzbie, olać potem obietnice i to jest OK? Zgadzam się. Ale moim zdaniem to jest praca dla MP i naszego Sztabu, a nie organizatorów. W momencie jak dostałem bilet od orgów w checkpoincie, powinien przechwycić mnie człowiek z MP i skierować do MOJEJ bazy.Szczęśliwie przyjechałem z Platoonem, który WIEDZIAŁ gdzie jest baza i Dzik zorganizował nam spotkanie z dowódcą kompanii. Ale np. Pierwszy pluton naszej kompanii nie znał Dzika, więc nie wiedział gdzie stacjonuje nasza Kompania i odnalazł nas na drugi dzień - w dużej części już zresztą zdążył się rozproszyć... Dokładnie rzecz biorąc, to była to praca dla twojego dowódcy kompanii. Marudzenie na problemy z dowództwem w pierwszym rzędzie powinieneś zatem kierować do niego, a nie do HQ, z którym on sam nie starał się utrzymywać łączności. Widzałem waszą kompanię i pluton w akcji, więc wybacz, ale wiem gdzie był problem z dowodzeniem. A co do MP - to sorry, ale przyjechała razem z tobą, więc jak miała cię zaprowadzić gdziekolwiek? Link to post Share on other sites
python Posted June 25, 2007 Report Share Posted June 25, 2007 Znaczy się, że może łgać w żywe oczy, obiecać gruszki na wierzbie, olać potem obietnice i to jest OK? Nic takiego nie napisałem. Sugeruję po prostu aby na przyszłość nie sugerować isę JEDYNIE napisem MILSIM :) Dokładnie rzecz biorąc, to była to praca dla twojego dowódcy kompanii. Długi, naucz się czytać ze zrozumieniem. Nie mam PRETENSJI do MP o to że tego nie robili - może nikt im tego nie zaproponował. Napisałem, że Ja bym to tak zorganizował. Marudzenie na problemy z dowództwem w pierwszym rzędzie powinieneś zatem kierować do niego, a nie do HQ, z którym on sam nie starał się utrzymywać łączności. Widzałem waszą kompanię i pluton w akcji, więc wybacz, ale wiem gdzie był problem z dowodzeniem. Nie wiem o jakim marudzeniu mówisz. W końcu to Tobie się nie podobało w Twoim oddziale i przyłączyłeś się do nas - więc może u nas wcale nie było tak źle :) Napisałem, że gracze mają problemy z odróżnieniem co jest winą organizatora, a co winą sztabu. Nie pisałem że nasz Sztab był zły, czyżbyś coś takiego sugerował ??? :D A co do MP - to sorry, ale przyjechała razem z tobą, więc jak miała cię zaprowadzić gdziekolwiek? Ja mam Ci mówić jak to zrobić ? He he he, za takie porady to trzeba płacić :D p. Link to post Share on other sites
Korda Posted June 25, 2007 Report Share Posted June 25, 2007 [...] Korda, Giers, zwróćcie uwagę na avatar Brujo. Był w jednym z bunkrów podczas naszego ataku - widziałem go w celowniku. Żebym wiedział, że to dowódca to bym olał machinegunnera z drugiego bunkra :) Ehhh... No taka okazja... :) To przez to, że ten machinegunner nie reagował na trafienia w twarz i trzeba był parę razy powtórzyć. Link to post Share on other sites
victor Posted June 25, 2007 Report Share Posted June 25, 2007 To co pisze organizator ma SPRZEDAĆ imprezę. Jeśli większość graczy przyjedzie camperami i nie zamierza walczyć w deszczu, ciekaw jestem jak ich do tego zmusisz. Ale po co ich do tego zmuszać? Jak nie chcą to nie biorą udziału w zabawie. Zresztą to co się działo na zlocie potwierdza moje przewidywania. (niestety) Co za różnica ? 30 minut respa to 30 minut. Z uporem godnym lepszej sprawy będę jednak obstawał przy tym, że to czy mam do respa 15 metrów czy 2 km wpływa na sposób gospodarowania życiem ;-) Liczy się nie tylko co Ty zrobisz, ale także co zrobi wróg.Baza aliancka była 1,5 km od bazy rosyjskiej. Po co iść na 48 godzinny patrol z obejściem przez góry w 20 osób (bo więcej i tak nie da rady), kiedy w bazie wroga jest 150 osób, a baza ma szerokość 100 metrów ? Nie ma to żadnego taktycznego/logiczengo uzasadnienia ( w warunkach gry jakie zaproponowali organizatorzy oczywiście) Żeby zaskoczyć przeciwnika? ;-) A tak na marginesie ten patrol to był jedyny fragment gry jaki dobrze wspominam ;-) Zgadzam się. Ale moim zdaniem to jest praca dla MP i naszego Sztabu, a nie organizatorów. W momencie jak dostałem bilet od orgów w checkpoincie, powinien przechwycić mnie człowiek z MP i skierować do MOJEJ bazy.Szczęśliwie przyjechałem z Platoonem, który WIEDZIAŁ gdzie jest baza i Dzik zorganizował nam spotkanie z dowódcą kompanii. Ale np. Pierwszy pluton naszej kompanii nie znał Dzika, więc nie wiedział gdzie stacjonuje nasza Kompania i odnalazł nas na drugi dzień - w dużej części już zresztą zdążył się rozproszyć... No ale realia były takie, że MP przyjechało razem z nami (organizatorzy nie wymagali aby przyjechało wcześniej). Od organizatorów nie można było uzyskać informacji gdzie mamy się udać i to było jeszcze przed rozpoczęciem gry... Nie można obciążać sztabu rzeczami sprzed rozpoczęcia gry. Natomiast faktycznie można było wyznaczyć miejsce gdzie przybyły/rozproszone oddziały mogły się gromadzić w celu otrzymania stosownych przydziałów :uśmiech: Nic takiego nie napisałem. Sugeruję po prostu aby na przyszłość nie sugerować isę JEDYNIE napisem MILSIM icon_smile.gif Ale nie sugerowałem się napisem milsim tylko lekturą zasad jakie MIAŁY obowiązywać... Link to post Share on other sites
xxxFENCExxx Posted June 25, 2007 Report Share Posted June 25, 2007 To przez to, że ten machinegunner nie reagował na trafienia w twarz i trzeba był parę razy powtórzyć. To ile razy dostał w twarz? I nie zareagował? Ale musiał mieć wysoki poziom adrenaliny. Albo strasznym musiał być twardzielem. Link to post Share on other sites
Giersu Posted June 25, 2007 Author Report Share Posted June 25, 2007 Jak nie lubię wytykanek pt. "a ten to dostał i się nie przyznał", tak tę historię mogę potwierdzić - komicznie się oglądało w susacie typa, który marszczył się okropnie po każdym trafieniu, lecz nadal twardo robił swoje :o) No i faktycznie, teraz też sobie kojarzę, że to chyba istotnie Brujo tam obok siedział... Link to post Share on other sites
xxxFENCExxx Posted June 25, 2007 Report Share Posted June 25, 2007 Ale widzisz - mnie chodzi o to, że "niezareagował" - a jednak reagował - marszczył się :wink: i dalej twardo robił swoje. My z kolei mieliśmy takiego kolesia w szwedzkiej bazie, który się przyznał dopiero jak zobaczył, że wyjmuje kamerę. Też musiał byc twardzielem bo Kloss do niego walił ze swojego "króciaka" a moc to on w nim ma taką jak ja w moim RPK. Link to post Share on other sites
Miedza Posted June 25, 2007 Report Share Posted June 25, 2007 Python, nie sądzę żeby prowadzenie przybyłych do macierzystych jednostek było rolą MP gdyż MP też było uczestnikiem gry i powinno zostać zaprowadzone do swojej jednostki przez organizatorów którzy byli od tego jak dupa od srania. Kolejny przykład olania obietnic pisanych na forum. 1) Graty, na forum zostało napisane że można wjechać autem żeby przewieźć graty, jak się to skończyło? Widać było po grze że autobus mógł tak jednak dojechać więc nie rozumiem zakazu orgów. 2) Prysznic, jaki mi ten mały oszołom w akademiku powiedział że prysznice są ale w łaźni, a dzisiaj jest akurat niedziela i prysznice są zamknięte to myślałem że z jego kręgosłupa zrobię wytrych do tej łaźni 3) Dowodzenie MP. Dopiero po przyjeździe okazało się że dowódcę MP po prostu wyjebali bo nie podobała się koncepcja jaką miał. Jeżeli organizatorzy nie interesowali się za mocno rozgrywką to co ich obchodzi koncepcja gościa który ma plan zrobić coś sensownego? Tak mi się przynajmniej wydaje. 4) Dowodzenie, jeżeli chodzi o dowodzenie po naszej stronie nie widzę jakiś uchybień. Polskiego kontyngentu było tyle "o ile można to tak nazwać" że swobodnie można było wykonywać powierzone przez dowódcę zadania w taki sposób żeby część ludzi mogła odpocząć. Nigdy wszyscy z bazy nie wychodziliśmy, część odpoczywała, część wojowała, niewielu nas z RBB było ale jakoś się dogadywaliśmy kto idzie kto zostaje i wszystko grało. Napiszmy sobie wyraźnie że miał to być MILSIM. Do momentu zdjęcia dowództwa odczuwałem że to był Milsim. Nasz oddział miał przynajmniej takie zadania. Potem się wszystko porąbało. Moim zdaniem nie można tu usprawiedliwiać Szwedów. Jeżeli idę do kina na Bolka i Lolka bo tak jest napisane na afiszu to ma być Bolek i Lolek a nie Wilk i Zając. Pozdrawiam Miedza Link to post Share on other sites
Mr T Posted June 25, 2007 Report Share Posted June 25, 2007 (edited) W przepisach stało jak byk: "Jeśli nie masz na coś ochoty mówisz "offgame" i idziesz do safezone." ... p. ale nie koniecznie musialo to dzialac w taki sposob, ze bedac juz na terenie rosyjskiej bazy, miedzy dwoma namiotami stoi dwoch kolesi z podniesionymi rekoma i krzyczy w moja strone: "OFFGAME!!" i jak odwracam od nich lufe, to trzeci zza nich sie podnosi z SAWem i z 5m napierdziela mi seria w twarz. :killer: hmmm...Python...Dlugi Ci mowil, ze nie podoba mu sie u nas w oddziale? CIekawe, bo jak zglosil sie do mnie z tematem tymczasowego przeniesienia do was przedstawil to troche inaczej. co do oczekiwan...wszyscy, z ktorymi rozmawialem w drodze i zaraz po przyjezdzie raczej nastawiali sie na milsim, patrole i obejscia mialy swoj klimat i byly esencja tego, czego przynajmniej czesc oczekiwala. To, ze w koncu po uslinych staraniach orgowie zmienili impreze w jebanke (przy pomocy czesci graczy), nie zmienia faktu, ze ludzie, ktorzy chcieli pomilsimowac i w ten sposob sie bawic, znalezli dzieki takim rzeczom pozytyw w tym "zlocie". Edited June 25, 2007 by Mr T Link to post Share on other sites
RAI_czarny Posted June 25, 2007 Report Share Posted June 25, 2007 Python po pierwsze to nie szlismy na 48 godzin tylko mial byc 18godzinny wypad . PO drugie bylo nas duzo więcej niz 20 stu. Link to post Share on other sites
Mr T Posted June 25, 2007 Report Share Posted June 25, 2007 poza tym, wg. zalozen "scenariusza" mialy tam byc jednostki spec-nazu...co okazalo sie kolejna bzdura Link to post Share on other sites
xxxFENCExxx Posted June 25, 2007 Report Share Posted June 25, 2007 Prysznic, jaki mi ten mały oszołom w akademiku powiedział że prysznice są ale w łaźni, a dzisiaj jest akurat niedziela i prysznice są zamknięte to myślałem że z jego kręgosłupa zrobię wytrych do tej łaźni O, żesz ty k00rwa mać! Następnym razem - zadzwoń, we dwójkę zabawimy sie w ślusarzy. Link to post Share on other sites
Miedza Posted June 26, 2007 Report Share Posted June 26, 2007 Masz załatwione Link to post Share on other sites
Johnny Posted June 26, 2007 Report Share Posted June 26, 2007 A jak wygladala rozgrywka pod wzgledem jakiegos chain of command? Podzial na stopnie? Czy tylko jeden glowny dowodca i kupa druzyn z wlasnymi dowodcami? Pozatym ktos rzucil pytanie o te male buggy, wiec maly off-topic. Wiec tak, mialem okazje sie czyms takim pobawic, w Poznaniu mozna to nabyc w spozywczaku (i to zartem nie jest) na ulicy Starowiejskiej. Koszt takiego cuda to faktycznie 10.000 (9.999 :>) zł, z homologacja do poruszania sie po polskich drogach. Koszt autka bez homologacji jest jakies 2.000 zł niższy. Od strony technicznej i merytorycznej (nie sprawdzalem tego w terenie): - Produkcja chinska - Silnik od skutera, skopiowany od japonczykow, model ktory ja ogladalem mial silnik 150cm^3, potrafil ten wynalazek nawet rozpedzic. - Przelozenie napedu na lancuchu nieoslonietym (bedzie sie brudzic i bedzie trzeba czyscic) - Konstrukcja na ramie-klatce rurowej, raczej wytrzymale - Zawieszenie, mocowanie silnika itp zaufania nie wzbudzalo - Model dwuoosobowy, chyba mozliwosc 3 osobowych Facet mowil ze chetnie sprowadza co dusza zapragnie z katalogu. Link to post Share on other sites
RAI wilku Posted June 26, 2007 Report Share Posted June 26, 2007 Początkowo nie było prawie żadnego CoC, później w miarę upływu czasu było już wiadome co i z kim, ale i tak był troszkę balagan przez to że gra była ciągła, bez wzlgędu na to czy ktoś grał czy nie - troszkę osób spało "off game". W NATO, był maj. Spencer, jako główny wódz - dowódca, miał też swój sztab i resztę armii. Był też War Pig (Dziku) jako "sierżant kompani dowodzenia", byli ludzie odpowiedzialni za poszczególne kompanie (np. Kriss Saw - dowódca Echo Comp. nosił przez cały zlot ACU) i poszczególne plutony (np. biegający non stop Francuzi - chyba trenowali odwót :) ). Niestety podział obowiązków i komunikacja pomiędzy poszczególnymi szczeblami wyglądała różnie. Z różnych przyczyn (część ludzi dotarła za późno, część w ogóle nie dotarła itp). Zresztą tu powinni wypowiedzieć się ludzie, którzy byli bliżej HQ - ja rozkazy dostawałem od Giersa, przekazywałem dalej. Jakiś tam CoC zachowaliśmy. Link to post Share on other sites
xxxFENCExxx Posted June 26, 2007 Report Share Posted June 26, 2007 np. biegający non stop Francuzi - chyba trenowali odwót :) ). O to chyba skutecznie - bo Kloss z Brunnerem zauważyli w szwedzkiej bazie jakieś niedojedzone sałatki i porzucone widelce - stwierdzili, że tu musieli miec pozycje Francuzi skoro ktoś tak szybko sp*****lał. ;-) Link to post Share on other sites
Giersu Posted June 26, 2007 Author Report Share Posted June 26, 2007 Na ile dane mi było to zaobserwować, CoC był zachowany w stopniu co najmniej dobrym. Nie wiem, czy dotyczyło to wszystkich dowódców pododdziałów, ale ci, których widywałem na odprawach, robili swoje. Naturalnie to samo tyczyło się HQ (no może nie licząc chłopięcia, które co i rusz próbowało nam wydawać jakieś polecenia), więc, na ile dane mi było zaobserwować, przepływ gów... znaczy poleceń, odbywał się w sposób właściwy. Moi ludzie mieli powiedziane jasno i wyraźnie - "ja jestem Waszym dowódcą, więc jeśli ktokolwiek inny każe Wam coś robić, każcie mu spi*%dalać, albo wyślijcie do mnie". Czasem więc mogła się ta nasza banda wydawać nieco niesubordynowana, ale wszystko było tam na swoim miejscu (choć może czasem było nieprzeładowane, hyhy). Link to post Share on other sites
Miedza Posted June 26, 2007 Report Share Posted June 26, 2007 Bywało że do nas jako wartowników podeszło dwóch bolków o wyglądzie 10 latków z tematem że potrzebują obstawy z drugiej strony bazy. Usłyszeli delikatne "sssspierdalać" Link to post Share on other sites
Recommended Posts