Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

Stalker Zona Nysa IV "Incydent 82"


Recommended Posts

  • Replies 1.2k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

No to teraz mam czas i możliwość pełnego opisania moich wrażeń :).

 

Na początek - podobało mi się MEGA! Dziękuję wszystkim graczom, którzy się do tego przyczynili :).

 

Zamiast pisać opinię, opowiem po prostu jak ten dzień wyglądał moimi oczami:

 

Grałem po stronie uwielbianej przez Was frakcji, a mianowicie - Wojska :).

 

Początek bardzo fajny - zanim jeszcze zdążyliśmy rozbić obóz (a raczej jeden namiot :P), postanowiliśmy urządzić punkt obserwacyjny na małym wzniesieniu (posterunek - Brzoza). Szybko okazało się, że to miejsce było dość często odwiedzane przez Stalkerów. Przez kilka godzin dało się słyszeć rutynowe "Stój! Broń na plecy!". W taki sposób sprawdziliśmy około 15 Stalkerów. Wszyscy przeszli za skromnymi opłatami, nie oddaliśmy ani jednego strzału. W pewnej chwili trafiliśmy na Najemników, którym zleciliśmy zdobycie dla nas informacji o Leclerze oraz tajemniczym Stalkerze z Barrettem. Wróciliśmy do kontrolowania naszej strefy w dwóch punktach, aż w pewnej chwili napatoczyły się na naszym wysuniętym posterunku dwa mutanty. Wraz z moim towarzyszem broni postanowiliśmy się wycofać w kierunku naszego głównego posterunku. W tym momencie chciałbym przeprosić te dwa mutki - z odległości około 40 metrów oddałem do Was po jednym-dwa strzały, zanim przypomniałem sobie, że do mutków się nie strzela. Mam nadzieję, że nie żywicie za to do mnie urazy. Po wycofaniu się do posterunku udało nam się odwrócić uwagę jednego z mutków herbatnikami (całą paczką :( ). Drugi jednak był zazdrosny, a więcej herbatników nie mieliśmy więc musieliśmy go kilkoma seriami przegonić :P. W końcu oba odeszły.

 

Niedługo później wrócili do nas Najemnicy i przekazali nam informację, że zarówno Lecler jak i gość z Barrettem znajdują się w rejonie Azymutu. Po kontakcie ze Sztabem, wraz z dwójką Brzózek zostaliśmy oddelegowani by wraz z członkami Duty wyruszyć i sprowadzić Leclera i tego drugiego. Podczas drogi na miejsce spotkaliśmy grupę prowadzącą zakładnika, jak się potem okazało - właśnie Leclera. Snajpera nie było. Po dotarciu do Azymutu okazało się, że wszyscy tam znajdujący się zostali wycięci w pień. Udało nam się jednak ustalić, że poszukiwany snajper z Barrettem ma ksywę Czubaka i jest ranny w budynku Azymutu. Wzięliśmy go jako zakładnika i zaczęliśmy prowadzić w kierunku sztabu, kiedy to nagle dostaliśmy potężny ogień od... Specnazu :P. Byliśmy trochę rozczarowani, że został do nas otwarty ogień bez rozpoznania (wszakże byliśmy po tej samej stronie barykady), ale gdy tylko Specnaz zorientował się co zrobili - usłyszeliśmy "przepraszamy", co w miły i kulturalny sposób rozładowało napięcie. Jeśli chodzi o wojaków - wszyscy tam padliśmy, ale uratowało się parę osób z Duty, którzy dokończyli prowadzić więźnia do sztabu. W czasie respienia się - śmialiśmy się mówiąc, że Specnazowi rzeczywiście trudno odmówić umiejętności - dwie sekundy ognia i bodajże 2/3 naszego oddziału martwe :P. Po zrespieniu się dostaliśmy nagrodę i wyruszyliśmy w kierunku posterunku Brzoza :).

 

Na miejscu grill, opowiastki, rutynowe kontrolowanie Stalkerów oraz jedna rozluźniająca gra w rosyjską ruletkę z udziałem trójki stalkerów - nie miejcie nam tego za złe - chcieliśmy trochę wczuć się w role odgrywając chamów nie liczących się z życiem innych, w końcu taka nasza rola tam była. Z trójki Stalkerów poddanych tej próbie jeden zginął, ale jego kopertę pozostawiliśmy jego towarzyszce, by nie pozostawić ich bez grosza przy duszy.

 

Później znów patrolowanie, kontrolowanie, aż zaczęliśmy się interesować kupnem jakichś napojów w Barze. Ja i Lopez, za ciężko zagrabione pieniądze od około 5 Stalkerów, czyli całe 70 rubli - postanowiliśmy pójść się zaopatrzyć. Pomijam fakt, że całkowicie pomyliliśmy drogę, co skutkowało tym, że pomimo posiadania przez nas kompasu, map oraz GPSa - droga do Baru trwała około 2 godziny :D. Całkowicie zmęczeni dotarliśmy tam (po drodze spotykaliśmy się z podejrzliwym wzrokiem wielu Stalkerów przechodzących koło nas, co niekiedy powodowało zaciskanie się naszych dłoni na ukrytej broni bocznej. W końcu dotarliśmy do Baru:

 

My: Dużo picia chcemy

Barman: A ile macie pieniędzy?

M: 70 rubli.

<cały bar wypełnia gromki śmiech, pijacy niemal kulają się pod nogami>

B: Za tyle to co najwyżej któryś z tych tutaj może rozporek rozpiąć.

M: To ile kosztuje jakiś napój?

B: Jedna puszka z napojem 120 rubli.

M: Możemy dać 20.

<blablabla>

M: W takim razie chcemy zarobić tą kasę.

B: Idźcie pogadać z tamtymi Stalkerami.

 

Sprzedaliśmy 2/3 posiadanej amunicji i zgodziliśmy się przerzucić przez Kordon dwójkę Stalkerów w zamian za forsę. Kupiliśmy jedną, jedyną puszkę z napojem, ale mieliśmy dzięki temu świadomość, że nie przyszliśmy tutaj na marne i stała się ona naszym najcenniejszym artefaktem ;).

 

Wraz z dwójką Stalkerów ruszyliśmy w drogę powrotną, która trwała zdecydowanie krócej ;). Obyło się tutaj bez większych przygód, nie licząc jednego, naprawdę śmiesznego momentu dla mnie :D :D :

 

Idzie jakiś Stalker:

S: A wy z jakiej frakcji?

M: Wojsko.

S: Cholera, ja to mam pecha. Wszędzie na was wpadam, co chwilę tracę swoje rzeczy, znowu mnie..

M: Spokojnie, nie jesteś naszym celem. Mamy inne zadanie.

S: Jak to?

M: Normalnie. Jeśli masz coś na handel, to z chęcią pohandlujemy. Jeśli nie - odejdź.

S: Cholera, ja to mam pecha. Jak nie chcę, żeby mnie zrabowano, to mnie rabują. Jak już po raz kolejny oswajam się z myślą, że chcą mnie zrabować - to mnie nie chcą zrabować.

 

:D

 

Dwójkę Stalkerów przerzuciliśmy zgodnie z planem i obiecaliśmy otwartą drogę powrotną. Słowa zresztą dotrzymaliśmy.

 

Ta wycieczka spowodowała u nas jedną zmianę. Stalkerzy robili nas w bambuko, dając nam po 10 rubli i wpierając jak to jest dużo :D! Od tej pory przyjęliśmy zasadę - 120 rubli za przejście. Nie masz, nie przechodzisz. I byliśmy w miarę nieustępliwi, do tego stopnia, że byliśmy zmuszeni wziąć zakładnika, gdyż jego towarzysz nie miał wystarczająco dużo pieniędzy, żeby za obu zapłacić. Po kilkunastu minutach puściliśmy go, gdyż zaoferował nam żelki :D.

 

Patrolowanie, kontrolowanie. Do tej pory bez strzałów. Jeden gorący moment w trakcie patrolu, w którym trafiając na grupkę Stalkerów, Przemo, jeden z naszych - musiał otworzyć ogień, gdyż jeden z nich wyraźnie spanikował słysząc szybkie kroki za nim z krzykiem na ustach "ZATRZYMAAAĆ SIĘĘ!!! RĘCE DO GÓRYYYYYY!!!!!11!!22!!". :D Miał szczęście - uciekł, choć czy nie został trafiony to pewni do końca nie byliśmy ;).

 

W końcu dostaliśmy informację, że nasi w posterunku znajdującym się całkowicie po drugiej stronie terenu gry mogą potrzebować wsparcia. Pomimo sporego już wykończenia spowodowanego zwiedzeniem dużej części Zony przez niektórych z nas - ruszyliśmy biegiem w kierunku ów posterunku. Kiedy dotarliśmy? Standardowo, jakąś minutę po zakończeniu akcji. Znowu bez strzelania :P. Ciemno się już robiło, zaczęliśmy wracać do naszego posterunku, po drodze łapiąc jeszcze kontakt z jakąś frakcją, ale dość szybko go zrywając (tutaj oddaliśmy kilka strzałów w ich kierunku, jednak bez strat po żadnej ze stron.

 

Po dotarciu do obozu - było już ciemno. Ruch w pobliżu naszego posterunku zamarł. Tak było aż do godziny około 21:00, kiedy zobaczyliśmy światło z dwóch latarek zmierzające w naszym kierunku. Jako że część z nas ma już pewne doświadczenie, co potrafią zdziałać "latarki" idące "jak gdyby nigdy nic" w kierunku obozu - postanowiliśmy nie ryzykować. Z odległości około 40-45 metrów oddałem po 3-4 strzały w kierunku obu celów. Zostali trafieni, jednak zamiast "dostałem" usłyszeliśmy skierowany w naszą stronę potężny opieprz, że strzelamy do nich i że jesteśmy ślepi, bo przecież są oznaczeni. Gdy się zbliżyli - okazało się, że tylko dziewczyna miała na sobie kamizelkę, a gość który się pienił w ogóle nie był oznaczony. W dodatku nie potrafili najwyraźniej zrozumieć, że w ciemności trudno jest zobaczyć coś, co nie świeci (stąd wpis w regulaminie dotyczący używania lightsticków w nocy), a już w szczególności, gdy taka osoba świeci w Twoją stronę latarką.

 

Niedługo potem zostaliśmy wezwani jako ponownie do Sztabu, który był atakowany. Standardowo dla nas - dotarliśmy do Sztabu, gdy już akcja się skończyła. Po drodze od różnych osób słyszeliśmy, że większość graczy przestała już grać i siedzą w Barze i piją, a te resztki, które zostały - prawdopodobnie nie będą się już nami przejmować. Wróciliśmy na Posterunek, gdzie trwaliśmy do godziny 22:00 czekając na jakiekolwiek przejawy ruchu, jednak zupełnie nic się nie działo. Rozkazów też już nie dostawaliśmy żadnych więc postanowiliśmy zacząć się zwijać.

 

 

Mógłbym pisać poszczególne podziękowania dla wszystkich, ale nie ma to sensu. Wszystkie frakcje, wszystkie postacie, wszyscy gracze, genialni mutkowie no i oczywiście - organizatorzy. Wy wszyscy stworzyliście imprezę, która na długo zapadnie w moją pamięć, i która spowodowała, że jestem już z góry chętny na kolejną edycję. Jak widać da się świetnie bawić, nie wystrzeliwując przy tym ani jednej karty amunicyjnej :).

 

Dziękuję!

Pozdrawiam!

No i dzięki moim towarzyszom broni, czyli ekipie z Bielska aka "Brzoza", czyli: Granat, Przemo, AJ, Martinez, Lopez, Kojot, Piotr :).

Link to post
Share on other sites

Ruch w pobliżu naszego posterunku zamarł. Tak było aż do godziny około 21:00, kiedy zobaczyliśmy światło z dwóch latarek zmierzające w naszym kierunku. Jako że część z nas ma już pewne doświadczenie, co potrafią zdziałać "latarki" idące "jak gdyby nigdy nic" w kierunku obozu - postanowiliśmy nie ryzykować. Z odległości około 40-45 metrów oddałem po 3-4 strzały w kierunku obu celów. Zostali trafieni, jednak zamiast "dostałem" usłyszeliśmy skierowany w naszą stronę potężny opieprz, że strzelamy do nich i że jesteśmy ślepi, bo przecież są oznaczeni. Gdy się zbliżyli - okazało się, że tylko dziewczyna miała na sobie kamizelkę, a gość który się pienił w ogóle nie był oznaczony. W dodatku nie potrafili najwyraźniej zrozumieć, że w ciemności trudno jest zobaczyć coś, co nie świeci (stąd wpis w regulaminie dotyczący używania lightsticków w nocy), a już w szczególności, gdy taka osoba świeci w Twoją stronę latarką.

 

nie będę twierdzić tu że nasze wielkie torby (kompletnie nie-larpowe reklamówki) musieliście widzieć (choćby kiedy idąc świeciliśmy jedno na drugie), bo może i nie widzieliście. Ale jakieś 'stać bo strzelam' byłoby miłą informacją początkową.. :)

Link to post
Share on other sites

Bo w trakcie gry parę osób zamiast stać bez ruchu nagle udawało kurczaka, co działało na mnie odwrotnie, niż by chcieli :D

Inna historia:

Gonię z innym mutkiem (Tym z korbaczem) Stalkera i Wojskowego,

Nagle któremuś z nich wylatuje magazynek i rękawiczki, wszyscy się zatrzymują

Stalker lub wojskowy: Co chcecie za magazynek?

<zaczynam bawić się rękawiczkami, po czym wyrzucam jedną w stronę ludzi

Stalker lub wojskowy: O, dzięki!

(schyla się i podnosi rękawiczkę, w moim umyśle rośnie diaboliczny plan

rzucam mu drugą rękawiczkę odrobinę bliżej mnie, podchodzi i zaczyna się schylać, co daje mi czas na podbiegnięcie do niego i uczepienie się jego pleców)

Stalker lub wojskowy:AAAA! RATUNKUU!!!

(przewracam go na siebie, jego towarzysz patrzy się i nie wie za bardzo co zrobić)

Stalker lub wojskowy:RATUU...

(zasłaniam mu usta łapskiem i skręcam kark, jego kolega czmycha)

 

 

Ten co czmychnoł to byłem ja Świrku:) Wasze mutanckie miny przy ognisku były wspaniałe jak któryś zobaczył napis Doktor P na mojej koszulce.Miałeś taką okazje:) Tyle razy mogliście mnie zjeść ale uganialiście sie za innymi co byli w pobliżu, bo nie wiedzieliście żę ja to ja. Poza tym faktycznie jak zastygałem w bezruchu to mnie omijaliście i goniliście tych co spiepszali i strzelali.

A teraz do tych wszystkich, którzy byli zdziwieni szpiegostwem. Dzień przed imprezą Soldat zamieścił liste frakcji.Wyraźnie jedną z nich byli agenci GRU.Czym wedłóg was zajmują się agenci wywiadu wojskowego? Sami sobie odpowiedzcie.Przebieranie się to akurat był dobry motyw. Było nas tylko 2 z GRU i nie dziwiło nas to że wojaki sie za stalkerów przebrali. Ja przez całą gre nosiłem w plecaku mundur wojskowy i raz sie też w niego przebrałem, żeby nie oberwać od swoich czyli od wojaków przez przypadek jak byly większe walki przy azymucie i woja pełno dookoła.

Jeszcze tylko wspomne o Cold Szymonie, który walił klamką z bliska zamiast pokazywać dokumenty. Wspaniałe. Złapał nas monolit więc ja i drugi agent zeszliśmy na bok z dowódcą i tłumaczymy kim jesteśmy. Cold Szymon ze swoją towarzyszką idą z przedu z monolitowcami a my z zorrem z tyło z ich dowódcą i obmyślamy plan jak zabijemy tą dwójke i czy ewentualnie oszczędzimy dziewczyne. Nagle Cold Szymon sie odwraca i bach bach z klamki wszystkich 4 monolitów z bliska ubił. Ich miny i wkurwienie bezcenne, no i przy okazji szok i ulga że Szymon nie słyszał jak Ja z Zorrem obmyślaliśmy plany z dowódcą monolitu jak go zabić:)

Link to post
Share on other sites

Zabrakło ostatniego ujęcia, bo jak je chciałem nakręcić to wszyscy kamerzyści woleli akurat iść w bój. Ostatnie ujęcie nakręce w Piątek i mam prośbę do kolegi z RAT aby podesłał mi 2 ujęcia, które nakręciliśmy.dokręce 3, poskładam i umieszcze .

 

Hamburbery z mutanta Dominika Jachasia 3d

Link to post
Share on other sites

W sumie w zonie była na pewno jedna osoba która mogła narzekać na to że wojsko brutalne i złe - Lecler! ale coś się nie odzywa...

 

W każdym razie Leclera (jako rannego/trupa) doprowadziliśmy do sztabu, gdzie dowiedział się że ląduje w gułagu. Niestety nie dał się wnieść do sztabu, a byłoby to takie fajne... no ale powetowałem sobie to później. Po usłyszeniu wyroku kazaliśmy Leclerowi klęknąć po skuciu (standard, jeśli kogoś wysyłaliśmy do gułagu wydawaliśmy takie polecenie i skuwaliśmy paskami zaciskowymi, do czasu kiedy gułag nie oddał nam naszych worków stalkerzy dostawali również worek bawełniany na głowe, czasem przy zatrzymaniu 'do wyjaśnienia" również)... no ale nie chciał, więc został "złożony" precyzyjnym podcięciem stawu kolanowego kantem nakolannika... po czym przyszła pora na obiecaną zabawe... kneblowanie, wyjąłem taśme klejącą i na oczach Leclera oderwałem kawałek, ten nie wytrzymał, zaczął się drzeć że tak nie można i zaczał uciekać... ostatecznie popełnił błąd, położył się na ziemi, twarzą do gleby, no to ładnie oparłem mu kolano na plecach, odgiąłem głowe do tyłu i zakleiłem (delikatnie... tak żeby tylko wyglądało że zakneblowany ;) ).

No więc to jest człowiek który został potraktowany wersją "full hard" traktowania przez wojsko, i to w większości dlatego że nie dał się grzecznie skuć jak wszyscy ;)

Ogólnie musze przyznać że gra stalkerów na widok mojej skromnej osoby z szarym bawełnianymi workiem w rękach zbliżajacym się do was klęczących ze skrępowanymi rękami była świetna... wasze miny były bezcenne, chociaż może to akurat nie była do końca gra :D

Edited by Maniak1988
Link to post
Share on other sites

jakieś 'stać bo strzelam' byłoby miłą informacją początkową.. :)

 

Owszem, mogliśmy najpierw spróbować takiego rozwiązania (chyba chęć zaliczenia fraga przez Logana wzięła górę nad rozwiązaniem pokojowym :smile: ), co nie zmienia faktu, że Twój kolega nie był prawidłowo oznaczony (zresztą, według mechaniki, to Ty nannala też nie byłaś :wink: ). Następnym razem po prostu oznaczcie się zgodnie z zaleceniami a my postaramy się być mniej "trigger happy" :wink: Pozdrawiam!

Link to post
Share on other sites

Owszem, mogliśmy najpierw spróbować takiego rozwiązania (chyba chęć zaliczenia fraga przez Logana wzięła górę nad rozwiązaniem pokojowym :smile: ), co nie zmienia faktu, że Twój kolega nie był prawidłowo oznaczony (zresztą, według mechaniki, to Ty nannala też nie byłaś :wink: ). Następnym razem po prostu oznaczcie się zgodnie z zaleceniami a my postaramy się być mniej "trigger happy" :wink: Pozdrawiam!

 

rozumiem, obustronna wina ;)

nie byliśmy zbyt radośni i skupieni na oznaczaniu się bo właśnie kazano nam przenieść posterunek w bliżej nieokreślonym kierunku (a już miejsce na ognisko było wykopane :) ). dodam tylko że dziesięć minut później przechodziliśmy przez las, kawałek za waszą miejscówką, i napotkaliśmy cywilne dzieciaki bawiące się przy ognisku. chyba warto po zmroku uwzględnić że to naprawdę może być cywil :)

ale żyjem i podobało się więc luuuz:)

Link to post
Share on other sites

Z daleka ten wasz posterunek wyglądał jak rodzinne grillowanie na ogródku działkowym :icon_biggrin:

Makłowicz rządzi.

 

Na przyszłą edycję, zgodnie z Waszymi życzeniami i sugestiami, startujemy z "pełnowymiarową" Wolnością. Chętnie zajmiemy się ochranianiem zwykłych Stalkerów przed wojskiem (także, jak to napisał MadRat - za pomocą "aktywnych" metod), oraz rozruszaniem pustych do tej pory miejsc terenu gry.

Nu dawaj Swaboda! Tak jak się deklarowałem podczas naszych wieczornych pogaduch- piszę się na to! Co prawda ja nie jako NPC, ale podziałamy Sieriożny na pewno razem przy rozkręcaniu Wolności.
Link to post
Share on other sites

Oj Nannala czy ja wiem czy mieli tak kolorowo? :-D Ty byłaś wyjątkowo dobrze traktowana, ale na resztę już czekała niespodzianka :-D

 

 

 

 

A co do wiązania zakładników to proszę bardzo ;-D all inclusive

 

 

Edited by Pablito350
Link to post
Share on other sites
Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...