Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

"Orzeł wylądował" - 16-17 czerwca 2018 r., Wola Wodyńska k. Mińska Mazowieckiego (LARP/ASH)


Recommended Posts

UWAGA! BARDZO DŁUGI POST.

Myślę, że po tygodniu od gry można pokusić się o małe podsumowanie i omówienie tego co zaszło na sielskim wybrzeżu Anglii w październiku 1943 r. Miałem tu napisać jakieś krótkie zakończenie fabularne, ale i tak tego nikt nie czyta, więc przejdźmy od razu do konkretów.

Mówi się, że sukces ma wielu ojców, porażka jest sierotą, dlatego zacznę nietypowo - od podziękowań dla współorganizatorów i przedstawienia dramatis personae stojących za grą "Orzeł wylądował":

1. Zawadek: logistyka

2. Vlad: łączność, logistyka, szczegółowe zasady

3. Cortes: scenografia, logistyka, transport, współpraca scenariuszowa

4. moja skromna osoba: scenariusz, produkcja i zasady ogólne.

W tym miejscu osobne podziękowania dla Pita, Thompsona, mojego brata Szymona i wszystkich zaangażowanych w przeprowadzenie tego śmiałego przedsięwzięcia.

Podziękowania także dla wszystkich uczestników. Że Wam się chciało przyjechać, wystylizować się, pograć i dać z siebie wszystko (lub pobumelować). Ogółem w imprezie wzięły udział 54  osoby (w części nocnej 39):

- 17 Niemców (w tym pułkownik Steiner),

- 10 Brytyjczyków (w tym generałowie Hobart i Montgomery),

- 17 Amerykanów (w tym major Reisman i doktor Erskine), oraz

- 9 członków Home Guard (w tym 2 niemieckich agentów oraz 1 terrorysta z IRA), a także 1 dziennikarz Daily Telegraph, będący w istocie tajnym agentem Ministerstwa.

 

Scenariusz w swej istocie stanowił niejakie odwrócenie ról w stosunku do tego co przeżyliśmy w zeszłym roku na "Operacji Big Ben". Tym razem to Niemcy mieli się wykazać w trudnej misji za liniami wroga, polując na wysoko postawione osobistości i próbując zagarnąć tajne dokumenty. Jako intelektualne dziecko Quentina Tarantino w fabule wykorzystaliśmy wątki z "Orzeł wylądował", "Igły", "Kapitana Ameryki", "Wojny Światów" oraz szeregu innych seriali, książek i gier, do których zaangażowani mieli możliwość się dokopać w trakcie gry. Mam nadzieję, że odkrywanie tych cytatów, zapożyczeń i odniesień sprawiło Wam tyle samo frajdy, co mnie pisanie scenariusza i ich wplatanie w fabułę. No, a teraz karty na stół, jak wyglądały założenia fabularne, zadania (tu kończy się moja rola jako autora) i ich wykonanie (tu wchodzicie Wy, wasze wyszkolenie i umiejętności)

Zadaniem Kampgruppe Adler było zaatakowanie willi Chartwell Manor i porwanie Winstona Churchilla (tam też Niemcy mieli ustanowić swój stały resp). z Dodatkowo Niemcy mieli uprowadzić gen. Hobarta (w tej roli Cortes) oraz dr. Erskine'a (w tej roli Renifer), a także przejąć wszelkie tajne dokumenty jakie im się uda znaleźć. Niestety (w roli premiera był obsadzony Proboszcz, ale nam się wysypał na jakieś dwa tygodnie przed imprezą), premier wyjechał do Teheranu na konferencję, o czym Niemcy nie mogli wiedzieć.

Wiedzieli o tym zakamuflowani w Studley Constable jako członkowie Home Guard agenci "Igła" i "Nitka" (w tych rolach Klaus i Magda), którzy mieli za zadanie nawiązać kontakt z działającym w tym samym oddziale terrorystą z IRA (w tej roli Hubert) a następnie zniszczyć stację radarową i oznaczyć lądowisko, tak by desant mógł bezpiecznie wylądować na spadochronach. Po spotkaniu z żołnierzami niemieckimi mieli przekazać Steinerowi (w tej roli Ashigara) informację o tym, że Chartwell zostało opuszczone, można je zająć bez przeszkód, a następnie poinformować, że zamiast Churchilla mają porwać gen. Montgomery'ego (w tej roli Vlad), który stanął ze sztabem na zamku Baskerville. Szpiegom niemieckim nie udało się wywiązać z zadania zabezpieczenia desantu, w związku z czym nocne myśliwce RAF naprowadzane przez stację radarową West Beckham zaatakowały wykryty samolot z KG Adler na pokładzie i zaatakowały go, powodując rozproszenie desantu na dużej przestrzeni.

Dlaczego szpiegom nie udało się wykonać zadania? Prócz presji czasu, o której wspominał Hubert, doszła konieczność unikania patroli Home Guard, dowodzonych przez zastępującego inspektora Jappa (miał to być Hunter, ale nam się wysypał na 72 h przed imprezą) oficera Scotland Yardu (w tej roli Lee). Gwardziści mieli za zadanie patrolować drogę Chartwell - Porton Down Barracks-Hospital, oraz jako środek bezpieczeństwa przed możliwym rajdem niemieckim (w istocie takie działania robiono już od 1940 r. w obawie przed inwazją) mieli pozamieniać drogowskazy. Dodatkowo - poinformowani przez kontrwywiad o możliwej obecności szpiegów w pobliżu tajnych obiektów mieli przeprowadzić śledztwo celem ujęcia agentów wroga. w razie możliwości Home Guard miał wspierać załogi zamku Baskerville i stacji w Porton Down.

 Tymczasem na zamku Baskerville stanął ze swoim sztabem, nieświadomy tego, że stał się celem niemieckich komandosów,  gen. Montgomery. Monty, jako najwyższy rangą oficer aliancki w rejonie, miał za zadanie opracować plany lądowania Aliantów we Francji, plany operacji wprowadzającej przeciwnika w błąd oraz wspierać załogę Porton Down w przypadku jakichkolwiek problemów.

W Porton Down - tajnym ośrodku badań nad bronią biologiczną (o czym RSHA informowało płk. Steinera), gen. Hobart szykował bazę do przeprowadzenia na zlecenie rządu Stanów Zjednoczonych pewnego bardzo ważnego i tajnego eksperymentu w ramach projektu "Kapitan Ameryka", który miał być niespodzianka dla Niemców podczas planowanego lądowania we Francji. Zadaniem generała było zapewnienie bezpieczeństwa bazy, tajnej dokumentacji oraz przebywających w niej osób - zwłaszcza przybywającego nazajutrz w eskorcie mjr. Reismana (w tej roli Camper) dr. Erskine'a.

Dr Erskine do przeprowadzenia eksperymentu i stworzenia Kapitana Ameryki potrzebował odpowiedniego kandydata (miała go wyznaczyć agentka Carter - Michelle, ale niestety nie mogła przyjechać) oraz ekstraktu z krwi obiektu X. Jako X oznaczono rasę istot pozaziemskiego pochodzenia, które w 1898 r. dokonały inwazji południowej Anglii, zaś w 1938 r. Stanów Zjednoczonych. Gen. Hobart przekazał te informacje do Ministerstwa, które przysłało tajnego agenta - Johna Steeda (i tutaj wchodzę ja), mającego za zadanie pokierować poszukiwaniami na obszarze dawnego pola bitwy z rasą X w 1898 r. (zakamuflowany jako obszar byłego poligonu). Steed w poszukiwania zaangażował Gwardzistów i policję, którzy po odnalezieniu zwłok obcego wezwali specjalistów z Porton Down, którzy zabezpieczyli znalezisko i przetransportowali je do laboratorium.

Gen. Hobart zorganizował system patroli na linii Porton Down - Studley Constable - Baskerville, które szybko zostało zaatakowane przez Steinera i jego ludzi. W związku z silnym atakiem na sztab Monty'ego ogłoszono alarm, wstrzymano przepustki i zamknięto obiekty przygotowując się do odparcia nieprzyjaciela. Hobart na prośbę Montgomery'ego wysłał znaczną liczbę swoich żołnierzy w okolice Baskerviile, tak, że finalnie w laboratorium oprócz generała było tylko dwóch żołnierzy (w momencie kiedy wrócił transport z obiektem X). W nocy Niemcy jeszcze kilkakrotnie ponawiali ataki na sztab Monty'ego, jednak do świtu - mimo brawurowego ataku wykonanego przez Wocha, któremu udało dostać się na teren placówki podkopem i nawet ranić Monty'ego (zanim nie został zarzucony granatami przez Amerykanów) - nie udało im się zdobyć obiektu.

Niemcy zaatakowali także miasteczko, gdzie w kościele agent "Igła" ukrył alianckie mundury dla żołnierzy KG Adler (pomysł Gregoriusa i Borka). Niestety miejscowość była broniona przez Home Guard i policję, którzy w ciemnościach zabarykadowali się w kościele i dotrwali końca fazy nocnej. Jednocześnie, korzystając z przeniesienia ciężaru walk na południe do sztabu Montgomery'ego policja doprowadziła agentkę "Nitkę", którą poddano przesłuchaniu, przerywanemu nękającymi atakami komandosów. Agent Steed po przesłuchaniu ewakuował agentkę "Nitkę" do Porton Down, gdzie wespół z gen. Hobartem przewerbowali ją na stronę aliancką. Tak się skończyła część nocna.

Dzień zaczęliśmy (po ablucjach, śniadaniach, odprawach i uzupełnieniu składów obu stron o nowoprzybyłych, które spowodowały nam sporą obsuwę) od przewiezienia KG Adler na respa (willa Chartwell), skład na mój sygnał mieli zacząć grę. Następnie na pozycje wyszły załogi Baskerville i Porton Down oraz Home Guard i szpiedzy, którym towarzyszyłem. Niestety wpół drogi do Studley Constable dowiedziałem się przez radio, że Niemcy wystartowali i zaatakowali Baskerville, mimo braku sygnału ode mnie. Dlatego poprosiłem Vlada aby wysłał łącznika i cofnął KG Adler do momentu aż nie dam sygnału (Home Guard nie był na pozycjach wyjściowych i mógłby zbyt szybko przyjść z odsieczą Baskerville). Parę minut później mogłem dać sygnał do wznowienia rozgrywki.

Komandosi Steinera z marszu zaczęli ciężko atakować zamek Baskerville by pojmać Montgomery'ego. Z odsieczą wzywającemu pomocy Monty'emu Hobart wysłał silne patrole zmotoryzowane, które jednak zostały unieszkodliwione granatami. Po dłuższej walce napastnikom udało się wedrzeć do środka i wziąć do niewoli gen. Montgomery'ego oraz przejać część tajnych dokumentów. Hobart w związku niepomyślnym rozwojem sytuacji zarządził kontratak mający na celu odbicie sztabu i odnalezienie Monty'ego. Po zbiórce w Studley Constable (za dnia oddziały alianckie działające na pólnoc od linii zachodnia droga - Studley Constable - droga główna miały respa na posterunku policji) gwardziści i oddziały brytyjskie wyruszyły by odbić zamek.

W tym czasie Niemcy ewakuowali na tyły cennego jeńca i ruszyli na południe (ich resp na część dzienną został ustawiony na skrzyżowaniu drogi zachodniej z drogą do Studley) i zajęli miasteczko, gdzie splądrowali pub. Po krótkim popasie płk. Steiner zarządził atak na Porton Down, gdzie jak przypuszczał mógł znaleźć dr. Erskine'a i gen. Hobarta.

Do stacji eksperymentalnej dotarł w międzyczasie mjr Reisman, który objął funkcję zastępcy gen. Hobarta. Zadaniem Reismana było dowodzenie obroną bazy i wytypowanie pod nieobecność agentki Carter, kandydata do eksperymentu dr. Erskine'a. Szybko znaleziono ochotnika, którym okazał się skromny chłopak z Nowego Jorku, szeregowy Steve Rogers (w tej roli Janik). Szeregowy Rogers został wtajemniczony w naturę eksperymentu i asystował przy sekcji zwłok obiektu X, w trakcie której dr Erskine zdobył cenne serum, dzięki któremu mógł przeprowadzić eksperyment.

Tymczasem agent "Igła" dostarczył do niemieckiego respa walizkę z alianckimi mundurami, które przywdziało dwóch oficerów SS. Korzystając z przebrania amerykańskich lekarzy udali się oni, pod pozorem przeprowadzenia akcji szczepień, do bazy w Porton Down, gdzie niedokładnie przeszukani przez wartowników, którzy nie znaleźli ich niemieckich dokumentów, zostali wpuszczeni na teren obiektu. W trakcie ich pobytu wewnątrz obiekt został zaatakowany przez Niemców, jednak załoga szybko odparła natarcie. Niemal równocześnie pod bramę dotarł agent "Igła", który został zatrzymany na zewnątrz, zaś jego walizka poddana przeszukaniu. Alianccy dowódcy nie wiedzieli, że agent "Igła" w międzyczasie dowiedział się o tym, ze jego małżonka została przewerbowana przez Brytyjczyków. W odwecie pchnął ją nożem i zostawił na pewną śmierć. Ciężko ranną kobietę odnalazł agent John Steed, który wezwał pomoc z bazy w Porton Down, gdzie "Nitka" została zoperowana przez dr. Erskine'a. Widząc żołnierzy niosących ciężko ranną, lecz żywą "Nitkę" do obiektu, "Igła" uciekł. Podejrzani amerykańscy "lekarze" zostali zaszczepieni ich własnymi środkami - skutkowało to wstrząsem anafilaktycznym i zgonem.

Co działo się na północy? Oddziały brytyjskie zajęły sztab w Baskerville, gdzie za kanapą odnalazły czarną teczkę gen. Montgomery'ego, ukrytą za kanapą. Żołnierze Steinera wybebeszyli kanapę, lecz jej nie przesunęli, w związku z czym nie znaleźli najcenniejszych dokumentów. Gen. Montgomery pilnowany przez jednego wartownika skorzystał z okazji i zdjętym ze ściany cepem zaatakował Niemca uciekając w las.

W międzyczasie pułkownik Steiner całymi siłami zaatakował bazę w Porton Down mocno uszczuplając stan załogi (zarządziłem, że dopóki trwało oblężenie trupy miały pozostać w środku, nie mogły wyjść na respa). Korzystając z zamieszania agent "Igła" podkradł się pod bramę bazy i zdetonował minę wysadzając bramę w powietrze. Będąc w bardzo trudnym położeniu gen. Hobart wespół z dr. Erskinem zarządzili o przeprowadzeniu eksperymentu i wprowadzeniu do walki Kapitana Ameryki, z którego pomocą resztka załogi odparła bardzo ciężki szturm. Mjr Reisman w końcu nawiązał też łączność z załogą Baskerville, która z Home Guardem spływała na południe by wspomóc obronę Porton Down. Steiner jednak nie rezygnował i wciąż ponawiał ataki, które jednak w obliczu rosnącej przewagi liczebnej Aliantów załamywały się. Do stacji eksperymentalnej dotarł nawet gen. Montgomery, który usiłował przejąć dowodzenie nad obiektem oraz ewakuować najtajniejsze dokumenty do Londynu samolotem (kategorycznie zabroniłem takiego numeru). W tym momencie dowiedziałem się, że Vlad korzystając ze swoich prerogatyw przesunął Niemcom respa do miasteczka - cofnąłem tą decyzję. Zniechęceni tym Niemcy postanowili się jednak wycofać do punktu E (E jak Ewakuacja) na wybrzeżu, ok. 150 m na północ od strefy zrzutu. Alianci mieli za nimi ruszyć w pościg, jednak na rozkaz gen. Montgomery'ego część grupy została przerzucona transportem zmotoryzowanym i ustawiła zasadzkę na wybrzeżu, w którą wpadli Niemcy. Po krótkiej potyczce, która przyniosła obu strono straty, ocalała część Kampfgruppe Adler zaokrętowała się na oczekujące ścigacze i wycofała.

 

Tyle się działo, a zważcie, że nie wszędzie byłem, nie wszystko widziałem, więc pewne wydarzenia mogły mi umknąć. Nie mogłem też być wszędzie jednocześnie by rozwiązywać ewentualne sprawy sporne i moderować rozgrywkę. Pamiętajcie, że w grach fabularnych organizatorzy dostarczają graczom, że tak się wyrażę, płótno, farby i pędzle. A co zostanie namalowane to już zależy od uczestników. Jako moderator nie mogłem ingerować czy wywierać wpływu na sposób prowadzenia działań, dowodzenia czy realizacji zadań przez jakąkolwiek ze stron. To już rodziłoby podejrzenia o stronniczość.

W kolejnym poście odniosę się do dyskusji jaka się tu odbywa. Tu już nie ma miejsca, post jest za długi i nikt go nie przeczyta, więc co dopiero z takim elaboratem...

 

Mapa po grze.jpg

Link to post
Share on other sites
  • Replies 243
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

Kapitalne, detaliczne i zgodne z faktami (w moim przypadku czyli rejon Porton Down) opisanie obu dni rozgrywki. Wreszcie poznajemy całą dramaturgię sytuacji w terenie i niuanse rozgrywki poszczególnych zaangażowanych oddziałów. Z tego punktu widzenia, sporo, naprawde sporo się działo i mimo braków poszczególnych kluczowych postaci, udało się rozegrać dobre 80 % scenariusza. Bravo Ty - bravo My ! ! ! :).... 

Link to post
Share on other sites

Będziemy starali się przygotować i zrobić coś nowego. Co ?  Wszystko w naszych głowach.  Szkoda jednak, że były sporo straty przedbitewne co zmieniło nieco rozgrywkę na korzyść strzelania przed larpowaniem.   Mimo to Gra wniosła wiele nowego do ASH. oczywiście czekany na zdjęcia z wielką niecierpliwością. 

Edited by Vlad
Link to post
Share on other sites

Dominiku, dobre podsumowanie, przeczytałem wszystko. Byłem świadkiem pewnych wydarzeń, o niektórych nie wiedziałem. tekst polecam wszystkim, warto przestudiować całość, można się wiele dowiedzieć o grze na której się było :)

Zapomniałem wcześniej pisać. Po powrocie znalazłem u siebie w bambetlach bardzo ładny ładunek zrobiony  z lasek tnt z miejscem na petardę. Piękna konstrukcja. Właściciel który poprawnie poda ilość wykorzystanych do produkcji lasek dynamitu niech powie co zrobić z ładunkiem. Nie ukrywam, że chętnie bym go wykorzystał na operacji Husky, jeśli trzeba będzie wyślę na wskazany przez właściciela adres. Ładunek został znaleziony na jednej z wież dużego fortu, petarda nie została odpalona.

 

Link to post
Share on other sites

UWAGA! BARDZO DŁUGI POST!

No dobrze, to czas się odnieść do głosów niczym nieuzasadnionej krytyki niewielkiej grupy malkontentów, którym gra... ;)

Taki żart, każda konstruktywna krytyka jest mile widziana, w końcu chcemy robić coraz lepsze gry, prawda? Niemniej dodatkowe wyjaśnienia myślę, że rzucą nieco światła na wydarzenia sprzed tygodnia. I tak, będą zdjęcia. Niewiele, ale zawsze coś, i dopiero pod koniec posta. Nic za darmo.

W dniu 18.06.2018 o 10:37, wish napisał:

(...)
Z uwag odnośnie samej gry. Część nocna, scenariusz do przewidzenia, szkoda, że niemiaszki się w lesie pogubiły. I za wiele nas nie męczyli. Ale przynajmniej mogliśmy zaznać wrażeń z nocnej służby. Mimo, że większość czasu spędziłem na wieży nr 3 i 4 w małym forcie, fajnie było, zwłaszcza jak do środka wpierdzielił się Wochu, szacun za tą akcję, sorry za granat, ale sam chciałeś.
A dzień no to już inna bajka. Dużo akcji, niekoniecznie larpa, chociaż tez coś tam było. (...)

Wish scenariusz był konsekwencją założeń fabularnych. W "Orzeł wylądował" to Niemcy mieli zadania ofensywne, więc siłą rzeczy oddziały alianckie czekała służba patrolowo-koszarowa. Co do sposobu realizacji zadań, w przeciwieństwie do zeszłego roku niczego nie sugerowałem, więc Niemcy mieli wolną rękę w wyborze celów, priorytetów i kolejności w realizacji zadań.  To, że zagrali w sposób przewidywalny i zaatakowali Baskerville zaraz po jego zlokalizowaniu to już nie moja zasługa. Co do części dziennej i elementów LARP-owych - c'mon! Przecież Klaus, Magda, Gregor, Borec i cała reszta fabularnych dała z siebie wszystko. Nawet żandarmeria (Pit i Simon) się wczuła i cały dzień dzielnie pilnowała kluczowych pomieszczeń, sprawdzała dokumenty i przesłuchiwała podejrzanych bez mrugnięcia okiem. I jak wyżej, to, że Niemcy Was docisnęli i zamiast przekupstwa i podstępu postawili na brutalną siłę - nie zależało od nas.

W dniu 18.06.2018 o 13:16, Grisza1122 napisał:

Właśnie w tedy wchodziłem ze sznurkami w ręce żeby cię związać bo myślę sobie on będzie coś kombinował. (...) Raczej na następną edycje wcielę się w jakąś rolę cywilną bo jako Niemiec miałem dość liniową rolę.

Taka mała uwaga do dowództwa alianckiego trochę zbyt mało patroli na drogach raczej pochowaliście się po fortach jak "szczury" :D Nie bardzo było tego czuć że działamy za liniami wroga bo raczej chodziliśmy jak u siebie. ;) (...)

Grisza nie przewidywaliśmy wiązania w zasadach, więc trzeba było uważać na Montgomery'ego. Wiadomo było, że wykręci jakiś numer, tym bardziej, że zasady dot. jeńców przewidywały możliwość podjęcia próby ucieczki. Jeżeli chodzi o następne gry to zachęcam do frakcji cywilnych. Tak starałem się napisać scenariusz, żeby właśnie Home Guard i Scotland Yard oraz szpiedzy mieli najwięcej roboty.

Co do tego, że brakło patroli na drogach i pochowania się Aliantów po obiektach. Zwróć uwagę, że graliśmy na terenie 1 km na 1 km, a więc całkiem dużym, więc nietrudno było minąć jakiś patrol na drodze. Załoga Porton Down (najliczniejsza po stronie alianckiej) brała udział w rotacyjnych patrolach, tak samo jak Home Guard, którego było to głównym zadaniem. Jednak po tym jak zaatakowaliście sztab w Baskerville normalną procedurą było podniesienie alarmu i wezwanie wszystkich ludzi z powrotem do bazy tak by obsadzić stanowiska bojowe i sformować ewentualne oddziały wypadowe, które potem całkiem udanie wyłączaliście z walki granatami Gammona (chyba dwa razy widziałem zniszczoną pancerkę). Z tego co się orientuję to Cortes w nocy wysyłał co chwilę patrole i w tym czasie w bazie miał 3 osoby. Byle patrol niemiecki mógł zająć Porton Down. Poza tym po co wojsko ma patrolować wolny kraj, gdzie nie ma walk? Od tego jest policja. Nie byliśmy w GG tylko w UK. A jak zaczęły się walki, to trzeba było wysyłać posiłki, a nie patrole.

W dniu 18.06.2018 o 13:33, Wochu napisał:

(...) A teraz konstruktywna krytyka widziana z perspektywy strony niemieckiej:

1. Balans rozgrywki. Zrozumiałe, że orgowie nie mają wpływu na osoby, które się w ostatniej chwili wykruszą. Scenariusz z resztą przewidywał przewagę liczebną aliantów. Niestety z naszej perspektywy wprowadzenie do gry superbohatera i to w momencie natarcia na ostatni, największy i najtrudniejszy punkt, broniony przez przeważającego liczebnie przeciwnika wywołało u nas drwiący uśmiech i nieodparte odczucie że scenariusz nie przewiduje ewentualnego zwycięstwa strony niemieckiej. Nie umniejszając oczywiście robocie chłopaków po stronie alianckiej, która dała się niejednokrotnie boleśnie odczuć ;)
Podobne z resztą uczucie wywołało na nas podwiezienie na miejsce lądowania celem urządzenia "zasadzki" (naciągając mocno znaczenie tego słowa) grupy aliantów. Cała zasadzka polegała na strzelaniu do nas z krzaków, podczas gdy my dobiegaliśmy drogą do transportu. Niestety to, co miało wyglądać na ostateczne, efektowne dobicie grupy niemieckiej było ustawioną egzekucją nie wymagającej minimum inicjatywy od zwycięskiej z resztą i silniejszej strony (zasada: zawieziemy was tu, oni będą biegli tu żeby dobiec tam, wy do nich strzelajcie tylko nie zapomnijcie magazynków podpiąć).
Jednocześnie zwracam uwagę że wyskoczyła za nami grupa pościgowa (Wish, Kuken i Paweł jak dobrze pamiętam), która zadała sobie trudu, ruszyła dupę i "własnoręcznie" postanowiła nas odnaleźć. Efekt był na tyle piorunujący, że poddaliśmy się i zaprosiliśmy naszych oprawców na manierkę wody ;). Takie coś rozumiem - chłopacy się postarali i swój cel osiągnęli.
Odnośnie balansu jeszcze - na przyszłość proponuję zasadę, że jeśli nie możemy strzelać do pojazdów (całkowicie zrozumiałe) to też niech nikt nie strzela z pojazdów do nas. Szczególnie że pojazdy mieli Ci, co mieli przewagę liczebną, bronili się w twierdzach, walczył u ich boku Kapitan Ameryka, a jeśli byśmy jakimś cudem zdobyli ostatnią twierdzę to pewnie uruchomiliby Gwiazdę Śmierci ;)

2. Mechanika elementów LARP:
Nie jestem LARPowcem, ale w różne gry terenowe bawię się już na tyle długo, by wiedzieć że najlepsze zasady to te najprostsze. Proponuję zatem wprowadzić na przyszłość bardziej zero jedynkowe zasady związane z interakcją z wrogiem. Np. w przypadku pojmania osoby kluczowej dotknięcie jego ciała (naprawdę nieważne czy nogi, dłoni czy ucha) repliką oznaczałoby przejęcie go jako jeńca i od tego czasu osoba ta ma OBOWIĄZEK wykonywania poleceń z zakresu poruszania się, jak również - przepraszam za dosadność - zamyka ryj, chyba że jest poproszona o wypowiedzenie się na jakiś temat.
Zamętu narobił gen. Montgomery, który po zdobyciu przez nas małej twierdzy wdał się w debatę z naszym dowódcą na temat tego co możemy, co teoretycznie możemy a najlepiej żebyśmy zadzwonili do Dominika, w sumie to nie wiadomo co możemy. Do tego doszło, że pojmany przez nas gadatliwy generał jest nieprzytomny (????) i on z nami nigdzie nie pójdzie. Przy tym nie byłem, ale słyszałem że podczas transportowania go do bazy też nie wypełniał poleceń i były z nim problemy. Ostatecznie UCIEKŁ z naszej bazy. Powyższa zupełnie pokręcona sytuacja skłania mnie do wysunięcia postulatów:
- Jeśli scenariusz zakłada, że postać fabularna może doznać zwidów, omdlenia albo niespodziewanej polucji czy innych "efektów ubocznych" niech to wyraźnie zostanie zaznaczone w regułach gry żeby wiedzieć co z tym potem robić.
- Pierwotnie reguły przewidywały "ODBICIE" pojmanego a nie jego samodzielną ucieczkę. Jeśli w trakcie gry się te zasady zmieniły to proponuję na przyszłość tak nie robić. Nie rozumiem w ogóle na jakiej zasadzie Montgomery uciekł używając "cepa bojowego", kiedy sam usilnie przed rozgrywką zabraniał chłopakom używania gumowych noży... Jeśli tak ma się toczyć nasza zabawa to na następną edycję wezmę trochę ŚPB i worek jutowy na główkę, ale takie sado-maso zabawy do niczego dobrego nie doprowadzą. Jednocześnie przypominam niedzielnym komandosom że to co robimy to ZABAWA więc wiele rzeczy ma podłoże UMOWNE. Zatem wymagam żeby pojmany szedł tam gdzie każemy żebyśmy go nie musieli wiązać jak krowę, tak samo ja w nocy oddałem bez ceregieli pieniądze przesłuchującym, bo gdyby doszło do tego że należałoby rozbierać pojmanego i gmerać mu po gaciach to popadlibyśmy już w niezłą paranoję.

3. Medycy - rozwiązanie ciekawe ale do dostosowania do warunków scenariusza. W trakcie gry pojawiły się dwa zgrzyty związane z medykami:
- Trafiony ze strony niemieckiej znajdując się na ziemi niczyjej lub terenie wroga musiał leżeć i czekać (oczywiście nikt nas nie dobijał poza jednym aliantem, dla którego ważniejsza była zabawa niż interes własny - dzięki za dobicie ;) ). Było to o tyle upierdliwe że było nas znacząco mniej a musieliśmy zgromadzić odpowiednią siłę by iść do natarcia. Myślę że na przyszłość strona atakująca mogłaby, jeśli trafiony podejmie taką decyzję natychmiastowo po trafieniu udać się na respa. Szczególnie jeśli w grze jest tak znaczna dysproporcja sił.
- Medycy w warowniach leczyli natychmiastowo trafionych ( i dobrze bo taka ich robota - poza tym w warowniach nic im nie groziło) ale efekt tego był taki, że każdego z obrońców trzeba było ustrzelić dwa razy. To było szczególnie denerwujące podczas walk o duży fort, gdzie nie dość że było Was naprawdę dużo więcej od nas to jeszcze każdy niemal z Was mógł w zasadzie zgarnąć jeden postrzał "za darmo" co jest niemałą dodatkową przewagą. Ja w tym czasie będąc trafiony pod murem musiałem siedzieć tam jak dupa wołowa i tracić cenny czas.(...)

Wochu pozwól, że odniosę się do Twoich uwag (za które bardzo dziękuję, serio).

Jeżeli chodzi o balans rozgrywki - nie mamy wpływu na liczebność graczy. Gdyby zgłosiło się jeszcze więcej Niemców to zapewne byłoby Wam łatwiej, ale mimo aktywnie prowadzonej akcji reklamowej i rekrutacyjnej stanęło na takiej liczbie na jakiej stanęło. Zresztą Kampfgruppe Adler dominowała liczebnie nad każdym z pojedynczych garnizonów alianckich plus miała do dyspozycji w terenie trójkę szpiegów-dywersantów. Dodatkowo załoga Baskerville (8 osób) musiała wydzielić załogę stacji radarowej West Beckham (2 osoby). Per saldo, owszem, przewagę liczebną mieli Alianci, ale to chyba zrozumiałe? W końcu lądowaliście jako grupa komandosów w rajdzie typu "uderz i ucieknij" (dokładnie tak jak w zeszłym roku Alianci w operacji "Big Ben") a nie jako forpoczta operacji "Lew Morski". ;) Zwróć też uwagę na odległości jakie dzieliły poszczególne obiekty, a która dawała Wam możliwość ich odcięcia. Użycie pojazdów rekompensowało użycie granatów Gammona.

Obecność superbohatera była ścisłą tajemnicą i pokłosiem scenariusza, pisanego też pod niektóre osoby, które koniec-końców nam się wysypały. Nie chciałem jednak gasić zapału i zaangażowania np. Janika, który się starannie przygotowywał do roli Steve'a Rogersa, więc postanowiłem dać Aliantom możliwość stworzenia superbohatera, którego mogli wykorzystać jako "ostatnią szansę" i co zresztą zrobili (zresztą po 5 minutach Kapitan Ameryka prócz tarczy nie miał żadnej "supermocy", więc można go było wyłączyć z gry, co zresztą też miało miejsce). Nie mogę się zgodzić, że scenariusz nie przewidywał zwycięstwa strony niemieckiej - wszystko zależało od tego jak dana strona wykorzysta swoje atuty.

Co do zasadzki - pełna zgoda. Ostatnim zadaniem Aliantów miał być pościg za uchodzącą KG Adler (głównie w wykonaniu Home Guard, który nie wiedział skąd będziecie się ewakuować). O tym, że grupa pościgowa - na rozkaz Montgomery'ego (Vlada) - została podrzucona transportem motorowym do punktu "E" dowiedziałem się post factum (w tym czasie montowałem transport dla Was). I podobnie było ze strzelaniem z pojazdów - tu akurat dałem plamę - bo wyraźnie tego nie zaznaczyłem, że z pojazdów też się nie strzela (acz przyznam, że dla mnie to było oczywiste, cóż, co jest oczywiste dla jednego nie musi być dla drugiego).

W kwestii zasad - podzielam Twój pogląd, że najlepsze zasady to te najprostsze. nie znoszę  regulaminów na 3 strony i 45 minutowych wykładów na temat zasad, bo zwyczajnie nikt tego nie czyta, nikt tego nie słucha i w konsekwencji nikt tego nie stosuje. Jeżeli chodzi o jeńców to w zasadach było wyraźnie napisane jak można wziąć jeńca (poprzez poddanie się lub opatrzenie rannego), jak jeniec ma się zachowywać (musi podążać za konwojem, nie może próbować odebrać broni konwojentom) i tego co może zrobić (może próbować ucieczki, w przypadku powodzenia do czasu spotkania pierwszego sojuszniczego patrolu jest rozbrojony). Nie było słowa o byciu nieprzytomnym i dywagacjach co można, czego nie można. Zresztą Vlad opracowywał część zasad i tłumaczył je Wam na początku, więc nie rozumiem po co mielibyście mnie pytać co można? Zarówno on jak i Cortes mieli wszystkie pełnomocnictwa organizatorsko-moderatorskie. Jednak o do swojego zachowania w niewoli jako Monty, to najlepiej będzie żeby Vlad się z niego wytłumaczył. Wychodzi na to, że uzupełniająca zasada "co nie jest zabronione jest dozwolone" nie sprawdza się bo daje aż nazbyt szerokie pole do popisu.

Odnośnie sanitariuszy - zasady były takie same dla obu stron, zaś KG Adler, jak pisałem, dominowała liczebnie nad każdym z poszczególnych garnizonów. Sanitariusze w obiektach alianckich mieli leczyć rannych na takich samych zasadach jak "w polu". Owszem musieliście trafić każdego z sojuszniczych żołnierzy dwa razy by go wyeliminować z walki (was to też dotyczyło), ale zarządziłem, że dopóki trwa wymiana ognia wokół obiektów (jak np. przy Porton Down) trupy siedzą w środku, a nie idą na respa. Oznaczało to, że Alianci byli pozbawieni posiłków z respa, bo ich trupy nie mogły wrócić do gry. W pewnym momencie chyba połowa załogi obiektu była martwa i nie mogła wyjść bo wciąż trwała wymiana ognia.

Niemniej naprawdę dzięki za cenne i celne spostrzeżenia. Jeżeli kiedyś będziemy jeszcze robić coś w rodzaju LARP-a to z pewnością je wykorzystamy.

W dniu 18.06.2018 o 14:37, Dr Klauss napisał:

(...) Jako właściciel Pubu, członek Home Guard, Irlandczyk z Brytyjskim paszportem, tajny agent Niemiecki "Igła" chcę się podzielić kilkoma spostrzeżeniami z punktu widzenia tej postaci:

Home Guard - fajna grupa, wczuli się w rolę, zdominowali miasto, utrzymywali kontrolę, nie pozwalali szwendać się cywilom gdzie popadnie, odgrywanie postaci na dobrym poziomie. Nie mogłem realizować swoich zadań blokowany przez tą formację.  Sugestia - miasto jest martwe, brak cywilów, brak ruchu, brak "dziania" się blokował mi pracę; połowa Home Guard mogła być miastowymi w tedy było by więcej ciekawej interakcji.

Część nocna z mojej strony była zdecydowanie za krótka na tak stosunkowo napięty grafik przy takim obłożeniu aliantów na metr kwadratowy :)

Część dzienna - fort:
Świetna sytuacja kiedy to przychodzę pod bramy fortu i widzę jak z każdej wieżyczki celują do bezbronnego cywila i tak sie zastanawiam czy dostane kulkę tylko za to że idę :)

Wchodzę do środka pod pretekstem pohandlowania i zarobienia paru $ (zamek zajęty,  miasto puste, nie ma gdzie iść) zostaje wpuszczony i twardo usadzony na dupie. Tutaj część LARPowa z mojego punktu widzenia poległa. Nikt nie chce pogadać, parę przytyków. I celowanie do mnie jak do zbrodniarza wojennego. Moje dokumenty zostają skonfiskowane bez uzasadnienia dla mojej postaci, i zostaje wyrzucony za bramę bez mojego towaru! No nie... Jankesi ZŁODZIEJE! ZŁODZIEJE! stoję pod bramą i domagam się zwrotu mojego towaru. Jedno co widzę to lufy karabinów i nerwowe oczekiwanie na powód by mnie zastrzelić. Okupuje bramę fortu z 10minut zanim oddają mi walizkę z moim towarem i odchodzę okradziony z dokumentów :) - strasznie mi się podobało mieć świadomość że szpieg niemiecki dobija się do bramy a nikt nie chce nawet pogadać :) LARP nie zadziałał.

Spostrzeżenia:

Za dużo wojskowych, za dużo armii, za dużo strzelania. Nie wiem jakby wyglądała frekwencja przy zapisach gdyby policjantów było jakoś pięcioro (tylko krótka broń) a wojskowych dziesięć osób w sumie(Alianci 10 - Niemcy - 8). A reszta to personel cywilny, oraz postacie niezależne. Odgrywanie i korelacje między ludzkie miały by pierwszeństwo przed napierdzielaniem się. Z mojego punktu widzenia była to strzelanka z elementami LARP a nie odwrotnie. Nie wiem jak społeczność ale uważam że gra z zamysłem fabularnym powinna mieć przeniesiony ciężar z spustu pistoletu na gadanie i interakcję. (...)

Klaus - dzięki za wczucie się, za zabranie i wciągnięcie Szacownej Małżonki w nasz półświatek i za próbę pokazania, że można się świetnie bawić odwiesiwszy karabin na kołku.

Co do  Twoich spostrzeżeń - tak jak w przypadku Niemców, nie mieliśmy wpływu na liczebność oddziałów "cywilnych". Liczyłem, że najciekawsze zadania (a powtarzałem to niejednokrotnie) przyciągną większą liczbę chętnych do "cywili", niestety stało się jak zwykle. Nie zapominaj, że Twoją i Magdy przykrywką było członkostwo w Home Guardzie. Może gdybyście się uzbroili i podziałali - wespół z Hubertem z IRA - jako gwardziści byłoby Wam łatwiej i nie wzbudzalibyście podejrzeń inspektora Scotland Yardu. 

Odnośnie tego, ze miasto było puste - gdyby Niemcy nie zaatakowali Baskerville, nie zostałby podniesiony alarm. gdyby nie został podniesiony alarm to załogi wciąż miałyby przepustki i mogły sobie odwiedzać miasteczko. Stało się jednak inaczej - ogłoszono alarm, wstrzymano przepustki i wezwano załogi na stanowiska bojowe. Normalna procedura w przypadku ataku.

Co do części nocnej - prawda, mieliście napięty harmonogram do granic możliwości, posypuję głowę popiołem. Niemniej z tego co pamiętam wykonaliście sporo zadań.

W kwestii Twojego podejścia pod Porton down - zważ, ze był to tajny obiekt wojskowy. tak tajny, że nie było go nawet na mapach niemieckich. Wisiały na nim znaki "Public access beyond this point is strictly prohibited!" i "Military Area! Keep Out!". Więc czego się spodziewałeś? Mogłeś spróbować wykorzystać swój kamuflaż jako gwardzisty z Home Guard (w końcu to formacja wojskowa). Na dodatek obiekt był pod ciągłym naciskiem Niemców, więc załoga miała trochę inne zajęcia niż rozmowa z nachalnym domokrążcą siedzącym przy bramie (którą w odwecie wysadził w powietrze).

Odnośnie tego, że za dużo wojskowych i tego gdzie powinien być ciężar gry - zgadzam się z Tobą. Lecz na to nie mamy wpływu jako organizatorzy. To gracze decydują do jakiej frakcji chcą się zapisać i jak grać. Czy była to strzelanka z elementami LARP, a nie odwrotnie. Oczywiście. Ale o tym decydują sami gracze. Możliwości wykonania zadań obie strony miały sporo, jednak jedna decyzja determinuje drugą. Niemcy postawili na rozwiązania siłowe, a to sprawiło, że część "przekupno-manipulacyjno-szpiegowska" przegrała ze strzelanką.

W dniu 18.06.2018 o 23:27, Bladek napisał:

Chciałbym sprostować - myśmy się w lesie nie zgubili, tylko zmyliły nas przekręcone znaki drogowe - skąd homeguard wiedział o cichym zrzucie spadochroniarzy ? :) (...)

Znaki drogowe były poprzestawiane już od 1940 r. jako element przygotowań do odparcia spodziewanej inwazji niemieckiej. Dodatkowo był to środek bezpieczeństwa przed planowaną (odwołaną) wizytą premiera. Zresztą co to za komandosi, co kierują się znakami? A dowódca Wam map nie pokazał? ;) Zrzut wcale nie był taki cichy. Agentowi "Igle" i współpracownikom nie udało się wysadzić w powietrze stacji radarowej, więc Mosquity namierzyły Wasze Ju-52 i zaatakowały., dlatego lądowaliście zrzutem rozproszonym. Home Guard dostał rozkaz sprawdzenia czy samolot nie spadł i dlatego wyszedł na patrol w Waszą stronę.

W dniu 19.06.2018 o 00:07, ashigara napisał:

(...)

W którymś momencie zmarnowaliśmy też kilka bezcennych granatów z mąki na pojazd który okazał się terenówką która nie brała udziału w grze. 
Atak z zaskoczenia na wioskę się powiódł, znaleźliśmy walizkę i natychmiast zarządziłem odwrót. Niestety jak się później okazało w walizce zamiast ciuchów i ładunków wybuchowych były kanapki. Wywiązała się ponowna walka o wioskę jednak tym razem Alianci stawili twardy opór, obrzucali nas granatami i prawdopodobnie wezwali pomoc bo po chwili pojawił się pojazd z oddziałem wsparcia (przejechał 20m ode mnie jednak regulamin zabraniał w tym przypadku strzelania). Nasze siły kurczyły się. W pewnym momencie byłem już chyba sam więc ostatecznie wycofałem się z walizką w ręce i pamiętam, że przedzierając się samotnie przez las zastanawiałem się co zrobię jak spotkam dzika lub inne zwierzątko :)  Ostatecznie walczyłem jeszcze o fort, a po zakończeniu nocnej fazy wróciłem z walizką do koszar gdzie agent Igła już szukał swoich kanapek. 
 
Część dzienna.
Zaczęło się od pewnego zgrzytu. O godzinie 11.00 byliśmy pod Baskerville gdzie próbowaliśmy wybadać liczebność załogi w forcie. Słyszeliśmy wesoło gaworzących na wieżach aliantów, aż w pewnym momencie wywiązała się walka. Jednak po chwili ktoś z załogi wyszedł do nas z informacją, że gra się jeszcze nie rozpoczęła i że mamy się natychmiast wycofać. Zacisnąłem zęby i wróciliśmy na pozycje wyjściowe. Po około 10 minutach ta sama osoba z załogi poinformowała nas, że "już można". Tym razem jednak panowała kompletna cisza w forcie, a z pomocą lunety można było zaobserwować skierowane w naszą stronę lufy karabinów...   
Po wielu próbach ostatecznie około 12 udało nam się zdobyć fort i pojmać Montego i tutaj kolejny zgrzyt bo marszałek jak prawdziwy komandos nam zwiał. Absolutnie nie mam pretensji o to do Griszy tylko żałuję, że nie dałem 5 ludzi eskorty (z drugiej strony to by była 1/3 naszych sił w tamtym momencie). Po opuszczeniu fortu (chociaż podobno później się jeszcze bronił) ruszyliśmy na południe do wioski która jednak była opuszczona. Nie pozostało nam nic innego jak zaatakować główny fort w Porton Down. Prawdopodobnie by nam się to nawet udało gdyby nie Kapitan Ameryka który jedną ręką zasłaniał się tarczą, a drugą pruł seriami do wszystkiego co się rusza. W pierwszym momencie się zagotowałem bo myślałem, że to trup (tarcza miała częściowo kolor czerwony). Wydaje mi się, że to był kulminacyjny punkt naszej walki. Podeszliśmy pod mur, ale więcej po prostu się nie dało. Kolejne ataki były rozbijane bez pardonu, a ostatecznie od masakry uratował nas resp który mieliśmy na drodze prowadzącej z wioski. Na koniec wybrałem się na samotne łowy wokół dużego fortu, ale był tak silnie obsadzony jak Łuk Kurski w 43.
Ostatni zonk to ta zasadzka 100m przed miejscem ewakuacji kiedy wracaliśmy wykończeni spod dużego fortu...     

Podsumowanie
Nie obyło się bez paru zgrzytów, było kilka niedomówień w kwestii regulaminu rozgrywki, ale myślę, że każdy wyciągnie własne wnioski na przyszłość. 
W każdym razie ja imprezę oceniam pozytywnie i czekam na kolejne.
Dziękuję za obsadzenie mnie w roli pułkownika Steinera, po raz pierwszy dowodziłem :) (...)

Artur - przede wszystkim gratulacje z powodu debiutu w charakterze dowódcy. Zadanie miałeś bardzo trudne i szczerze wątpię czy komuś poszłoby lepiej (dla porównania działający w takich samych warunkach w zeszłym roku Alianci ponieśli dotkliwą klęskę). Wielkie dzięki za wcielenie się w rolę płk. Steinera.

Co do terenówki, która nie brała udziału w grze - przyznaję Ci absolutną rację. Poproszę tutaj Vlada, który na grze odpowiadał za łączność aliancką by wyjaśnił o co chodziło z samochodem Chaoty w terenie. Ja posypuję głowę popiołem za brak ikry by go wyłączyć z rozgrywki na amen. Co do strzelania do pojazdów - to tą kwestię wyjaśniłem już wyżej.

Jeśli chodzi o Wasze opóźnienie - fakt, powinniście być desantowani na końcu skoro wchodziliście do walki jako ostatni, jednak parę razy podczas trasy powtarzałem, żebyście czekali na mój sygnał do wznowienia gry. Ruszyliście bez niego i lada moment by Wam wyszedł na bok Home Guard. Dlatego Was cofnąłem. Co do Kapitana Ameryki - jego prawdopodobną obecność było można wywnioskować z literatury, którą publikowałem przed grą oraz danych wywiadu. Zaangażowanie Renifera do roli dr Erskina, po to tylko, żeby dać jeszcze jedno zadanie dla Niemców, byłoby bez sensu, dlatego, żeby nie gasić zapału Piotra (który już sobie przyszykował strój) wprowadziliśmy tą postać. Źle obliczyliśmy odporność Kapitana Ameryki na ostrzał, ale to skorygowaliśmy w czasie gry. Jeżeli chodzi o zasadzkę to ta kwestię wyjaśniłem w odpowiedzi na post Wocha.

W dniu 19.06.2018 o 15:32, Wochu napisał:

Okej, rozumiem ucieczkę w stylu komandosa ale pytam się raz jeszcze, jakie zasady dopuszczały takie działanie?

Słusznie zostało napisane wyżej, że każdy człowiek był nam na wagę złota i dlatego ograniczono ilość strażników Monty'ego do minimum. Monty jednak uciekł sam a nie został odbity, ponadto użył "broni" do walki w zwarciu, przed użyciem której przestrzegał przed rozgrywką wszystkich chłopaków z gumowymi nożami.

Uczepiłem się tego problemu bo chcę wiedzieć czy organizatorzy zmienili w trakcie rozgrywki zasady czy doszło tutaj do samowoli i olania regulaminu rozgrywki? Jeden i drugi powód jest moim zdaniem istotny, jeśli chcemy wysnuwać wnioski mające usprawniać rozgrywkę w przyszłości.

Wochu, w zasadach nie było nic napisane, o tym, że nie wolno używać broni białej. Jeżeli Vlad Wam tego zabronił przed grą, a potem w trakcie rozgrywki sam zaatakował Griszę cepem, to przepraszam, ale w zupełności podzielam Twoje zdanie i uważam, że takie zachowanie nie powinno mieć miejsca

W dniu 19.06.2018 o 18:12, Vlad napisał:

Oczywiście Wochu trzeba zasady dostosować i  będziemy w gronie Orgów o tym dyskutować.  (...) Sam z niektórymi do końca się nie zgadzam czym mówiłem przed grą .      

Vlad chciałbym zauważyć, że miałeś walny udział w przygotowaniu regulaminu rozgrywki. Mógłbyś podać przykłady zasad, z którymi się nie zgadzałeś przed grą?

W dniu 20.06.2018 o 11:13, Matt Baker napisał:

Rzadko kiedy piszę podziękowania, zwłaszcza wtedy kiedy mam mieszane uczucia ale zawsze jednak staram się znajdować w eventach na tyle dobrych momentów, że przyćmiewają te... inne.

Jak z pewnością wszyscy uczestnicy podczas jazdy powrotnej samochodami do domów komentowaliśmy w Dakocie poznańskiej to co przeżyliśmy na 'Orzeł wylądował'. Zdania były podzielone ale jednak niestety większość z nas twierdziła, że w nocy nic się nie działo lub działo się stanowczo za mało aby uznać tę część rozgrywki za udaną. Wytłumaczeniem jest mała frekwencja graczy... czy jednak coś by się zmieniło, gdyby tych graczy było więcej. Mam wrażenie, że duży fort nie był w planach niemieckich i tak czy inaczej nikt z Axis by tam się nie zjawił. 

Udział w potyczkach był chyba osobiście wymuszany - bo to wyglądało tak - jak nie pójdę na ochotnika w pole to we forcie zgniję. Jadąc na imprezę i wiedząc, że będę w 'elitarnej' jednostce zawadiaków, spodziewałem się zadań specjalnych do wykonania, a skończyło się w nocy pilnowaniem fortu i osłabieniem jednostki przez wypuszczenie kilku z nas, a to do wzmocnienia małego fortu, a to do obsadzenia radiostacji. OK. mała liczebność Aliantów... (...)

Matt piszesz, że w nocy niewiele się działo - to, że Niemcy zaatakowali Baskerville, a nie Porton Down wynikało z ich decyzji i ich planu rozgrywki. Tak jak pisałem wyżej - w tym roku niczego Niemcom nie sugerowałem, tak by w pełni autonomicznie mogli podejmować decyzje co do sposobu i kolejności realizacji swoich celów. Cortes co chwilę wysyłał patrole do walki ze spadochroniarzami w okolicach Baskerville, także jeżeli ktoś chciał to mógł wziąć udział w nocnych podchodach. Dodatkowo załoga Porton Down (wespół z Home Guardem) dostała w nocy zadanie specjalne. Przypominam, w fabule gry przebywaliście w Anglii na szkoleniu, przed lądowaniem we Francji. Stąd służba patrolowo-koszarowa. Ci co chcieli walczyć z Niemcami w nocy mieli taką okazję.

W dniu 20.06.2018 o 14:35, kboj napisał:

(...) Powstały nieścisłości w niektórych zasadach między orgami. Pomimo zebrania dla grup i tłumaczenia zasad ( pierwszy raz coś takiego widziałem, i bardzo popieram), zasady miały luki i niedopowiedzenia co wprawiło drużynę Niemców kilka razy w chaos.

Poprzekręcane znaki,  z mojego punktu widzenia popsuło to sporą część gry nocnej nam, oraz aliantom. Dwie godziny, czyli połowę gry nocnej błąkaliśmy się po okolicznych polach i lasach szukając celu, i o ile mieliśmy dzięki temu swoistą grę terenową, to alianci nie mieli nic. Nie rozumiem skąd niby Home Guard wiedział o tak tajnej misji żeby od początku pokrzyżować jej plany?  Rok temu na Big Benie ze swoją ekipą sami obsadziliśmy duży fort, siedzieliśmy tam przez całą noc nie widząc nawet jednego alianta,  więc znam wasz ból, szkoda że pomimo że informowaliśmy o problemie, musiał się od powtórzyć raz jeszcze.

Nie podobało mi się cofnięcie nas na samym początku dziennej fazy. Podkradliśmy się pod sam fort, otworzyliśmy ogień ( było już trochę po godzinie 11), alianci odpowiedzieli ogniem aż nagle ktoś zawołał stop bo gra się niby jeszcze nie rozpoczęła. 5 min później wołali że już możemy zaczynać, fajnie jak straciło się efekt zaskoczenia.

Pominę zaskoczenie spowodowane ucieczką Montiego, bo to moim zdaniem kontynuacja niedopowiedzenia zasad. Nasz atak na duży fort okazał się porażką, ale przyznam że walka była świetna i bardzo zacięta. Kapitan Ameryka był absolutnie niepotrzebny, uważam że powinien zostać użyty tylko w razie wyraźnego niepowodzenia aliantów.

Ostatecznym zniszczeniem naszego morale było przeniesienie punktu odrodzeń dalej. Było to bezsensowne. Po kilku absolutnie nieudanych próbach ataku na duży fort, Kapitanie Ameryka, przewadze liczebnej aliantów, ruch ten sprawił  że już nikomu się nie chciało, i poddaliśmy się.

Doceniam pracę włożoną w przygotowanie gry, szczególnie że przygotowuje się do własnej gry, nie wiem czy jeszcze w tym roku. Momentami jednak wydaje mi się że poszło jej za dużo. Mam na myśli na przykład dokumenty dla Niemców i kasę. Po co na to było? kto miał nas przeszukać czy wylegitymować? wszyscy się znali, mundury zdradzały przynależność. Nikt do niczego nie użył tego. Tak samo kasy - Niemcom nie była potrzebna. (...)

Co do zasad - tak jak pisałem w odpowiedzi Wochowi. chciałem by były maksymalnie proste i elastyczne, ale w trakcie prac nad regulaminem pojawiły się głosy dążące do uwzględnienia zasad znanych z symulacji, więc wyszła próba połączenia ognia z wodą. Następnym razem będzie tylko jedna osoba odpowiedzialna za zasady.

W kwestii znaków - tak jak napisałem wyżej - był to element bezpieczeństwa. W polu żołnierze orientują się według mapy i kompasu a nie według znaków, właśnie z tego względu. A co gdyby ich w ogóle nie było? Jeżeli się pogubiliście to środki zapobiegawcze zadziałały i Home Guard świetnie wykonał swoją robotę. To, że zaatakowaliście Baskerville, a nie Porton Down to był Wasz wybór.

Kwestię cofnięcia KG Adler, ucieczki Monty;ego, obecność kapitana Ameryki już wyjaśniłem. 

Co do przeniesienia Waszego respa - zrobił to gen. Montgomery, ale po tym jak się dowiedziałem, że miało to miejsce cofnąłem tą decyzję.

W kwestii rekwizytów - po co Wam były dokumenty i pieniądze? Ano po to by wykorzystać w grze. gdybyście zajęli miasteczko to za te pieniądze moglibyście kupić coś w pubie (niestety Niemcy zachowali się jak wszędzie czyli przystąpili do bezceremonialnego plądrowania). kasę mogliście też wykorzystać na ewentualne łapówki. Dokumenty zaś miały ułatwić zadanie alianckiej żandarmerii, przykład. Gregor i Borec w przebraniu amerykańskich lekarzy udali się do Porton Down. Gdyby żandarmeria ich przeszukała (a nie kazała tylko pokazać dokumenty), to by znaleźli przy nich właśnie te niemieckie książeczki wojskowe i od razu by było wiadomo, że są szpiegami. Mogliście zrobić z nich rozmaity użytek, postawiliście jednak na rozwiązanie siłowe, dlatego elementy te nie zagrały.

W dniu 20.06.2018 o 21:55, hubert94 napisał:

(...) . Przede wszystkim wioska była martwa, bo obsługa baru nudząc się też ją opuszczała (co zresztą zrozumiałe), a by zbudować klimat pasowało by jednak trochę więcej postaci niezależnych, choćby by istniała większa liczba podejrzanych o szpiegostwo i urozmaić ich poszukiwania do liczby większej niż 2.

Analizując dalej cześć larpową, to jednak zdecydowanie na wpływ gry w moim przypadku wpływ miała obsuwa czasowa, bo w momencie rozpoczęcia gry i skontaktowaniu z Igłą (co miało miejsce praktycznie na samym początku) okazało się że zadania na część nocną nie można zrobić...bo czas na ich realizacje minął, w dzień sytuacje były podobne.

Więzienie... po trafieniu do niego przez bodajże godzinę 2 razy zostałem fabularnie odwiedzony, raz by zapytać od kogo mam przepustkę, 2 by wyciągnąć mnie na egzekucje. No szczerze liczyłem choć na brutalne przesłuchanie, w końcu irlandzcy terroryści zasługują na nie. (...)

Hubert dzięki za zaangażowanie po stronie IRA. Niestety tak jak pisałem wyżej, nie dopisali gracze w stylizacji "cywilnej". Gdyby było ich więcej to może byście mieli większe pole do popisu. Co do obsuwy czasowej to prawda - to biorę na swoje organizatorskie barki. następnym razem oddziały będą wchodzić do walki bezpośrednio po wejściu na teren gry. Co do tego że było okazji polarpować - cóż to sami gracze decydują jak grac, więc nie mamy na to wpływu jako organizatorzy.

 

UUUFFFF! Po wszystkim. Chyba. Czas na zdjęcia. Miłego oglądania:

https://photos.app.goo.gl/Ed2qf1uuPwMKn2rU6

Link to post
Share on other sites
6 godzin temu, Domin007 napisał:

Vlad chciałbym zauważyć, że miałeś walny udział w przygotowaniu regulaminu rozgrywki. Mógłbyś podać przykłady zasad, z którymi się nie zgadzałeś przed grą? 

Tak,  ale  to były zasady  ustalone przez Ciebie,  więc  mogę się nie zgadzać ale mam i swoje spostrzeżenia. Omawialiśmy je  i zostały przyjęte. Uważam także, iż  przed każdą rozgrywką powinno się je przypominać w grupach by utrwalić w pamięci. 

Dotyczyły  czerwonej szmaty  a szczególnie  czerwonego światełka w nocy.  Jako organizator  innych imprez (7* SNAFU ale przede wszystkim  scenariuszowych i milsimów),  widzę że to działa  niekoniecznie dobrze. Zacznę od nocy. Czerwone światełko jest widoczne  na odległość a przywoływanie medyka  wtedy kończy się jego ustrzeleniem.  Ranny w nocy nie jest widoczny i odczołgując się może się schować by nie być  postrzelonym 2 raz stając się trupem.   W dzień,  w  lesie  zawsze znajdzie się ochrona   za kępą drzew bądź krzaków gdzie się można ukryć,  temu służą 2 metry odczołgania się.  Czerwona szmata  przyciąga uwagę  przeciwnika zawsze. Natomiast na otwartym polu  praktycznie jesteś trupem i medyk z trudem do Ciebie dojdzie sam ryzykując  postrzał.   W dodatku  rodzi się jeszcze  problem czasu samego oznakowania.  Chodzi konkretnie o  drugi postrzał.  Jak go  kwalifikować?  Dlatego też jestem za możliwością dobicia rannego.  Nie przesadzajmy bo strzelamy się i wiemy o co chodzi że będzie to dobijanie rannych.   Natomiast trupy  powinny być oznakowane i leżeć  na polu gry do ustania walk. 

Dopracować  należy także  sprawę pojazdów by dać szansę załodze. Z tym niestety także  i na moich grach był problem. Gamony bazooki są  ok ale dlaczego miała by ginąc cała załoga ? 

 

Tak czy inaczej zasady powinny ewoluować i rozwijać realizm rozgrywki. Dlatego proponuje zamianę czerwonych szmat na pomarańczowe kamizelki trupy i off game i żółte orgowskie. Ten temat kiedyś był mocno poruszany w związku z beretami  spadaków,  które to są bordowe i już budziły sprzeciwy.        

Link to post
Share on other sites

Szacunek za ilość postawionych znaków w poście :)

I korzystając z okazji spamowania wątku, zapraszam was ludzie do cywila! Moje kompletne wyposażenie (prócz butów) kosztowało mnie dosłownie 22zł MadeInLompeks. Gdzie dostaniecie za takie pieniądze replikę? ;p 

Będzie trzeba napisać osobny wątek/temat "O wyższości cywila nad wojskowym" :D

Magda bardzo pozdrawia i macha kończynami mówiąc że chętnie ponownie się z wami spotka.  Z podejrzanym dla mnie sentymentem wspomina przesłuchiwania w forcie :)

 

 

Link to post
Share on other sites

Kolba z mojej strony to wszystkie zdjęcia (jest postęp, w zeszłym roku zrobiłem 0). 80 parę fotek to znowu nie tak mało.

Niestety ale naprawdę ciężko jest jednocześnie pilnować by rozgrywka się nie rozlazła, fotografować i jeszcze grać. Jak ktoś jeszcze robił zdjęcia to niech się podzieli.

 

Klaus - również pozdrawiamy i zapraszamy. Co do przesłuchań w forcie, nikt nic nie wie - rząd brytyjski utajnił akta z tej sprawy na 75 lat. ;) I oczywiście masz rację. Jest taki plan by stworzyć osobny temat poświęcony wszelkiej maści stylizacjom cywilnym i partyzantom/milicjom.

Link to post
Share on other sites
23 godziny temu, Domin007 napisał:

"Matt piszesz, że w nocy niewiele się działo - to, że Niemcy zaatakowali Baskerville, a nie Porton Down wynikało z ich decyzji i ich planu rozgrywki. Tak jak pisałem wyżej - w tym roku niczego Niemcom nie sugerowałem, tak by w pełni autonomicznie mogli podejmować decyzje co do sposobu i kolejności realizacji swoich celów. Cortes co chwilę wysyłał patrole do walki ze spadochroniarzami w okolicach Baskerville, także jeżeli ktoś chciał to mógł wziąć udział w nocnych podchodach. Dodatkowo załoga Porton Down (wespół z Home Guardem) dostała w nocy zadanie specjalne. Przypominam, w fabule gry przebywaliście w Anglii na szkoleniu, przed lądowaniem we Francji. Stąd służba patrolowo-koszarowa. Ci co chcieli walczyć z Niemcami w nocy mieli taką okazję."

 

No właśnie z jednej strony jednostka specjalna ( ŁAŁ! ), z drugiej jednak chłopaki nie wyszkolone więc za bardzo do niczego. Patrole były ale w nocy mocno osłabiały fort więc zdecydowałem się czekać na niemiecki atak na fort z zaskoczenia... Dominik, nie no, ok. Chciałbym, żebyś mnie źle nie zrozumiał. Imprezę i tak uważam za klasyk w rozgrywkach ASH. Niedociągnięcia na tak dużym terenie przy frekwencji poniżej zamierzonej nie dają wiele możliwości. Tak jak pisałem wcześniej, muszę się mentalnie przestawić na grę fabularną jeśli nie jestem postacią fabularną. Muszę sobie zorganizować czas 'wolny' na swój sposób nadal pozostając w koszernych klimatach WWII - kości, karty, kuchenka gazowa do gotowania kawy czy ciepłych posiłków, które akurat w nocy byłyby na wagę złota : )

 

Edited by Matt Baker
Link to post
Share on other sites

Co do ładunku, który znalazł Wish ... jego twórcą i właścicielem jest jeden z kolegów z ekipy koszalińskiej Wehrmachtu - niestety nie pamiętam jego imienia, ale zapewne pojawi się na jednym z kolejnych starć "dobra ze złem"..... lont nie został odpalony, żeby wybuch nie zrobił nikomu krzywdy ... kiedy wrzucałem go do wierzy, były w niej kobiety!! ;-))

Link to post
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

Loading...
×
×
  • Create New...