Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

Hermenegilda komm - 18-19.05.2019


Recommended Posts

@Cortes: i wszystko jasne :-)

@Janik44: z „zasadzki” nic nie wyszło bo to my Was zobaczyliśmy pierwsi świeżo po przeprawie i na bosaka we 2 czekaliśmy aż się ruszycie (nie zdążyliśmy też schować pontonu), poza tym 3 z Was było tak blisko wody na początku, że palec strasznie świerzbił na spuście ;-) Obserwowaliśmy Was potem już ciągle ty,  bardziej że na wzgórzu opodal nocowała cała armia niemiecka, niestety zrobiło się jasno i nie było jak zabrać skrycie pontonu.

Świetnie się wymienia wrażenia z 2 stron po takich  akcjach :-D

Link to post
Share on other sites
  • Replies 114
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

To teraz słowa od ASH-Świeżaka :)

Cudowny etap nocny. Zasady od początku zakazywały "wykruszania się" (Co na Larpach, a nawet MILSIMach (sic!) się zdarzało. Jak szturchnąłem kolegą by ze mną poszedł na patrol rozpoznawczy to stękając czy nie musiał iść. Miód.
Limity amunicji. Zwykle się spotykałem, ale z racji wersji modern, noszenie 12 magazynków zapchanych po 120 kulasów + amunicyjny z paczką lub dwoma to nie doskwierało tak mocno. Nie powiem, że chętnie zobaczyłbym jeszcze bardziej przytemperowane limity. Żeby STG, Thompsony i MPiszcza się zastanawiały przed zagdakaniem. :)
Scenariusz, był świetny. Francuska bagietkowa zdrada aliantów była (w kontekście taktycznym: nie)miłym zaskoczeniem. Jeszcze 5 sekund i zabawa Michała w detektywa by zdemaskowała podrabiańców. Wielkie ukłony wobec aktorstwa Francuzów, szczególnie Pana który się na nas rzucił z "nożem"!
Współpraca między sojuszniczymi oddziałami też niezwykle przyjemna, przysłuchiwałem się komunikacji i jak najbardziej im dziękuje.
No i najważniejsze: brak tego posmaku "sportowego", tak obecnego w ASG. Tutaj strzelanie to był tylko sympatyczny dodatek: nie sens całości. Rozbicie całego oddziału niemieckiego wraz z dwójką towarzyszy, prując gaziakiem, aż do oszronienia rękojeści, od dziś jest jednym z moich ulubionych wspomnień związanych z ASG. :)

Dziękuje bardzo wszystkim za grę, współpracę i przygotowania: było po stokroć warto!

PS Odwdzięczę się próbując przekabacić jak najwięcej moich współtowarzyszy z drużyny. Postaramy się w dobie kryzysu balansu: zasilić szeregi Niemieckie!

Link to post
Share on other sites

Cortes - przyjmuję wytyk o czytaniu, ale tam jest tak dużo literek...

 

Z częścią Twoich spostrzeżeń się zgadzam, z częścią nie do końca (jeżeli planujemy obserwację Niemców, którzy za każdym razem, kiedy ich widziałem byli w liczbie znacznie przewyższającej nasz oddział, to raczej nie robi się tego całym oddziałem, narażając go na zniszczenie, lecz małym patrolem - przy naszej liczebności powinien to być 1 żołnierz, ale w razie jego śmierci nie miałby kto poinformować dowódcy, że musi napisać list do rodziny, więc 2 - co daje połowę oddziału co z kolei powoduje, że reszat sama nic nie zdziała, tym bardziej, że nie było przewidzianej łączności między członkami jednego oddziału; podobnie jak pomysł brania do niewoli najlepiej oficera - no jak złapać kogoś w realiach ash? Przecież nie postrzelimy wybranego, a pozostałych Niemców - przypominam, że widywaliśmy ich jedynie w postaci całej wesołej kompanii - rozgonimy, żeby mieć 5 minut dla medyka na uleczenie i uprowadzenie jeńca; przypominam tu cały czas o dysproporcji między podzielonymi oddziałami Alianckimi a jednolitą formacją niemiecką, nawet bez wsparcia Francuzów).

W gruncie rzeczy mam dwa spostrzeżenia:

1. Myślałem, że chodzi o działanie podzielonymi zespołami, coś co nazywa się dywersyfikacją kierunków działań; teraz wyczuwam między wierszami przyganę, że przy mniejszej liczebności nie należało dzielić oddziału - a to moim zdaniem zmieniłoby ducha całej rozgrywki i w końcowym rozrachunku doprowadziłoby do "mordobicia" (znaczy - siania kompozytem)

2. Tak czy inaczej wszystko wraca do NIEZAMIERZONEJ dysproporcji w siłach walczących (jak najbardziej rozumiem, czemu do tego doszło i czemu nie dało się podjąć środków zaradczych).

To teraz z innej beczki: jak najbardziej podtrzymuję swój pierwszy post; ta gra (prócz pierwszej mojej imprezy ASH, ale ten pierwszy raz zawsze się pamięta ;-) ) wywarła na mnie chyba największe wrażenie. Ten klimat to był miód na moje serce. Pierwszy raz ani razu nie zginąłem, pierwszy raz wystrzelałem tak mało kulek (ten siejący Thompson wystrzelał przez całą grę jakieś 250 kulek, wliczając w to kulki do MP40 z części nocnej) i pierwszy raz tak w miarę intensywnie wczułem się w postać odtwarzanego żołnierza (no jasne, trzeba by przygotować gę minimum tygodniową, aby odczuć rutynę patroli, od czasu do czasu zmąconą strzelaniną, trochę życia obozowego, ale taka impreza raczej by nie przeszła). A, no i przekonałem się, że można nieco polatać z blisko 20 kilogramami ekstra (2 repliki, zapas baterii, 2,5 kg wody i wiele absolutnie niezbędnych przedmiotów, które z radością zwaliłem z siebie, gdy wreszcie założyliśmy bazę). Pamiętam też to uczucie, gdy po "śmierci" naszego wartownika wróg skradał się tuż koło nas, a my, trzymając broń gotową do strzału zastanawialiśmy się, czy jej użyć, zdradzając faktyczną lokalizację naszej bazy. Jak to mawia pewien bliski nam naród: TO SE NE WRATI!

Na zakończenie chcę się odnieść do ostatniego akapitu Cortesa:

Cortes, zawiesiłeś poprzeczkę na takim poziomie, że trudno mi nawet myśleć o jej przeskoczeniu, więc nie wiem, czy znajdzie się ktoś, kto rzuci Ci rękawicę na tym polu. Może bądź dowódcą przy innej okazji, a w tej niszy skup się ma kolejnym odcinku, bo myślę, że wszystkim zaostrzyłeś apetyt.

A te pobitewne stęki przecież i tak zawsze występują - w końcu wszyscy jesteśmy tu dla poniesienia adrenaliny, więc nie trzeba tych stękań brać na śmiertelnie poważnie! (w końcu nawet JA czasami coś tam jęknę, choć nie za dużo).

Link to post
Share on other sites

Żaden, nawet najlepszy plan nie wytrzymuje więcej niż 30 sekund konfrontacji z nieprzyjacielem - marszałek Bernard Montgomery

Myślę, że te słowa doskonale opisują to co się wydarzyło w miniony weekend. Gra od początku była serią niefortunnych zdarzeń i wszystko to co mogło pójść nie tak poszło nie tak, a to rzutowało na rozgrywkę. Jako Junior Game Organiser pozwolę sobie uzupełnić słowa Cortesa i wyjaśnić wątpliwości "jak mieliśmy wykonać niewykonalne rozkazy?".

Gra była zaprojektowana tak by dowódcy oddziałów dysponowali maksymalną swobodą ruchów i planowania. To jaką taktykę przyjmą i jakie wydadzą rozkazy zależało WYŁĄCZNIE od nich samych. Zadania sformułowane w OPORD-ach były wyłuszczone klarownie. Informacje wywiadowcze, które były podane niżej stanowiły ich uzupełnienie i zawierały pewne wskazówki, które mogły ułatwić wykonanie zadań, np.:

E) By przejąć pojemniki z gazem w stanie nienaruszonym konieczne jest odnalezienie niemieckiego oddziału specjalnego i skryte śledzenie jego ruchów, do czasu dezaktywowania przez Niemców centrali minowej.

F) Wywiad nie zna miejsca i sposobu desantu niemieckiego oddziału specjalnego oraz sposobu jego ewakuacji. Wywiad sugeruje, że desant i ewakuacja mogą być przeprowadzone z morza – z pokładu okrętu podwodnego/kutrów torpedowych, lub drogą lotniczą - z samolotu lub szybowca. W kwadracie I 12 znajduje się nieużywane od wybuchu wojny lotnisko aeroklubu Nouvion-Wissant.

Powyższe pokazuje w jaki sposób można było wykonać zadania postawione przed Aliantami. Argument, że się nie dało bo liczebność oddziału alianckiego była mała nie przemawia do mnie. Zusammen do kupy Niemców było 8 plus 3 agentów Amt Mil SD, którzy gros gry działali samodzielnie. Aliantów było 10? 11? Można było podzielić się na dwa pododdziały i sprawdzić oba miejsca potencjalnego desantu, a o wynikach informować się za pośrednictwem radia. Radia, które ze względu na wypadek Roberta nie mogło być używane, dlatego zezwoliliśmy Aliantom na używanie telefonów komórkowych do koordynacji ruchów. Pamiętajmy, że w czasie II wojny światowej radiostacja była wydawana najniżej na szczeblu plutonu, w wyjątkowych wypadkach drużyny. Dlatego dopuszczenie większej liczby radiostacji niż dwie na oddział byłoby błędem.

Balans rozgrywki i przedmioty prawdziwe i fałszywe - wyłuszczył to Cortes. Niemcy wiedzieli czego szukają, gdzie tego szukać i jak to znaleźć. Alianci, pomimo wytężonej pracy wywiadu, nie mogli posiadać tak dokładnej wiedzy. Tu rzeczywiście brak oficera wywiadu po stronie alianckiej mocno zadziałał na korzyść Niemców. Przykład - Alianci mieli, zgodnie z rozkazami sprawdzić kwadrat F-6. Dlaczego dokładnie ten kwadrat? Poprosił ich o to RAF, który zbombardował w tym miejscu konwój i chciał sprawdzić nalotu. W konwoju ewakuowany był zapalnik, którego szukali Niemcy (skrzynka z gapą i znakiem firmy AEG), jednak nie wiedzieli, gdzie konwój został zbombardowany dokładnie - znali tylko jego przybliżoną trasę. Alianci pierwsi dotarli do zapalnika, lecz go zostawili bo wzięli go za zaminowaną skrzynię z pojemnikami z gazem. Gdyby w oddziale alianckim był obecny oficer wywiadu (pierwotnie miał tą rolę objąć Cortes), mógłby poprawnie zidentyfikować przedmiot i nakazać jego ewakuację. Tak, został on na miejscu i został przechwycony przez Abwehrę (swoją drogą kolejny przykład miejsca, w którym można było zorganizować obserwację i śledzenie Niemców). Moim błędem - wynikłym z pośpiechu - było to, że nie wspomniałem w rozkazie alianckim o zapalniku.

Natomiast co do samego wiadra-podpuchy i cech charakterystycznych przedmiotu - w rozkazie alianckim było napisane, jak wskazał Robert - że należy przejąć skrzynię. Nie wiadro, nie tubę - skrzynię. Co nie zmienia faktu, że podzielam opinię Wisha, Kolby i Cortesa, że wrzucenie do gry artefaktu nie wykonanego przez organizatorów i nie przedstawionego im do akceptacji przed grą jest etycznie co najmniej wątpliwe. Doceniam pomysłowość, ale jak zobaczyłem wiadro to miałem duże wątpliwości i nie wyłączyłem go z gry wyłącznie dlatego, że chciałem zobaczyć jaki był plan.

Tu dochodzimy do drugiej kwestii związanej z działaniami pod fałszywą flagą czyli obecności agentów Abwehry, a właściwie Amt Mil SD w przebraniu francuskich partyzantów. Cortes już o tym wspomniał - chłopaki jako jedni z pierwszych się zapisali na grę, a że dysponują ciuchami cywilnymi stwierdziliśmy, że dołączą do Aliantów jako FFI. Kiedy okazało się, że Niemców jest jak na lekarstwo, zaś Aliantów pojawiło się tylu, że Cortes musiał zamknąć zapisy, podjęliśmy decyzję o zbalansowaniu rozgrywki i ich przeniesieniu na stronę niemiecką. Jedyna formacja, która wykorzystywała ciuchy cywilne to Volkssturm (ale ich nikt nie wysłałby na ściśle tajną misję specjalną) i właśnie wywiad. Rozesłaliśmy już wytyczne i rozkazy i od tego momentu były dwa wyjścia. Albo grasz albo nie - nie ma zmiany stron, bo to położyłoby grę. Więc kiedy nagle po stronie alianckiej zaczęły się dezercje, nie mieliśmy na to wpływu. Panowie musieli zagrać po stronie niemieckiej - bo znali cele, wskazówki, położenie obiektów etc, dla tej właśnie strony. Można próbować prosić o niewykorzystywanie tych informacji, ale często pokusa jest zbyt duża, więc woleliśmy nie ryzykować (dlatego nie wtajemniczaliśmy kolejnej osoby w szczegóły i dlatego ja podjąłem się roli oficera wywiadu po stronie niemieckiej). Przypominam też, że mieliśmy już zmiany stron na grach ASH - na dawnych "Ardenach" był oddział amerykańskiej żandarmerii, który tworzyli dywersanci Skorzeny'ego, na "Operacji Big Ben" Wodza zastrzelił pewien przebieraniec we francuskim mundurze, a na "Orzeł wylądował" dwóch Niemców w przebraniu amerykańskich lekarzy chciało wytruć załogę Porton Down.

Pamiętajcie, że nieodłącznym elementem działań zbrojnych jest tzw. mgła wojny. Nigdy, choćby miała do pomocy najlepszy wywiad, żadna ze stron nie będzie dysponować kompletem dokumentów, informacji, opisów czy map. Niemcy choć wiedzieli czego szukają i gdzie nie wiedzieli kto im stanie na drodze. Nie wiedzieli też gdzie szukać jednego z elementów (zapalnika). Alianci wiedzieli z kim mają do czynienia, skąd może nadejść nieprzyjaciel lecz nie wiedzieli gdzie szukać tego co powinni, choć wskazano im miejsce gdzie znajduje się zapalnik.

Podkreślę to jeszcze raz: przebieg działań determinowali w największej mierze dowódcy, podejmujący decyzje w oparciu o informacje, siły i środki jakimi dysponowali. Ja w łańcuch dowodzenia strony niemieckiej, a tym bardziej alianckiej nie ingerowałem.

Link to post
Share on other sites

Wielkie podziękowania dla wszystkich uczestników, a w szczególności organizatorów Roberta i Dominika, że znaleźli czas i chęci na przygotowanie dla nas tej imprezy. 
Naprawdę widzę ogrom pracy jaka była w to włożona: znalezienie i ogarnięcie terenu, przygotowanie rozkazów, rekwizytów, listy uczestników, a nawet powiadomienie policji... szacun. 

Moje wrażenia:
Teren - rewelacja, było wszystko czego potrzeba, a jedyna przeprawa przez rzekę zmusiła nas tylko do większego kombinowania.
Klimat - noc, upał, chłód, słońce, deszcz, księżyc, rzeka, mgła, bagna, las, podstępy i zasadzki, spanie w lesie... po prostu miodzio.
Rozgrywka - pierwsza klasa. Zadania na początku wydawały się trudne, ale z biegiem czasu szło nam coraz lepiej. Rozpoznaliśmy teren, zmienialiśmy kilka razy obóz w zależności od sytuacji, nawiązaliśmy kontakt z Abwehrą, ostatecznie zdobyliśmy skrzynie z gazem, zapalnik i chyba tylko na koniec popełniliśmy kilka błędów co zaskutkowało utratą stacji minowania.
Generalnie jako dowódca strony niemieckiej chciałem wykonać misję po cichu, skupić się wyłącznie na wykonaniu zadań, unikać kontaktu z nieprzyjacielem (wystrzeliłem w walce tylko 1 magazynek przez całą imprezę). Ogólnie to się udało szczególnie w nocy, gdzie okrężnymi drogami dotarliśmy szczęśliwie do obozu z fantami. Co do fałszywego pojemnika z gazem to myślę, że takie rzeczy zdarzały się na wojnie... :)    

Nie będę się rozpisywał kto wygrał, a kto nie, raczej wszystko zostało już napisane. Jak zwykle wygrała dobra zabawa, a przegrali Ci którzy się nie zapisali.

PS. Nie obniżajmy wymogów stylizacyjnych bo to droga donikąd (zwykła strzelanka). W naszych rozgrywkach przede wszystkim liczy się klimat i osobiście jestem w stanie zaakceptować mniejszą liczbę uczestników kosztem nakolanników, flecktarnów i współczesnych replik owiniętych w szmaty. Można oczywiście zrobić wyjątek dla osób które są pierwszy raz i chcą zobaczyć z czym się to je.

Ashigara

Link do zdjęć 
https://drive.google.com/open?id=1B88apclcGTFsk6Z2gnBi-vF9hSpwdmvz

Link to post
Share on other sites

Jeszcze skomentuję słowa Kolby, że było z dużo literek do czytania. Wystarczyło wygóglować "Hermenegilde komm" i obejrzeć pógodzinny film. Wiadomo by było skąd Niemcy przyjdą i gdzie się będą ewakuować. Wszystko już było - rzekł Ben Akiba. :-)

Link to post
Share on other sites

Hermenegilde komm, rozkazy i działania grupy alianckiej.

Rozkazy dla strony alianckej:
- przejąć z rąk niemców skrzynie z gazem i centralę minową
- dostarczyć przedmioty na lotnisko (I12)
- sprawdzić skutki bombardowania w sektorze F6

Mamy informację że specjalny oddział niemiecki może być desantowany na lotnisku I12 lub z morza, sektory K1/R7.

Grę rozpoczynamy o godzinie 20:17 ruszając z miejsca startowego w sektorze C8.

Natychmiast dzielimy się na dwa oddziały, które jak najszybciej mają się dostać na miejsce możliwego desantu wojsk niemieckich. Dzielimy się na drużynę brytyjską 2osoby/ piechota US 3 osoby, dowódcą zostaje Janik. Drugi oddział pod moim dowództwem to 101AB.
Oddział brytyjski zostaje skierowany na większy obszar na północy, mniejszy udaje się na południe.

Bardzo wcześnie spotykamy francuski ruch oporu, w okolicy sektora H9, proszą nas o pomoc w zdobyciu stacji łączności w sektorze J13. Co od razu czynimy. Przez radio podajemy info do drugiego oddziału, że nawiązaliśmy kontakt z przyjaźnie nastawionymi francuzami.
Bez większych problemów zdobywamy wieżę i znajdujące się na niej tajemnicze urządzenie. Błędnie interpretując wiadomości wywiadu, przeszukujemy obszar lotniska i wieży, celem odnalezienia innych dokumentów i pozostałości instalacji.

Po sprawdzeniu przez 2 pododdziały pola, udajemy się do sektora F13 gdzie mieliśmy rozpoznać "nierozpoznany obiekt", oczywiście nic tam nie było. W międzyczasie, mogło to być ok  22.00 dostaliśmy informację, że oddział brytyjski zlokalizował skrzynię w sektorze F6 (ślady po bombardowaniu) w sektorze F5 nie znaleźli nic. Na mój wyraźny rozkaz, skrzynię zostawili gdyż mogła być zaminowana i zaczęli szukać przeprawy przez rzekę. Nie pamiętam dokładnie w któym momencie, ale dostałem informację, że również nawiązali kontakt z francuzami, już nie tak miły- 2 poległych.

Oddział amerykański, ok 22.15 założył bazę w okolicy sektora J11, mieliśmy dobrą kryjówkę, bazę noclegową i idealne miejsce do obserwacji miejsca desantu/ewakuacji wojsk osi.

W międzyczasie dostaliśmy info, że oddział brytyjski przekroczył rzekę i kieruje się na wieże obserwacyjne 3 sektor L6 i 4 sektor K4 gdzie mieli rozłożyć bazę i obserwować miejsce potencjalnego desantu/ ewakuacji. Dostali pozwolenie na wysyłanie patroli po najbliższej okolicy.

Ok 22.30 wyszliśmy na patrol na północ od naszej bazy, celem poszukania innej przeprawy przez rzekę na północ od naszej pozycji sektory I J K9. Przejście okazało się niemożliwe, zbyt szeroka rzeka oraz podmokły teren w okolicy. Zawróciliśmy do bazy.

Od 23.30 zarządziliśmy warty, oddział brytyjski też na swojej pozycji przygotowywał się do nocki.

O godzinie 2.00 tuż pod naszą bazą przeszło 2 członków abwehry, niestety nasza czujka została zlikwidowana i przesłuchana. Ok 2.30 na lotnisku pojawił się oddział niemiecki w liczbie ok 6-8 osób. Gdy wyruszyli spod naszej pozycji chcieliśmy udać się z pościg za nimi. Zauważyliśmy, że zostawili za sobą 1-2 osoby, więc zdecydowaliśmy nie zdradzać naszej pozycji, odczekaliśmy 3 min i ruszyliśmy żeby wykończyć tych, którzy zostali. Okazało się, że był to jeden z naszych, którego zabiliśmy krótką serią. Niemniej postanowiliśmy udać się w pościg za niemcami. Ruszyliśmy na nieznany nam teren na północy. Nie udało nam się dogonić oddziału niemieckiego.
Dotarliśmy do drogi na wysokości brodu. Nie widząc niemców, postanowiliśmy zawrócić do obozu.
 

Po powrocie dostaliśmy przez radio informacje, że coś się dzieje przy brodzie, więc natychmiast wyruszyliśmy z powrotem. Ponownie doszliśmy do wspomnianej wcześniej drogi, na której zauważyliśmy ponton i kręcących się dwóch niemców. Po krótkiej wymianie zdań stwierdziliśmy, że to może być podpucha, a większość niemców mogła udać się na lotnisko, więc ponownie wróciliśmy do bazy. I tak jeszcze ze dwa razy biegaliśmy w te i nazad.

W końcu ok 6 może 6:30 dostaliśmy cynk od brytyjczyków, że niemcy próbują się przeprawić przez rzekę na wysokości klifu. Ponownie wyruszyliśmy na północ. Tym razem będąc na łączach z brytyjczykami, doskonale znaliśmy lokalizację przeciwnika. Z zaskoczenia uderzyliśmy na wroga.
Natychmiast uśmierciliśmy, jednego po drugiej stronie rzeki, jednego pilnującego przeprawy i jedne go na klifie. Umożliwiło nam to na przejście na drugą stronę klifu. Z tego miejsca udało się wyeliminować kilku kolejnych niemców. Widząc, że mamy przewagę spróbowaliśmy przerzucić przez rzekę brytyjczyków. Udało się przeprowadzić jednego. W międzyczasie, dwóm naszym udało się porwać, dwa nieznane nam obiekty. Pojemnik jak myśleliśmy z gazem i centralę. W czasie ucieczki zginął jeden z naszych, drugiemu udało się bezpiecznie dotrzeć do bazy.
Osłabienie na froncie spowodowało, że przerzucony przez rzekę brytyjczyk i jedyny pozostały przy życiu amerykanin, próbowali utrzymać przyczółek i przeprawić przez rzekę kolejnych brytyjczyków. Niestety po szalonej szarży jednego z niemców obaj alianci polegli.
Akcja zakończyła się ok 7 rano.

A dalej już wiecie co było.

Link to post
Share on other sites

Rozkazy główne strony niemieckiej:
- odszukać zbiorniki z gazem bojowym i centralę minowania
- odszukać zapalnik
- ewakuować oddział, zbiorniki z gazem, centralę minowania i zapalnik

Misję rozpoczynamy w sektorze O7 wyładowani z łodzi podwodnej którą świetnie naśladował Domin.
Pierwszy nasz cel do Wieża Obserwacyjna nr 1 w pobliżu której dzielimy się na 2 grupy: większa "Orzeł" (WH,SS) i mniejsza "Sęp" (Fallschirmjager). Sępy wyruszają na rozpoznanie terenu w zakolu rzeki. Po chwili wracają informując o tym, że teren jest trudny i przeprawa będzie ciężka. Postanawiamy dotrzeć do Wieży Obserwacyjnej nr 2, ale ostatecznie rozbijamy tymczasowy obóz na skraju lasu 100m od wieży 1. W tym czasie odnajduje nas agent Abwehry, informuje o sytuacji i kieruje na na bród, skąd spróbuje odciągnąć Aliantów i ma nam dać odpowiedni sygnał świetlny jeśli będzie "czysto". Sępy dostają rozkaz ukrycia nad rzeką fałszywego pojemnika z gazem, a my w oczekiwaniu na umówiony sygnał z brodu spędzamy około godziny w zaroślach, słyszymy strzały, odgłosy, widzimy postacie z czerwonym światłem. Ostatecznie podejmujemy ryzyko i grupa "Sęp" przeprawia się przez bród, zabezpiecza teren. W tym czasie grupa "Orzeł" ewakuuje obóz i także przeprawia się na drugą stronę rzeki. Na wzgórzu znajdujemy dobre miejsce na nowe obozowisko.
Kolejny cel to odszukać Laboratorium i pojemniki z gazem. Plan jest taki, że Sępy będą oczekiwać po drugiej strony rzeki i w umówionym momencie wymienimy się pojemnikami (prawdziwym i fałszywym). Orły docierają do Laboratorium, saper robi przejście w polu minowym i po chwili odnajdujemy cel naszej wyprawy. Radiotelegrafista odczytuje wirniki centrali i koduje dane na taśmie perforowanej. 
Teraz udajemy się do Wieży Łączności w pobliżu lotniska celem wysłania kodu dalekopisem do naszej Centrali w Niemczech. Okienko transmisji jest między 02:00 a 03:00. Zwrotnie mamy otrzymać kod do rozminowania Centrali - bez tego nie można podjąć pojemników z gazem. Docieramy do wieży, ale okazuje się, że dalekopisu nie ma. Na szczęście nasz łącznik ma kopertę w której jest awaryjna instrukcja rozminowania. Wracamy do Laboratorium i radiotelegrafista podejmuje się niebezpiecznej próby rozminowania, co udaje się 5 sekund przed detonacją. W tym czasie nawiązujemy kontakt przez rzekę z grupą "Sęp" i po wielu nieudanych próbach przeciągamy fałszywy pojemnik z gazem. Nie ma możliwości przerzucenia prawdziwej skrzyni dlatego wracamy z fantami do obozu. Po drodze, przy skarpie prawie wpadliśmy na Aliancki patrol, wycofujemy się szybko w las. Wróg przechodzi ścieżką kilka metrów od nas leżących nosem w trawie. Idziemy dalej, drogą okrężną, ale ponownie wydaje nam się, że w pobliżu jest niebezpiecznie.
Ostatecznie docieramy do obozu, gdzie ustawiamy zmienne warty i robimy 2 godzinny odpoczynek do godz. 06:00 rano. Alianci obstawili teren po drugiej stronie brodu. Tutaj popełniamy błąd ponieważ zostawiamy na widoku ponton.
Rano Sępy podejmują próbę dotarcia do miejsca ewakuacji (którą okazuje się Wieża Obserwacyjna nr 1) pontonem w miejscu piaszczystej skarpy.
Pomysł bardzo śmiały, ale Alianci znad brodu nie dali się oszukać i zablokowali przeprawę. Widząc co się święci udałem się na samotny zwiad celem odszukania innego miejsca przeprawy, które znalazłem w kwadracie H8. Wróciłem w pobliże skarpy i zszokowany zobaczyłem oddział Aliancki po obu stronach rzeki. Otworzyłem ogień do sanitariusza który był chyba rówie zaskoczony co ja oraz do wrogów po drugiej stronie rzeki. Niestety po chwili otrzymałem serię. Nad skarpą straciliśmy zapalnik (sorry, nie pamiętam jak go zdobyliśmy), ale udało się podrzucić fałszywy pojemnik z gazem. Ostatecznie umówiliśmy się, że gramy do godz. 09:00. Alianci wrócili na lotnisko, my przenieśliśmy zdobycze do strefy ewakuacji. Na koniec w ataku na lotnisko wpadliśmy w zasadzkę i nasz czołowy oddział został zlikwidowany.

Link to post
Share on other sites

Panowie na początku chcemy podziękować za wspólna zabawę, było niesamowicie!

Osobne podziękowania kierujemy w stronę organizatorów, za wysiłek włożony w zbudowanie klimatu gry i zorganizowanie tak wyjątkowej imprezy.
 

Przechodząc do sedna:


20:09 wymarsz na teren gry.
20:30 zlokalizowanie lotniska i wieży nadawczej.
20:40 zakładanie obozu przy lotnisku, w sektorze I 11. (W tym miejscu należy podkreślić, że nasz obóz znajdował się zaledwie parę kroków od obozu TF Wish, pomimo to w czasie gry, ani my nie wykryliśmy obozu przeciwnika, ani przeciwnik naszego). Omówienie rozkazów i wyznaczonych celów .
Po 21:00 spotkanie z Amerykanami. Nakłonienie ich do rozminowania wieży.
21:30 zlokalizowanie ruin bazy weterynaryjnej.
21:45 zlokalizowanie miejsca zbombardowanego konwoju
21:50 spotkanie z oddziałem anglo-amerykańskim .
Po 22 zlokalizowano przeprawę. Lee i Hajdi zabezpieczają przejście. Pazur przeprawia się przez rzekę. Lokalizuje wieżę obserwacyjną oraz
oddział desantowy. Około 23:00 dociera  powrotem do przeprawy. Sygnał świetlny jaki wysyła otrzymuje nieprawidłową odpowiedź. Na drugim
brzegu do przeprawy szykuje się oddział anglo-amerykański. Agent Pazur pomaga aliantom w "zmoczeniu" się. Gdy cały oddział już szykował się
do wyruszenia na poszukiwania wież obserwacyjnych, nadchodzi 2 żołnierzy niemieckich(Sikor i jeszcze ktoś). Zostają odprawieni na pozycje wyjściowe. Ich pojawienie doprowadza do dekonspiracji agenta Pazura i co za tym idzie jego oddziału. W trakcie konfrontacji od ciosów nożem ginie dowódca oddziału alianckiego(Janik)i jeden z szeregowych(Michał).Pazur obrywa serią w brzuch(deklaracja "dostałeś" z uwagi na formułę full kontakt). Udało się nie doprowadzić do bezpośredniego starcia aliantów i niemieckiego oddziału desantowego. Niemieckie zwłoki lądują w rzece.
Po 23:45 Niemcy mogą przystąpić do przeprawy której asystuje agent Lee.
Agent Hajdi zostaje uznany za zaginionego w akcji.
Prawdopodobnie po 24:00 agenci Lee i Pazur2 oraz niemiecki strzelec podejmują zapalnik wysokościowy wraz z instrukcją. I oddają go w ręce dowódcy oddziału desantowego.
Kolejnym etapem jest doprowadzenie i ubezpieczenie głównych sił do ruin bazy weterynaryjnej.
Po wykonaniu zadania i powrocie w rejon brodu agenci rozpoczynają poszukiwania agenta Hajdiego. Zadanie to pokrywało się z obserwacją wieży nadawczej.
Około 2:00 w pobliżu lotniska zostaje postrzelony amerykański strzelec
Matt. Po przesłuchaniu zostaje oddany w ręce oddział desantowego. Wieża jak się okazało została  pozbawiona dalekopisu. Sprawdzenie sektorów na południe od lotniska nie przyniosło wyjaśnienia sprawy agenta Hajdiego.
Po godzinie 3:00 Lee i Pazur docierają do obozu przy lotnisku. Tam też wkrótce zjawia się Hajdi. Wzmocnieni koszernym posiłkiem. Ruszają w stronę  brodu.
3:45 następuje spotkanie z oddziałem amerykańskim i wymiana ognia w wyniku której agenci zostają ranni i poddani przesłuchaniu. Na szczęście nie posiadali wiedzy której ujawnienie mogłoby zaszkodzić oddziałowi desantowemu. Po negocjacjach agenci udają się do obozu niemieckiego na wzgórzu przy brodzie.
Po zdaniu relacji dowódcy udają się na spoczynek. O godzinie 5 miało dojść do spotkania z oddziałem amerykańskim. Głównodowodzący postanowił jednak nie angażować w to sił.
Po 5:00 następują kolejne próby forsowania rzeki.
O godzinie 8:00 agenci patrolują teren wokół.
8:30 po załamaniu się niemieckiego szturmu na lotnisko następuje kontynuacja działań wokół lotniska. Za wieżą lotniska w wyniku wzajemnie zadanych ran giną agent Pazur oraz amerykański szeregowy. W tym samym czasie agent Lee i Hajdi, razem z oficerem wywiadu i medykiem, wykonują obejście amerykańskich pozycji przy lotnisku z prawej strony. W wyniku pościgu wykonanego przez pojedynczego amerykańskiego żołnierza ranny zostaje medyk.
Rzesza nie została przez nas zdradzona. Oby Alzacja nie wpadła w ręce aliantów!

Edited by TomekCK
Link to post
Share on other sites

Co do frekwencji w czasie gry, to wracając, w samochodzie lee stwierdził, że w kraju gdzie mieszka 38 mln ludzie, pewnie więcej osób zbiera wypalone zapałki , niż jeździ na ASH :).

Z naszej strony na plus zaliczamy:
- mega ciekawy teren
- milsimowe podejście do II WŚ (szkoda, że nie dało się w pełni wykorzystać medyków)
- Duża ilość informacji we wstawkach fabularnych, umożliwiająca wykorzystanie informacji do praktycznie nie ograniczonych możliwości rozwoju gry, zarówno dla nas jak i dla przeciwnika.
-  Tryb rozgrywki, który nie był zero - jedynkowy. Dużo opcji do wyboru.  Dla nas otworzyło to pole do pełnego wykorzystania ról jakie otrzymaliśmy.
- Brak chronologii scenariusza.
- "Mgła wojny" - dla naszej ekipy największym zmartwieniem było spotkanie, prawdziwego Resistance, co położyłoby nasze plany. Każdy kontakt z aliantami, niósł ryzyko, że spotkali już ruch oporu, lub skontaktowali się z prefektem policji.  Nikt nie wiedział ilu jest przeciwników i gdzie można ich spotkać.
- Jak zawsze miła i przyjazna atmosfera gry.
- Wykorzystanie rzeki jako znaczącego elementu gry.

Osobno na plus zaliczam, rolę zagubionego członka oddziału. Nocne samotne przedzieranie się do własnego obozu, rozbudziło moją wyobraźnie do granic możliwości. Podejście pod własny obóz też nie należało do najprzyjemniejszych. Cały czas słyszałem szepty i przemieszczanie się ludzi, dopiero po zakończeniu gry okazało się, że wszedłem pomiędzy własny obóz i obóz TF Wish.

 

Link to post
Share on other sites

No cóż, raz już napisałem i nie weszło, napiszę po raz drugi, ale już nie tak samo, już nie pod wpływem tych pozytywnych emocji jakie działały przez dwa dni po spotkaniu. Zresztą chyba ostatni raz po Hill 400 czułem każdym mięśniem, że byłem na świetnej imprezie, która wycisnęła ze mnie maksimum sił witalnych.

Na początku chylę czoło przed Cortesem i Dominikiem - Panowie jak zwykle nie zawiedli, naprawdę ogromny szacun.

Wszystko co miało być już powiedziane o ogólnej kwestii rozgrywki, zostało już powiedziane.

Na początku uważałem, że teren jest za mały na MILSIM. Jednakże teraz twierdzę, ze nie został wykorzystany całkowicie, ale przy takiej frekwencji było to niemożliwe. Może same zadania powinny być umiejscowione ma mapie bardziej rozlegle względem siebie. Od lotniska do miejsca przeprawy nie było daleko więc kilkukrotne przemieszczanie się naszego oddziału nie robiło nam pod górkę.

Jestem daleki od opiniowania scenariuszy, ponieważ już tak mam, że największą frajdę sprawia mi bycie zwykłym szeregowcem, bez funkcji dowodzenia kimkolwiek. Tu na szpicy, tam na warcie z oczami szeroko otwartymi - to mnie kręci. Daleko od podejmowania decyzji i zastanawiania się nad celem misji i jej sensem. Tak już mam. Niestety dałem się zabić, wyleczyć i być przesłuchanym przez Francuzów. Na domiar złego mój dowódca nie zareagował na czas i pozwolił mi zdradzić przynajmniej części wiedzy jaką posiadałem. Na moje szczęście Francuz mnie przepytujący nie był zbyt stanowczy i przebiegły więc trochę lawirując nie zdradziłem naszej pozycji i ważniejszych informacji.

Podczas przesłuchania mieliśmy oczywiście piękny widok na płytę lotniska pokrytego grubą warstwą mgły ( zdjęcie z wcześniejszego postu Wisha ), z wnętrza której nagle w totalnej ciszy przerywanej jedynie śpiewem ptaków zaczęli wynurzać się Niemcy, jeden po drugim, w niemalże równych odległościach. Zobaczyć i umrzeć - ja to zrobiłem, niekoniecznie w tej kolejności.

Panowie orgowie - jak będziecie myśleć nad kolejną edycją tej epickiej imprezy - to na pewno będę chciał na niej być!

Link to post
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

Loading...
×
×
  • Create New...