Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

Strahl der Hoffnung - Torgau 45' [ 22-24 Kwietnia 2016 ]


Recommended Posts

  • Replies 117
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Dzięki za grę, fajnie było :icon_wink: Luz i kultura po obydwu stronach, zero spin. Świetna impreza i towarzystwo. Tak trzymać.

 

Klasyczna sytuacja miała miejsce po stronie niemieckiej pod koniec gry. W okopie - ostatniej bronionej pozycji zalegli starzy weterani. Jedyne co im pozostało do obrony Rzeszy to 3 granaty, resztkę amunicji i dobry humor.

 

TAK BYŁO.

 

Pozdrawiam.

 

P.S.

Fleischer - przelew ode mnie i od Gora wysłany dzisiaj. Pozdrawiam i dziękuję !

Edited by Teo
Link to post
Share on other sites

Witam towarzyszy broni oraz szanownych wrogów ;)

 

 

Ze swojej strony dodam tylko tyle,że impreza mega udana...pragnę zdementować .....plotki (Matt B )o jakiś zakwasach kto ćwiczy regularnie ten po kilku godzinach w lesie nie wie co to ból...

A tak na poważne wszystko na wysokim poziomie i wielki szacun dla organizatorów....udana pogoda w bonusie czy to dzięki jakimś modłom ???? bo nic nie wskazywało na to,że dzień będzie tak piękny....

szeregowa Penelopa

Link to post
Share on other sites

Witajcie!

Była to moja pierwsza impreza takiego typu, wcześniej taką zabawę znałam tylko z opowiadań mojego ślubnego i ze zdjęć. Powiem jedno: było super. Podczas tej strzelanki występowałam w roli fotografa, ale na następnej na pewno będę aktywnym uczestnikiem bo bardzo mi się spodobało :)

A o to kilka zdjęć: https://www.dropbox.com/sh/lzfe5uwc1m8mko0/AAA06qAW50FMQHHrIWvkqwcDa?dl=0

Link to post
Share on other sites

Cześć wszystkim, dzięki za świetną imprezę i po raz kolejny przyjazne przyjęcie świeżaka (nawet nie jednego) w swoje szeregi!

Z mojej strony ogromne podziękowania dla każdego, kto przyczynił się do oszpejowania medyczki i mnie na stronę niemiecką - fantastycznie było oderwać się od codzienności żeby trafić kilku aliantów i samemu być trafionym :icon_wink:

Następnym razem wyposażę się w lepsze patrzałki żeby nie sfragować swojego podczas pościgu Rudego (za co serdecznie przepraszam towarzysza broni, to był przypadek - najgorszy z najgorszych).

Chlubne czy nie - lepiej takie historie niż żadne!

 

Granat odbijający się od sosny i więcej fajerwerków niż w sylwestra - TAK BYŁO.

 

Pozdrawiam, dziękuję i do następnego!

Link to post
Share on other sites
  • 3 weeks later...

Dziękuję organizatorom za przesyłkę jaka do mnie doszła w piątek. W związku z tym, że nie ja jestem jej adresatem, w najbliższą niedzielę przekażę komu trzeba. Miłe drobiazgi w klimacie zawsze cieszą. Moja połowa była w szoku, że Ogrom się chciało :icon_razz2: ale właśnie takie smaczki tworzą klimat.

 

Pozdrawiam raz jeszcze w imieniu całej drużyny z Poznania

Link to post
Share on other sites

Miło było mi gościć tak znamienitych wojaków po obu stronach. Tak jak wspomniałem potajemnie już komuś w polu, postawa była przeze mnie na boku oceniana. Wiem, że wiele mogło umknąć mojej uwadze, ale to co zobaczyłem - postarałem się wyróżnić. Wyłoniłem tylko kilku najbardziej zaangażowanych żołnierzy z tak licznego grona, które jako całość, spisywało się znakomicie. Wybór był bardzo trudny z uwagi na to, iż wszyscy naprawdę dobrze się spisywali.

 

Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, opublikuję jutro relację z przebiegu imprezy opisaną na podstawie obserwacji, oraz opowiadań z etapów, w których musiałem wrócić do niewdzięcznych obowiązków arbitra.

Opinie uczestników pozwolą mi na przyszłość dopracować szczegóły czy lepiej moderować rozgrywkę, w związku z czym zachęcam do dalszej dyskusji. Z góry dziękuję za wszelkie uwagi.

 

Hochachtungsvoll!

Fleischer

Link to post
Share on other sites

Jeszcze za przeproszeniem moje 3 grosze, a tym razem właściwie pensy :) (nie- nie pejsy)

 

Fleischer- to było znakomite przełożenie nakładów na skutki, uber-sprawne podkręcenie klimatu nawet najmniejszymi detalami.Nareszcie zwiedziłem ten piękny teren- ma fajny potencjał na przyszłość. Popieram: widać że się Tobie i twoim CHCIAŁO.

 

Za grzechy przepraszam, obiecuję że raczej już się nie poprawię ale może postaram się żałować. Bardzo dziękuję za znakomicie spędzony dzień w doskonałym towarzystwie tak sprzymierzeńców, jak i wrogów/wrogiń. Zarówno starych weteranów, jak i świeżyzny która cieszy moje spierzchnięte oczyska.

 

Warto było podjechać po najbardziej zaradarzonej trasie w kraju dla takich wrażeń.

 

Dziękuję i pozdrawiam

 

G.

Link to post
Share on other sites
  • 1 month later...

Czołem!

Może i kurz po bitwie o Torgau, dawno już opadł, ale chciałem jeszcze umieścić zaległą relację, streścić całość krótkim podsumowaniem, oraz uwzględnić skromne podziękowania.

Jeśli jest ktoś jeszcze zainteresowany tematem - zapraszam do lektury!

Nie będę się zbytnio tłumaczył ze spóźnienia, nagły wyjazd, a delegacja niestety rządzi się swoimi prawami.

Tak więc, zapraszam:

 

 

Wojska niemieckie otrzymują informację o aktywności wojsk alianckich w okolicach Anmstadt.

Miejscowość ta oddzielona jest od Torgau zaledwie dwiema mieścinami, jeśli mobilizacja nie nastąpi

natychmiast, a ich marsz nie zostanie wstrzymany, dotrą tu w zaledwie godzinę.

Nie ma więc czasu do stracenia, Torgau jest ostatnim bastionem, który z uwagi na liczne umocnienia, daje fizyczną możliwość na utrzymanie obszaru oraz prowadzenie działań obronno-ofensywnych przez dowództwo niemieckie.

Jeśli pozycje zostaną stracone, nie będzie żadnych szans na odnowienie łączności z Berlinem.

Zapada więc decyzja o uformowaniu oddziału szturmowego piechoty oraz natychmiastowym wymarszu. Mimo licznych braków w ludziach, Mannschaft zostaje prędko powołany, karabiny szturmowe, granatniki ręczne typu Panzer Faust 30 (Klein), oraz zdobyczna rusznica przeciwpancerna PTRD, pod dowództwem WSS Sturmmann'a Teo Anderssona z Dywizji "Nordland",

oraz Oberschuetze Ryby z dywizji polowej Wehrmachtu, wszystko wsparte dwójką żołnierzy oddziałów medycznych. Pozostaje tylko wyposażyć obsługę wyrzutni w zapas amunucji.

W pośpiechu zapada decyzja o wymarszu, delegacja świeżych sił, które mają dotrzeć niebawem do

wyruszającego oddziału, ma za zadanie dostarczyć zasób amunicji oraz zapewnić wsparcie grupie szturmowej. Zostają pobrane granaty, te przydziałowe, trzonkowe granaty ręczne M24 oraz wszelakie zdobyczne. Te zdają się być niezastąpionym elementem wyposażenia przy prowadzeniu działań ofensywnych. Oddział wyrusza, pozostaję w obozowisku.

Po chwili było widać w oddali już tylko wysokie sylwetki, śpieszące równym krokiem wykonywać powierzoną im pracę.

 

Z raportu przełożonych wiem, że oddział docierając w okolice miejsca docelowego, napotyka spore

i szerokie wzgórze, od flanki różnorodnie zalesione. Dowódca Theo Andersson wnosi o rozpoznanie, omawia plan ataku, decyduje się wziąć wzgórze szturmem. Dosyć rozległe wzgórze w formie niepełnego pierścienia, posiadające liczne umocnienia, oraz naturalne osłony, okazuje się być niełatwym obiektem do zdobycia.

Już przy pierwszym podejściu u podnóży pierścienia na minach przeciwpiechotnych oraz pułapkach

saperskich polegają pierwsi niemieccy żołnierze.

Osłabiony oddział zdaje się nie być w stanie przebić solidnej tarczy obronnej wzgórza.

Dobrze obsadzeni, przeszkoleni, doświadczeni oraz zgrani żołnierze wojsk sprzymierzonych pod

dowództwem Oficera GOR'a (British Airborne) oraz Podoficera Wish'a (US, 101st Airborne)

z nienaganną skutecznością odpierają pierwsze natarcie.

Żołnierze sprzymierzeni zdają się doskonale wykonywać powierzone im rozkazy.

 

Po dwóch nieudanych szturmach docieram do swojego oddziału niosąc w dwóch dość nieporęcznych drewnianych skrzynkach zasobniki z amunicją do rakietnic, oraz ze sporą garścią zdobycznych granatów odłamkowych w drugiej. Przy kolejnych podejściach by zdobyć pozycje brakuje już tylko nieco sprzyjającego wiatru, obrońców wzgórza po każdym podejściu zostaje zaledwie kilku.

Pod osłoną gęstego dymu, dozbrojony oddział przystępuje do kolejnego szturmu.

Tym razem natarcie wzmocnione zostaje świeżymi siłami oraz ostrzałem raz z granatników raz z rakietnic prowadzonym z flanek. Wbiegamy w sporej rozsypce, podzieleni na małe 3 - 5 osobowe drużyny. Uwidaczniają się nam zarysy dobrze zamaskowanych roślinnością, umocnień.

 

Podchodzimy pod wierzchołkiem w stronę najdalej wysuniętego umocnienia, od niego dzieli nas odległość ok 80m. Kładę K98 pod drzewem, odbezpieczam P38, przekładam do lewej ręki, w prawą zaś chwytam zdobyczny, radziecki granat F1. Pod osłoną ognia zaporowego Kamratów, podbiegam z odbezpieczoną F1 jak najbliżej umocnienia, z odległości ok 30-40 m, ze sporą siłą wyrzucam granat, który mimo, iż ciśnięty dość precyzyjnie, ląduje przed samym pionem z belek skutecznie osłaniającym broniących się za nim strzelców. Był to dla nich jednak sygnał przypominający, iż nawet najlepiej umocnione pozycje nie zapewniają nietykalności. Wzgórze jest wręcz zasypywane granatami, słychać liczne wybuchy, od flanki gęsto uderzają rakiety.

Przy każdej fali szturmu, na wzgórzu pozostaje zaledwie kilku broniących się żołnierzy aliantów.

Ci z kolei z nadzieją na szybki zastrzyk wsparcia przeczekują przed kolejnym uderzeniem niemieckiej pięści. Z umocnień w naszą stronę na akord pada gęsty ostrzał. Pomimo zwiadowczych jednostek nieprzyjaciela przedzierających się na tyły naszego natarcia, wojskom niemieckim udaje się ostatecznie stłamsić chęć i wolę walki w szeregach nieprzyjaciela. W tej bitwie, medycy rozpaczliwie nie nadążają ze swoją robotą. Trafionych wyciąga się stale spod ostrzału, co dodaje realizmu

i zwiększa zawzięcie pośród stron. Ostatnie starcia zaciekłych niedobitków ze wzbierającym na sile niemieckim klinem nie tracą wcale na jakości. Wzgórze zostaje zdobyte, chociaż broniło się zaciekle.

Z ostatnich "lisich dołów" słychać ostrzał. Udaję się w pośpiechu w ich stronę pod osłoną wysokich usypanych wałów. Widzę sylwetkę strzelca, podchodzę coraz bliżej. Patrzę na pistolet - zamek w tylnym położeniu - brak amunicji. Decyduję się więc blefować, być może uda mi się go zastraszyć.

Za każdym razem gdy odsłoni się jego sylwetka, mierzę w jego stronę. Za mną prędko podąża kilkuosobowa grupa strzelców czyszczących wzgórze.

Cel wydaje się być ostatnim ocalałym spośród obrońców wzgórza. Podchodzę jak najbliżej,

jesteśmy w regulaminowej odległości dla pojedynku gentlemanów. Żołnierz unosi ręce w górę, odkłada karabin, który okazuje się również mieć pusty magazynek. Za odwagę (N.C.O Wish, 101 US Airborne) decydujemy się oszczędzić wrogiego żołnierza, z uwagi na stopień podoficerski pozwalamy mu oddalić się bez broni i dotrzeć do najbliższego oddziału.

 

Wojska Aliantów decydują się wykorzystać wiedzę o obecnym położeniu niemieckiego oddziału szturmowego i uderzyć nowymi siłami nie dając Niemcom czasu na obsadzenie oddziału czy przeczesanie zdobytych pozycji. W międzyczasie obie strony dowiadują się o zrzucie z samolotu

dość ważnej przesyłki, zawierającej istotne informacje. Ma ona zawierać szyfry demaskujące brytyjskiego szpiega w szeregach niemieckich. Następuje kontratak Aliantów. Trwa on przez falę dwóch szturmów, które kończą się niepowodzeniem. Niemcy doskonale

wykorzystują wiedzę o terenie, zdobywaną podczas natarcia, broniąc się zaciekle zdobycznym asortymentem opiewającym od amerykańskich granatów typu Pineaple, aż do ciężkiego karabinu maszynowego.

 

Ucichły odgłosy wystrzałów, nie ma czasu do stracenia, prędko zostaje powołany kilkuosobowy Mannschaft, który ma za zadanie przeczesać zaznaczony na mapie obszar zrzutu. Od gęstwiny, aż do rzeki miała znajdować się awaryjnie zrzucona na spadochronie skrzynia. Oddział w szyku bojowym przeczesuje bezkolizyjnie obszar. Przemierzają drogą leśną prowadzącą w stronę rzeki. Wijące się zakręty oraz prosty odcinek, na końcu którego, w oddali, między drzewami widać sporą białą plamę. Podbiegają do punktu obserwacji, nad samą wodą, na drzewie pochylonym ku płyciźnie

na gałęziach zawieszona jest, ogromna czasza spadochronu, od niej na sznurach zwisa metalowa, czarna skrzynka. W skrzynce mapa, dokument oraz kilka granatów brytyjskich i rakiet do rusznicy p.pancernej. Treść dokumentu zostaje przez dowódzcę odczytania oddziałowi. Wnosi o brytyjskim szpiegu, o numerze Erkennungsmarke (nieśmiertelnik) 366 z Dywizji Totenkopf, treść dokumentu zakończona rozkazem natychmiastowego stracenia szpiega.

 

Dowiedziawszy się o przejęciu zrzutu zmierzam w poszukiwaniu oddziału. Na drodze leśnej zostaję wylegitymowany przez wartownika. Wchodząc do oddziału wynajduję zamaskowanego szpiega, który po powołaniu szeregu, na komendę zostaje stracony.

 

Oddział przystępuje do wymarszu na Falkenberg, które poprzedza bezpośrednio Torgau. W międzyczasie w te samo miejsce zmierza kolumna piechoty aliantów. Falkenberg oddziela droga, po jednej stronie gęstwina i przedpole, obsadzone przez niemców, improwizowane umocnienia z belek i desek, lisie doły, rowy, miny, pułapki saperskie oraz naturalne zasłony. Szpicę tworzy rusznica przeciwpancerna oraz granatnik, obok MG 42. Arier garda gęsto usiana piechotą.

Oczekiwanie na atak, w porę nadchodzi poczta polowa, dostarczając wycieńczonym żołnierzom przydziałowe racje żywnościowe, w tym czekoladę energetyczną w puszkach oraz waffle. Druga strona drogi - przełęcz, gęstwina oraz bagna, stąd należy spodziewać się ataku. Ten jednak zbyt prędko nie następuje. Miejscami rozpala się ogniska by ogrzać się przy niespodziewanie ogromnej różnicy temperatur wraz z przejściem na porę wieczorną. W tym samym czasie poczta polowa trafia również do aliantów, którzy oczekują rozkazu do natarcia.

 

Ostatecznie pojawiają się w przełęczy pierwsze sylwetki, oddział spokojnie wyczekuje większej liczebności. Niefortunnie jeden z żołnierzy niemieckich aktywował zapomnianą na pozycjach minę eliminując siebie oraz kamrata w pobliżu. Należy więc przystąpić do ostrzału pojawiających się sylwetek, pierwsza rakieta z rusznicy trafia i eliminuje grupkę, która przedzierała się

z gęstwiny. Następuje regularna wymiana ognia. Oddziały niemieckie przesuwają się w stronę Eisenhuetten oraz później w stronę Torgau. Tutaj miejscę ma dosyć zróżnicowana bitwa, oddział raz się broni, raz atakuje, dokonują się akty przepełnione desperacją, jak żołnierz

samotnie wybiegający przez polanę z granatem w ręku na osłony wroga, wspierany ledwo przez kamratów z flanki. Aż do nocy oddziały wymieniają się ogniem. Po zmroku, polana zatopiona we mgle, rozświetlana gęstym ostrzałem z granatników oraz moździerzy, wciąż świstają kule. Wojska niemieckie, w ostatnich okopach desperacko bronią Torgau. Mannschaft'y złożone ze starych weteranów oraz świeżych, niedawno po przysiędze żołnierzy nieustannie zachowują pozory zaciekle broniących się diabłów wojny nie poddając się bezlitosnym kąsaniom oddziałów sprzymierzonych.

 

 

 

Podsumowując:

 

& I Etap "Walki o Anmstadt"

I Szturm - za obronę, Punkt dla Aliantów,

II Szturm - za obronę, Punkt dla Aliantów,

III Szturm - za obronę, Punkt dla Aliantów,

IV Szturm - odbicie Anmstadt, Punkt dla Wojsk Rzeszy,

I Kontra - za obronę, Punkt dla Wojsk Rzeszy,

II Kontra - za obronę, Punkt dla Wojsk Rzeszy,

Zrzut - za odnalezienie zrzutu oraz wykonanie zadania,

Punkt dla Wojsk Rzeszy

 

& II Etap "Przedpola Torgau"

Utrzymanie Falkenberg - punkt dla Wojsk Rzeszy,

Zmuszenie Wroga do wycofania się - punkt dla Aliantów,

Zdobycie Eisenhuetten - punkt dla Aliantów,

 

Torgau nie zostało zdobyte.

 

Mamy więc wynik 5:5, co owocuje remisem.

 

 

 

Pragnę zaznaczyć, iż opis jest bardzo ogólnikowy, opuściłem wiele wątków, gdyż relacjonując wydarzenia tamtego dnia, można by śmiało napisać książkę. Obie strony dostarczały sobie wzajemnie ogromną dozę wrażeń. Impreza obyła się bez nieporozumień, bez sporów, strony wykazały się wzajemnym szacunkiem respektując zasady fair play.

 

Przepięknie dziękuję uczestnikom w imieniu swoim oraz moich pomocników za zaangażowanie w boju, przepiękne stylizacje jak i sylwetki klasy rekonstruktorskiej, które za każdym razem wzbierają

na poziomie, za budowanie świetnego klimatu, za bezgraniczne wczucie się w swoje role, za przejechanie większych lub mniejszych odległości po to, by wspólnie stworzyć jakość spotkania. Na imprezie dokonał się chrzest nowego "narybku", mam nadzieję, że będzie was w naszym gronie coraz więcej, naprawdę warto, z uwagi na nietuzinkowość, pod każdym względem naszego hobby ;-)

Prze-miło było spotkać spotkać się w gronie "starej" kadry - mam nadzieję, że spotkań będzie tylko więcej.

 

Pragnę podziękować w swoim imieniu Gorowi (SS inc), zawsze służąc dobrą radą, pomagając mi stawiać pierwsze kroki na "Sonnenwende 45", zostawiłeś swój spory odcisk w realizacji "Torgau 45", bez Twojej pomocy, impreza mogłaby nie powstać nawet w zamysłach. Wielkie dzięki!

PS: Twoje imprezy zawsze były synonimem wysokiej klasy, stąd moja mała, dla Ciebie zachęta.

 

Dziękuję raz jeszcze osobom bezpośrednio zaangażowanym w pomoc przy organizacji imprezy:

Gefreiter - za wykonanie rakietnic, moździerzy oraz sprawne moderowanie pułapek saperskich. Dzięki!

Christoph Chartmann - za pomoc przy okopach.

 

Oraz pewnej niezastąpionej Kobiecie, za pomoc przy całej gamie obowiązków, od klejenia trzonków do granatów ręcznych, malowania, projektowania tablic i znaków, aż również i po wykopki. Wielkie dzięki!

 

Hochachtunugsvoll!

Friedrich "DerFleischer" Preuss

 

PS: Jeśli ktoś przed imprezą nie widział, oficjalna, autorska propaganda imprezy:

Torgau45_Poster.png

Link to post
Share on other sites

Oj tam,oj tam- zarumieniłem się pochlebco ;) A poważnie- fajnie że pomimo poślizgu zdecydowałeś się dorzucić takie rozbudowane podsumowanie. Koniec wieńczy dzieło jak mawiali wredni Rzymianie i bez niego czegoś by brakowało ;)

 

Pzdr

G.

Link to post
Share on other sites

Piękna relacja, czasem brakuje takiego podsumowania po imprezie.

 

Kolega wyżej dobrze pisał, skoro był remis rozgrywkę należy powtórzyć :icon_smile:

 

... ewentualnie karne strzały do bramkarza(...ehmmm gracza) drużyny przeciwnej :icon_wink:

Edited by pete_asg
Link to post
Share on other sites

Dzięki, dzięki Panowie!

Myślę, że z czasem będzie można pomyśleć o drugiej edycji Torgau.

Przed tym jednak mam inny ciekawy pomysł do realizacji.

 

Karne czy nie, może w końcu dojdzie do skutku, przez wszystkich oczekiwany dżentelmeński pojedynek na przełęczy pomiędzy dowódcami stron?

Gor, Teo? :icon_razz:

Można już obstawiać wyniki.

Link to post
Share on other sites

Ciekawą konkurencję rozgrywaliśmy na GMV.

Dwóch graczy staje naprzeciw siebie (60-70m) z załadowaną 3 kulkami bronią (rewolwer, dostarczone przez orga 2 identyczne repliki). Na znak sygnał zaczynają się zbliżać. Po dobyciu broni z kabury muszą się zatrzymać i oddać strzał. Przeciwnik nie może robić uników, może się zatrzymać. Gdy przeciwnik się wystrzela może iść dalej jeśli chce i w dowolnym momencie wyciągnąć broń. Oczywiście pierwszy trafiony odpada. Zabawa przednia. Działa oczywiście system K.O. Sądziowie "maszerują" obok graczy, żeby uniknąć niepotrzebnych niesnasek.

Świetna zabawa, polecam wszystkim organizatorom.

Edited by wish
Link to post
Share on other sites

Ciekawa propozycja Wish, dopóki dostarczoną bronią nie będą PanzerFaust'y :icon_razz2: wtedy podczas pojedynku dwóch, mogłoby ucierpieć dodatkowo jeszcze z dwunastu. A tak na poważnie, jest opcja aby ruszyć z czasem drugą edycję tejże imprezy, trzeba jednak zebrać siły i środki, aby sprawniej wszystko moderować i dopiąć więcej założeń. Będę za pewne szukał kilku chętnych do pomocy.

W międzyczasie obserwuję jeszcze jeden teren, co by w monotonię nie popaść ;-)

Link to post
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

Loading...
×
×
  • Create New...