Jump to content
Search In
  • More options...
Find results that contain...
Find results in...

"Ardeny 1944" - 8 grudnia 2018 r., Karolew k. Aleksandrowa Łódzkiego (ASH)


Recommended Posts

Dziękuję za grę. Bywam na takich imprezach raczej rzadko, ale regularnie i zawsze jestem pod wrażeniem klimatu i dbałości nawet o drobne szczegóły wśród graczy i organizatorów. Współpraca w oddziałach jest na bardzo przyjemnym poziomie, dyscyplina, relacje pomiędzy grającym tak samo. Całość sprawia, że gra jest płynna, naturalna, a czas upływa błyskawicznie. 6 godzin gry czuć tylko w chwilach przegrupowania i tylko w mięśniach. Chciałbym, żeby wiele ze wspomnianych rzeczy było standardem na każdej grze airsoft i na pewno niektóre pomysły Dominika pożyczę sobie lub przypomnę od nowa.
Dziękuję jeszcze raz za pożyczoną Schlupfhemd Sumpftarn, też lubię się dobrze wyszpejować, ale z reguły jest to Multicam, plate, hełm FAST itp. ;)
 

Link to post
Share on other sites
  • Replies 121
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

Gra na prawdę świetna. Przechadzając się po terenie (nota bene najlepszym na jakim miałem okazję się bawić) żałowałem tylko, że dla spotęgowania klimatu nie spadł śnieg. Może na przyszłość warto pomyśleć o jeszcze późniejszym terminie, może styczniowym? Coś więcej niż deszcz powinno z nieba spaść, a przynajmniej jest większe tego prawdopodobieństwo. ;)

Jako medyk przyjemności z gry miałem sporo. Przeciwnie do tego za czym byłem przed grą uważam, że na potrzeby airsoftu do medyków powinno się jak najbardziej strzelać. Wymaga to przeniesienia/odczołgania się gracza za osłonę, większą uwagę podczas podejmowania przez niego czynności. W rzeczywistości żołnierz, który otrzymał obrażenia zagrażające życiu był w miarę możliwości wycofywany na tyły, więc fizycznie jednostka ponosiła stratę. U nas delikwent wraca prawie automatycznie do gry, więc immunitety medyka wydają się być dodatkowo zbyt dużym ułatwieniem. 

Obrona Bastogne dla mnie była perełką tej gry. Szkoda, że nie było nas więcej, ażeby trochę bardziej wykorzytać bardzo fajny teren do obrony okrężnej. Mimo, że całą grę byłem rozbrojony, to właśnie wtedy wziąłem do ręki Colta @SikorPL i broniliśmy się wszystkim co mieliśmy. Mega!

@wish dowodził na miarę Wintersa, więc o porażce w Bastogne nie mogło być mowy. ;)

 

Na marginesie mam jeszcze pomysł, aby ujednolicić trochę pirotechnikę. Nie wiem do końca co kto miał, ale wykorzystywanie petard tylko w celu wykurzenia kogoś hukiem z danej pozycji jest moim zdaniem bez sensu. Zrobienie z rolki po papierze toaletowym, petardy i z  kilkudziesięciu kulek/ziaren grochu granatu zajmuję chwilę, a jesli ktoś nie odsunie się w porę to na pewno poczuje, że spadają na niego/w okół kulki i będzie wiedział, że musi wyciągnąć szmatę. 

 

 

Link to post
Share on other sites

Jak napisał Matt od takich organizatorów nie mogła "wyjść" słaba impreza ;-) Nie będę się rozpisywał, ale dla mnie szczególnie super wyszło aktywne zarządzanie rozgrywają i jej dynamiczne zmiany poprzez dodatkowe zadania orgów dla jednostek i ruchy wojsk. Dominik i Cortes wielkie dzięki!

Teren rozległy i zróżnicowany to duża zaleta, podobnie jak geograficzna lokalizacja w "środku Polski". Frekwencją, mimo złej pogody "do okoła", byłem mile zaskoczony. Miejmy nadzieję, że dołączy do nas kilku nowych graczy.

Jak napisał Budweiser (Bartek dzięki za współpracę), nasza obrona Bastogne była niezwykle intensywna i dramatyczna oraz unikalna w klimacie oblężenia gdzie mimo stosunkowo bliskiego respa nie było jak się ruszyć a każde wychylenie głowy zza osłony groziło jej stratą.

Po stronie Niemców widać chyba postępujący wzrost formy (organizacja natarć) co tylko dobrze wróży dla kolejnych rozgrywek i dostarcza niezwyciężonej 101-szej godnych przeciwników :-) 

Rola medyków to jak zwykle temat rzeka ale może już nie tutaj ...

Can`t wait to C U again :-)

Link to post
Share on other sites

To i ja przyłączę się do podziękowań. A poniżej kilka uwag odnośnie samej rozgrywki.
Oczywiście jako pierwszym dziękuję organizatorom. Mimo, że teren sam robił robotę, co nie co musieliście naszykować, i chwała Wam za to. Mam wrażenie, że częściej powinniśmy gościć na terenie u Ryby bo jest się gdzie bić :). Sposób prowadzenie rozgrywki bez zarzutów, wszystko jasne i klarowne. W razie potrzeby informacje udzielane przez radio, słowem miodzio tu nie mam nic do zarzucenia. Scenariusz prosty, zadania jasno postawione przed grą, w zasadzie niemalże od początku do końca wiedzieliśmy co mamy robić. Moderacja w trakcie, świetna.

Stronie niemieckiej dzięki za fair grę, byłem świadkiem jednej spiy, ale wyjaśnione na miejscu. Niestety za wiele do Was nie postrzelałem, ale miło było widzieć jak zaciekle atakowaliście :) zwłaszcza podczas 2 natarcia na St. Vith. Oberwałem aż nadto, szczęście, że tylko w garnek. Mam wrażenie, że z gry na grę nasze pojedynki stają się co raz ciekawsze. Mniej zalegania po jednej i po drugiej stronie. Oby tak dalej. Jeszcze raz dzięki.

Stonie alianckiej, zwłaszcza chłopakom ze 101 i rodzynkowi z BR1, za możliwość dowodzenia Wami. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, aż takiej karności z Waszej strony. Naprawdę ładnie wykonywaliście rozkazy. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przy obronie łatwiej jest wykonać rozkaz "siedź na dupie i naparzaj do niemców" niż w ataku, "nacieraj", niemniej byłem pełen podziwu, że chcieliście mnie słuchać. Myślę, że moje podpowiedzi podczas obrony Wam pomagały . Mam nadzieję, że dzięki temu dobremu zgraniu Wy też się dobrze bawiliście.
Mimo, że nie byłem na pierwszej lini frontu, chyba tylko przez moment było tak, że musiałem strzelać, fajnie było wami dowodzić z tyłów. Przez co w zasadzie zginąłem tylko 1 i 1 raz byłem  tylko ranny.
Szczególne podziękowania dla @Budweiserza poświęcenie podczas leczenia naszych ludzi. Wielokrotnie widziałem jak z głową w błocie, pod ciężkim ogniem skradał się by pomóc chłopakom na pierwszej lini frontu a i mi na tyłach ratował tyłek.  Trochę się chłopak musiał nabiegać.

Brytyjczykom podziękowania za to, że znów pokazaliśmy niemcom, jak się bronić. I mimo, ze nie zawsze udało się powstrzymać ataki, dawaliśmy radę.

Krótko mówiąc, udana gra, kilka ciekawych pomysłów, kilka rzeczy do obgadania.

A uwagi do rozgrywki w następnym poście bo ten już przydługi będzie.

Link to post
Share on other sites

Dziękuję i gratuluję Dominikowi i Robertowi za świetną imprezę :) Muszę powiedzieć, że ze względu na dynamikę rozgrywki była to jedna z najlepszych gier na jakich byłem. Wish dowodził Amerykańcami celująco, zwłaszcza obroną Bastogne. Jednak dobrze jest mieć kogoś nad głową, kto wydaje rozkazy i w miarę sprawnie moderuje to co się dzieje dookoła. Rola Budweisera jako medyka nieoceniona - szacun za stopień zaangażowania w najbardziej chyba nielubioną postać na strzelankach. Nie raz w bardzo sprawny sposób ratował nam tyłki :) 

Przez ostatni rok rzadziej bywałem na imprezach, ale widzę, że kultura rozgrywki na imprezach ASH się nie zmienia (nadal wysoka), a poziom zgrania między uczestnikami rośnie. Myślę, że kierunek (cykl "Wielkie bitwy frontu zachodniego"), który Dominik z Robertem narzucili czyli "powrót" do rozgrywek popularnych i znanych z popularnych filmów (z delikatnym przymrużeniem oka na stylizację) to dobry pomysł, który pozwoli przyciągnąć nowych zajawkowiczów :)

Link to post
Share on other sites

Dołączę się do podziękować za świetną imprezę, Domin i Cortes po raz kolejny zapewnili nam świetną porcję zabawy :D Naprawdę bardzo udane manewry, jedyne czego brakowało to odrobiny śniegu, żeby podkreślić bardziej klimat, ale i tak było zacnie :) widok naszych saperów pracujących pod zmasowanym ogniem bezcenny ;) 

Link to post
Share on other sites

Wielkie dzięki Panowie za miłe słowa. :)  

Czy rola medyka jest tak nielubiana - nie wiem. Ja w każdym razie bawiłem się świetnie i do tematu na pewno wrócę. :)

Przy okazji pozwolę sobię wręczyć wyróżnienie w postaci emblematu, który należy nosić na prawym ramieniu spadochroniarskiego M42.

Za "najczęstsze wizyty w gabinecie"... @SikorPL, to był zaszczyt. 

dXjexOb.png

Link to post
Share on other sites

Rewelacyjna impreza !! Organizatorom ogromne dzięki za cały trud włożony w organizację i prowadzenie a w szczególności za możliwość wcielenia się w funkcję sapera. Wspomnienia z wysadzania zapór i rozminowywania pod ostrzałem bezcenne. Również ogromne dzięki dla Aliantów za silny a momentami niezłomny opór.

Link to post
Share on other sites

Człowiek w końcu ochłoną po imprezie więc można przystąpić do wystawiania opinii :)

Krótko, opłacało się męczyć 6 h za kółkiem by wziąć udział :D Dominik i Cortes dzięki za organizację gry, było mega.

Po raz pierwszy miałem okazje podowodzić brytolami i od razu dodam że nie było to tak łatwe jak przed grą podejrzewałem. Szczególnie gdy przez radio dostawałem rozkazy których totalnie momentami sensu nie widziałem, ale cóż takie realia że sztab ani ludzie w terenie nieraz nie wiedzą co się tak na prawdę dzieje( piję tu do tego wysadzenia składu ;) ), ale dodało to trochę " klimatycznego chaosu" jaki panował w trakcie walk. Także zaskoczyło mnie pozytywnie że mimo iż dość dużo czasu spędziłem z tyłu wysyłać ludzi raz w jedną raz w drugą stronę to wywaliłem dość dużą ilość kulek i kilka razy z zaskoczeniem okazywało się że lece na ostatnim magu :) No i ogólnie jestem pozytywnie zaskoczony zacięciem brytoli w trakcie gry, bo pokazaliście panowie że potraficie wytrzymać na pozycji mimo nawały i dużego tępa :D i oby tak dalej na kolejnych grach!

Jako że już poruszyłem tempo rozgrywki to myślę że spowodowało ją własnie wychodzenie zaraz po powrocie na respa. Bo powiedzmy szczerze, brytole np mieli tak blisko respa że w momencie obrony składu, przy tym jak padli prawie wszyscy, sam z jeszcze jedną osobą broniłem się może z 3 min zanim wpadła reszta i dosłownie wyczyściła okolice z zalegających niedobitków niemców :) Ale takie natężenie rozgrywki jest na plus, szczególnie gdy gra toczy się tylko te 6h.

Co do reszty... jeśli komuś nie odpowiadało jak mi szło dowodzenie, cóż trudno, na wojnie nie każdy dowódca był ogarnięty :D myślę jednak że zbyt wam nie zalazłem za skórę ;) I Biszkopt wybacz że większość czasu siedziałeś na dupie i czekałeś, ale cóż taka rola sapera by siedzieć przy ładunku i czekać pół dnia na swoją chwilę. I Dominik następnym razem na mapie poza cyframi daj litery bo ciężko wykonać natarcie na kwadrat gdy nie wie się od której strony na mapie zaczyna się alfabet XD 

 

Także do zobaczenia za rok na następnych imprezach, bo myślę że jak imprezy dalej będą na takim poziomie to na każdą z podkarpacia wbijać będziemy busem :D 

Link to post
Share on other sites

Pozwolę sobie i ja na wystawienie krótkiej recenzji ze strony słusznego Wehrmachtu

Impreza udana, wrażenia pozytywne. Domin, Cortez wielkie brawa za zaangażowanie i zapoczątkowanie nowej odsłony słynnych Arden. Wielkie plusy za komunikację z graczami. Byliście kilkaset metrów od pola walki, a mimo to potrafiliście odpowiednio reagować, wydając rozkazy, z resztą jak już Domin wspomniał "Że to było jak oglądanie meczu na żywo" Obrany teren, nie daje życzeń po sobie, duża różnorodność, zarówno pod względem ukształtowania terenu jak i gęstości lasów. Co do roli medyków, po stronie niemieckiej słusznie się spisywali, pomysł z kostką i opatrywaniem przechodził sprawnie. Ograniczenie amo, również daje smaczek, szczególnie widoczne to było dla Mg42, gdzie amunicyjni się mega spisywali, czołgając się do celwoniczego, to samo się tyczy saperów. Ogólnie rola funkcyjnych i ich zadania sprzyjały dynamice i realizmowi gry, za co wielki ukłon.

Jednak żeby nie było tak kolorowo. Początek rozgrywki był na prawdę dynamiczny, myślę że po obu stronach, jednakże wszystko opadło po rozkazie wycofania się ze zdobytego bunkra, który brawurowo zdobyliśmy, żebyś ktoś przypomniał, że nie warto się o niego starać, ale tu pretensję mogę mieć tylko do mojego dowódcy.  Pozostało gołe pole do rozminowania. Cholernie ciężkie zadania dla saperów, bo aliantów świetnie zasłaniały opadające gałęzie drzew. Morale opadły totalnie, śmiertelność duża, a resp daleko jak dla atakujących. Decyzja o jego przesunięciu dla wyrównania sił powinna przyjść według mnie wcześniej. Kolejna walka o most, przejśc przez otwarte pole na dobrze obsadzonych i osłoniętych aliantów, również równała się z fiaskiem. Po naszej ciemnej stronie nie wyglądało to ciekawie, wiele osób było zrezygnowanych. Ogólnie uważam że scenariusz oparty na jedna strona broni, a druga atakuje uważam za nie najlepszy. Te etapy rozgrywki powinny być nieco wyrównane, szczególnie na takim terenie, gdzie bieganie pod górę jest naprawdę wyczerpujące.

Pomimo tego czekam na kolejną odsłonę, i mam nadzieję że 44 Division zawita w jeszcze większym składzie ;)

Link to post
Share on other sites

Scenariusz, zgodnie z historycznymi faktami, przewidywał, że Niemcy zepchną rozproszone siły Amerykanów do obrony Bastogne, po czym z odsieczą przyjdzie XXX Korpus. Od tego momentu połaczone siły Alianckie miały atakować, a Niemcy się bronić. Przewidywaliśmy utratę wszystkich punktów oporu Alaintów oprócz Bastogne i mostu. (Z mostami to jest jeszcze inna historia, bo na tylach Bastogne był drugi most i to przez niego miał przyjść XXX Korpus. Ale po naszym przybyciu na miejsce w piątek, okazało się, ze mostu nie ma - został zniesiony przez webraną Bzurę).

Niestety scenariusz posypał się już o 8tej rano (godzina zbiórki graczy i rozpoczęcie odprawy), kiedy okazało się, że brakuje 1/3 zapisanych graczy. Podział sił na oddziały i scenariusz zostały zmienione "na kolanie" w ciągu pół godziny, co miało wpływ na całą grę. Zamiast po 3 oddziały na stronę, były po 2. Gra rozpoczęła się nie o 9tej, a o 10tej. Większość nieobecnych pojawiła się (niektórzy nawet grubo po 10tej), ale na przywrócenie pierwotnych założeń było już za późno.

Moja i Dominika praca w czasie gry nie polegała na dowodzeniu, tylko na moderacji gry tak, żeby miała ręce i nogi i np. nie skończyła się po godzinie na skutek jednej brawurowej akcji, splotu pechowych wydarzeń lub niewykonania rozkazów (np. ominięcia pola  minowego). Stąd niektóre nasze rozkazy z punktu widzenia dowódców oddziałów mogły wydawać się bezsensowne, ale były podejmowane ze względu na obraz całej gry. Obraz ten był zależny od przekazywanych nam informacji, które czasem były niepełne, mylące lub wręcz niezrozumiałe.

Trudności z przejściem przez pole minowe były spowodowane  przez to, że Alianci mogli skoncentrować swoje siły do jego obrony. Gdyby Niemcy zajęli się nim wtedy, kiedy powinni i wykorzystali osłabienie Aliantów po stracie Elsenborn, a nie omineli je, to byłoby inaczej. Gdybyśmy nie przerwali gry, nie przegrupowali oddziałów i  nie przypomnieli o obowiązku rozminowania skrzyżowania, to w ciągu  15 minut Niemcy zdobyliby most i zakończyli grę. Chyba nie chodziło o to, żeby jechać 6 godzin i grać przez 2 godziny?

Natomiast jeśli chodzi o atak na most, to rzeczywiście przeskok przez polanę i dojście do niego jest prawie niemożliwe (przećwiczyłem to na mojej pierwszej airsoftowej grze, czyli Omaha3). Ale od czego są ataki skrzydłami? Można było przejść przez drogę poza zasięgiem Brytyjczyków i atakować wzdłuż rzeki z osłoną ognia od frontu. 

Co do spadku morale z powodu braku sukcesów, to nie zależy od scenariusza i przebiegu gry, tylko od motywacji. Jak ktoś przychodzi na grę, żeby grać i dobrze się bawić, a nie koniecznie wygrać, to nawet najgorsza porażka nie obniży jego morale, bo porażka jest też elementem gry.

Link to post
Share on other sites

Dało się działać przy moście. Wiedzą to brytyjczycy i czwórka niemców, którzy nagle wyrośli po naszej lewej stronie w odległości może 10-15m. Uratowało nas to, że MG robił hałas ale nie wypluwał kulek :). Jeszcze raz chciałem pogratulować tej czwórce zaskoczenia.

Dzięki takiemu a nie innemu moderowaniu gry po raz pierwszy miałem wrażenie, że nie wiem kto wygrywa. Gra była bardzo wyrównana i wszyscy mogą być zadowoleni. Świadczy o tym również to, że minęło już kilka dni i nikt na forum nie wyskoczył z jakimś żalem :).

Mam nadzieję, że wypowiedzą się w tym wątku osoby, które po raz pierwszy mogły z nami zagrać. Wydaje mi się, że ich opinie mogą być cenne, bo będą patrzeć z trochę innej perspektywy.

Link to post
Share on other sites

Minęło parę dni, więc może 3 słowa od ojca prowadzącego.

Na wstępie podziękowania:

1. Dla Roberta za współorganizowanie "Ardenów 1944" - bez Ciebie ta gra by się nie odbyła.

2. Dla Thompsona za pomoc przy stylizacji terenu - dzięki Tobie pierwszy raz od x czasu zmieściliśmy się w harmonogramie i mogliśmy zacząć odprawę o czasie.

3. Dla Ryby (Łódzkiego) za zabezpieczenie logistyczno-transportowe gry.

4. Dla funkcyjnych: dowódców, radiooperatorów, sanitariuszy i saperów - dzięki Waszej pracy i poświęceniu gra nabrała rumieńców, klimatu i nie sprowadziła się tylko do prymitywnej strzelanki. Wpisy uczestników dowodzą, że wykonaliście kawał dobrej roboty, który wszystkim - mam nadzieję, że Wam także - sprawił mnóstwo radochy.

5. Dla uczestników: za to, że chciało się Wam po raz kolejny zaszczycić nas swoją obecnością (często jechać po 5 i więcej godzin - vide wojownicy z klasztoru Ko-Sza-Lin czy z Podkarpacia) i pokazać, że ASH żyje, ma się dobrze i to nie jest nasze ostatnie słowo. Mam nadzieję, że wszyscy się dobrze bawili i wrócili do domów zadowoleni. Było nas 54 graczy (nie licząc mnie i Roberta) z całej Polski, czym chyba ustanowiliśmy tegoroczny rekord frekwencyjny. Duże brawa! Tak się jednak składa, że Karolew "wessałby" i drugą 50 bez problemu (prawda Pol?), więc jest pole do werbunku nowych. Może "Wielkie Bitwy Frontu Zachodniego" faktycznie będą (głos Donalda Trumpa) "wieeeeeeeeeelkie"! 

Co do przebiegu gry i ogólnych założeń scenariusza wypowiedział się już Robert. Strony były w pierwotnym zamyśle podzielone na trzy oddziały LSSAH, Panzer Lehr i KG Heydte po stronie niemieckiej oraz 99 DP, 101 DPD i XXX Korpus po stronie alianckiej. Z uwagi na to, że na odprawie ogólnej stany były niższe o 1/3 od zakładanych (a np. z 99 DP stawił się tylko jej dowódca) musieliśmy łączyć oddziały i wymyślać na nowo dyslokację oddziałów i zadania.

W dniu 11.12.2018 o 08:07, hubert94 napisał:

Jako że już poruszyłem tempo rozgrywki to myślę że spowodowało ją własnie wychodzenie zaraz po powrocie na respa

Hubert "respy instant" były powodowane dość dużą odległością od nich. Pierwszym i podstawowym sposobem powrotu do gry było skorzystanie z pomocy sanitariusza. Potem dopiero wycieczka na respa. Po to byście jako dowódcy nie musieli dostawać piany, że brakuje Wam ludzi wprowadziliśmy zasadę możliwości powrotu do bitwy zaraz po dotarciu na respa.

W dniu 11.12.2018 o 08:07, hubert94 napisał:

I Dominik następnym razem na mapie poza cyframi daj litery bo ciężko wykonać natarcie na kwadrat gdy nie wie się od której strony na mapie zaczyna się alfabet XD 

Sama prawda, drukowałem mapy już w biegu i nie zdążyłem sprawdzić czy siatka współrzędnych jest poprawnie wydrukowana.

W tym miejscu może napomknę jeszcze o uwagach do tego by pole minowe zaznaczyć na mapach obu stron - pozwolę sobie zauważyć, że dowódcy oddziałów niemieckich dostawali przez radio informacje, że pole minowe znajduje się na skrzyżowaniu "St-Vith - Elsenborn - Malmedy". Wystarczyło spojrzeć na mapę i sieć dróg jaka była na niej widoczna by zorientować się w jej położeniu, tym bardziej, że po opanowaniu Elsenborn "Panzer Lehr" dostała rozkaz natarcia na St. Vith.  W terenie znajdował się drogowskaz oznaczający skrzyżowanie oraz tabliczki wyznaczające granice pola minowego. W rzeczywistości na mapach nie zawsze wszystko jest zaznaczone, zwłaszcza jeśli chodzi o pozycje czy obiekty nieprzyjacielskie.

20 godzin temu, Michael Knochman napisał:

wszystko opadło po rozkazie wycofania się ze zdobytego bunkra, który brawurowo zdobyliśmy, żebyś ktoś przypomniał, że nie warto się o niego starać, ale tu pretensję mogę mieć tylko do mojego dowódcy.  Pozostało gołe pole do rozminowania. Cholernie ciężkie zadania dla saperów, bo aliantów świetnie zasłaniały opadające gałęzie drzew. 

Pole minowe było jednym z zadań, które dodatkowe zadanie saperom no i nieco zbalansować rozgrywkę opóźniając postępy Niemców (tak było w 1944 r., gdzie zacięte walki wokół St. Vith umożliwiły przygotowanie obrony Bastogne). Jako, że zadanie spadło na "Panzer Lehr" czyli dywizję pancerną, przywiązaną do drogi, nie można było go odpuścić. Podejście do niego na zasadzie "najpierw przenikniemy przez las i wyczyścimy miasto, a potem usuniemy miny" kompletnie niwelowało jego sens. Tutaj posypuję głowę popiołem, bo mogliśmy postawić w lesie dookoła pola minowego zasieki, tak by nie można było przez niego przejść - wtedy sprawa byłaby bardziej zrozumiała. Nie można mieć jednak według mnie pretensji o to, że pole minowe znajdowało się w zasięgu ognia Aliantów. Na tym polega przecież istota zapór inżynieryjnych by zatrzymały nieprzyjaciela i umożliwiły jego ostrzelanie.

20 godzin temu, Michael Knochman napisał:

Morale opadły totalnie, śmiertelność duża, a resp daleko jak dla atakujących. Decyzja o jego przesunięciu dla wyrównania sił powinna przyjść według mnie wcześniej.

Słuszna uwaga, po grze również doszedłem do wniosku, że w trakcie walk o rozminowanie pola minowego Niemcy mieli za daleko respa (bo aż w Elsenborn). Powinniśmy byli wyznaczyć go w miejscu, gdzie znajdowały się zapory wysadzone przez spadochroniarzy Heydtego i esesmanów. Mam nadzieję, że następnym razem uda nam się uniknąć tego niedociągnięcia. Na usprawiedliwienie tylko podam, że duża odległość do respa była motywowana chęcią skłonienia graczy do korzystania z pomocy medyków.

20 godzin temu, Michael Knochman napisał:

Kolejna walka o most, przejśc przez otwarte pole na dobrze obsadzonych i osłoniętych aliantów, również równała się z fiaskiem. Po naszej ciemnej stronie nie wyglądało to ciekawie, wiele osób było zrezygnowanych. Ogólnie uważam że scenariusz oparty na jedna strona broni, a druga atakuje uważam za nie najlepszy. Te etapy rozgrywki powinny być nieco wyrównane, szczególnie na takim terenie, gdzie bieganie pod górę jest naprawdę wyczerpujące.

Sposób prowadzenia natarcia w terenie zależy od dowódcy danego oddziału. Z Robertem znad mapy nie ingerowaliśmy w to jak dowodzone są poszczególne jednostki. Raz tylko zasugerowaliśmy "Lehrom" przejście przez las na wschód od pola minowego by uderzyć na Amerykanów broniących St. Vith z flanki. Jeżeli chodzi o to, że Niemcy więcej atakowali - cóż, taka była historia i takie też były zadania. W trakcie walk wokół St. Vith, kiedy saperzy rozbrajali pole minowe Niemcy bronili się przecież przed kontratakami XXX Korpusu wyprowadzanymi z okolic Malmedy. Później, po tym jak "Lehrom" kilka razy nie udało się zdobyć mostu w Dinant dostali rozkaż odejścia do St. Vith, zaś XXX Korpus miał ruszyć za Wami w pościg, po to byście mogli bronić przed Brytyjczykami tyłów SS i FJ w trakcie, kiedy oni oblegali Bastogne. W odpowiedzi na taką dyspozycję usłyszałem "Odmawiam wykonania rozkazu".

 

Pamiętajcie proszę o tym, co pisał Cortes - znad mapy nie widzieliśmy wszystkiego. Dopiero kiedy Niemcy wypierali Jankesów z St. Vith zobaczyliśmy jak wyglądały Wasze zmagania. Obraz jaki ma wyższe dowództwo zależy od informacji z pola, a te mogą być dokładne, niedokładne, niezrozumiałe albo wręcz mylące. Przykład walk wokół składów paliwa, kiedy dostaliśmy informację, iż bronią ich resztki alianckie, doprowadził do wydania rozkazu ich wysadzenia w powietrze. Po grze okazało się, że Niemcy de facto gonili resztkami sił, zaś odsiecz była już w drodze. Jednak o tym dowództwo już nie wiedziało. Podobnie było w sytuacji oblężenia Bastogne. Amerykanie meldowali o tym, że ładnie się trzymają. Dostali więc rozkaz odbicia St. Vith z rąk esesmanów i spadochroniarzy Heydtego. Niedługo potem sztab otrzymał meldunek, że Bastogne upadło. Konsternacja "Jak to? Przecież przed chwilą wyparli Niemców z St. Vith!" Szybko więc 101 DPD otrzymała rozkaz porzucenia dopiero co zajętej miejscowości i powrotu do Bastogne, co od razu wykorzystali Niemcy. Okazało się po grze, że w Bastogne pojawił się 1 (słownie: jeden) gracz niemiecki, którego szybko ustrzelono i nawet nie zbliżył się flagi pokazującej kto opanował miasto. Ale w meldunkach radiowych "Bastogne upadło...".

Moje zdanie na temat strzelania do medyków wyłuszczyłem w temacie "Medyk w walce". I chyba tyle. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za kulturalną zabawę (bo raportów o terminatorce było naprawdę bardzo mało) i zapraszam na pozostałe gry z cyklu WBFZ.

Link to post
Share on other sites
11 godzin temu, Domin007 napisał:

Niedługo potem sztab otrzymał meldunek, że Bastogne upadło. Konsternacja "Jak to? Przecież przed chwilą wyparli Niemców z St. Vith!" Szybko więc 101 DPD otrzymała rozkaz porzucenia dopiero co zajętej miejscowości i powrotu do Bastogne, co od razu wykorzystali Niemcy. Okazało się po grze, że w Bastogne pojawił się 1 (słownie: jeden) gracz niemiecki, którego szybko ustrzelono i nawet nie zbliżył się flagi pokazującej kto opanował miasto. Ale w meldunkach radiowych "Bastogne upadło...".

To była przypadkowa, ale bardzo ciekawa akcja. Po jakiś 20 minutach walki snajper vs snajper, gdzieś wyparował mój oddział. Byłem wtedy w pobliżu drogi do Bastogne więc postanowiłem sprawdzić co tam się dzieje. Kiedy dotarłem na miejsce zobaczyłem ze zdziwieniem, że wróg opuszcza swoje pozycje. Po chwili byłem już przy bunkrze (wcześniej w kliku szturmach nie mogliśmy go zdobyć), a 10 metrów przede mną przechodził Amerykanin którego chyba odesłano do asekuracji miasta lub miał jakieś inne zadanie. W każdym razie krzyknąłem mu, że nie żyje bo nie chciałem go poczęstować kulką z bliska. Dał jednak znać z daleka swoim ruchem podcinania gardła i pewnie dlatego poszedł meldunek, że Bastogne upadło. Być może w tym momencie powinienem rzucić się na flagę, ale zaczaiłem się na idących z odsieczą Amerykanów. Zdążyłem zdjąć jeszcze jednego, ale ten powracający z respa zaszedł mnie od tyłu i nie miał skrupułów...  Resp musiał być gdzieś blisko bo nie spodziewałem się, że tak szybko wróci do walki.   

Jeszcze raz napiszę, że impreza bardzo mi się podobała :)   

Edited by ashigara
Link to post
Share on other sites

parę słów ode mnie... Impreza ze wszech miar udana... wracaliśmy z Szóstym do domu z wielkim bananem na facjatach  

drugi raz robiłem za "drucika" i pewnie tak już zostanie. bardzo mi się podobał ten "obłęd" w eterze.

Dziwne rozkazy nie przystające do sytuacji, które nabrały sensu dopiero po wyjaśnieniach Olsena.

Wielkie brawa dla orgów i dla dowódcy XXX korpusu który wszystko spinał w polu.

Brawa dla przeciwnika, zwłaszcza za pojawienie się "znikąd" przy moście w końcowej fazie gry. To było epickie.

Czekamy na kolejną edycję i mamy nadzieję że nastąpi szybko. Olsen, Cortez liczymy na Was.

Link to post
Share on other sites
W dniu 12.12.2018 o 10:19, Domin007 napisał:

Było nas 54 graczy (nie licząc mnie i Roberta) z całej Polski, czym chyba ustanowiliśmy tegoroczny rekord frekwencyjny. Duże brawa! Tak się jednak składa, że Karolew "wessałby" i drugą 50 bez problemu (prawda Pol?), więc jest pole do werbunku nowych. Może "Wielkie Bitwy Frontu Zachodniego" faktycznie będą (głos Donalda Trumpa) "wieeeeeeeeeelkie"! 

Karolew przyjmuje setkę graczy bez problemu, sprawdzałem wielokrotnie, a takich zdyscyplinowanych i zorganizowanych jak w ASH to nawet i kilka setek ;)

Link to post
Share on other sites
  • 3 weeks later...
  • Domin007 changed the title to "Ardeny 1944" - 8 grudnia 2018 r., Karolew k. Aleksandrowa Łódzkiego (ASH)

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

Loading...
×
×
  • Create New...