Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

Bezśnieżna Zima VII (2011)


Recommended Posts

FYI, "my" w poście MariushK'a to dowództwo Khmerów. Takie mapy mieliśmy dla siebie (i, dzięki prywatnej inicjatywie, dla Was, Towarzyszu ;)) - takie rozdaliśmy.

 

Ja przez całą imprezę "wisiałem" na 4-tym kanale PMR (tak, jak podawałem przed wymarszem) - choć ucho mi więdło straszliwie - starałem się być dostępny i dowodzić. A plątałem się regularnie między wsią a obozem ONZ, głównie w ramach elementów fabularnych zabawy.

Link to post
Share on other sites
  • Replies 338
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

I tak zrobiłem, chodziło mi o stan początkowy, przez pierwsze 30 minut nie wiedziałem co z tymi mapami a potem i tak była zbędna. Po co dawać coś co nie ma zastosowania?

 

W tekście o mapach napisało mi się "siarkę" oczywiście miało być "siatkę"

Edited by mikunda
Link to post
Share on other sites

Po pierwsze, nie wiedzieliśmy, że nie będzie miała zastosowania.

Po drugie - przy przechwytywaniu zrzutu materiałów pirotechnicznych (mniej więcej w tym czasie, kiedy odbywały się negocjacje z ONZtem w sprawie dowódcy konwoju) okazała się niezbędna. Bez koordynatów z mapy nie bylibyśmy w stanie odnaleźć zrzutowiska.

Link to post
Share on other sites

Zgadzam się w 100% z Mikundą. Ta przerwa w grze spowodowana przez orgów ( rozkaz przerwania szturmu bazy oraz przesuwanie respai nakaz wycofania się ) to był początek końca imprezy - nastąpiło ogólne zniechęcenie i rozprężenie po stronie Khmerów. Ogólnie średnio na jeża.

Link to post
Share on other sites

Impreza pozytywna, wszelkie przemyślenia, które miały trafić do organizatora posłałem już prywatnie, a teraz trochę słów do wszystkich.

Wielkie podziękowania dla strony zachodniej, "okrutnych" komunistów, uciskanej ludności cywilnej i jeszcze raz ludziom, którzy to zorganizowali i czuwali nad tym wszystkim. Bez Was tego zlotu by nie było, a naprawdę wywarł na mnie dobre wrażenie.

 

Co do terenu, nie mam porównania z innymi bezetkami, jednak nie był on jakiś wybitny, ale przyjemny. Był rozległy i pomieścił 150 uczestników, a to najważniejsze żeby nie było ścisku. Dzięki czemu nie było praktycznie incydentów z terminatorami (przynajmniej ja się z tym nie spotkałem, ale wszędzie nie byłem) Poza tym zlot to nie teren, a ludzie!

 

Fajnie było zobaczyć znane twarze, poznać nowych ludzi, spróbować być częścią misji pokojowej i najpierw pytać potem strzelać. Serdecznie pozdrawiam snajpera strony przeciwnej, który dość często posyłał naszych do respa. Żałuję tylko, że w trakcie rozgrywki nie udało mi się odwiedzić wioski, ale rozkazy to rozkazy i są ważniejsze od wakacji ;) Szczególnie jeszcze pragnę pozdrowić jeńca ze strony khmerów, który z uśmiechem spędził czas w niewoli :)

 

Do następnego!

Edited by sir_chester
Link to post
Share on other sites

Co do mapy - była przydatna, co po części napisał Errhilie. Bez niej nie dalibyśmy rady przejąć zrzutu, co było pobocznym questem*.

 

A właśnie - jeśli kto nadążył/załapał się na nie, to było dodatkowo ciekawie. Owy zrzut, czy szukanie dwóch brzóz skłaniających się ku sobie, gdzie miał być totem** było przyjemne i mi urozmaiciło rozgrywkę na tyle, że nie nudziłem się wcale. Zadanie o totemie przekazał szaman zaraz po przyniesieniu flagi. Zadanie zrzutu było podane przez radio w trakcie, mniej wiecej w 2/3 czasu między zdobyciem flagi a przerwaniem gry(tym nie planowanym). Potem porwania wodza wioski itp. Ostatecznie wychodziło na to, że cele były cały czas.

 

ONZ było momentami nieoenzetowskie, no i to przerwanie gry pod 'bramą' - to był minus, który faktycznie odbił mi się trochę na grze.

Z terminatorstwem się nie spotkałem ;) jeszcze raz dodam, że bawiłem się przednio :)

 

 

*czy informacja o prywatnej firmie ochroniarskiej to była ostatecznie ściema? Czy zmyliśmy się ze skrzynią zanim ta połapała się dokąd dojść, czy cuś :P?

**z totemem, trochę później, wyszło zamieszanie 'ktoś ma, ale to wy go macie'- szkoda.

 

PS podłączam się do prośby, by umożliwić łatwe pobranie fotek ;)

Edited by Sveter121
Link to post
Share on other sites

 

Maksymalna dezorganizacja, odbył się apel, ONZ poszło sobie a khmerzy pozostali i nie wiedzieli co robić. Nie wiedzieliśmy gdzie mamy iść, gdzie był respawn, ani tak naprawdę co mamy robić..

Recon na odprawie powiedział, że najpierw wychodzi ONZ a potem po 10 - 15 min Khmerzy.

 

Z map nie dało się odczytać praktycznie nic, gdyby zaznaczono jakiś punkt odniesienia, chociaż wioskę, ale stojąc na respawnie Khmerów (tak, potem nam go w końcu wyznaczono) i patrząc na mapę nie miałem zupełnie pojęcia gdzie jestem. Po co te niepotrzebne połacie terenu na mapie, fajnie było by albo rozjaśnić odrobinę ją, albo siarkę zrobić białą, nie za bardzo było widać oznaczenia na ciemnych plamach lasów.

 

A samemu mapkę zrobić to już trudno? Wujek google, geoportal albo inne rzeczy.

 

Pożalę się trochę na ONZ, bo spora ich część w ogóle nie trzymała się, żadnych procedur. Pierwszy kontakt ogniowy na imprezie był rozpoczęty z lasu, bez żadnego ostrzeżenia z zaskoczenia przez ONZ! w pobliżu ich respawnu (idiotyczna sprawa, potem rozwinę), o którym notabene nie wiedzieliśmy i zastanawialiśmy się ciągle kto rozwiną taśmę w środku terenu działań.

 

No tak, właśnie dlatego Khmerzy rozpoczeli rozgrywkę od wyjścia poza białoczerwoną taśmę i ostrzelania ONZ od jeziorka. Chociaż znowu na odprawie Recon mówił gdzie łazić wolno a gdzie nie. Na dodatek takie dość selektywne słuchanie, bo to, że po lewej stronie drogi strzelać/prowadzić działań nie wolno, to już wiedzieli: i tak podchodzą - walą serię po lasku i cofają się za "linię demarkacyjną"

 

 

 

Co do respa Khmerów jeszcze, DLACZEGO TAK DALEKO? teren miał chyba z kilometr na pół a walka toczyła się 200m dookoła bazy ONZ.

 

No właśnie, dlatego przedsiębiorczy Khmerzy postanowili sobie zrobić respa jakieś 100 m od bazy ONZ. I tak sobie siedziało towarzycho, paliło fajki i miało czerwone szmaty na łbie. Jak ich pojechałem serią, to jeszcze się obruszali, że przecież "na respie" są. A co chwilę jakiś - myk - w krzaczki, żwawy ożywieniec

Nie wspomnę jak to Khmerzy zasłaniali się tabliczkami z dykty (znane właściwości kuloodporne)

 

Jeszcze taka dygresja co do opłat itp. Miałem wrażenie (i nie tylko ja), że składka na LOK jaką zapłaciliśmy była przeznaczona na "gadżety", herbatę, kiełbasy, grochówkę, efektowną bramę oraz słodycze i MRE dla harcerzy. I fajnie, ale prawda jest taka, że można było przyjechać na imprezę nie płacąc, nikt nie był wylegitymowany, nie było sprawdzania jakichkolwiek dowodów wpłaty, "bramkarz" spytał tylko, do której strony będziemy należeć.

Składka podana była przed imprezą i dobrowolnie się na nią zgadzaliśmy. Nawet jeżeli LOK, przeznaczył całą kasę na wino kobiety i śpiew, to ich sprawa. Jak dla mnie impreza był naprawdę dobra. A jak się dziwisz, że 40 zł - to sobie pomnóż przez ok 150 i zacznij odejmować koszty żarcia, zabezpieczenia medycznego, pozwoleń i paru innych. Polecam samemu zrealizować taki zlocik dla porównania.

Link to post
Share on other sites

1. Co do respa Khmerów jeszcze, DLACZEGO TAK DALEKO? teren miał chyba z kilometr na pół a walka toczyła się 200m dookoła bazy ONZ.

 

2. Sporo słyszałem głosów, że teren jest kiepski... faktem jest, że był kiepsko wykorzystany, może warto się zastanowić, czy nie powrócić do Skwierzyny.

 

3. Jeszcze taka dygresja co do opłat itp. Miałem wrażenie (i nie tylko ja), że składka na LOK jaką zapłaciliśmy była przeznaczona na "gadżety", herbatę, kiełbasy, grochówkę, efektowną bramę oraz słodycze i MRE dla harcerzy. I fajnie, ale prawda jest taka, że można było przyjechać na imprezę nie płacąc, nikt nie był wylegitymowany, nie było sprawdzania jakichkolwiek dowodów wpłaty, "bramkarz" spytał tylko, do której strony będziemy należeć.

 

4. Ogólnie było przyjemnie, powygłupialiśmy się posialiśmy kompozytem, ale następnym razem długo się zastanowię czy jechać znowu, bo samo strzelanie niewiele różniło się od niedzielnych łupanek.

 

Ad1. Też tak myśleliśmy co mniej wytrwali odpuścili sobie walkę i po kilku spacerach zostali w respie do końca batalii.

 

Ad2. Jak dla mnie to teren był mocno forujący stronę broniącą. Rozumiem że przewaga jest zawsze w obronie, ale tu powinny zadziałać proporcje 2:3. A tego nie było.

 

Ad3. Dokładnie o tym samym rozmawialiśmy w naszym gronie. Nikt nikogo nie legitymował nie pytał o wpisowe itp. można było wjechać bez jakichkolwiek opłat i nikt by nawet nie zauważył.

 

Ad4. A tutaj się nie zgodzę z przedmówcą może wyglądało to jak typowa niedzielna łupanka ale co niedzielę nie ma tylu ludzi, dla mnie mimo wszystkich minusów warto było.

 

Recon na odprawie powiedział, że najpierw wychodzi ONZ a potem po 10 - 15 min Khmerzy.

 

 

Składka podana była przed imprezą i dobrowolnie się na nią zgadzaliśmy. Nawet jeżeli LOK, przeznaczył całą kasę na wino kobiety i śpiew, to ich sprawa. Jak dla mnie impreza był naprawdę dobra. A jak się dziwisz, że 40 zł - to sobie pomnóż przez ok 150 i zacznij odejmować koszty żarcia, zabezpieczenia medycznego, pozwoleń i paru innych. Polecam samemu zrealizować taki zlocik dla porównania.

 

@teacher-myślę że jedną z umiejętności jakiej uczysz to czytanie ze zrozumieniem.

 

Myślę że koledze nie o to chodziło, a raczej o to że jeśli już zapłaciliśmy to fajnie by było aby ktoś to sprawdził, zapytał jak się nazywasz i odhaczył na swojej liście przy wieżdzie na teren, itp.

Edited by JasDa
Link to post
Share on other sites

@ticzer jak na Twój nick kiepsko u Ciebie z podstawą edukacji jaką jest czytanie ze zrozumieniem.

 

Jeszcze taka dygresja co do opłat itp. Miałem wrażenie (i nie tylko ja), że składka na LOK jaką zapłaciliśmy była przeznaczona na "gadżety", herbatę, kiełbasy, grochówkę, efektowną bramę oraz słodycze i MRE dla harcerzy. I fajnie, ale prawda jest taka, że można było przyjechać na imprezę nie płacąc, nikt nie był wylegitymowany, nie było sprawdzania jakichkolwiek dowodów wpłaty, "bramkarz" spytał tylko, do której strony będziemy należeć.

 

To jest sens całej wypowiedzi i np JasDa doskonale to zrozumiał.

 

 

A samemu mapkę zrobić to już trudno? Wujek google, geoportal albo inne rzeczy.

 

 

Skoro coś dostaję od organizatora to warto by było aby do czegoś to się nadawało.

 

 

No tak, właśnie dlatego Khmerzy rozpoczeli rozgrywkę od wyjścia poza białoczerwoną taśmę i ostrzelania ONZ od jeziorka. Chociaż znowu na odprawie Recon mówił gdzie łazić wolno a gdzie nie. Na dodatek takie dość selektywne słuchanie, bo to, że po lewej stronie drogi strzelać/prowadzić działań nie wolno, to już wiedzieli: i tak podchodzą - walą serię po lasku i cofają się za "linię demarkacyjną"

 

Bo khmerzy zaskoczeni zostali PO LEWEJ STRONIE DROGI nieuzasadnionym atakiem na samym początku pola gry. Gdyby ONZ zachowywało się jak ONZ i dodatkowo byli by odrobinę bardziej fair i nie ustawiali zasadzki (której nie mieli prawa robić) osłonięci wyimaginowaną ścianą respawnu. Co ciekawe jak pytałem się kogoś na waszym respie dlaczego zaczęli strzelać usłyszałem odpowiedź "Kolega zaczął i tak jakoś poszło". Gratuluję kontroli zachowań.

 

Co do wycofywania się za drogę, takie rzeczy było widać też po stronie ONZ, ale to wina sztucznych granic, braku uczciwości co poniektórych graczy i braku czujności organizatora. Do naprawienia.

 

 

No właśnie, dlatego przedsiębiorczy Khmerzy postanowili sobie zrobić respa jakieś 100 m od bazy ONZ. I tak sobie siedziało towarzycho, paliło fajki i miało czerwone szmaty na łbie. Jak ich pojechałem serią, to jeszcze się obruszali, że przecież "na respie" są. A co chwilę jakiś - myk - w krzaczki, żwawy ożywieniec

Nie wspomnę jak to Khmerzy zasłaniali się tabliczkami z dykty (znane właściwości kuloodporne)

 

 

Hmm... osobiście nie widziałem takiej sytuacji, ale to już szczyt buractwa, sam wprawdzie zostawałem z lenistwa aby sobie chociaż pooglądać, ale robiłem to z dużej odległości, zza drogi, a potem wracałem na respa. Tylko, że takie przypadki zgłasza się do organizatora.

Link to post
Share on other sites

Dwie sprawy :D

1. Totem to nie sprawka organizatorów ;]

2. Czerwoni Khmerzy byli bardzo łagodni dla wioski (wbrew prawdzie historycznej), ONZ było widać tylko na początku rozgrywki i czasem w paczkami.

P.S.

Szkoda, że wioska była tak daleko, że prawie nikomu nie chciało się do niej przychodzić.

Link to post
Share on other sites

@ Mikunda i mapy - powtarzam Ci, kolego: mapy nie dostałeś od organizatora. Dostałeś ją ode mnie (ja dostałem ją od orgów w wersji elektronicznej - i mnie się przydawała) - wyposażenie wszystkich Khmerów w mapy było moją prywatną inicjatywą, wedle zasady "lepiej mieć i nie potrzebować, niż odwrotnie".

 

Mapa tak naprawdę przydała się trzykrotnie przynajmniej:

- kiedy przechwyciliśmy konwój ONZ, i na mapie ich dowódcy było coś zaznaczone - dzięki posiadaniu map patrol rozpoznawczy mógł tam trafić i sprawdzić (fakt, że nic nie znalazł, to osobna kwestia).

- informacja dotycząca zrzutu pirotechniki, która otrzymałem od organizatorów w trakcie gry, wskazywała konkretne koordynaty z mapy: bez niej nie można by było odnaleźć przesyłki.

- ekipa, która wyżej już wspominała o próbie zajścia bazy ONZ od tyłu, też posługiwała się mapą. To, że teren uniemożliwił im podejście, to ponownie: zupełnie insza inszość.

 

Rozumiem, ze masz uwagi, co do przebiegu i przygotowania gry.

Ja też mam.

Osobiście jednak nie będę ich publikował na forum, bo - jak się nauczyłem, to tylko generuje kwasy. Przemyślę je więc jeszcze przez parę dni i poślę Reconowi na priva. Zechce - odpowie, zechce - weźmie je pod uwagę przy kolejnym scenariuszu.

 

@ Kaczek_awr i łagodność Khmerów: wiem. Co jakiś czas moi dzielni partyzanci mieli wielką ochotę zmasakrować wieśniaków (który byli arcyupierdliwi momentami :happy: ), tylko, że ja takie pomysły tłumiłem w zarodku.

Nie umiem być rekordowo paskudnym, drańskim bydlakiem :icon_cry: nawet, jeśli prawda historyczna głosi, że powinienem :blush: przepraszam :blush: <siadł_i_wstydził_się>

Edited by Errhile
Link to post
Share on other sites

Wierzcie mi, że od sobotniego wieczora regularnie co kilka godzin czytam forum w temacie BZ i siłą rzeczy czuję się wywołany do tablicy. Wybaczcie, że nie będę odpowiadał na kwestie stosowanej przez obie strony taktyki, bo ta leżała w gestii samych graczy.

1. Decyzja wytypowania przywódców Khmerskich i dowódcy ONZ powzięta została na podstawie:

- spędzenia czasu przed kompem i analizie ich postów zamieszczanych w różnych tematach myślę, że wybrałem osoby logicznie myślące, rozumiejące, że airsoft to przede wszystkim zabawa, a co nader ważne nastawione do zabawy merytorycznie, a nie roszczeniowo

- kontaktu osobistego wynikającego z poprzedniej imprezy i kilku odbytych rozmów

- doświadczenia zarówno w środowisku airsoftowym, jak też doświadczenia wyniesionego ze służby

Moim zdaniem wybór był trafiony i gdybym miał dokonać go ponownie byłby taki sam.

2. Mapy (właściwie zdjęcia lotnicze terenu) z naniesioną siatką otrzymała każda z trzech osób wytypowanych jako przywódcy, bo wiedziałem, że zostaną rozpropagowane przez nich pośród swoich ludzi i tak też w wielu przypadkach się stało. Siatka miała za zadanie ułatwienie nawigacji w wypadku podania informacji do których wymagana byłaby prosta nawigacja w terenie. (Errhille nie pozwolił bym sobie na pozostawienie mapy z ważnymi danymi za szybą samochodu, mieliście wysłać patrol w to miejsce i tak zrobiliście. Drop Zone wyznaczyłem kilkanaście minut później).

3. Rozgardiasz organizacyjny przy wjeździe. Rzeczywiście sprawa lekko wymknęła się z pod kontroli, bo moje polecenie dla obsady check pointu jasno mówiło o kontroli danych osobowych (nazwiska). Nie poszło, ale z drugiej strony większość z ludzi zajmujących się airsoftem i rekonstrukcją zaznaczają, że to gra fair play dlaczego więc miałbym nie zaufać wszystkim którzy przyjeżdżają. Tym samym zawsze kierowałem się podczas służby i niewielu trafiło się moich podwładnych którzy mnie oszukali. Wyszedłem też z założenia, że jeżeli ktoś zapłacił to zobowiązał się do przyjazdu, jeżeli nie przyjechał i nie powiadomił mnie o tym to po prostu stracił. Listę uczestników miałem cały czas przy sobie.

4. Oprócz tego, że impreza to przede wszystkim ludzie trzeba też wytworzyć jej klimat odpowiednimi przygotowaniami po to właśnie stał check point przed folwarkiem, po to była grochówka z wojskowej kuchni, po to była gorąca herbata w wiosce, respie i bazie onz, po to wreszcie jeździliśmy tymi samochodami (na paliwo, a nie na wodę), po to na zakończenie użyliśmy pirotechniki. Wszystkich oponentów zachęcam do przejrzenia netu i zapoznania się z opłatami za imprezy o zbliżonym charakterze i zbliżonej liczbie uczestników jestem pewny, że za taki pieniądz jaki poszedł na BZ żadna inna impreza nie jest organizowana (chyba, że ma dobrego sponsora lub dotację). W tym roku na LOK nie poszedł ani grosz takie niestety są realia... a szkoda, bo organizujemy przedsięwzięcia rzeczywiście darmowe dla uczestników, a z pustego nikt nie naleje.

Link to post
Share on other sites

mnie osobiście najbardziej wkurzyły dwie sytuacje:

1* wyjątkowo chamski terminator stojący kilka metrów za kiblem. (nie chodzi mi o "lufę wystającą z serduszka w drzwiach")

2* pada komenda "wstrzymać ogień" i powrót ONZ na pozycje z których zostali dopiero co wyparci, po tym incydencie duża część Khmerów miała "wyjebane" i nie była zainteresowana atakiem.

Link to post
Share on other sites

Do imprezy podszedłem z dużą dozą nieufności. Zmiana terenu. Nagłe problemy z ludźmi, ich ilością. Nadszedł jednak czas wyjazdu.

Nic dodać nic, ująć.

Blokada ONZ na wjeździe na teren odprawy. Duża liczba uczestników, jak na to co było na forum. Odprawa i baton z bułą na powitanie. :)

Imprezę zaliczam do udanych, tak jak i poprzednie BZ :) Dorosła i dorównała swoim poprzednim edycjom.

Jednak jest to małe "ale", spowodowane zapewne tym, że to pierwsze przeniesienie z miejskiego terenu na otwarte pola i krzaczory, przez naszych drogich Orgów.

Z kolegami doszliśmy do kilku wniosków, to

 

NAJWAŻNIEJSZY WNIOSEK: JECHAĆ ZA ROK!!

 

Pozostałe to w sumie plusy, bez minusów, a co najwyżej małe niedociągnięcia :), które po poprawieniu mogą dodać smaczku i wzbogacić wartości militarne rozgrywki.

 

Plusy imprezy:

-duży teren

-dodatkowe zadania

-cywile

-zespoly :)

-to ze nie było proporcji khmer:onz 2:3

jedzenie ^^

 

Co do poprawienia wg mnie:

-male wykorzystanie terenu poprzez położenie respa khmerow i wioski zbyt blisko bazy onz

-lokacja respow, lepiej było oba położyć za droga w odległości 100m od baz

-nie wykorzystanie cywilow<oni bardziej zachowywali sie jak khmerowskie bojowki wzgledem khmerow>

-brak sposobow nacisku na cywilow

-ORG nie nadzorowal cywilow, ktorzy uniemozliwiali wprost i wymuszali na graczach swoje widzi mi sie

-ostamowanie w trakcie rozgrywki bezpiecznej strefy przy bazie onz

-wrzucenie zadan, ktore wzgledem scenariusza nie mialy wogole sensu <zdobadz totem>; rozumiem, ze atak khmerow na baze ONZ moglby sie skonczyc po godzinie, ale niech to by bylo zdobycie broni dla cywilow i ich pomoc w walce z onz

-brak pieszych patroli onz wokol bazy i brak nadzoru onz nad wioska

 

Minusy - jak zawsze to już zależne od graczy:

-terminatorzy

-olewacze

-marudy

-brak minusów ze strony organizacji :P

 

Dzięki za świetną zabawę i do zobaczenia za rok.

Edited by Barry
Link to post
Share on other sites

Pozdrowienia dla wszystkich uczestników od szamana wioski :)

 

Napiszę dla odmiany jak to wyglądało z perspektywy wioski.

Szkoda, że powstał zakaz używania broni we wiosce. Przez to wioska była jakby po za grą a przecież kilka osób z cywili przyjechało po to aby coś robić, brać udział a nie tylko grzać się przy ognisku.

 

Domyślam się, że zakaz strzelania związany był z obecnością dzieci... i tu kolejne zastrzeżenie. Bardzo lubię harcerzy i sam byłem kiedyś harcerzem tylko, że obecność zuchów, małych dziewczynek mocno ograniczała możliwości zabawy.

Chciałem założyć drugą wioskę ale okazało się, że częściowo musimy pomagać w pilnowaniu dzieci... Tak więc zostaliśmy i co jakiś czas przypominaliśmy o noszeniu okularów.

 

Totem był wymysłem wodza i kolegów z AWR-u aby nie zanudzić się na śmierć. Z powodu zakazu strzelania we wiosce, Kmerzy nam nie zagrażali i ONZ nie musiało nas bronić.

 

Umieszczenie respa we wiosce spowodowało dezorganizację wioski. Przesunięcie go na górkę trochę poprawiło sytuacje jednak ten teren i tak już był już jakby wyłączony z gry.

 

Co do innych, pozytywnych rzeczy to się nie wypowiadam gdyż nie miałem okazji brać w nich udziału :).

 

Pozdrawiam

Dzima

Link to post
Share on other sites

Ja zgadzam się z wypowiedzią Mikundy w 95%, teren do działań przedni, las,bagienka, łąki czyli to co tygrysy lubią najbardziej. Organizacyjnie totalnym nieporozumieniem była przerwa taktyczna zarządzona przez Orga celem wyprowadzenia wieśniaków z obozu ONZ po której impreza siadła zamieniając się w niedzielną łupankę....

Link to post
Share on other sites

 

2. Mapy (właściwie zdjęcia lotnicze terenu) z naniesioną siatką otrzymała każda z trzech osób wytypowanych jako przywódcy, bo wiedziałem, że zostaną rozpropagowane przez nich pośród swoich ludzi i tak też w wielu przypadkach się stało. Siatka miała za zadanie ułatwienie nawigacji w wypadku podania informacji do których wymagana byłaby prosta nawigacja w terenie. (Errhille nie pozwolił bym sobie na pozostawienie mapy z ważnymi danymi za szybą samochodu, mieliście wysłać patrol w to miejsce i tak zrobiliście. Drop Zone wyznaczyłem kilkanaście minut później).

 

 

A na wajnie kak na wajnie... :wink:

 

Konwój "trzepał" m.in. mój kolega, Szczepan, i to on gdzieś tam jakąś mapę wypatrzył, oraz coś na niej zaznaczone. Podał info do mnie, ja dałem mu trzech ludzi i kazałem sprawdzić miejsce.

 

To mi się wydawało logiczne. Gdybym miał więcej ludzi, lepiej zorganizowanych, i imprezę w innym typie (tzn. nie bałbym się, że chłopaki się zanudzą) to pewnie patrol dostał by polecenie pilnowania rejonu - i siedzieli by tam do zakwitnięcia w roli zasadzki :happy: .

 

Nie mam pretensji, że nic nie znaleźli (jak znam Szczepana i Mullera - dwóch ode mnie, którzy poszli w tym patrolu - i tak się dobrze bawili, za resztę tamtego zespołu nie mogę się wypowiadać, bo nie znam ludzi). Ot, pojawiła się informacja i trzeba ja było sprawdzić. Że informacja się nie potwierdziła - wielkie mi mecyje, a bo to każda informacja musi się potwierdzać? :wink:

 

Po prostu kiedy dostałem od Ciebie info o zrzucie, doszliśmy do wniosku, że informacja dostała się w nasze ręce omyłkowo i za wcześnie (nie bylem w stanie spamiętać, czy to były te same koordynaty, zresztą - dla mnie to bez znaczenia). Ponieważ tym razem było info, że przesyłkę chronią "kontraktorzy", poszedł tam MariushK z silniejszą ekipą. I znaleźli, i przynieśli :biggrin:

Link to post
Share on other sites

Osobiście dobrze się bawiłem.

 

Co prawda byłem mocno zmęczony objawami po...promiennymi, na szczęście Orgowie mnie poratowali i koniec rozgrywki spędziłem za kółkiem.

Żołnierz ONZ jest żywą tarczą i tak też się czułem. Nie było nawet szans na strzały bądź komendy ostrzegawcze. Od razu musieliśmy przejść do konkretów.

Szkoda, że baza ONZ nie była ulokowana na wzgórzu jak wioska. Ułatwiło by to obronę, obserwację przedpola i umożliwiło wypuszczanie patroli odwiedzających wioskę, a nie czysto samobójczych wypadów.

Dzieciaki z ZHP mogły dostać parę motyk i wymaszerowywać do kopania grządek np. w okolicy niecki z wodą. Mieli by więcej uciechy i wglądu w zabawę.

 

Sam teren bardzo ciekawy i z dużymi potencjałem. Na pewno będę częściej odwiedzać tą lokalizację, a dobre zaplecze jest kolejnym plusem. Poczęstunek był wyśmienity, a batonik na wjeździe miłym zaskoczeniem.

Rozumiem RECONA co do kwestii zaufania. Podobnie podchodziłem do moich podkomendnych i to się sprawdzało. Jeżeli jednak który oszukał i to się wydało. Ponosił tego konsekwencje i długo trwała odbudowa zaufania i pozycji w grupie. Myślę, że wszyscy jesteśmy na tyle zdyscyplinowani i uczciwi, że kontrola na bramie nie była konieczna. Aczkolwiek kontrola, przetrzepanie niektórych pojazdów i przydział miejsca były by dobrą drobną częścią scenariusza.

 

Terminatorstwo było i będzie. Chociaż przypuszczam, że mniejszy dystans do respa odseparował by tych 100% terminatorów od tych zmęczonych chodzeniem.

 

Korzystanie z wychodka pod ostrzałem...bezcenne i wymagające wiele samozaparcia, dla jego obrońców!

 

Podziękowania dla Organizatorów i wszystkich braci ONZowskiej niedoli.

Edited by FschPzAbw
Link to post
Share on other sites

mnie osobiście najbardziej wkurzyły dwie sytuacje:

1* wyjątkowo chamski terminator stojący kilka metrów za kiblem. (nie chodzi mi o "lufę wystającą z serduszka w drzwiach")

2* pada komenda "wstrzymać ogień" i powrót ONZ na pozycje z których zostali dopiero co wyparci, po tym incydencie duża część Khmerów miała "wyjebane" i nie była zainteresowana atakiem.

 

Ad1. kilku tam takich było, ale ogólnie to fajna zabawa była koło kibla. Ja chyba całego Hi-capa w tego gościa wpakowałem a on nic. fajnie stał za brzózka chywał się za nią a była tak wąska że tyłek mu wystawał z tyłu i za tarczę robił ale nawet na sekundę się nie zawachał aby się przyznać.

 

Ad2. Ujął bym to inaczej (bez wulgaryzmów) ale tutaj się zgadzam po tym wstrzymaniu ognia to już nie to samo było. sporo chłopaków nawet z respa już nie wyszło.

 

Ja co prawda po ty atakowałem atakowałem, ale mi entuzjazm odszedł.

 

@ Manis hagaloscen - zdaje się że to ty mój magazynek do m4 znalazłeś jeśli tak to dziękuję.

Edited by JasDa
Link to post
Share on other sites

 

@ Manis hagaloscen - zdaje się że to ty mój magazynek do m4 znalazłeś jeśli tak to dziękuję.

Jeżeli chodzi o magazynek do m4 z oznaczeniami H&K - to ja go znalazłem i ci oddałem. Zresztą miałem jakieś szczęście do zgub, bo znalazłem też jakąś PMR Maxcoma i oddałem ją do organizatorów po imprezie. No cóż taka rola spottera :icon_biggrin:

Link to post
Share on other sites

Ja napisze ogólnie, i wymienię najważniejsze rzeczy :

Nie podobało mi się to, że mimo tylu słów o klimaceniu się, cześć przybyła bez wyraźnych oznaczeń. Opaska na ramieniu to nie to samo co na hełmie, szczególnie gdy się leży. A przecież bycie w ONZ to nie wstyd.

Tak samo jak po stronie Khmerów, zauważyłem parę osób w full szpeju, którzy nijak nie przypominali CK.

Część z Khmerów miało dla klimatu czerwone chusty na szyi, fakt podniosło klimat, ale nie wiadomo było czy dany gość żyje czy nie.

Organizacyjnie także czułem chaos. Ale tak to już jest w partyzantce :icon_wink:

Co do wpisowego, i jego egzekwowania. Gdybym był mniej znany przez orgów, albo był cwaniakiem to wbił bym się na krzywy ryj. Postrzelał bym się, najadł do woli, i pojechał w pełni zadowolony. Może nikt nie wpadł na ten szatański pomysł, ale w przyszłości można by nad tym pomyśleć.

 

Plusem byli oczywiście ludzie, spędziłem bardzo miło sobotnie popołudnie, i nie żałuję. :maniak_OK:

 

ps. Wielkie podziękowania dla Warlocka za użyczenie repliki :icon_biggrin:

Link to post
Share on other sites

Nie rozpiszę się o aspektach organizacyjnych, bo już przewałkowaliście chyba wszystko, a więc organizatorzy mają z czego wyciągać wnioski na przyszłość. Uczepię się tylko tematu procedur zachowania ONZ-u, w którego kontyngencie miałem przyjemność służyć. Pojawiało się dużo uwag o niezachowywaniu procedur. Ktoś wyżej zauważył, że walki trwały non stop, więc chyba czerwoni nie oczekiwali, że każdego z osobna będziemy ostrzegać przed strzałem. Jeśli już do nas strzelacie, to rezygnujecie z chroniących Was praw, bo my zawsze mamy prawo się bronić. Żaden ustawodawca nam tego nie może zabrać, bo to jest prawo naturalne :)

 

Faktem jednak jest, że na samym początku gry ONZ pierwszy otworzył ogień, więc do tej sytuacji kilka słów:

Bo khmerzy zaskoczeni zostali PO LEWEJ STRONIE DROGI nieuzasadnionym atakiem na samym początku pola gry. Gdyby ONZ zachowywało się jak ONZ i dodatkowo byli by odrobinę bardziej fair i nie ustawiali zasadzki (której nie mieli prawa robić) osłonięci wyimaginowaną ścianą respawnu. Co ciekawe jak pytałem się kogoś na waszym respie dlaczego zaczęli strzelać usłyszałem odpowiedź "Kolega zaczął i tak jakoś poszło". Gratuluję kontroli zachowań.

 

Nie wiem, kto Ci naopowiadał, że kolega zaczął i tak jakoś poszło, bo było tak, że jeden z żołnierzy faktycznie się zapomniał, ale zaraz reszta mu przypomniała o procedurach. Ogień został więc wstrzymany. Jako że ostrzelani khmerzy zaczęli jednak naparzać kompozytem, to nie oczekujesz chyba, że będziemy jeszcze każdemu z osobna dawali ostrzeżenie "Stój, bo strzelam". W tym momencie jesteśmy atakowani i korzystamy z naturalnego prawa do obrony koniecznej. Biorę na siebie pełną odpowiedzialność za rozkaz otwarcia ognia (NIE ZA PIERWSZYM RAZEM, A DOPIERO POTEM W CELU ZATRZYMANIA STRZELAJĄCYCH DO NAS KHMERÓW), bo nie pozwolę, byście zabijali mi ludzi i zasłaniali się naginaniem prawa. A żołnierz, który jako pierwszy strzelił bez rozkazu, złamał zasady i on pójdzie pod sąd, ale to jeszcze nie daje khmerom prawa do strzelania zza taśmy. Bo sam stwierdzasz, że ustawiliśmy zasadzkę osłonięci ścianą respa. Tylko że my byliśmy na terenie gry i ściana respa mogła zasłaniać nas tylko tym, którzy byli za taśmą. Jak łazisz za taśmą i zza niej strzelasz, to pohamuj z tekstami o fair play i o tym, co mam prawo robić, a co nie. Jeśli atakowałbyś z dozwolonego terenu, ściana respa by nam nie pomogła.

 

Nie wiem, co spowodowało wychodzenie za taśmę. Może fakt, że w pewnym momencie linia taśmy się kończyła i idąc od strony khmerów można było jej na początku nie zauważyć, a potem myśleć, że jest się po dobrej stronie i że przeciwnik jest po złej...?

Edited by Eryk
Link to post
Share on other sites

Nie wiem, co spowodowało wychodzenie za taśmę. Może fakt, że w pewnym momencie linia taśmy się kończyła i idąc od strony khmerów można było jej na początku nie zauważyć

Dokładnie tak było na początku, gdy cześć Khmerów skierowała się w las, gdyż z tamtej strony wydało się najdogodniej podejść. Potem jednak okazało się, że teren na którym się poruszamy jest wyłączony z rozgrywki, a nieopodal znajduje się resp ONZ.

No, ale tak było na początku rozgrywki, gdy jeszcze nie każdy wiedział co, gdzie i jak.

Link to post
Share on other sites
Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...